Jednooka dziewczyna pomachała grupie z nieśmiałym uśmiechem. Siedziała razem z nieco naburmuszoną Hashimoto.
-Czeeekaj!- Joshiro wypadł na środek, wyrażając ekspresyjnie urazę.- To ja siedziałem pod drzwiami. Prawiłem komplementy. Żarełko przynosiłem. A otrzymałem tylko buta w drzwi! A jej... -Wskazał palcem na psychiatrę. -... od tak udało się wyciągnąć kłodę z tartaku?!
-Tak w sumie to była lampa.
-Zbezcześciłaś lampę?!
-Może go ktoś uciszyć?- Mruknął Toyotomi, rozkładając się na ławce. Przez tę wariatkę czuł się wykończony, nie licząc jeszcze tych siniaków na plecach. Kohaku wyciągnął z kieszeni taśmę klejącą i uśmiechnął się szeroko. Maramo złapała Himekę za ręce od tyłu, chichrając się wrednie.
-Eh, co jest? Mph mhhp! Mhhhp!- Usiadł jeszcze bardziej obrażony, z zirytowaną miną i rękoma splecionymi na wysokości klatki piersiowej. Na jego ustach przyklejone były dwa pasma srebrnej taśmy, tworzące iksa.
-Możemy wreszcie zacząć wymienianie informacji?- Rudowłosą zniecierpliwiło to, że ignorują ją tylko by zająć się idiotą. Jeżeli ktoś jeszcze raz jej przerwie to będzie bić.
-Kontynuuj, Tomi-cchi.- Szepnął malarz wracając na miejsce. -Tak więc...
-Miura Ryuunosuke ma przyjść do klasopracowni audiowizualnej. Powtarzam. Człowiek panda ma ruszyć swoją dupę do klasopracowni audiowizualnej. - Z pulsującymi żyłkami na twarzy odwróciła się do przerażonego yakuzy. Co dzisiaj jest z babami, że są tak straszne?
-Idź.-Wysyczała jadowitym tonem. Jej rude włosy napuszyły się, przypominając mu o lwie albo ogniu. Szybko wstał i wypadł z kafeterii, jak torpeda.
-Ciekawe, co król śmieci ode mnie chce...- Zaszedł do tej nieszczęsnej sali, jednak nie było tam żywej duszy. Zasiadł na miejscu najbliższym do wyjścia. Kiedy już tylko się usadowił, główny ekran się odpalił, odliczając sekundy, jak na tych starych filmach.
-A teraz, drodzy państwo, jesteście gotowi na show?!- Ryu spiął się słysząc, ten piskliwy głos. Obraz pokazywał starą rezydencję urządzoną w typowym japońskim stylu. Chłopiec przeżył tego dnia horror już po raz drugi. Był to jego dom. Dobrze o tym wiedział, wychował się tam. Cały jego ukochany dom otoczony był nieznanymi mężczyznami w garniturach, z karabinami i innymi pistoletami.
-C-co tu się stało?- Jego serce zaczęło bić coraz szybciej. Co się działo pod jego nieobecność?!
Następny obraz ukazywał główne pomieszczenie, gdzie przebywała głowa rodziny. Razem z obecną głową rodziny.
Normalnie ucieszyłby się, widząc swojego ojca, jednak widząc go skrępowanego z pistoletem przyłożonym na skroni nie dawał dobrych przeczuć.
-Przypatrzcie się, jak potęga rodziny Miura upada!- Wykrzyczał jeden z mężczyzn na wideo. Pojawiła się kolejna osoba, blond mężczyzna z kataną w dłoni.
-Nie... proszę... nie...- Nie mógł uciec. To by tylko zniszczyło jego honor. Przełknął ślinę i przypatrywał się, jak nieznajoma osoba wbijała ostrze w szyję jego ojca, oddzielając głowę od resztę ciała.
-Co, dzieciaku, podobał się film? Jak dla mnie mógł być bardziej wybuchowy.- Spojrzał zrozpaczonym wzrokiem na osobę siedzącą obok. A raczej rzecz siedzącą obok. -I takie podejście lubię u moich uczniów... ale szkoda, że już nim nie jesteś. Jako, że nasza Superlicealna Yakuza nie jest już Suerlicealna, to cię wylewam! Puhahaha! Ale możesz zostać, jak chcesz.-Miura trzasnął pięścią w konsolę i wybiegł z pomieszczenia roniąc łzy. To nie mogła być prawda. Nie mogła. Nie mogła. Nie mogła!
Kucnął przy najbliższej ścianie i schował głowę w kolanach. Tak wypłakiwał się przez nie wiadomo ile czasu, póki cień nie przysłonił jego sylwetki.
-Huh?
-Te, Honda, kopsnij mi tu ten talerz.
-Ile razy mam ci mówić, kobieto, jestem Toyotomi!- Saiji zastanawiał się, jak to jest, że znowu skończył z tą dwójką. Skończyło się, że nikt nie chciał pozmywać po obiedzie i musieli znowu grać w yan ken pon. Gdy zostali we trójkę, Tomiko powiedziała, żeby współpracowali przy tym czy coś.
-Toyota, Honda, wszystko jedno, dla mnie możesz być nawet Suzuki.- DJ warknął coś niezrozumiałego i podał jej ten nieszczęsny talerz.
-A czemu młody nie pracuje?- pokazał kciukiem na reżysera opartego leniwie na stole. Co chwile wzdychał i robił dziwne miny.
-Młody to shota. Shoty pracują tylko w maid cafe, poprzebierani za pokojówki.- Yuichi cisnął w nią ścierką. Ta baba serio była szalona. -Chociaż...-Zrobiła zamyśloną minę. -Też byś w kiecce nieźle wyglądał.
-Nie.
-Ale...
-Nie!
-A próbowałeś kiedyś?
-A żebyś wiedziała, że próbowałem!-Zapadła cisza. Po chwili Nana wybuchła śmiechem, a Yuichi czerwieniał.
-D-Dobrze wiedzieć, Yui-chan. Pfft, haha!- Muzyk spojrzał się na Takemurę, szukając wsparcia moralnego, jednak chłopak także śmiał się pod nosem. Świetnie, został wystawiony na łaskę tej kobiety.
-[Skoro wam to tak dobrze idzie, to was zostawię.]- Spojrzeli się na Saijiego. Śmiał się dość nienaturalnie jak na jego nieśmiałą i delikatną osóbkę, był to nieco wredny i pewny siebie uśmieszek.
-Tak, tak, leć do swojego ukochanego.- Reżyser pąsnął się i posłał jej zawstydzone spojrzenie. Nieco zaróżowiały wyszedł z kuchni. Hikikomori wzięła ścierkę poprzednio w nią rzuconą i otarła sztuczne łzy. -Moje dziecko tak szybko urosło.
-To nie jest twoje dziecko!
Leciał przez korytarze, szukając za swoim przyjacielem. Może to było okropne miejsce, ale cieszył się, że poznał tych ludzi; fakt, części z nich brakowało piątej klepki, ale jakby na to spojrzeć od innej strony, byli dobrymi osobami. Hmmm, może jeszcze siedział w audytorium?
Wybiegł zza rogu, jednak się o coś przewrócił i stracił balans. Podskoczył parę razy, aż udało mu się prosto stanąć. Jego koledzy powinni uważać, gdzie odkładają rzeczy. Odwrócił się, wtedy jego serce na moment przestało bić.
Nie
-[Ah, Ryu! Dobrze, że jesteś!]- Wypisał z uśmiechem i kucnął przy przyjacielu. -[Co jest? Nie wyglądasz najlepiej.]
To nie mogło się zdarzyć
Wciąż się uśmiechał. Nie potrafił... nie mógł przyjąć prawdy. Nie mógł zatwierdzić tej informacji. Położył dłoń na ramieniu Miury.
Nie on
Łzy poleciały. A yakuza został zabrany w ramiona Saijiego. A raczej zimne ciało Ryuunosuke skąpane w krwi.
-Ding Dong cało zostało znalezione~ Szkoda tylko, że ex-uczeń ale też dobra robota!
Palce chłopca kurczowo trzymały się bluzy. To musiało być kłamstwo. Tak. Pewnie robią na nim głupi żart, zaraz wszyscy wyjdą zza zakrętu a Ryu będzie się głupio śmiał.
Nie wiadomo ile czasu minęło, ciąż trzymał ciało przyjaciela w swoich ramionach czekając kiedy się obudzi.
-Saiji, Ryuunosuke jest martwy skończ udawać damę w potrzebie i przyjmij to do siebie.- Odwrócił głowę i załzawionymi oczyma spojrzał na uczennicę za nim.
To były okrutne słowa, Gemmei to wiedziała. Jednak nie mieli nic innego tylko zrozumieć ten fakt i otrząść się z szoku. Zaraz po niej doszedł Toyotomi, od razu przykucnął przy chłopaku i położył mu dłoń na ramieniu. Fakt też byli blisko.
Ku szoku nastolatków reżyser uśmiechnął się promieniście. Drżącą dłonią sięgnął po PDA.
-[Ale przecież on tylko udaje, prawda Ryu?]- Przysłonił grzywką oczy, nie usłyszał żadnej odpowiedzi. W głębi duszy wiedział, że już nigdy się nie odezwie. Już nigdy... -[Pewnie się na coś obraził...]- Ściągnął z trupa Miury pandzią bluzę i odszedł na parę metrów.-[Jak już skończy udawać powiedzcie, że jak będzie chciał ją odzyskać to ma przyjść do mnie.]
- M-musimy zacząć śledztwo.
Kodama powiodła po klasie wzrokiem. Jedna z obecnych tu ośmiu osób (Saijiego wykluczyła ze zbioru) była mordercą. I jeśli chcą przeżyć, muszą znaleźć zabójcę.
"Ledwo człowiek wraca z urlopu i już ma robotę do wykonania."
Odchrząknęła.
- Ponieważ ostatnim razem niektórzy z was niebywale krytykowali pracę moją, Tomiko i Gemmei, niniejszym postanawiam, że teraz do roboty wezmą się Misaka i Yuichi.
- Co? Z jakiej racji? - burknęła szachistka, krzyżując ręce na piersi. Nie będzie kręcić się koło trupa.
- Właśnie. Szukajcie wskazówek lepiej, to nie będzie psioczenia - poparł ją Toyotomi. Zaraz jednak odsunął się, widząc, że Kodama wyciąga z kitki długopis. Nie zamachnęła się nim, tylko zaczęła obracać go w palcach.
- Uważacie, że poprzednio wykonałyśmy złą pracę. Być może, chociaż nasza "nieuwaga" sprokowała Fuchido do ujawnienia się, czyli poniekąd pomogła. Dzisiaj wy spróbujcie poszukać śladów, skoro sądzicie, że to takie proste, niczego nie przeoczyć - parsknęła głuchym śmiechem.
- Ale...
- Żadnych "ale", ale to takie piwo irlandzkie - fuknęła, wbijając długopis z powrotem we włosy. - Żeby nie było wam smutno, zostanę tu.
- Po co? Skoro nie szukasz za dobrze... - Ozogami nie odpowiadało, że ktoś nią zarządza.
- Ktoś kompetentny musi was pilnować, ale Gemmei powinna teraz pomóc Saijiemu. Reszta niech w ogóle zajmie się nim, zgoda? - to pytanie zwróciła do pozostałych. Spojrzała błagalnie.
- Jasna sprawa! - iluzjonista zasalutował, od razu ruszył na szukanie reżysera. Po chwili dołączyli do niego no-life, malarz, psychiatra i wszystkowiedząca... została tylko bandytka. Wpatrywała się w zwłoki enigmatycznie, nieświadomie zaciskała pięści.
- Nee, Yashka, chcesz pomóc? - pisarka przekrzywiła głowę. Blondynka prychnęła jak rozjuszony kot.
- Bo nie mam nic lepszego do roboty. Bawcie się w detektywów, dzieciarnio, ja spadam - dumnie wymaszerowała z pomieszczenia. Itsuko westchnęła.
- Zaczynajmy. Nie mamy dużo czasu.
Sama kucnęła przy zalanym krwią yakuzie. Różowa ciecz... wypływała z głowy. DJ i szachistka sterczeli za jej plecami jak dwa kołki. Różowowłosa wzdrygnęła się, gdy pisarka dłonią zaczęła badać czaszkę. Potem porównała swoje wyniki z danymi w PDA.
- Okej. Śmierć nastąpiła w wyniku uderzenia tępym narzędziem w głowę.
- Kiedyś już też tak ktoś zginął. Wtedy to była hantla - wtrąciła Misaka. Kodama obróciła się w jej stronę.
- Super. Bardzo mnie to cieszy. To teraz, z łaski swojej, poszukajcie owego tępego narzędzia, zamiast stać za mną jak kaci, co? W końcu po to tu jesteście...!
Szachistka odskoczyła. Czasami ta wariatka budziła w niej lęk. Posłusznie odsunęła się i rozejrzała po sali.
Krzesła były powywracane, ogólnie panował tu nieporządek. Huragan czy...
- Chyba miała tu miejsce bójka - odezwał się spokojnie muzyk, stając obok Ozogami. - Nee, mistrzyni pióra, sły...
- Tak, i zgadzam się z tą teorią. Miura ma podbite oko, ogólnie zasiniaczona twarz... - jej uwagę przykuł dziwny, ceramiczny kawałek. Wplątał się we włosy... ostrożnie wyciągnęła go, starając się nie wyrwać włosów. Obracała nim, próbując poznać, od czego może być to element...
- Szukajcie czegoś ceramicznego! - zawołała podekscytowana.
- Ceramicznego?
- To coś podobne do porcelany, tylko chyba grubsze - wytłumaczyła Misaka, widząc nierozumiejący wzrok Yuichiego. Sama dostrzegła różowe plamy na blacie jednego ze stanowisk komputerowych. Jak rozlana i rozmazana farba... podeszła do biurka. Obok jednej z nóg leżała rozsypana ziemia i popękana...
- Czy doniczka zalicza się do narzędzi tępych? - uniosła wysoko znalezisko, skupiając na sobie uwagę Kodamy i Toyotomiego, który zajął się oglądaniem siniaków na odkrytych ręcach Ryuunosukego.
- Duża, wypełniona ziemią... no w sumie - zwłaszcza że na podstawie widniało sporo krwi. To ostatecznie przekonało Itsuko, iż mają narzędzie zbrodni.
- Nee, spójrzcie na sińce na przedramionach... są bardzo duże - muzyk wskazał palcem na spore plamy pod skórą. - Bójka była na pewno, ale... te ślady...
- Nie są od ciosów pięścią, nie wątpię - zgodziła się pisarka. - Obstawiam kopnięcia.
Szachistka znów uklękła na podłodze. Jej wzrok przyciągnął mały kawałek oderwany z kartki.
- M-mam jeszcze coś. Spójrzcie - na karteczce widniał fragment jakiegoś słowa. "...śmy...okr..." - Śmyokr? Co to może znaczyć?
Pozostali wzruszyli ramionami, kiedy to przez głośniki odezwał się miś:
- Ależ jestem podekscytowany! Dzieciarnio, sąd czeka! Już, już, chyżo wszyscy do windy!
Ozogami i Toyotomi wybiegli z sali, Kodama jeszcze chwilę została. Yakuza trzymał coś w pięści... długie, cienkie pasmo... wyszarpnęła je z trudem i również opuściła korytarz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz