środa, 30 lipca 2014

Anatomia zbrodni (nie)doskonałej 3.1

- Uwaga, drodzy uczniowie~! Za pięć minut, w sali gimnastycznej, widzę uczniów pozostałych przy życiu. Mam nadzieję, że nikogo nie będę musiał ukarać za niesubordynację~! Pu-pu, tak, to była aluzja~!
Akurat dopiero dochodziła siódma i większość licealistów jeszcze spała, gdy z głośników popłynął komunikat niedźwiedzia. Tylko obawa przed surowymi konsekwencjami powstrzymała półprzytomnych nastolatków przed ciśnięciem czymś bardzo ciężkim w głośniki.
Himeka, sunący jak lunatyk, wychodząc z pokoju, zderzył się z kimś. Zaraz padł na kolana i zaczął jękliwie prosić o wybaczenie.
- Kark mi się jeszcze przyda, za młody jestem, by rozstawać się z życiem, oszczędź mnie, Yashka.
- Ciesz się, że wpadłeś na mnie - za pelerynę złapała go Usukari, uśmiechnęła się szeroko. - Ja za słaba jestem, by ci skręcić kark, ale kara musi być.
Pstryknęła go w nos i pociągnęła naprzód.
- Itsuko chyba śpi, bo jej nie widzę. Lepiej ją zabierzmy.
- Mnie? Ale jestem za wami - odezwała się cicho Kodama, zaskakując ich. Joshiro złapał się za materiał ubrania na piersi, udając, że ma zawał.
- Nie strasz nas, duszku - zobaczył, że lewy oczodół jest odkryty. - A opaska gdzie?
- Wiesz, nie założyłam, bo postanowiłam sobie dziury wywietrzyć - westchnęła z irytacją i pokręciła głową. - A na serio, nie mam pojęcia. Nie zdziwiłabym się, gdyby to dyrektor włamał mi się do pokoju i zabrał ją, żeby pokazać, co czeka innych w razie buntu.
Po chwili dołączyli do Yuichiego, Etsuyi i Gemmi. Wszyscy taktownie nie skomentowali widoku Itsuko bez opaski.
Jako pierwsi weszli na salę. Za nimi, pomrukując sennie, wtoczyła się reszta. Fuchido parsknął śmiechem, widząc, że pisarka nie zasłoniła oczodołu.
- Pisareczko, masz zamiar pozbawić nas chęci na śniadanie?
Jej jedyną odpowiedzią było powszechnie rozumiane pokazanie środkowego palca. Tancerz wykrzywił usta w pogardzie.
- Spodziewałem się raczej obraźliwych epitetów. Czyżby Monokuma usunął ci też język?
- Nie daj mu się sprowokować - Hashimoto dotknęła ramienia koleżanki, widząc, że ta wyciąga z kitki długopis. - Liczy, że się zdenerwujesz, wyciąga z dręczenia cię chorą satysfakcję. Naprawdę chcesz mu zapewnić tę "rozrywkę"?
- Oj, oj, pani psychiatra jak zawsze psuje zabawę - Z podestu na scenie wyskoczyła dwubarwna maskotka. Gemmei zignorowała jego egzystencję i odwróciła się plecami do pluszaka. Za nic nie chciała prowadzić konwersacji z mechanicznym śmieciem.
-Możemy wiedzieć, co chcesz od nas tym razem?- O jedno z ramion psychiatry oparła się dziewczyna z różowymi włosami. Wyglądała na przemęczoną, pewnie znów spanikowała i nie mogła zasnąć- zanotowało jej 'oparcie'.
-No powiedzieć "dzień dobry" moim drogim uczniom nie mogę? Cóż za całkowity brak manier! - Maskotka usiadła na podium, nie spuszczając z nich wzroku. -Może chcesz, bym i tobie załatwił korepetycje z manier? - Monokuma zignorował nienawistne spojrzenie skierowane w jego stronę. - Dobra, idziemy, tym razem na poważnie! Czemu jeszcze jesteście żywi?! Że też dzieci w tych czasach nie chcą umierać...
-Nikt nie umrze! - Wtrąciła się Kodama, Kohaku i Tomiko złapali ją za ramiona, by jakoś powstrzymać.
-A tobie mało? Serio, chyba trzeba będzie otworzyć kozę dla tak niewdzięcznych uczniów. Pu-pu, kozę z duuuuużą ilością przyrządów do tortur, to miejsce z pewnością się przyda na takie paply. - Dziewczyna zacisnęła mocno szczękę.
-Itsuko, proszę, nie chcemy stracić kolejnej osoby przez zwyczajną głupotę!- Spojrzała się wielkimi oczyma na Haradę.- Powiedziałaś, że stąd wyjdziemy, i tak się stanie. Wszyscy, łącznie z tobą.
-Taa, bardzo wzruszające, możecie się już zacząć zabijać?- Białowłosemu wyskoczyła żyłka na czole, nawet i jemu  ta podróbka misia zaczęła działać na nerwy. -Nudziarze. - Po wypowiedzeniu tych słów maskotka zniknęła.
-Nadal nie rozumiem, po kiego śmieć nas sprowadził.-  Mruknęła pod nosem Ozogami.
-[Bardziej się spodziewałem, że będzie robić głupie żarty z użyciem słów 'widzieć' i 'oko'...] - Chłopak, czując morderczą aurę przed nim, wydał z siebie dziwny piszczący dźwięk i skrył się za plecami najbliższej stojącej osoby, Etsuyi.
-No już, Itsu, wyglądasz jakbyś pragnęła rzezi. On nie chciał, prawda?- Tomiko wychyliła się, by spojrzeć na błękitnookiego chłopca, jej twarz sama w sobie również wyglądała przerażająco. Zaczął gorączkowo kiwać głową.
-Ale to było oczywiście, że kątem oka patrzył na twoją reakcję, pisareczko. - Wszystkowiedząca wróciła do dalszego przytrzymywania koleżanki, kiedy ta szykowała się do ataku na tancerza. Ryuunosuke wywrócił oczyma i złapał Fuchido za przedramię.
-Aby zapobiec morderstwu, zaciągnę oto tego pana... gdzieś. Nie musicie mi dziękować.- Czarnowłosy z uśmiechem dał się zaciągnąć niższemu gdziekolwiek on tam chciał.
-Będzie lepiej, jak się zajmiemy teraz sobą.- Muzyk jako pierwszy wyszedł, ziewając po drodze. Kohaku wzruszył ramionami i puścił razem z Usukari koleżankę. Wkrótce wszyscy opuścili salę, prócz superlicealnego boksera.
-Zrobię sobie parę rundek dookoła sali i potem zobaczę siłownię.- Powiedział ostatniej wychodzącej osobie, Joshiro. Iluzjonista pomachał do niego i zostawił samego. Zadziwiało go trochę, jak bardzo Etsuya pasjonuje się tym sportem.

-Może ktoś po niego pójdzie?- Joshiro spojrzał nieco zaniepokojony na wszystkich zebranych przy stole, akurat była pora obiadu, a blond boksera wciąż nikt nie widział. Zakładał, że połowa już rozmyślała nad tym, czy jeszcze jest żywy.
-A po co? Pewnie zasnął na ławce ze zmęczenia. Tak robią sportowcy... tak?- Nawet Misaka miała niepewność w swoim głosie. Patrząc na jej talerz, niczego nawet nie tknęła. Mogła mówić różne rzeczy ale była jedną z osób, które naprawdę odczuwały stres i traumę.
-Bo ja wiem, gościu równie dobrze może leżeć gdzieś martwy.- Wiele złych spojrzeń poleciało w stronę Nany. Jej w przeciwieństwie do Ozogami zwisało to czy Etsuya żyje czy nie.
-Jak możesz mówić takie rzeczy takim spokojnym głosem?! - Pisnęła szachistka, zaciskając mocno dłoń na widelcu.
-Takowo...
-Nana, nie pogarszaj sprawy, proszę.-Dziewczyna z zirytowaną miną zaczęła grzebać widelcem w jedzeniu. -To może ktoś pójdzie sprawdzić, co u Etsuyi?- Zasugerował Harada,próbując jakoś poprawić gorzką atmosferę.
-Za cholerę nie pójdę! A co jeśli ta wariatka ma rację?! A co jeśli jest mart...
-Nie jest! Pewnie, jak mówiłaś, śpi na jakiejś ławce, już raz widziałam, jak to robił!- Wtrąciła się Kodama, wyglądająca na równie mocno przejętą. -Kto może pójść zobaczyć, niech pójdzie... proszę.
Skończyło się meczem jan ken pon między Kohaku, Yuichim, Gemmei, Tomiko, Joshiro, Saijim i Hidekim.
Młody reżyser, wygrywając wszystkie partie, poszedł poszukać kolegi. Z tego, co powiedział mu Himeka, pewnie siedział w siłowni bądź na sali gimnastycznej.
Najpierw poszedł sprawdzić siłownię, mając nadzieję, że tam znajdzie boksera. Przełykając ślinę, otworzył drzwi, przygotowując się na najgorsze. Poczuł ulgę, kiedy dotarło do niego, że nie było tam żywej duszy. Dziwne, musiał pójść wziąć prysznic - pomyślał.
Jego następnym docelowym miejscem były łaźnie, jednak i tam nie zastał blondyna.
Może poszedł do siebie do pokoju.
Zszedł na sam dół i zapukał do drzwi. Nikt się nie odezwał. Drzwi, o dziwo, były otwarte. Zajrzał do środka.
-[Etsuya?]- Jego pokój niczym się nie wyróżniał od jego własnego. Wszedł do łazienki, tam również nikogo nie zastał.
Została mu sala gimnastyczna. Inaczej... albo Otsu przepadł, albo już siedzi z innymi w kafeterii.
Przeszedł wzdłuż korytarza, od strony wejścia na stołówkę słychać było głosy. Pewnie znowu się kłócili, albo Misaka urządzała im kolejną histerię.
Uchylił wielkie drzwi i po cichu wsunął się do środka.
-[Etsuya, jesteś tutaj?]
Przeszedł parę metrów, tutaj też nikogo nie było... Huh?
Coś kapnęło mu na głowę. Przeciek? Otarł czoło dłonią i spojrzał co na niego spadło... To było...
...różowe...
Jego oczy się rozszerzyły do nienaturalnej wielkości, z przestrachem zerknął w górę. Widząc, co wisiało nad nim, upuścił swoje urządzenie i upadł. Jego wzrok z napadu paniki zaczął wariować, poruszał głową na różne strony aż zatrzymał ją w pewnym punkcie przed sobą. Jego cała twarz pogrążona była w przerażeniu i rozpaczy.
Co było przed nim? Znajome blond włosy i heterochromiczne oczy wpatrywały się w niego martwo. Nic dziwnego, gdyby nie to, że to była sama głowa, ułożona na podium śmieciowego dyrektora. Różowa ciecz ciekła z drewnianego mebla, brudząc podłogę.  Dokładnie parę metrów w przód od kierunku, w którym martwe oczy były skierowane, krew zdobiła podłogę. Nad tym miejscem, a dokładnie miejscem, gdzie półleżało teraz  przerażone dziecko, zwisały cztery inne kończyny należące do przyjaciela. 
Czując jak jego dłonie i ubranie również topią się w krwi, próbował uciec stamtąd,  jednak kiedy chciał wstać, poślizgnął się, uderzając szczęką o ziemię. Z przerażonych oczu zaczęły wypływać strumienie łez. Krzyknął.

Ozogami była pierwszą, która poderwała się z miejsca i wybiegła, trzaskając drzwiami. Za nią ruszył wystraszony Ryuunosuke, Saiji rzadko kiedy mówi, a tym bardziej krzyczy, przejęty swoim przyjacielem wpadł na salę gimnastyczną. Zatrzymał się metr od Takemury, który patrzył mętnie rozszerzonymi oczyma na głowę. Spuścił wzrok i pomógł Saijiemu wstać. 
Misaka stająca w wejściu odwróciła się na pięcie i szybko poleciała do najbliższej łazienki. Psychicznie i fizycznie nie wytrzymywała tego, co tu się dzieje.
-Ding-dong, ciało zostało znalezione~! No widzicie, odrobina motywacji i już ktoś deda! Pu-pupu, hahaha~!

- To na pewno jego sprawka! - Kodama wycelowała oskarżycielsko palcem w stojącego dwa metry od niej Hidekę. 
Cała pozostała przy życiu klasa zebrała się na miejscu zbrodni. Saijiego i Misakę wyprowadzono z sali, zajął się tym Kohaka. 
To znowu się wydarzyło.
Mogli się starać, a i tak gry nie dało się przerwać.
Fuchido uniósł ręce w obronnym geście.
- Od wyrzucania podejrzeń mamy sąd, pisareczko. Wstrzymaj konie.
- Niestety, musisz się z nim zgodzić.
Itsuko posłała Gemmi złe spojrzenie swoim zdrowym okiem. 
- To jest... makabryczne - wycharczał Yuichi. - Bestialskie. Jeszcze gorsze od śmierci Haruki...
- I dlatego musimy znaleźć sprawcę. By go ukarać - warknęła Kodama, wyszarpując długopis. Zaczęła obracać go w palcach. Nie dała po sobie poznać, co szarpie nią w środku. - Kto zostaje, żeby mi pomóc?
- Ja - bez wahania zaproponowała Hashimoto.
- Ja również - dodała Usukari, przejeżdżając dłonią po rudych sprężynach.
- Cudownie. A teraz reszta niech wyjdzie - brązowowłosa wskazała na drzwi. Wszyscy z niemalże ulgą wykonali polecenie. Po krótkiej chwili w pomieszczeniu zostały trzy dziewczyny i trup.
- Zaczynajmy. Ja sprawdzę zwłoki - Itsuko weszła na scenę. Zajrzała za podest Monokumy. - Tak na marginesie, nie szukajcie korpusu, znalazłam go.
Tułów, pozbawiony głowy i kończyn, był niemal w całości różowy. Ubranie boksera przesiąkło tym kolorem. W piersi zmarłego tkwił wbity do połowy zakrwawiony nóż. Jednooka chwyciła za rękojeść i szarpnęła. Ostrze wyszło bez trudu. Położyła je obok podium.
- Zrobię obchód dookoła sali, j-jak ostatnim razem... - Tomiko ruszyła w stronę trybun. Gemmi bez słowa skierowała się do schowka, przyjrzała się wiszącym parę metrów dalej kończynom.
- Idę po drabinę - zawołała głośno do koleżanek. - Może ręce są czymś obwiązane lub...
- Jasne - odkrzyknęła jej Kodama, okrążająca właśnie podest z głową.
Zauważyła dwie rzeczy.
W ustach Otsu tkwiła szmata. Właściwie dwie szmaty, bo jedną wepchnięto do środka, natomiast drugą obwiązano dookoła głowy.
Po drugie - również czubek głowy był zakrwawiony.
- Hej, mam ślad!
Pisarka zeskoczyła z podwyższenia i skierowała się w stronę wołania. Usukari ściskała w dłoniach tłuczek do mięsa, z jednej strony ochlapany był różową cieczą.
- Dobra robota - pochwaliła ją przyjaciółka. Tymczasem psychiatra wróciła, dźwigając drabinę.
- Poszlaka? Wspaniale, też jedną mam.
Fioletowo włosa rozstawiła drabinę. Ruda pobiegła, by jej pomóc, wcisnąwszy w ręce pisarki tłuczek.
- Krew! - zawołała, przyglądając się nogom drabiny.
- Sprawca użył jej do powieszenia kończyn... - wzdrygnęła się Kodama, podchodząc do przedmiotu.
- A ty masz jakieś poszlaki? - Gemmi spojrzała na nią uważnie.
- Owszem. A Tomiko dała mi rozwiązanie - pisarka złapała doktor za rękaw i pociągnęła w stronę sceny, na którą od razu weszły. Wskazała na głowę.
- Ogłuszono go - wskazała na czubek głowy Etsuyi. Hashimoto pokiwała głową, utkwiła wzrok w nożu.
- Do jakiej głębokości był wbity?
- Do połowy - Itsuko również to zauważyła. Metalowe ostrze było zakrwawione w całości. - Pewnie tym morderca poćwiartował Otsu.
- Hmm... Powiem też, że kończyny zostały odcięte, gdy chłopak żył - dodała Gemmi. - Inaczej zakneblowanie nie miałoby sensu. 
Kodama patrzyła na krew, formującą się w kałużę, pod odciętymi rękoma i nogami. Tu też coś się nie zgadzało...
- Odciski - uniosła głowę, Hashimoto przyjrzała się jej z zainteresowaniem. - Tam są jedynie ślady Saijiego, który upadł. Niczyich więcej.
- Zabójca wiedział, co robi.
- To chyba już wszystko... - Usukari podeszła do sceny i oparła się o nią. - Niczego więcej nie znalazłam.
- Ja też.
- Tak. Zrobiłyśmy, co mogłyśmy.
Itsuko potarła oko, czując wzbierającą falę smutku. Dopóki mogła zająć myśli analizowaniem dowodów, nie pozwalała sobie na załamanie. A teraz...
- Dobra, dzieciarnio, czas minął~! Chcę rozpaczliwego zawodzenia i rzucania wyzwiskami~! Podłych oskarżeń~! Zbierać się, idziemy na salę sądową! - wykrzyczał przez głośniki znienawidzony dyrektor Akademii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz