niedziela, 27 lipca 2014

2.1

- To, co robisz, jest obrzydliwe - wymamrotała Tomiko, podając pęsetkę Psychiatrze. Ta pokręciła szybko głową.
- A co, mam zostawić?
- Ona potrzebuje operacji! - krzyknęła rudowłosa, wertując w pamięci wszystko, co wiedziała o uszkodzeniach oczu. Gemmi zmierzyła ją złym spojrzeniem.
- Jasne. Wezwijmy tutaj pogotowie. Na pewno przyjadą. Słuchaj, są takie warunki, a nie inne, kapujesz? Oko jest uszkodzone, musimy się go pozbyć. Jesteś encyklopedią, więc zamiast jojczyć, pomóż mi!
Usukari stuliła głowę w ramiona i szeptem wyraziła zgodę.
- W-wyciągnij gałkę oczną.
- Jak?
Przez bardzo długi czas Hashimoto, postępując ze wskazówkami, walczyła z bezużytecznymi nerwami wzrokowymi i mięśniami rannej koleżanki, odcinając je po kolei. Nie dawała po sobie poznać, jakie obrzydzenie w niej to wywoływało.
- D-dobrze... już tylko dwa... ten... - ruda wskazała pasmo włókien, które Gemmi przerwała skalpelem. - I... to.
Przebita gałka oczna z plaskiem uderzyła o posadzkę. Tomiko z piskiem odsunęła się od martwego narządu, zaczęła płakać.
- Zastanawiam się czy na zewnątrz nie jest bezpieczniej niż tu - wykrztusiła; mimo zgrozy, jaką wywoływało w niej wydłubane oko, podniosła je i odłożyła na srebną tackę z przyrządami chirurgicznymi. - Tam po prostu jest źle, jest rozpacz. A-ale... tutaj... nie mamy gdzie się ukryć. Zmuszono nas do tej diabelskiej gry. Jeśli ja nie podejmę wyzwania, być może zrobisz to ty, a w wyniku tego stracę życie. To obrzydliwe, czemu w ogóle takie coś ma miejsce?!
- O to trzeba byłoby spytać się osoby odpowiedzialnej za cały ten syf, ta jednak już nie żyje - Hashimoto spłukała róż z palców. - Nie możemy dać się zwariować, inaczej... Nastąpi koniec gry. - Westchęła. -Przydałoby się skombinować jakąś opaskę, nie sądzisz? Może błazen wyciągnie jakąś z rękawa?
- Co z rękawa, czemu wywołano me im... - Joshiro odzyskał już przytomność. Zszedł z leżanki, gdzie wcześniej regenerował siły po starciu z Yashką, teraz zaś wpatrywał się w piwną tęczówkę oka leżącego tuż przy skalpelu. Pokazał na nią palcem. - To jakiś makabryczny żart pod moim adresem?
- Nie, jeszcze kilkadziesiąt minut temu było to lewym okiem Kodamy - odparła spokojnie Gemmei. Iluzjonista patrzył na nią z niedowierzaniem. Usukari pociągnęła nosem i zaczęła mówić:
- W-wkurzyła się na Monokumę, zaczęła ciskać jajkami w kamerę.
Mimo woli Himeka zachichotał. Jajka?
- N-nie rżyj jak głupi! To ścierwo uruchomiło karabin i zaczęło ostrzeliwać Itsuko, dostało jej się, straciła przytomność, a ta kupa gówna parsknęła śmiechem i ekran tak po prostu zgasł...
- Durnota mogła się nie wychylać - na dźwięk głosu Maramo cała trójka podskoczyła. Magik wyglądał, jakby usiłował się skurczyć. - Nie przyszłam dokańczać roboty, czarodziejko, nie musisz panikować.
- Jak reszta?
- Kiedy ją wynosiłyście, Miska zwróciła śniadanie, mięśniak usiłował zetrzeć krew z podłogi, a artysta zaczął nawoływać do zachowania spokoju. Ocknęła się?
- Nie. Chyba wstrzyknęłam jej za dużo znieczulenia w twarz - przyznała Gemmi. - Być może nie jest w stanie poruszyć żadnym mięśniem...
- Odbiło jej? - zapytała prosto z mostu, ignorując psychiatrę. - Na siłę chciała odgrywać bohaterkę?
- Raczej była rozzłoszczona i przybita atmosferą panującą w związku ze śmiercią Haruki i Taro. Wątpię, by myślała racjonalnie, miotając tamtym jajkiem - fioletowo-włosa wzruszyła ramionami. Usukari usiadła na podłodze. - Zresztą... zrobiła to, o czym na pewno pomyślał też ktoś inny. Traf chciał, że ona była mniej cierpliwa.
- Piiiić... - zajęczała Kodama, otwierając lewe oko. Dziwne, czuła, jak unosi się fałd skóry, jednak wciąż niczego nie widziała. - Czy szok wyłączył mi wzrok?
- Ładna rymowanka - Himeka pochylił się nad leżącą dziewczyną, usiłując nie odezwać się ani słowem na temat ziejącej w lewym oczodole dziury po gałce ocznej. - Chcesz picia?
- Tak, przed chwilą o tym wspomniałam - rozchyliła powiekę prawą, teraz dostrzegła wiszącego nad jej głową magika. - Wyczaruj mi szklankę wody, ładnie proszę.
- Cześć, Itsuko - przy leżance kucnęła wszystkowiedząca, zmusiła się do uśmiechu. - Jak zdrówko?
- Kiepsko.
Maramo i Hashimoto stały niezdecydowane przy drzwiach. Nikt z obecnych w gabinecie nie umiał zdobyć się na odwagę, by poinformować pisarkę o kalectwie.
Ta sama zaczęła przeczuwać, że coś nie gra. Jej zasięg wzroku zmniejszył się, lewej strony praktycznie nie widziała.
- Słuchajcie... co...
Do pomieszczenia, jak burza, wpadł Saiji, wklepując tekst na telefon. Rozpaczliwe gesty nie zdołały powstrzymać mechanicznego głosu urządzenia.
- [Kodama straciła oko?!]
- C-co...?
Takemura dopiero teraz zauważył, że zainteresowana jest przytomna. Wpatrywała się teraz w niego z szokiem. Niedowierzaniem. Reżyser wycofał się bez słowa z gabinetu.
- S-straciłam ok... - zauważyła gałkę oczną na tacy. Nie umiała przyjąć tego do wiadomości. Chwiejąc się, wstała, minęła bez słowa chcącą ją usadzić na miejscu Tomiko, nie zareagowała na prośbę Gemmi, by się położyła. Gapiła się na kulisty kształt, do niedawna będący jej narządem. Yashka zajęła jej leżankę, ciekawiła ją reakcja pisarki.
- Ko-kodama... - Joshiro położył rękę na ramieniu koleżanki. Ta obróciła się ku niemu, o dziwo, niedowierzanie zniknęło. Ona się uśmiechała.
- Hmm?
- Nie masz zamiaru wściekle się miotać? - Maramo spojrzała na paznokcie prawej dłoni. - Nie wygrażasz Monodupie, że go przerobisz na sprężynki czy coś?
Pokręciła głową, wciąż się uśmiechając.
- Gemmi, chcę iść na stołówkę, ale po co straszyć dziurą resztę. Podasz mi gazę i jakieś plastry? Chyba że macie piracką opaskę.-  Zachowanie Itsuko wprawiło ich w zdumienie. Himeka wyciągnął z kieszeni opaskę na oko i podał dziewczynie. Zasłoniła nią lewy oczodół.
-Idziecie ze mną czy zostajecie jak te sieroty?
Bandytka obrzuciła pisarkę enigmatycznym spojrzeniem, by po chwili posłać jej grymas podobny do uśmiechu.
- Też idę.
- A wy? - wskazała dłonią na pozostałych. Nie poczekała na odpowiedź, bo najzwyczajniej w świecie opuściła gabinet i skierowała się w stronę jadalni. Ruszyli za nią, nie wiedząc, co sądzić o jej zachowaniu.
- Zero sztuczności - wymamrotała pod nosem psychiatra. Reakcja Kodamy była dla niej czymś niezwykłym, spodziewała się rozpaczy, no, chociażby złości. A tu nic.
- Cześć, dobrze z wami? - zawołała na powitanie Itsuko, zajmując miejsce obok przybitego Kohaku. Malarza zdumiał ton Kodamy. Fuchido przestał bujać się na krześle i wpatrywał się w nastolatkę z zainteresowaniem.
- Pokarało cię za udawanie bohaterki, a ty nie ziejesz pragnieniem rozerwania "dyrektora" na strzępy? Kim jesteś, co zrobiłaś z miotającą jajkami Superlicealną Pisarką?
- On tego oczekiwał - akurat na stołówkę dotarły osoby obecne wcześniej w gabinecie lekarskim, również usiedli przy stole. Kodama zlustrowała obecnych wzrokiem i policzyła ich szybko.
- Huh, zebraliście się wszyscy?
- Ja zgłodniałam - wytłumaczyła Nana, dokańczając posiłek.
- W sumie to dobrze - wzięła oddech i spojrzała na kamerę.
- Masz zamiar stracić drugie oko? - Yuichi podrapał się po głowie, widząc, na co Itsuko skierowała wzrok. Pokręciła szybko głową.
- Nie. Ale mam komunikat.
- O Jezu - jęknęła Misaka, jej twarz wciąż była lekko zielonkawa. - On cię zabije.
- Ale ja chcę podziękować.
Wywołała tym spory szok. Uśmiechnęła się w myślach, wyobrażając sobie zdumienie malujące się na dwubarwnym pysku Niedźwiedzia.
- Tak, "dyrektorze", dzięki za usunięcie oka, zresztą i tak było słabsze, naprawdę dziękuję.
- Oszalałaś? - pisnęła Tomiko.
- Owszem - odparła całkiem serio pisarka. Wyciągnęła z kitki czerwony długopis, zaczęła się nim bawić. - On liczył, że kara wywoła moją rozpacz. W końcu wszystkie złe zdarzenia tutaj mają za cel jej wzbudzenie, czyż nie? A ja gram miśkowi na nosie.
- Znienawidzi cię.
- Za późno - przeciągnęła się, krzesło zaskrzypiało pod nią. - Skoro i tak mnie nie lubi, to chcę mu strasznie pomieszać szyki. Tomiko, jakimi metodami Monokuma zmusił poprzednich uczniów do zabijania?
- Cóż... - wszystkowiedząca zaczęła się zastanawiać. - Za pierwszym razem puścił im filmy, pokazujące, że tym, na których im zależało, stało się coś złego, wiesz, nastanie Ery...
- Tego nie powieli. Wyrwał nas z zewnątrz, już świadomych, co się dzieje. To by nie zadziałało. Dalej?
- Sekrety. W ciągu 24 godzin miało dojść do zabójstwa, inaczej Monokuma rozpowiedziałby ich tajemnice...
- Może chcieć zrobić to znowu - odezwała się Gemmi. - Lęk przed odkryciem utajnionych faktów popycha ludzi do rozpaczliwych rzeczy...
- Więc niech nie ma czego rozpowiadać.
- [Co masz na myśli?]
- To trochę okrutne, że chcę was do tego zmusić, ale być może nie będziemy mieć wyboru. Zróbmy wieczór szczerości. Każdy zdradzi swoje sekrety, których odkryciem Monokuma mógłby nas nastraszyć.
- Liczysz, że od tak zaczniemy się otwierać? Naiwniaczka - syknęła Ozogami, odzyskując ciętość języka. Itsuko posłała jej zimne spojrzenie i zsunęła opaskę z oczu. Widząc pusty oczodół, ludzie jęknęli, a Sugito zaczęła kasłać.
- Kobieto, ja tu jem.
- Czy zabawa w zwierzenia nie jest lepszą alternatywą niż morderstwa?

Godzina 19:00
Wszyscy zebrali się w kafeterii, tworząc wielkie koło z krzeseł. Niepotrzebne meble zepchnęli w małą kupkę pod ścianą. 
-Czuję się jak nad odwyku.- Jęknął Joshiro, bujając się na swoim krześle. 
-Byłeś kiedykolwiek na takim?- Obok niego zasiadła Itsuko, bawiąca się przepaską. Obracała ją na różne strony, czasami nieświadomie dając innym widok na pusty oczodół. Chłopak wyszczerzył się szeroko.
-Coś ty, ale w telewizji jest tego od cholery.
-Jak już stąd wyjdziemy, to osobiście was wszystkich na jeden zaprowadzę.- Obydwoje zaśmiali się, widząc męczeńską minę Etsuyi siedzącego naprzeciwko.
-Zachowujecie się, jakbyście nie mieli zaraz wyjawić swoich najskrytszych sekretów!- Syknęła różowo włosa, odsuwając głośno krzesełko. Nie chciała, by przez głupi błąd z przeszłości każdy zaczął patrzeć na nią jak na wariatkę. Poza tym... to pewnie ich jeszcze bardziej rozdzieli i zbliży do popełnienia morderstwa. Głupia Kodama i jej jeszcze głupsze pomysły. Jeśli ktoś tej nocy umrze, to będzie jej winą!
-Bo ja wiem...? Jakież to dziwne sekrety może mieć banda nadzwyczajnych nastolatków?
-Mroczne? Tajemnicze? Głupie? Himeka, nie jesteśmy zwyczajną grupą ludzi.- Chłopak dostał gęsiej skórki, gdy za nim wyłoniła się Hashimoto. To on miał być od nagłego pojawiania się w dziwnych miejscach. Z jego oczu zaczęły spadać małe wodospady komicznych łez.
-A może takie zawstydzające? - Zapytał cienkim głosem, podnosząc palec do góry. 
-Na pewno ciekawe! Mój Boże, wiecie, ile mi to daje okazji do wyśmiewania się z was?!- Tomiko w przeciwieństwie do niego wyglądała na podekscytowaną zaistniałą sytuacją.
-Pozwól, że cię rozczaruję, ale nie wiem, kto o zdrowych zmysłach wyjawi swój sekret. Założę się, że część skłamie.- Fuknęła Ozogami, posyłając wszystkowiedzącej złowrogie spojrzenie. 
-Nie wiem, po co mielibyście skłamać. Skoro misiek może to wykorzystać przeciwko nam, lepiej, by wszyscy wiedzieli.
-Skoro jesteś taka mądra, pisareczko, to czemu ty nie zaczniesz? - Itsuko swoim dobrym okiem obdarzyła tancerza spojrzeniem pełnym nienawiści. Fuchido straszliwie grał jej na nerwach, no i jeszcze to dziwne przezwisko. Złożyła ręce na piersi i wlepiła wzrok hardo przed siebie.
-Dobra!- Wstała prosto, pomieszczenie ucichło, a uczniowie zaczęli wpatrywać się  jej postać. - Jestem yangire.
-Nie wyglądasz na psycholkę. Nie kłam~ możesz nam zdradzić swe wstydliwe sekrety.- Kodoma położyła dłoń na głowie Himeki i  spróbowała przycisnąć w dół. -Ow, ow, ow, ow, no weź! Czemu mnie zawsze baby leją?
-Bo jesteś łatwym celem. - Mruknęła, z powrotem siadając. - Lubię gore i mam agresywne napady, jak już zauważyliście. Raz wbiłam jednemu chłopakowi długopis w rękę... Tak chyba mają yangire, co nie? - Usukari podniosła palec do góry. -Nie, Tomiko, ja mam rację, cicho. Joshiro? - Chłopak od razu poczerwieniał i nieco się skulił.
-Boję się ciemności...- Wydusił z siebie piskliwym głosem. Miura parsknął pod nosem. - No co?! Każdy ma lęki.
- I co, śpisz przy zapalonym świetle?- Zapytał się yakuza, imitując dziecinny głos. -Dzieciaczek ma lampeczkę nocną?
-Lucyfer to zarąbisty świecący kotek, wiesz? - Prawie wszyscy popadli w śmiech, nie licząc oczywiście zawstydzonego iluzjonisty, nawet Gemmei lekko uniosła kąciki ust w górę. Kiedy już Ryuunosuke zaczerpnął oddech, by dalej poniżyć Himekę, coś uderzyło go w głowę. Mówiąc coś, chodziło o pięść dziewczyny siedzącej obok niego.
-To nic dziwnego - bać się ciemności. Założę się że wielu z nas ma takie lęki. - Granatowo włosy iluzjonista spojrzał w innym świetle na klasowego hikikomori. -Też się boję ciemności, proszę bardzo, śmiejcie się, skoro to wam daje chorą satysfakcje. - Żadno z nich nie odważyło się tym razem zaśmiać. Nana patrzyła na nich tym samym wzrokiem co wtedy, gdy Ozogami wygarnęła jej, że mogli przez nią zginąć.
-Nana, jesteś święta!- Joshiro rzucił się na nią z uściskiem.
-Ha? A myślałam, że jestem Nana..- Poważny wzrok zniknął, a dziewczyna spojrzała się dziecinnie na szarookiego.
-Skończyliście waszą niepotrzebną wymianę zdań? Myślę, że to moja kolej. -Hashimoto kątem oka spoglądała na dwójkę uśmiechniętych idiotów. Byli do siebie dość podobni jeśli chodziło o posiadanie dwóch charakterów. Tego idiotycznego oczywiście i poważnego. Nie wyglądali na takich ale byli straszliwie skomplikowani.
-Um, możesz zaczynać, Gemmi... patrzysz się na Sugito jak orzeł na ofiarę, zazdrosna jesteś?- W bok trąciła ją Tomiko, ostatnią część zdania wypowiedziała szeptem. Psychiatra wypuściła powietrze, zirytowana wścibskością rudej.
-W latach dziecięcych chorowałam na schizofrenię.-Stwierdziła spokojnie, jednak w głębi czekała na głupie komentarze od gapiów. W końcu po to tutaj są, tak wynikało z jej rozumowania. Głupie sekrety? Proszę, Monokuma znajdzie inne sposoby,  by ich zmotywować do zabójstw.
-I ci od tak... przeszło?- Zainteresował się Hideki..
-Osoby, które widziałam, odeszły.- Jej głos stał się ostry, nie lubiła opowiadać o tym ludziom których ledwo znała. - Usukari.
-Um, tak... mam amnezję.
-Aha...Ale...-Zaczął niepewnie Kohaku.
-To nie tak! Czasami, jak myślę o jednej rzeczy zbyt dużo, zapominam o wielu innych. Więc jak spytacie się mnie o jakąś bardzo mądrą definicję, nie zdziwcie się, jak następnym moim pytaniem będzie, kim jesteście, heh.- Zaczęła się drapać za głową, chichocząc pod nosem.
-W ten sposób chyba pracuje mózg idioty.- Wtrąciła się Misaka, zainteresowana bardziej swoimi paznokciami.
-Wymienić ci wszystkich cesarzy japońskich okresu Heian?
-Spasuję.
-I znowu kłótnie, możecie to przenieść na później?- Kohaku stuknął ołówkiem o oparcie krzesła, ściągając na siebie ich uwagę. Obydwie spojrzały na siebie, z ich oczu praktycznie leciały iskry. Dobrze, że chociaż nie chcą się jeszcze pozabijać.
-Hideki?
-Nie umiem pływać.- Otrzymał parę dziwnych spojrzeń od nowych kolegów. Bardziej spodziewali się wyznania o byciu seryjnym mordercą, albo 'cieszę się, patrząc na wasze nieszczęście'. Nie spodziewali się czegoś tak... trywialnego. Miura już szykował się, by ponownie użyć poniżających słów, ale dłoń Sugito wciąż spoczywała dość blisko jego głowy. -Harada, to chyba twoja kolej.
-Um... to trochę personalne, ale nie jestem prawdziwym dzieckiem moich rodziców...
-Ale jesteś synem ministra obrony!- Tomiko wychyliła się krzesła i oparła, odpychając ciało tancerza, by spojrzeć biało-włosemu w twarz.
-N-No widzisz, jak się rzeczy komplikują... Jakby nie spojrzeć, strasznie się różnię od rodziców czy dziadków, a albinosem nie jestem.
-Syn wysoko postawionej osoby został adoptowany po tym, jak coś stało się temu prawdziwemu... brzmi jak fabuła wyciągnięta z książki. - Kodoma chwyciła za jeden z długopisów i zaczęła notować w swoim zeszycie.
-Miło wiedzieć, że moje złe dzieciństwo jest dla ciebie inspiracją... Sai-cchin? - Harada poklepał drżącego chłopca po plecach. Socjalizacja nigdy nie była jego dobrą stroną i chyba nigdy nie będzie.
-[Problemy z mową, dlatego używam tego urządzenia.]
-To akurat nic nowego.- Mruknęła Tomiko, wciąż robiąc sobie oparcie z tancerza; Saiji skulił się lekko i spojrzał dużymi oczami na dziewczynę. -Masz szczęście, że nie jestem shotaconem
-Szotaczym?- Hashimoto szybko zatkała usta rudowłosej dłonią, zanim ta wzięła się za tłumaczenie bokserowi tego terminu. Nie była pewna, czy definicja nie skrzywi umysłowo idioty, chociaż bardziej obawiała się zniszczenia niewinnego umysłu Takemury.
-[Ryu, twoja kolej.]- Miura nieco się spiął.
-Nie ma mowy!- Burknął krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jednak widząc wiele par oczu wlepionych w siebie, zarumienił się lekko i pisnął. - Dobra, dobra, tylko się tak nie gapcie! Jezu, co z wami, ludzie... kolekcjonuję tatuaże.
-Nie jesteś za młody na tatuaże, dzieciaku?- Zaciekawiony Yuichi posłał Ryuunosuke zdziwione spojrzenie. Chłopak spojrzał się w bok.
-...n-nie, chodzi o ...- Zamilknął pod naporem spojrzeń. Odgadując, że nie czuł się zbyt dobrze, gadając o tatuażach, olali jego temat. Odetchnął. Spojrzał spod półotwartych powiek na babę siedzącą obok, jakoś jej imię znalazło się u niego na liście sadystów, tuż pod Fuchido. - Sugito, teraz ty. 
-Ale ja już powiedziałam, że się boję ciemności!- Wykrzyknęła, wyglądała przy tym, jakby czuła się skrzywdzona.
-Zrobiłaś to, by pocieszyć idiotę.- Usukari przytaknęła słowom Gemmei, obydwie ignorowały szlochającego komicznie chłopaka.
-Tak, tak, chcę usłyszeć mroczne sekrety!- Nana nadęła policzki.
-Dziabnęłam kiedyś przedszkolankę tapeciakiem.- Oświadczyła dziecinnym głosem, w tym momencie jej pozycja na liście sadystów u Ryu została mocno zatwierdzona.
-Dźgnęłaś... nauczycielkę...?- Zaczęła powoli Kodama, obdarzając dziewczynę naprzeciw dość rozbawionym spojrzeniem.
-Źle znosiłam krytykę w dzieciństwie.- Wzruszyła obojętnie ramionami. -Idziemy dalej?
-Jesteś szalona...- Mruknęła Ozogami, chowając twarz w dłoniach.
-Jestem Nana, ile razy mam to mówić?
-Dobra, nieważne!- Krzyknęła, posyłając bokserowi błagalne spojrzenie. Wystarczy, że musiała wytrzymywać idiotyzm Uzukari i Himekiego, kolejna osoba rozsadziłaby ją psychicznie. Otsu na szczęście załapał, że chciała, aby teraz on zaczął gadać.
-Jestem daltonistą.-Przemierzył szybko wzrokiem w prawo i w lewo, zaraz potem pochylił się i ukrył głowę w ramionach.
-Rozumiem... grasz zawodowo, coś takiego jak daltonizm wykluczyłoby cię z zawodów.- Tomiko posłała mu pełne sympatii spojrzenie. Nagle chłopak wyprostował się i spojrzał na nich ostro.
-Mam nadzieje, że nasze sekrety pozostaną między nami.
-Tia... jak już wyjdziemy, będziemy musieli zachować te rzeczy dla siebie.- Potwierdził Kohaku, bujając się na krześle.
-Yuichi, oddaję pałeczkę! - DJ wstał ze swojego krzesełka z hardym uśmiechem.
-Nie mam sekretów!- Wykrzyknął dumnie. Maramo parsknęła ze śmiechu.
-Nie rozśmieszaj mnie, piosenkarko, nie istnieje osoba bez jakichkolwiek tajemnic.-Warknęła, ukazując mu cyniczny uśmieszek.Takich typków nie lubiła najbardziej, pewni siebie ryzykanci. Kończą bardzo szybko.
-No to pytajcie się, o co chcecie!- W dziwny sposób oczy Tomiko i Nany zaczęły świecić tajemniczym blaskiem. Obydwie natychmiastowo znalazły się przed nim, rudowłosa usadziła go na krzesełku i pochyliła się opierając dłonie o kolana. Druga dziewczyna kucnęła przed nim i patrzyła na niego wielkimi oczami.
-Choroby?- Zaczęła Usukari.
-Brak. Tylko uczulenie na arbuzy.
-Nudne! Jesteś prawiczkiem?
-W stu procentach.
-Preferencje co do orientacji?
-Ktokolwiek, kogo lubię.
-Konie też?
-Nana, to nie na miejscu!-  Wykrzyknął nieco zaczerwieniony Harada, karcąc dziewczęta wzrokiem.
-Widać, kto ma dziwne fantazje o koniach.- Mruknęła pod nosem rudowłosa tak, by tylko Sugito mogła o tym usłyszeć. Obydwie spojrzały się na siebie i wybuchnęły śmiechem. Za plecami przybiły sobie piątkę.
-To koniec?- Zapytał muzyk, nieco zbity z tropu. Nastolatki potrafią być przerażające.
-Powiedzmy, że jesteś na tyle głupi, by być totalnie szczery...-Zaczęła Tomiko, przeciągając sylaby, uśmiechała się nieco wrednie.
-...ale nie myśl, że cię w przyszłości zostawimy.- Dokończyła dziewczyna w okularach.
-Możemy się pośpieszyć? Śpiąca się robię.
-Yashiś, ty zawsze jesteś śpiąca.- Blondynka posłała iluzjoniście krytycznie spojrzenie.
-Wyczaruj się stąd gdzieś daleko, debilu. Skoro nikt nie ma nic do powiedzenia... w dzieciństwie byłam takim samym słabiakiem jak większość z was. I nie, nie chcę od was głupich komentarzy.- Nikt nie odważył się czegoś powiedzieć, odchyliła głowę do tyłu i uśmiechnęła się przeraźliwie do Misaki. Różowowłosa spojrzała tępo na podłogę.
-Pozbawiłam moją przyjaciółkę wzroku, bo wygrała ze mną w szachy.- Zacisnęła powieki nie chcąc widzieć ich twarzy. Przez chwilę wahała się czy aby nie skłamać, mówiąc jakieś trywialną rzecz. Ale skoro Kodama mogła się przyznać do bycia kimś podobnym do sadystki, Harada wyjawił coś, co mogło zagrozić pozycji jego ojca, a Sugito wyznała do podobną do jej tajemnicę... czemu nie. Otworzyła jedno oko, by spojrzeć na nich, nie wyglądali na przejętych. Może nie byli tacy źli...
-Świetnie!- Kodama wstała z miejsca, z lekkim uśmiechem. - Dziękuję za tę chwilę szczerości, musimy jednak przyrzec, że nasze usta nigdy nie powtórzą tych sekretów.
-Tak, tak, a teraz, jeśli nie chcemy potracić części ciała jak wasza droga koleżanka, to lepiej wróćmy do pokoi, co?- Itsuko posłała malarzowi zimne spojrzenie, chłopak się niezręcznie zaśmiał, zaraz potem i ona się przygłupio uśmiechnęła.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz