niedziela, 17 sierpnia 2014

6.1

Są takie dni, kiedy podskórnie czuje się, że wydarzy się coś złego. Mówią o tym wszystkie znaki na niebie i ziemi, rzeczy wylatują z rąk, jakby ostrzegając.
Taki to poranek miała właśnie Usukari.
Spadła z łóżka, gdy wredna kupa pluszu ogłosiła, iż mają się zebrać w sali gimnastycznej. Po raz kolejny, pewnie będzie chciał się tylko pogapić na ich twarze, by przekonać się, na kim śmierć Yashki zrobiła największe wrażenie.
Pieprzony sadysta.
Coś rozbiło się o ścianę sąsiedniego pokoju. Oho, Itsuko chyba też nie ma dobrego poranka.
Wszystkowiedząca zaczęła miotać się po pokoju, szukając apaszki. Jasna cholera. Odłożyła ją, jak zawsze, na biurko, ale tam jej nie było.
Pokręciła głową, usiłując pozbyć się z niej myśli o dziurawej pamięci. Znalazła chustkę - spadła po prostu pod krzesełko.
Panikara.
Opuściła pokój, zdaje się, że jak na razie była jedyną osobą na zewnątrz. Wzruszyła ramionami i poszła w stronę sali gimnastycznej. Nie miała jakoś ochoty na rozmowę z kimkolwiek.
Wkroczyła na wielką halę. Wzdrygnęla się, przypomniawszy sobie widok głowy Etsuyi na dyrektorskim podeście. Zawieszone kończyny.
Dość. Ma dużo powodów do załamania, po co jej kolejny w postaci opętania złymi wspomnieniami?
Istuko zatrzymała się za nią. Pisarka miała podkrążone oczy, garbiła się. Towarzyszyła jej Gemmei.
- Mam jakieś złe prze-e-eczu-ciaaaaa... - zaczęła Kodama, ziewając przeciągle.
- Tak, ja też ci życzę miłego dnia - odpowiedziała Tomiko, nieco wredniej niż zamierzała. Potem spuściła wzrok. - Wybacz...
- Wiecie, że Yuichi zakładał się z Misaką, co też ma do przekazania Monokupa? - nagłe pojawienie się iluzjonisty wywołało pisk Kodamy; podskoczyła i niemal wywróciła koleżanki, cofając się.
- Nee, uważaj z tym tyłkiem! - Hashimoto odepchnęła jednooką, która tym razem staranowała Himekę. Oboje znaleźli się na podłodze.
- To miłe, że na mnie lecisz, ale zejdź teraz, bo zgniatasz mi płuca.
Widok miotającej się parki, z niewiadomych przyczyn, uspokoiło myśli Usukari. Wyciągnęła w stronę przyjaciółki rękę, pomagając jej wstać.
- I jak na razie na co postawili? - zainteresowała się psychiatra. Całą scenę z tańczącą pisarką zignorowała.
- Cóż, superlicealna szachistka stawia na jakiś szantaż - jak się nie zabijecie, wysadzę szkołę w powietrze, rozpylę coś trującego, poprzygniatam was w pokojach... - Joshiro zgarbił się, ręce uniósł nad głowę, drapieżnie rozczapierzając palce. - Yui-chan natomiast uważa, iż...
Dłoń muzyka z hukiem uderzyła w potylicę niebieskowłosego, posyłając go ponownie na posadzkę.
- Yuichi, do cholery - syknął muzyk z rozdrażnieniem. Następnie zwrócił się koleżanek: - Sądzę, że chce nas tylko podręczyć słownie. Ilekroć nas zbiera, gnębi nas trochę i to wszystko. Pewnie tym razem też tak będzie...
Psychiatra rozejrzała się dyskretnie. Niedźwiedzia jeszcze nie było, czyli brakowało uczniów. Powiodła wzrokiem po zebranych twarzach. Nie ma... Kohady, Nany i Saijiego...
...którzy właśnie dołączyli do klasy. Sugito uczepiła się reżysera i trajkotała do niego radośnie, malarz chyłkiem podążał za nimi.
W tym samym momencie na scenie pojawiła się znajoma, dwubarwna morda. Maskotka wyglądała na rozradowaną czymś... co nie zwiastowało dobrych wieści.
- Witam was! Ah, cóż za wspaniały dzień, doprawdy wspaniały! - pluszak wykonał piruet i zeskoczył na podłogę. - Wiecie, czemu dzisiaj jest dla mnie tak cudowne?
- Bo otwierasz drzwi i wykopujesz nas na zewnątrz? - parsknęła Misaka, wprawiając tym dwie osoby w zdumienie. Taka odzywka pasowałaby raczej do Kodamy.
- Chociaż zrobiłbym to chętnie, to nie. Zasady są zasadami, trzeba ich przestrzegać, chcesz wyjść - zabij! Zgaduj dalej, zgadula - Monokuma patrzył na nich, śmiejąc się paskudnie. - No dobrze, głupole, skoro nie umiecie wysilić tych rybich móżdżków, powiem wam. Otóż pragnę przywitać obecną między wami Superlicealną Rozpacz!
Słowa te odniosły natychmiastowy skutek. Usukari zadrżała, Nana przestała świergotać i patrzyła pusto na misia. W zasadzie tylko dwie osoby nie wykazały jakiejś reakcji - psychiatra i pisarka. Ta druga miała minę wyrażającą kompletne niezrozumienie.
- R-ro... Żartujesz sobie - wyjąkał Kohada, stając obok Tomiko. - Wiesz co, marny dowcip.
- Oi, oi, czemu zakładasz od razu, że to dowcip? Nie, nie, ja mówię całkiem poważnie. Wczoraj wieczorem zawarłem z jednym z was umowę. Naprawdę, rozpiera mnie duma~! Moje wysiłki w końcu zaoowocowały!
- Kłamstwo! - krzyknął Toyotomi, zaciskając pięści. - Mówisz to, żeby nas sprowokować.
- Nah. Interpretację tego faktu pozostawiam wam, niedowiarki - Monokuma wzruszył ramionami, po czym wdrapał się na podest. - Tak czy siak, jestem doprawdy zadowolony. Oby tak dalej! - po tych słowach wskoczył w podium.
Itsuko patrzyła dookoła, nie bardzo pojmując, czemu komunikat o pojawieniu się Rozpaczy wywołał aż takie poruszenie. Oczywiście, skoro Pedobear o tym wspominał, na pewno nie jest to nic dobrego, ale... skąd ta zwierzęca niemal panika...?
Hashimoto w duchu gratulowała Monokumie sprytnego wybiegu. Powiadomienie ich o zmianie czyjegoś tytułu na Rozpacz wywołać ma panikę, w ten sposób niedźwiedź zapewne chce nastawić ich przeciwko sobie, wepchnąć w pajęczynę nieufności i podejrzeń. Zwłaszcza, że wczoraj dwie osoby straciły życie. Są roztrzęsieni, w tłumie niepewnych osób łatwiej jest zasiać lęk.
Opuścili salę gimnastyczną, żadne nie odezwało się choćby słowem. Pisarka patrzyła na przyjaciół. Chciała wyjaśnień. Ale od kogo...?
Zaczepiła pierwszą osobę pod ręką, traf chciał, że padło na Haradę.
- Nee, Harada-kun, o co chodzi z tą całą rozpaczą? - zapytała cichutko, niemal szeptem. Jakby w obawie, iż jej ciekawość obudzi coś nieprzyjemnego. Chłopak podrapał się nerwowo po głowie.
-Widzisz... Superlicealna Rozpacz to tytuł, który otrzymuje osoba poddana dosłownie rozpaczy. Współpracuje albo chociaż pomaga Monośmieciowi w psuciu nam życia. - Zaszli do kafeterii i porozsiadali się przy stole.
-Czyli to takie... szkodniki?- Kohaku uśmiechnął się gorzko i potwierdził ruchem głowy.
-Szkodniki, które trzeba wytępić. To jest straszne! Żyć pod jednym dachem z kimś takim...
-Ozogami, uspokój się, wciąż nie wiemy, czy mówił prawdę.-Jakoś nie potrafiła uwierzyć psychiatrze, po co miałby kłamać o rozpaczy, skoro może ich nastraszyć, kiedy już się takowa znajdzie.
-A co, jeśli to osoba dość bliska, okaże się być totalnym psycholem! I pozabija nas wszystkich?!- Wplątała dłonie we włosy, wyciągając parę pasemek z koka.
-Równie dobrze ty byś mogła być Rozpaczą. Wiesz, te całe paniki, szalony błysk w oku...-Iluzjonista skierował w jej stronę czubek łyżeczki wypełnionej lodami. Widząc jednak ten 'szalony błysk w oku', zapchał nimi swoje usta i już się nie odezwał.
-Skąd ty to wziąłeś?- Pokazał na pucharek Yuichi, nie są tu dłużej niż parę minut, a idiota już odczarowuje jakieś cyrki.
-Jeśli myślisz, że sprowadziłem go magią, to się mylisz.- Wskazał na hikikomori, siedzącą na samym brzegu z podobnym pucharkiem. -Nana miała dwa, to wybłagałem.
-Jak możecie być tacy spokojni?! Wśród nas jest Rozpacz!-Misaka zaczęła wymachiwać dramatycznie rękoma w różne strony. Nie potrafiła tego zrozumieć. Po prostu nie potrafiła.
-Nie za bardzo rozumiem tę całą aferę z Rozpaczą, ale prędzej czy później odkryjemy, kto nią jest. Nie martw się, Ozogami, odkryliśmy już wielu sprawców, będzie dobrze.
-Oho, Kłoda znowu gra bohaterkę. Uwaga, tym razem mogą polecieć kończyny. Iiik!- Skulił się, widząc kolejny 'szaleńczy błysk'. Toyotomi złapał go za ramię i przyciągnął do siebie.
-Stary, wiesz, że tym sposobem nigdy sobie laski nie znajdziesz.- Zaczął szeptem, iluzjonista wydawał się nieco zdezorientowany.
-Laski? Takiej z drewna? W lesie dużo leży.- Zdemotywowany Dj puścił kumpla i rozłożył się na stole.
-A temu co?- Zapytała się rudowłosa, nieco złośliwie chichocząc. Muzyk tylko warknął coś niezrozumiałego i uderzył czołem o blat. Himeka jest powodem, przez który jego umysł skruszeje. Tak, to winny morderstwa jego mózgu.
-Może masz rację... może nam się udać. Ale to nie zmienia faktu, że w tym pokoju jest Rozpacz!- Yuichi wywrócił oczami, jak ta baba znowu zacznie pieprzyć nonstop o rzeczach oczywistych, to sam się zabije. A ona będzie tego współwinna, razem z mahou shoujo.
-Dlatego musimy się trzymać a baczności ale też nie oskarżać każdego dookoła.- Musieli się zgodzić z Kohaku. Gdyby każdy miał podejrzenia co do innych, mogłoby się to skończyć... dość źle, a w najgorszym przypadku - krwawo.
-Ale Misaka będzie podejrzewać każdego, kto się na nią krzywo spojrzy!
-Mógłbyś chociaż nie rozrzucać lodami, jak mówisz! - Tomiko starła z twarzy pozostałości po gelato i rzuciła zgniecioną w kulkę chusteczką w  twarz iluzjonisty.
-Czemu mnie dziewczyny nie lubią, jestem jakiś inny? Może mi zazdroszczą pięknego ciała?- Rudowłosa zrobiła zdegustowaną minę, jak i po części jej koleżanki.
-Muszę się z nim zgodzić.- Zaczęła Tomiko, zamieniając grymas na złośliwy uśmiech.
-Zazdrościsz mi?!- W jego oczach zaiskrzyły gwiazdki.
-Nie! Dla Misy każdy to podejrzany. Biedna, biedna Misa, nie ma nikogo, komu mogłaby ufać.- Hamując złośliwy komentarz, odwróciła wzrok od rudej. Wstała z miejsca i usiadła przy stoliku Gemmei.
-Tomi-cchi, to było nadzwyczaj chamskie z twojej strony. Powinnaś przeprosić.- Oburzona pokręciła głową.
-Nie jesteś moją mamą, Kohaku.
-Tak, małżeńskie kłótnie są nadzwyczaj interesujące, sorki, ale muszę się ulotnić.- Klasowa hikikomori wstała z miejsca i ruszyła w stronę drzwi.
-Planować, jak zniszczyć nam życie?!- Odwróciła się z poważną miną w stronę szachistki.
-Tak, będę obmyślać złe plany niszczenia wam dnia, w łazience.- Ozogami zaczerwieniła się trochę i spuściła wzrok na podłogę. Sarkazm tutaj nie był potrzebny.
-Czy ona właśnie nazwała mnie i Kohaku małżeństwem?- Zaczęła po cichu Usukari, kiedy Nana już wyszła.
-Nie marudź, Saiji został jej 'synem'.- Toyotomi wskazał na chłopaka zajadającego się płatkami. Wyglądał nieco lepiej niż na ostatnim sądzie. Nie był blady i praktycznie zachowywał się tak samo jak wtedy, gdy go poznali. Nie licząc tego, że na jego ramionach leżała pandzia bluza. Wciąż jednak nie potrafił sobie uświadomić, że Ryuunosuke nie żyje. Podparł głowę, układając ją na dłoni i uśmiechnął się do muzyka.
-[Nie zapominajmy, kim ty jesteś.]
-O tym nie gadamy!- Wykrzyknął, trzasnąwszy pięścią o stół.

-Huh, zamknięte?-Spróbowała pociągnąć za klamkę jeszcze raz. O dziwo, drzwi nawet się nie ruszyły. Po co Monośmieć miałby zamykać łazienki? Wzruszyła ramionami i ruszyła do dormitorium. Miała nadzieję, że w jej pokoju toaleta będzie czynna.
Stając przed pokojem, zaczęła szukać kluczyka po kieszeniach. Ah, tu był!
Zdziwienie się wymalowało na jej twarzy, gdy okazało się, że drzwi są otwarte. Przecież dobrze pamięta, że je zamykała... No chyba, że robi się stara.
Zajrzała ostrożnie do środka, jednak wtem stanęła jak zamurowana. Rozwarła drzwi, uderzając nimi o ścianę i weszła sztywno do środka. Nie...
Ściany i meble całe obklejone były białymi kartkami z namalowanymi niechlujnie znakami. Układały się w słowa takie jak 'odrzutek', 'nie pasujesz tutaj', 'nie przyjmą cię'.  Zakryła usta dłonią i spróbowała powstrzymać łzy. Biegiem poleciała na salę, gdzie siedziała reszta.
-I co, jaki plan obmyśliłaś?- Rzucił Joshiro na przywitanie, kiedy wbiegła. Coś było z nią nie tak.
-Nana, wszystko w porządku?- Podeszła do niej Kodama, wiedząc, że coś musiało się stać. Położyła dłoń na ramieniu hikikomori, ta na sam dotyk zadrżała i zaczęła ronić łzy.
- W...W pokoju...- Wypiszczała, wycierając twarz w rękaw.
-Pójdziemy sprawdzić, co jest nie tak.- Gemmei wstała z miejsca i po drodze złapała Kohaku za kołnierz prawą dłonią, lewą zgarnęła Yuichiego. Wyglądało to dość komicznie, zważając na ich budowy ciała.
-A co, jeśli to właśnie jej plan?! Zginiecie!- Wydarła się Misaka, zrywając się z miejsca.
-Misa, nastolatki nie płaczą bez powodu. Sama to powinnaś wiedzieć.- Tomiko podeszła do Itsuko i pomogła jej usadzić roztrzęsioną dziewczynę na miejscu.
-A co, jeśli tylko udaje?- Zmierzyła Sugito ostrym spojrzeniem. Ta dziewucha jej się nie podobała od samego początku. Niby taka miła, ale łatwo mówiła o tym, że być może Etsuya jest martwy, dobrze to pamiętała.
-To jest Nana, o kim mówisz.- W głosie rudej słychać było niedowierzenie, jakoś nie widziała no-life'a w roli zabójcy.
W międzyczasie Gemmei ogarniała zimnym spojrzeniem pokój dziewczyny. Ktoś zastosował sposób męczenia psychicznego, ale dlaczego na niej? W tym momencie to Saiji ma najbardziej rozchwiany umysł, na miejscu sprawcy tego zamieszania zaczęłaby od reżysera. Może stare niedokończone porachunki? Ktoś, kto jej nie lubi? A może Rozpacz miała w tym swój udział? Bardziej stawiała na to ostatnie. Być może Rozpacz chciała pokazać, że istnieje. Że to nie jest głupi żart ze strony ich oprawcy. Yuichi zagwizdał, kiedy tylko zobaczył ściany obklejone kartkami. W myślach jednocześnie ciekawilo go, ile papieru zużyto, a zarazem myślał, jak ktoś mógłby być tak złośliwy.
-T-Trzeba by je pozdejmować...- Niemrawy głos Harady sprowadził ich na ziemię; żadne z nich nie zaprzeczyło i w ciszy zaczęli je zrywać ze ścian.

Tak jak źle zaczęła się dla nich ta doba, tak samo źle wyglądała ona wieczorem.
Nie tylko Nana znalazła w swoim pokoju "niespodziankę". 
Do każdego rysunku Kohady doczepiono karteczkę, znaki na nich brzmiały różnie, jednak wszystkie brzmiały równie obraźliwie. Bękart. Dziecko niczyje. Niechciany. Podrzutek.
Na lustrze w pokoju Misaki zamalowano różem obszar, gdzie mniej więcej odbijały się oczy szachistki, obok widniała krótka wiadomość - "sadystka, która nie umie przegrać z klasą".
Saijiemu ktoś podrzucił pluszową pandę, okręconą taśmą z rolki do nagrywania filmów. Główka pluszaka była, oczywiście, różowa.
W sypialni Tomiko zapanował chaos. Nic nie znajdowało się na swoim miejscu. Mimo że wiedziała, iż to nie jej sprawka, przestraszyło ją to. Bo wyglądało, jakby straciła kontrolę nad pojawianiem się amnezji.
Rzeczy Gemmei poustawiano w taki sposób, by ich cienie przypominały ludzkie sylwetki. Nie wyszła z pomieszczenia nawet na kolację, demontaż "teatru cieni" całkiem ją pochłonął.
A w jego pokoju ktoś wymontował żarówki. 
Joshiro, balansując na krześle, usiłował zamontować ją z powrotem w lampie na suficie. Dzięki Bogu, w pokoju nie było całkiem ciemno, osoba odpowiedzialna za to wszystko nie znalazła pod łóżkiem Lucyfera, którego światło dodawało mu otuchy.
Już... chwila... udało mu się, szklana gruszka została wkręcona... a to, że montował ją przy włączonym przycisku, pojął, gdy ostry blask oślepił go, powodując upadek z krzesełka.
- Łaaaa! - wrzask chłopaka odbił się echem. Łupnął ciężko o podłogę i zaplątał w swojej własnej pelerynie. Auuć. To było naprawdę bolesne.
Mięśnie grzbietu zesztywniały tak, że trudem podniósł się do pozycji siedzącej. Potarł ręką tę najbardziej obolałą część kręgosłupa. Naprawdę, ten dzień mógłby już dobiec końca.
Przegryzł wargę i wstał, odstawił stołek na miejsce, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Zdaje się, że jeszcze w łazience pozbawiono go światła. Pokręcił energicznie głową, na dobre kilka lat ma z głowy zajmowanie się żarówkami. No dobrze, ma to z głowy do jutra. No zgoda, zgoda, dopóki nie zachce mu się iść do toalety.
Postanowił wcześniej iść spać, kiedy to do pokoju ktoś zapukał. Potem załomotał. Kilka razy wcisnął guzik domofonu. Himeka spojrzał na drzwi zbaraniały. Po kie licho ktoś się dobijał? Przez chwilę w czaszce zakłębiła się myśl, że właśnie oto na zewnątrz czatuje morderca, jednak wyparł ten idiotyczny pomysł z umysłu. Jasne, wydano na niego wyrok i zabójca grzecznie stuka do drzwi. 
Coś zadudniło, drewno odgięło się pod nagłym naporem czyjegoś ciała, to wszystko sprawiło, że iluzjonista podskoczył. To chyba pilna sprawa, skoro osoba zadaje sobie trud wyważenia drzwi. Otworzył je i spojrzał. Hmm, nikogo nie widział...
- Dół - burknął dobrze znany mu głosik pisarki. Spuścił wzrok. Faktycznie, na kawałku podłogi przed wejściem do pokoju leżała Itsuko, podkurczająca kolana do klatki piersiowej. 
- Oi, Kłodama-chan, toż to nie tartak, wstawaj - wyciągnął w jej kierunku dłoń, jednak zawahał się. - Nie odgryziesz mi palców, co?
Dziewczyna przewróciła zdrowym okiem i złapała rękę, podciągając się. Po chwili stała już wyprostowana, otrzepywała bluzę z kurzu. O dziwo, włosy miała rozpuszczone i nigdzie nie wystawał choćby kawałek długopisu, cienkopisu czy ołówka.
- Przyszłaś nieuzbrojona? - rzucił żartobliwie, wpuszczając przyjaciółkę do środka. Ta nie odpowiedziała śmiechem, nawet go nie zrugała. Dziwniej, coraz dziwniej. Zauważył, że jest jakaś... przybita? Przygaszona? Kodama nie reagująca na głupie dowcipy to coś nienaturalnego. - Kładko, odezwij się, bo zaczynam się martwić.
Wzruszyła ramionami, w milczeniu usiadła w rogu między łóżkiem a szafką nocną, popatrzyła na stojącego na blacie szafki Lucyfera. Nie skomentowała złośliwie obecności lampki w życiu siedemnastolatka. Usiadł obok niej, dźgnął dziewczynę palcem w ramię.
- Halo, proszę pani, czy szacowny dyrektor Mono-Pedobear pozbawił panią języka?
W odpowiedzi rzuciła mu jedno z tych mrożących krew w żyłach spojrzeń, co go ucieszyło.
- No-o, już się bałem, że porzucono nam jakiegoś klona czy inne diabelstwo. Co sprowadza Superlicealną Pisarkę do mnie?
Na te słowa jeszcze bardziej zapadła się w sobie, mimo to wyjęła z kieszeni zdjęcie i podała je Joshiro.
Bez trudu rozpoznał w osobie na fotografii Harukę Suboshi. Szczęściara przytulała z uśmiechem dwójkę kilkulatków, to pewnie jej rodzeństwo. Wyglądali tu na radosnych. Bez trosk. Ciekawe, czy to zdjęcie powstało przed Erą, czy może po jej nadejściu?
- Urocze, skąd je masz? - chciał oddać to Kodamie, ta jednak wykonała palcem helikopter, sugerując, by spojrzał na drugą stronę. Posłusznie odwrócił obrazek i skrzywił się, przestraszony. Ta scena... to, co zastali już na drugi dzień w szkolnej kuchni... znów musiał na to patrzeć, przywiązane do krzesła zwłoki, utrwalone na papierze.
"Wytłumacz tym maluchom, że nie dopilnowałaś ich siostry" - napisał ktoś różowym flamastrem na dole zdjęcia. Wzdrygnął się. Dość podły komentarz.
- Znalazłam to na biurku... bo na chwilę się zdrzemnęłam, gdy wstałam, to już tam było - powiedziała cicho pisarka, odbierając fotografię. Himeka spojrzał na nią współczująco.
- Ale czemu... takie coś?
- Bo Rozpacz wie, że dla mnie każda śmierć jest ciosem. W końcu to ja najbardziej podskakiwałam Monokumie i najgłośniej twierdziłam, że nikt nie zginie. 
Zaczęła kiwać się w przód i tył, ramionami obejmując kolana. Nie wiedział, co ma jej powiedzieć. On znał "Akademię zabijania się nawzajem" i wiedział, że nie dało się w żaden sposób uniknąć gry, niedźwiedź zawsze był górą. Natomiast ona nie posiadała tej wiedzy, naiwnie wierzyła, że przechytrzą dyrektora, dlatego, kiedy dochodziło do morderstwa, odczuwała to szczególnie boleśnie. Jakby było to jej winą.
Zdjął pelerynę i okrył nią rozedrganą nastolatkę. Ta na moment przerwała ruch wahadłowy i obróciła głowę w jego stronę.
- Ale chyba się nie dasz, co? No weź, za twarda jesteś, by jakiś idiota z mózgu zrobił ci sieczkę - trochę niezdarnie poklepał ją po głowie i zmierzwił włosy. Kodama wpatrywała się w niego dobrą chwilę jak ogłupiała. Niepewny, co znaczy jej spojrzenie, zabrał dłoń, wtedy pisarka mocno go przytuliła. Zaskoczony, nie wiedział, jak zareagować, więc postanowił wybrnąć jakimś żartem. Wskazał na pelerynę.
- Jak skończysz używać, wypierz ją, dobrze?
Parsknęła krótko, puszczając go. Ściągnęła z pleców płachtę materiału i zrzuciła ją iluzjoniście na głowę, zasłaniając tym jego pole widzenia.
- Wah, znowu oślepłem! - chwilę mocował się ze srebrną tkaniną, w tym czasie Itsuko weszła na łóżko i nakryła się kołdrą. Joshiro, skończywszy wojować ze swoją peleryną, spojrzał skonsternowany na skulony pod kołdrą kształt.
- Eee, Itsu-cchi, masz zamiar wrócić jeszcze dziś do swojego pokoju...? Twoja obecność na tym konkretnym meblu sprawia, że czuję się skrępowany...
- Żartujesz sobie? Żeby mnie w nocy coś zaatakowało, skoro będę sama? Nie ma tak, dziś nocuję tutaj. Jeśli ktoś postanowi pozbawić życia pół ocalałej klasy, to raczej pozbędzie się najpierw ciebie - prychnęła pisarka, jej głos przytłumiała pościel. Himeka przycisnął dłoń do serca.
- Twoje słowa naprawdę mnie ranią. Serio myślisz, że jestem aż tak znienawidzony? - spytał, siląc się na płaczliwy ton. Kiedy usiadł po turecku na skrawku łóżka, został niedelikatnie zepchnięty na podłogę.
- Nie śpisz tutaj, bo Monodupiec się przyczepi.
Z ciężkim i, w mniemaniu chłopaka, rozdzierającym westchnieniem ułożył się na kanapie. Nie ma łatwego życia z kobietami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz