czwartek, 24 lipca 2014

Restart Akademii Rozpaczy 1.2

Był to moment, gdzie normalny nastolatek załamałby się i jedynie co zrobił, to zadzwonił na policję. Oni jednak byli ponad tymi przeciętniakami i martwe ciało oznaczało tylko jedno. Będą walczyć z winnym.
Przed trójką superlicealistów stało krzesło, no tak krzesło to nic takiego, ważne było ciało usadzone na nim.
Cóż za ironia - ich szczęściarz został pierwszą ofiarą. Drobne, chude ciało przywiązane było zwyczajną liną do kuchennego krzesła. Prowadzona była przez klatkę piersiową i brzuch, aby tylko spętać ręce pod dziwnym kątem i przykuć go do drewnianego mebla. Na ciele jednak nie znajdowała się żadna krew, co cicho zanotowała Hashimoto. Widząc przerażenie na twarzach jej kompanów, postanowiła jako pierwsza przełamać ciszę. 
- Trzeba zawołać resztę.- Rzekła dość spokojnie, zważywszy na sytuację. Podeszła do ciała i sprawdziła czy jest jakiś puls... co było daremne, w końcu Monokuma już ogłosił, że Suboshi jest martwy. Był jeszcze ciepły, to oznaczało, że niedawno żył, oddychał. Odwróciła się na pięcie do stojącej  nieruchomo dwójki. - Idźcie sprowadzić resztę. Teraz!
- O kurwa... - szepnął Joshiro, zakrywając oczy dłonią. Tak szybko? Tak mało czasu minęło, a to piekło się już zaczęło. - Kodama, idź. - Pisarka nieco płochliwie przeniosła wzrok na chłopaka, słał jej ten sam głupi uśmiech. A niby mówił, że jest poważny w takich sytuacjach. Pokiwała głową i zaraz ruszyła biegiem w głąb korytarza. 
Co z tego, że byli bandą ludzi z talentami... co z tego, że osiągnęli wielkie rzeczy. Są tylko dzieciakami. Tylko bandą nieudolnych dzieci.
- Widać zaczęto od najsłabszego ogniwa... jak przewidywałam. - Stwierdziła po odejściu Itsuko fioletowo-włosa. 
- Jak.. przewidywałaś? Ludzie tutaj giną! A ty przewidujesz jak w jakiejś grze! Czy tu się sły...
- Uspokój się. Panika w niczym ci nie pomoże. I oczywiście, że przewidywałam. Nie ma szans, by obeszło się bez morderstwa w tym miejscu. - Jej spokojny ton doprowadzał chłopaka do szaleństwa. Ale miała w pewnym sensie rację, nie obejdzie się bez zabijania.
- Himeka! To prawda? Haruka jest martwy!? - Kohaku oparł się o framugę i skrzywił widząc trupa. - Jak bestialsko...

Kiedy cała reszta się zebrała, stanęli w kółku - zupełnie jak podczas przedstawień. To dość smutne, że tym razem robią to, ponieważ ktoś został zabity.
- Czyli... przeprowadzamy śledztwo jak tamci z telewizji, tak?- Zaczął niepewnie Fuchido, jego najmniej przejmowała śmierć, sądząc po lekko uśmiechniętej twarzy.
-To jedyne logiczne rozwiązanie, debilu. - Szybko został zmieniony w grymas, kiedy tylko Ozogami nadepnęła mu na stopę.
- Dobra, uspokójcie się, wewnątrz tego koła jest morderca...
- A będę nim ja, jeżeli ktoś obudzi mnie jeszcze raz. Ahhhh~ - mruknęła Maramo, przerywając Taro. Otrzymała kilka niemiłych spojrzeń, ale zignorowała je wszystkie.
-Z informacji od Hashimoto, Suboshi zmarł niedługo przed ich wejściem do kuchni. Jednak to nie wyklucza jej, Kodomy i Joshiro od bycia przestępcą... - nie było łatwo dla Tomiko oskarżać tych ludzi, w końcu większość z nich to dobre dusze. Iluzjonista pokręcił głową.
- Gemmi od razu wykreślcie z tej listy. Szła do kuchni, gdy ją spotkałem...
- W ogóle oskarżanie ludzi zostawmy na sąd - odezwała się cicho Itsuko; od odkrycia ciała niewiele mówiła, a teraz jej głos był pozbawiony emocji. - Z danych z informatora, Haruka zmarł na skutek uduszenia...
- Ale to dziwne - mruknął Kohaku.
- Czemu?
 Malarz wskazał na szyję ofiary.
- Jaki kolor ma skóra?
Misaki prychnęła.
- Skórzany, a co?
- Powiem ci, tępoto biologiczna, że do uduszenia potrzebna jest spora siła nacisku - Tomaki uderzyła w encyklopedyczny ton. - Jak walniesz kolanem w coś, robi ci się siniec, bo siła uszkadza drobne naczynka...
- Mów do rzeczy, leksykonie.
- Harada ma rację, że coś się nie zgadza. Brakuje sińców świadczących o duszeniu rękoma.
- I co nam to da-a-aje, geniusze wy moi? - Yashka znowu ziewnęła. Ale przynajmniej się interesowała sytuacją. Albo stwarzała pozory.
- W zasadzie niedużo. Ale mniejsza. 
- A co w takim razie mogło spowodować śmierć z duchoty? - zapytał Joshiro, przekrzywiając głowę.
- Zadławienie, ale chyba wtedy byłoby widać jakieś wybrzuszenie na gardle, czy coś...
- [Musimy znaleźć dowody] - Saiji wystukał wiadomość. - [Ale za dużo nas tu. Może niech dwie, góra trzy osoby zostaną na miejscu zbrodni i szukają śladów? Proponuję Tomiko i Itsuko.]
- Chcesz podejrzaną zostawiać w pobliżu poszlak? - Yuichi skrzywił się, niemalże z odrazą. Kodama westchnęła.
- Do ogłoszenia wyroki wszyscy jesteśmy podejrzanymi, wiesz?
- J-ja zostanę - zgłosił się Miura.
- Ja się zgadzam. Saiji, jesteś reżyserem, masz oko do szczegółów. Ty też zostań - ruda złapała chłopaka za rękę i pociągnęła, biedak o mało się nie potknął.
- [Zgoda.]
- A co robi reszta? - zainteresowała się Nana.
- Czeka. Bo co innego zostało?

Nieprzypisani do zadań opuścili kuchnię, dało się zauważyć, że wszyscy traktowali się chłodno. Nic dziwnego. Doszło do zabójstwa. 
- To... od czego zaczynamy? - Yakuza omiotał wzrokiem twarze towarzyszy. Tomiko wzruszyła ramionami, rumieniąc się.
- Nie mam pojęcia. Może obejdźmy całe pomieszczenie dookoła, licząc na łut szczęścia?
- [Przyjrzę się ciału, może tam będzie wskazówka odnośnie tego dziwnego uduszenia?]
- Ja popatrzę na blaty.
- Czyli co, mam przeszukać podłogę? Czy sufit? - prychnął Ryuunosuke. Usukari potraktowała pytanie poważnie.
- Jesteś niski, jak się schylisz, ogarniesz większy kawałek płytek - odparła, pokazując mu język. Chłopak nie zdążył wymyślić odpowiednio złośliwej odpowiedzi, bo w kuchni pojawiła się Pisarka.
- Mogę pomóc?
- A po co? Chcesz się ponapawać widokiem własnoręcznie zabitej osoby? - Miura silił się na poważny i groźny wygląd, jednak kiedy Kodama wymierzyła w niego długopisem, odwaga go opuściła.
- Znalazłeś moje DNA? A może jakiś inny dowód, który zaświadczyłby o mojej winie? Słucham - warknęła, oczy Itsuko zamigotały ze złości. Gdy chłopak nie odpowiedział, syknęła na niego. - Więc nie oskarżaj mnie. 
- [Chcesz pomóc?]
- Owszem. Może przy ciele? W szkole byłam dość dobra z biologii - zwróciła się ku Takemurze, wbijając długopis z powrotem w kitkę.
- [Chętnie przyjmę propozycję.]
Kodama podeszła do krzesła, do którego przywiązano Harukę.
- Dość szybko odzyskałaś rezon - zaczęła Tomiko. Pisarka pokiwała głową.
- Szok w niczym nie pomoże. 
Nachyliła się nad szyją ofiary, delikatnie dotknęła jej palcami. Usukari w milczeniu przeszukiwała blaty i stojaki ze sztućcami, Saiji z małego oddalenia patrzył na ciało, Yakuza zaś, pochylony, powoli zataczał koło po pomieszczeniu. 
- Wiecie co, brakuje noża - odezwała się Wszystkowiedząca, przerywając kilkuminutową ciszę.
- Serio?
- No. To dziwne. Przy pierwszej sprawie również zniknął stąd nóż, ale znalazł się on w brzuchu Maizono-san...
- Ja mam krew - dodał Miura, wskazując na różową plamkę, oddaloną o kilkadziesiąt centymetrów od krzesła. Kodama bez słowa uklękła na podłodze i przyjrzała się zakrzepłym kroplom.
- [Ale Haruka przecież nie został ranny, prawda? Więc skąd krew?] - zapytał metaliczny głos telefonu Saijiego.
- Może należała do napastnika? - wyraziła przypuszczenia Usukari. Itsuko podniosła się z podłogi.
- Zraniono nogę. Buty Haruki nie są rozcięte, więc to na pewno krew sprawcy.
- S-skąd wiesz? - Ryuunosuke ukradkiem spojrzał na stopy Pisarki, ta uśmiechnęła się wrednie.
- Przypatrz się dobrze - przysunęła stopę pod niemal nos kucającego na ziemi Yakuzy. - Raz, mam japonki, dwa, owszem, rozcięcia są, ale już zabliźnione.
Miłośnik pand uciekł wzrokiem gdzieś w bok. Dziewczyna pokręciła głową.
- A wiem stąd, że kiedyś sprawdzałam kształty kropel, było mi to potrzebne do zachowania realizmu w opowiadaniu. Im dłuższą drogę spadania pokonuje kropla, tym bardziej rozpryskuje się na podłożu.
- Pisarze mają dziwną wiedzę - Tomiko uśmiechnęła się do Itsuko.
- [Gumka do włosów] - poinformował "ekipę" Reżyser, machając znaleziskiem.
- Na pewno nie Haruki, on jest łysy - Yakuza uniósł palec w górę. Nie zauważył, że zmierzając naprzód, postawił źle stopę i przewrócił się, swój upadek okrasił soczystym przekleństwem.
- Hej, pod szafką jest nóż.
- Huh? - Tomiko uklękła przy szafce i sięgnęła. Faktycznie, zacisnęła palce na rękojeści noża. Lekko zakrwawionego.
- Krew napastnika, czyli Suboshi musiał się bronić - podsumowała Kodama. Saiji przejechał ręką po karku.
- [Czyli mamy gumkę do włosów, nóż, którym Haruka się bronił i krople krwi napastnika. Mamy świadomość, że morderca został ranny w nogę, ale gdzie?]
- Przypuszczam, że w kostkę. Popatrzcie na ilość krwi, na czubku jest jej mało, czyli Szczęściarz musiał dźgnąć gdzieś blisko kości. Tak przypuszczam - powiedziała niepewnie Tomiko.
- Hmm... Chyba mam pomysł - Ryuunosuke w końcu podniósł się z podłogi. - Być może Harukę najpierw obezwładniono? Przewracając się, zrzucił nóż, którym dźgnął napastnika.
- To niegłupie - pochwaliła go Usukari.
- [Suboshi ma na szyi rankę] - wskazał Takemura. - [Zdrapał coś?]
Kodama przyjrzała się. Okrągły, nieduży ślad, wokół niego znajdowało się trochę świeżej krwi.
- Dziwne.
- Upupu~! Zbierać się, moi drodzy~! Machina sprawiedliwości za chwilę ruszy~! Zapraszam na salę sądową~! - przez głośniki odezwał się znienawidzony dyrektor. - Nie mogę się już doczekać!
- A-ale... wciąż nie odkryliśmy przyczyny śmierci... J-jak mamy wskazać przestępcę, skoro wciąż jest tyle niewiadomych...? - zaprotestowała Itsuko. Reszta wzruszyła ramionami.
- Nie mamy za bardzo wyjścia...  Miejmy to za sobą. A nuż uda się coś wykombinować? - Tomiko usiłowała uśmiechnąć się krzepiąco, jednak przypominało to grymas rozpaczy.

Jeszcze niedawno każde z nich myślało, że nigdy nie ujrzy z bliska tej wrednej czerwieni. To był moment, gdzie albo oni ginęli, albo ta osoba, która zawiniła, cóż za chora rzecz.
- Um... gdzie jest Sugito? - Zaczął niepewnie Harada, drapiąc się po głowie. Miał wystarczająco trupów na głowie, niezręcznym byłoby znalezienie kolejnego.
- Pewnie wciąż knuje, jak ukryć swoją zbr...
-Czekaaajcie! - Podbiegła do nich, gdy zatrzymała się w miejscu, pochyliła się, by nabrać powietrza. - Przepraszam! Ale to były sprawy wyższej rangi.
-Znalazłaś jakiś ślad?! -  zza pleców Kohaku wychynęła się rudowłosa.
- Coś ty! Głodna byłam! - Ruda brew zaczęła drgać na widok wielkego uśmiechu malującego się na twarzy hikikomori. Być tak nierozważnym w takim momencie... - Idziecie czy nie?
Winda ruszyła, przyprawiając kilkoro o mały atak serca. Od śmierci dzieliła ich cienka granica.
Drzwi się otworzyły...
-Witajcie bachory na waszym pierwszym sądzie! Ahhh, te emocje! Te emocje! - Pierwszy widok, który ich przywitał, to ten wredny miś wylegujący się z kinową paczką popcornu w jego maleńkich łapkach. Cicho stanęli w losowo wybranych miejscach, omijając wzrokiem ramę z twarzą Haruki, o dziwo na tym zdjęciu uśmiechał się lekko. Cóż za okropna forma tortury psychicznej.
-Co to za cisza, jak na pogrzebie? Upupu, 'na pogrzebie'...
-[Ja zacznę.]- Mechaniczny głos zadźwięczał, a o barierkę oparł się drżący Saiji. Nienawidził takich przemówień, ale tu rozchodziło się o to, czy przeżyją. Musiał przełamać swoją nieśmiałość... musiał. - [Ciało Suboshiego zostało odnalezione w kuchni przez Hashimoto, Joshiro i Kodamę. Nie posiadało żadnych ran, nie licząc małego skaleczenia podobnego do nakłucia.] - Spojrzał na wszystkich, szukając odrobiny uznania, chociaż miał nadzieje, że ktoś przejmę pałeczkę.
-To to ja sam wiem, da-lej~! - mruknął Monokuma, przewracając się na bok.
-Brakowało noża.- Takemura zaczął w myślach dziękować Usukari za wcięcie się. - Miura znalazł go pod szafką, był zakrwawiony na czubku.
-Również krew było obok o-ofiary. To oznaczało, że się bronił.- Zatwierdził granatowowłosy. - Kodama przypuszcza, że pochodzi z nogi zabójcy. - Kątem oka rzucił jej niemiłe spojrzenie. Dziewczyna podniosła ręce w akcie poddania się.
-To tylko na potrzeby pisarskie.
-Ale nie zwalnia cię od bycia zabójcą!- Burknął, uderzając pięścią o drewno.
-Pokazywałam ci moje stopy, więc się przymknij!
-Hej! Nie czas na kłótnie, przyszliśmy tutaj rozwiązać to gówno!- Wrzasnął Yuichi powodując, że Yakuza podskoczył z piskiem. - Dalej.
- Nie poganiaj gamoniu, gumka do włosów.- Na słowa Szachistki Saiji wyciągnął z kieszeni brązową gumkę.
-To eliminuje część osób?- W głosie Etsuyi słychać było odrobinę nadziei, nie chciał być brany pod uwagę jako podejrzany.
-Nie powiedziałbym, ludzie miewają dziwne fetysze.- Stojący obok niego Iluzjonista uśmiechnął się niemrawo. - Kto wie, mogła należeć nawet do Haruki!
- Czyli zabójca posiada ranę na stopie bądź jej okolicach, on lub ona może utykać. Prawdopodobnie także ma na tyle długie włosy, by używać gumki. To dość mało informacji, jestem zawiedziona.
-Gemmei, sama dużo się nie przyłożyłaś. - Zaśmiał się lekko Hideki, widocznie jego bawiła ta sytuacja.
-Co cię tak śmieszy! Nasze życia wiszą na włosku!- Ryu obdarzył tancerza kolejnym z jego serii strasznych spojrzeń..
-Dobraaa, zaczyna mi się nudzić! Będziecie głosować czy co?
-Czekaj! Monokuma! To nie za szybko?!- Wykrzyczał Taro, odwracając się w lewo. Stał najbliżej tronu miśka, co dawało mu dość dobry widok na tę parszywą, dwukolorową mordę.
-Tylko się wykłócacie i nic fajnego nie robicie! Ja przyszedłem zobaczyć trupa, nie bandę idiotycznych dzieciaków! Ostatnia minuta, ruchy!
Uczniowie spoglądali po sobie, by wymyślić coś jeszcze. By wydusić chociaż odrobinkę przydatnych informacji z ich wspomnień.
-Oh... ja coś znalazłam. - Wszystkie pary oczy wlepiły się w Nanę, rękę miała w górze, jakby chciała się o coś nauczyciela.
-A wcześniej nie mogłaś?!- Zignorowała uwagę Yakuzy, wtórowaną kilkoma podobnymi. Zagłębiła dłoń w kieszeni, wyciągając z niej butelkę i strzykawkę.
- Przed sądem zgłodniałam i poszłam do kuchni, by coś przekąsić, znalazłam to w kącie.
- [Racja, ta rana... Ktoś wstrzyknął coś Haruce! Sugito, możesz zobaczyć, co to jest? Wiesz, na wieczku.] - Dziewczyna przybliżyła butelkę do twarzy.
- Pa-Pan... Panko...
- Pankoronium? - Itsuko podniosła palec do góry, patrząc przymrużonymi oczami na klasowego nołlajfa.
- Tak! Skąd wiedziałaś?
- Co coś tak niebezpiecznego mogłoby robić tutaj?- Hashimoto przybliżyła pięść do ust w geście myślenia.
- No chyba, że ktoś by wniósł to z zewnątrz. Nie ma szans, żebyśmy mieli zasięg do tego... chyba... Monokuma? - Usukari spojrzała pytająco na misia.
- Nah, ale zapamiętam sobie na przyszłość, by to kupić! Dzięki, dzieciaki.
- Co to w ogóle jest to pan-cośtam?- Otsu przechylił głowę w bok, patrząc się na fant w dłoniach Sugito.
- Podaje się to dożylnie więźniom z natychmiastowym wyrokiem śmierci - Rzekła, bawiąc się bez zainteresowania buteleczką.
- Dobra, nie zdziwiłbym się już, jakby Pisarka o tym wiedziała, ale ty?- Miura wycelował w nią dramatycznie palcem.
-Jak ktoś spędza dwie trzecie swojego życia zamkniętym w małym pokoju, to wielu rzeczy się na necie doszuka. Raz znalazłam poradnik, jak spopielić zwłoki w domowy sposób!
-Na twoim miejscu nie byłbym tak entuzjastyczny, Nana, a zwłaszcza na sądzie.- Powiedział Iluzjonista, posyłając jej słaby uśmiech.
-Ktoś miał to przy sobie... wykluczę idiotyczne typy pokroju Otsu, Joshiro albo Toyotomi. Im w życiu by nie sprzedali czegoś takiego.- Himeka spojrzał na Gemmei, urażony, jednak w głębi duszy cieszył się, że chociaż jedna osoba go nie podejrzewa.
-Sprzedali? Nie rozśmieszaj mnie, dziewczynko. Takie gówno to tylko zawodowcom dają. - Zawodowcom? Piwne oczy Hashimoto złączyły się z niebieskimi tęczówkami Maramo. Właśnie...
-Sugito, Joshiro, sprawdźcie proszę stopy Ryusakiego.- Chemik wydał z siebie cichy pisk, próbował uciec jednak Iluzjonista złapał go od tyłu, Nana ukucnęła i ściągnęła mu buty.
-Ooo~ Dziwne, wczoraj miałeś inne - oznajmiła z uśmiechem, unikając wycelowanego w nią kopniaka.
-Oi, puszczajcie! Niekompetentni idioci!
-I co, Nana, znalazłaś coś? - Zza swojej barierki wychylił się Kohaku, próbując dojrzeć cokolwiek.
-Tylko jakieś bandaże.- Zaczęła je ściągać, powoli ukazując ranę kłutą; przez to, że  Chemik cały czas się miotał w uścisku Himeki, upaćkała sobie dłonie różowa cieczą. - Krew...
W sali wśród uczniów zapanowała cisza, przerywana cichym chichotem robota. A więc to tak...
-Nie słyszę już nic, więc to chyba koniec waszej głupiej paplaniny! Czas na głosowanie!~ Pu-pu, świetnie, świetnie!
Nie było sprzeciwów, większość głosów skierowana była przeciw Taro. Bank został rozbity, wszystkie pola maszyny losującej zapełniły się jego podobiznami.
-Tak! Naszym sprawcą jest Ryusaki Taro! Aww, szkoda, a chciałem zobaczyć masową rzeź superlicealnych idiotów.
-Jak można tak bestialsko zakończyć życie, Ryusaki? - Chemik -a właściwie morderca - przewrócił oczami na pytanie Harady.
-Ty weź nie udawaj takiego niewiniątka, Kohaku. Każdy tutaj już pewnie myślał o zabiciu kogoś! Każdy chce wyjść! Ha! Miłego próbowania, łosie! Myślałem o zabiciu kogoś innego ale te siedem nieszczęść spadło mi prosto pod nogi - uśmiechając się przerażająco, odwrócił się na pięcie w stronę miśka.- Jestem gotów przyjąć karę.
-Ah~ jaki grzeczny uczeń, serce waszego dyrektora się raduje, gdy widzi takie chętne i pełne rozpaczy dzieci - zaraz potem, gdy skończył, podłoga pod stopami Taro rozchyliła się, powodując jego upadek. Pionowy korytarz nie był długi i zaskoczyło go miejsce, do jakiego trafił.
Białe sterylne pomieszczenie zapełnione było probówkami. Wiele kolorowych roztworów przez padające światło tworzyło mozaiki na blatach i ścianach. Ah, aż łezka się w oku kręciła. Pomieszczenie wyglądało jak ze snów, szkoda tylko, że jego życie przemieniło się właśnie w koszmar.
Z sufitu wysunęła się śnieżnobiała tablica odliczając czas
5
Patrząc z przestrachem na liczby, nie zauważył, że jedna ze ścian rozsunęła się, ukazując kraty.
4
3
2
1
Zamiast zera ukazała się pikselowa morda tego przeklętego miśka. 
Zaraz potem zastąpiono ją tą prawdziwą. Irytujący robot ubrany w niegustowny strój do polowań siedzący na...
Na...
Taro wrzasnął w przestrachu i ucieknął pod szklaną ścianę... szklaną? Spojrzał w górę, kiedy to niebo dla chemików zamieniło się w lustrzaną pułapkę z pieprzonymi lwami, zasłaniającymi jedyną drogę ucieczki! 
Czyli tak miał wyglądać jego koniec?! Zostanie zeżarty przez znienawidzone koty? Bardziej liczył na kąpiel w chemikaliach... 
Widząc, że przeklęte drapieżniki się zbliżają, zasłonił twarz dłońmi, nie chciał patrzeć na to, co zaraz się stanie. Nie chciał czuć bólu. Nie chciał umrzeć. 
Z oczu popłynęły łzy. Drapieżne koty ukazały swoje zębiska i naszykowały się do skoku. A gdy tylko Monokuma pomachał małą flagą z herbem szkoły, skoczyły.
Krzyk bólu i rozpaczy zabrzmiał w całym budynku. Wkrótce z jego ciała pozostał tylko rozszarpany lekarski kitel i masa krwi, rozsmarowana na lustrze.

Cóż za przypadek, że w tym samym miejscu zza luster weneckich przyglądała się zdarzeniu grupa przerażonych uczniów.
Została ich tylko trzynastka.

Misaka kucnęła, chowając twarz w rękach.
-N-Niedobrze mi - od razu w jej stronę poleciał Kohaku.
-Zaprowadzę ją do łazienki - mruknął cicho, pomagając dziewczynie wstać.
-Powiedzcie mi, że nam się uda - pozostała dziesiątka spojrzała na drżącą Kodamę. - Że wyjdziemy jak tamci... bo oni wyszli... tak mi mówiła Usukari, prawda? Skoro im się to udało, to i nam się uda.
-No! I to się nazywa pozytywne myślenie! - za nią pojawił się magik i zaczął klepać dość boleśnie po plecach. Szybko odskoczył, widząc, że ta  mierzy w niego długopisem.
-Ta powaga, co rano o niej mówiłeś, to chyba ci wyleciała przez uszy.
- Nie marudź! Ważne, że widziałaś moją poważną, seksowną twarz! - Jakoś dzięki ich dziwnej wymianie zdań, grobowa atmosfera trochę się rozluźniła. Jakby właśnie otrzymali odrobinę nadziei.



2 komentarze:

  1. ,,Maramo, przerywając Taro" przecież to jest Marama i Taru xd To się tak w tym przypadku nie odmienia xd (wiem, że się tak nazywają, bo musiałam sobie zapisać, żeby łapać się kto jest kto xD)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh, Maramo i Taro ^///^
    Cóż, w toku akcji Maramu stała się Maramo, natomiast Taru - Taro. Pomyłka podczas pisania pierwszego rozdziału.
    Zaraz poprawię, bo przez całą akcję nazywani są Maramo i Taro.

    OdpowiedzUsuń