sobota, 9 sierpnia 2014

4.2

>Ozogami Misaka, Himeka Joshiro

-Co ona sobie myśli, by zestawiać mnie z nim...- Misaka trzasnęła drzwiami od przebieralni prosto w twarz iluzjonisty. -Jak nie chcesz podzielić losu sera szwajcarskiego, lepiej tutaj nie właź. - Chłopak przełknął ślinę i skierował się do szatni przeznaczonej dla jego płci.
Szachistka pokręciła głową, zażenowana jego brakiem myślenia. Rozejrzała się po pomieszczeniu, niczego nadzwyczajnego tutaj nie znalazła. Zaczęła rozglądać się po szafkach, jednak one nie zawierały niczego więcej prócz ręczników i sprzętu sportowego.
-Nic? Chociaż dało się to przewidzieć, kto by chował ważne rzeczy w przebieralni.- Thump! Słysząc zza ściany stłumiony odgłos, podskoczyła. Miała nadzieję, że idiota się nie nadział na coś. Wyszła i zaczęła walić w drzwi męskiej przebieralni.
-Oi, mahou shoujo, żyjesz jeszcze?!- Niebieskowłosy wyszedł z przerażoną miną i czerwonym czołem.
-Chyba coś zepsułem.
-Magia nie pomogła w naprawie? - Mimo, że to miał być tylko żart, odwrócił się do niej z poważnym wyrazem twarzy.
-Ta buda musi mieć jakąś anty-magiczną barierę. Próbowałem wysadzić drzwi główne, ale to się nie udało.- Misaka roześmiała się głośno czymś podobnym do złośliwego rechotu, Joshiro odsunął się od niej na bezpieczną odległość. -Tak, bardzo śmieszne. Przepraszam, że chciałem dobrze.
-H-Hej, nie rycz!
-Nie ryczę!
-Po prostu chodźmy na basen...
Zdemotywowana poczłapała z powrotem przez przebieralnię, by znaleźć się na wielkiej sali. Himeka wiernie szedł przy niej, łapiąc ją pod ramię.
-...- Spojrzała się na jego dłoń, a potem na jego uśmiechniętą twarz. Czy aby parę sekund temu nie robił miny zbitego szczeniaka z wielkimi załzawionymi oczyma? -Jeśli nie chcesz, bym cię wrzuciła do basenu, lepiej zdejmij swoje łapska z mojej osoby.
-Awww, nie jesteś taka zabawna.-Wywróciła oczyma i wypuściła powietrza z ust. Naprawdę, że musi się użerać z kimś takim...
-Znalazłeś coś ciekawego w męskim?
-Tak.- Spojrzała na niego czekając na dalszy ciąg, jednak chłopak zajął się patrzeniem na taflę wody.
-A co takiego?- Drążyła dalej, nieco zniecierpliwiona.
-Paczkę kondomów pod szafkami.-Z pulsującą na czole żyłką, zdzieliła go otwartą ręką w tył głowy, zachwiał się trochę i niemal wpadł do wody. -Ufff, całe szczęście. Ha? Czemu jesteś czerwona?- Dziewczyna zetknęła swoją stopę z jego twarzą i wepchnęła do basenu. Wściekła odwróciła się i poszła obszukać kąty.
Joshiro wypłynął na powierzchnię, nieco zdezorientowany. Zrobił coś złego?
Wyszedł na stały ląd i spojrzał na swoje ubrania. Świetnie, będzie musiał iść przebrać się.
-Misaaaa, idę się przebrać!
-Masz tutaj zostać, imbecylu! Jak cię ktoś zamorduje, to będzie na mnie.- Obrzuciła go zimnym spojrzeniem; nie dosyć, że jest idiotą, to jeszcze cholernym zboczeńcem. Musi gdzieś zanotować, by nie zapomniała o zabiciu Tomiko, za jej głupi pomysł.
-Ale zachoruję!- Urażony jej oziębłością, odwrócił się dziecinnie i zdjął swoją pelerynę. Podszedł do Ozogami i wytrzepał zawartość wody z materiału w jej stronę. -Ha! Teraz ty też jesteś mokra!
-Ja cię zabiję. Ciebie i Usukari. Zamorduje własnymi rękoma...- Zignorował jej dalszą wypowiedź, patrząc w jeden punkt za jej plecami. -...a potem powieszę za własne jelita aż nie wykrwawi...
-Misaka, te drzwi powinny być tutaj?
-Huh?- Chłopak wskazał na punkt za nią. Widoczny był skrawek drzwi, skryty za ozdobnym materiałem.
-Może Tomiko miała rację, co do wskazówek czekających na nas.-Stwierdził z wielkim uśmiechem i ruszył, by zdjąć materiał ze ściany. Faktycznie, stały za nim metalowe drzwi, bez żadnego oznakowania. Misaka sprawdziła mapę w szkolnym PDA.
-Na mapie nie ma tego pokoju, może śmieć je dobudował po ostatnim razie. - Złapała za klamkę, jednak drzwi nie ważyły się ruszyć. -To także było do przewidzenia. -Odwróciła się do idioty stojącym z pół metra zza nią. -Trzeba o tym powiedzieć reszcie.- Joshiro pokiwał głową i obydwoje ruszyli w stronę kafeterii.

>Hashimoto Gemmei

- Robota jest. Bądź tak miła zaszczycić nas swą obecnością, co?
Psychiatra oparła się plecami o drzwi pokoju Itsuko. Dziewczyna dzielnie ignorowała wysiłki lekarki. Fioletowowłosa westchnęła. Czy ograniające ją uczucie to frustracja? Chyba tak. Frustrowało ją, że pomimo starań, pisarka wciąż siedziała zamknięta.
Jasny szlag. Nie tylko Kodamę przybiło kolejne zabójstwo. Inni też odczuli jego skutki, ale nikt nie zaczął udawać obrażonego na świat.
Dała się ponieść emocjom i kopnęła z całej siły w drzwi, dziw, że nie wybiła w nich dziury. Odpowiedzią było uderzenie w przeszkodę czegoś ciężkiego.
- Nie stukaj do mnie Morse'm, bo go nie znam! - rozzłoszczona zaatakowała drzwi jeszcze raz. I jeszcze jeden.
- Możesz przestać? - pisnęła zirytowana pisarka, wprawiając tym Hashimoto w zdumienie. Itsuko się odezwała. I to za pomocą zdania. - Bądź co bądź, to moje drzwi. 
- A gdzie jest zapisane, że jak twoje, to tylko ty możesz je kopać?
- Ja ich nie kopię. Służą mi za tarczę strzelniczą, wiesz, że celowanie to dobre ćwiczenie dla oka?
Psychiatra wygładziła kucyki i usiadła przed wejściem po turecku. Kodama żartowała, może to dobry moment, by przemówić jej do rozumu. Albo czegoś, co u pisarki miało nim być.
- Kodama, słuchaj, to zrozumiałe, że po tej sprawie z Fuchido...
- Nie baw się w negocjatorkę dla samobójcy. Nie tym tonem. Nie takie słowa.
Gemmei miała zaskoczoną minę. Naprawdę tak została odebrana? Jako negocjatorka? 
- Dobrze. A jak chcesz, byśmy rozmawiały?
- Normalnie.
- Cóż, ta rozmowa z góry nie może być przeprowadzona normalnie, bo... gadam do drzwi. Wyjdziesz?
- Jeszcze nie.
Doktor pokręciła głową z rezygnacją. Przynajmniej nawiązała z nią dialog. To dobry początek...
- Słuchaj, martwią się o ciebie. Że masz zamiar zrobić jakąś głupotę. Czy coś, nie wiem - przypadkiem zgubiła swój profesjonalny ton i zaczęła mówić jak typowa nastolatka. Nieświadomie. Nie robiła tak często, bo nie miała do kogo tak się zwracać. - Czemu siedzisz w odosobnieniu?
Itsuko nie odpowiedziała szybko i Gemmei pomyślała, iż odeszła jej ochota na rozmowę; wtedy to usłyszała potok słów.
- Bo zawiodłam. Powtarzałam wszystkim, że stąd wyjdziemy. Cało. Przybiło mnie, że ten... nah... że Fuchido mimo wszystko zabił. Nawet pomijam jego psychozę - czułam, że przegrałam. 
- Ale... chyba nie tylko dlatego się zamknęłaś?
- Być może zawładnęła mną rozpacz. W końcu. Wiesz, co ci powiem? Zatrzasnęłam się tu, by nie rozszarpać Monokumy. Żeby nie patrzeć na was, przybitych i przestraszonych. Liczyłam, że gdy będę sama, ochłonę i wyjdę, z nowymi zapewnieniami, w które na nowo uwierzę. Misaka ma rację, jestem naiwna.
Hashimoto uśmiechnęła się pod nosem. I tak oto, bez większego wkładu pracy, pacjentka otworzyła się i zwierzyła.
Lekarka tryumfowała w duchu.
Już trochę...
- Dzięki temu dajesz kupie pluszu satysfakcję, że złamał wyszczekaną i denerwującą uczennicę. To chyba nie świadczy o tobie zbyt dobrze, że szybko się poddajesz, mam rację?
- Że słucham? - zamek zaszczękał, w szczelinie między framugą a uchylonymi drzwiami błysnęło prawe oko pisarki. Po chwili szpara powiększyła się, drzwi z hukiem trzasnęły o ścianę. - Satysfakcja? Tej diabelskiej maskotki?! O nie, nie ma mowy. Wyleniłam się, to teraz trzeba powkurzać dyrektora.
Itsuko wyszczerzyła się złośliwie, chyba wizja dokuczenia znienawidzonemu pluszakowi ostatecznie ją przekonała.
- Masz rację. Muszę wrócić do mantry, że stąd wyjdziemy. Jak następnym razem zacznę bawić się w Nanę, niech mnie ktoś kopnie mocno w tyłek, co?
Fioletowowłosa nie zdążyła odpowiedzieć, bo Kodama chwyciła ją mocno za nadgarstek i pociągnęła w stronę szkolnej części parteru, trajkocząc już w najlepsze.

> Toyotomi Yuichi, Takemura Saiji, Sugito Nana

-Oi, wyłaź i bądź pożyteczna!- Saiji patrzył nieco zażenowany, jak muzyk wali do drzwi tej biednej dziewczyny. Jak tak dalej pójdzie, to nic nie zrobią.
-Oh, na litość boską, przestań tak stukać!- Nana wyszła, próbując zawiązać włosy w kucyka. Spojrzała przenikliwie na dwójkę chłopców. - Co jest?
-[Tomiko podzieliła nas na grupy, byśmy przeszukali szkołę, idziemy do biblioteki.]- Pokiwała głowa i wzięła chłopca pod ramię.
-Lubię cię, od teraz jesteś moim nowym shotą.-Reżyser zaczerwienił się trochę i zaczął jąkać pod nosem, co wywołało u niej mały napad śmiechu.
-Tak, i jak zawsze zostałem zignorowany.-Yuichi położył ręce na ich ramionach i zaczął pchać w stronę klatki schodowej. -Kierujcie uwagę na wszystkie szczegóły i dziwne rzeczy, jakie znajdziecie.
-Nee, shota, słyszałeś coś? - Takemura westchnął ciężko, widać, że współpraca z tą dwójką będzie trudna. 
Spojrzał z półpiętra na Nanę, praktycznie zwisającą z poręczy i ustawionego parę stopni za nią Yuichiego, wpatrującego się w nią dziwnie. Pokręcił głową i ruszył w dalszą drogę, stanął przy drzwiach od biblioteki, czekając nieco zaniepokojony na swoich kompanów. Stał zupełnie sam na korytarzu, to oczywiste, że się trochę obawiał. 
Łup!
Huh? Co się stało? Usłyszał upadek? Upa-dek? Nie zauważył, kiedy zaczął się pocić. A co, jeśli któreś z nich zabiło drugie? To byłby jego błąd, za pozostawienie ich! Zaczął biec w stronę klatki schodowej.
-Uwaga, drodzy uczniowie, mamy kolejne ciało na skła...
-Ja, kurwa, żyję!- Rozległ się głośny wrzask, prawdopodobnie słyszalny nawet poza murami szkoły.
-Wah, nieważne.-Głos Monokumy wydawał się zawiedziony i niezadowolony.
Takemura stanął w przejściu jak zamurowany, widząc jednego ze swoich przyjaciół leżącego na ziemi, Nana stała na półpiętrze z zszokowaną miną, dłońmi zakrywała usta.
-Chciałaś mnie zabić, wariatko?!- Saiji odetchnął z ulgą, całe szczęście, Yuichi nie wydawał się być ranny.
-Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! Nie wiedziałam, że nie utrzymasz równowagi i spadniesz!-Wypiszczała, kłaniając się w jego stronę. Chłopak usiadł na posadzce.
-Dlaczego to brzmi, jakby to moja wina była?!
-Bo była?
-Popchnęłaś mnie!
-Nie trzeba było tak wolno iść.
-[Co się stało?]- Obydwoje spojrzeli się na wystraszonego reżysera, zaraz potem pokazali na siebie palcami i naraz wywrzeszczeli:
-Zepchnęła mnie ze schodów!
-Chciałam go trochę pośpieszyć! - Chłopaczek odetchnął z widoczną ulgą. Tak to jest, zostawić dwójkę imbecylów samotnie. Nie tak, że myśli, że są głupi, czy coś. No, może odrobinkę.
-[Po prostu chodźmy, dobrze?]
Tym razem, pod superwizją młodego reżysera, dotarli do biblioteki w jednym kawałku.
-Eww, biblioteka...-Mruknął pod nosem muzyk, nie przeszkadzało mu bycie w tym pomieszczeniu. Po prostu nie mógł pojąć jak ludzie mogliby czytać tyle książek. Jakiś totalny nerd mógłby się nimi jarać...
-Jeej, książki! - Spojrzał krzywo na jedyną dziewczynę, z nią to się chyba nie dogada. -Czyli co szukamy ważnych papierków tak?
-[Tak, to jest duże miejsce i musimy być uważni.]
-Mam coś!
-Czekaj, co?!- Toyotomi niemal upadł na ziemię. Sam się ledwo ruszył, a ona już coś przywlokła? Może współpracowała z miśkiem i wiedziała, że coś tutaj zostawił?
Hikikomori trzymała w rękach średnie kartonowe pudło. Przypominało mu takie zwyczajne pudełko po butach. Na wieczku było napisane - a raczej nabazgrolone różową kredką - 'TAJNE'. Żarty ona sobie stroi?
-[Dobra robota, Nana!]- I dzieciak jej uwierzył?!
Ustawili się dookoła stołu gdzie je ułożyła i zaczęła wyciągać zawartość.
-Huh? To zdjęcie Suboshiego...- Podniósł plik papierów, które okazały się być aktami szkolnymi. Posiadały one praktycznie wszystko, kartotekę policyjną, kartę zdrowia, dane osobiste...
-Widać pan Suboshi jest panną Suboshi...- Nana pokazała palcem na miejsce, gdzie wydrukowana była płeć.
-Czekaj, co?! Haruka to baba?!- Fioletowe oczy muzyka rozszerzyły się, przypominały teraz dwa małe talerze. 
-[Jakoś mnie to nie dziwi.]- Przeglądał pliki, w poszukiwaniu za tymi należącym do jego przyjaciela. Fakt, to było złe, ale nie mógł przegnać tej ciekawości.
-Szukasz sposobu na swojego chłoptasia, co?- Nana położyła łokieć na jego głowie i uśmiechnęła się tajemniczo. Saiji po raz kolejny spłonął burakiem. Toyotomi zdawał się wyjść z transu spowodowanym szokiem po odkryciu płci ich szczęściarza... szczęściary. 
-Czekajcie, CO?! Saiji, masz coś do Miury?!- Reżyser spojrzał oskarżycielsko w stronę dziewczyny. Ona tylko wzruszyła ramionami.
-Nie mówiłam konkretnie o Ryu. Dzieciaku to widać, że jesteście jak takie gołąbki.- Przejrzała akta młodego yakuzy z leniwym uśmieszkiem, Takemura w tym czasie pisał drżącą ręką coś na swoim PDA.
-[Nie prawda! Jesteśmy tylko blisko... no jak bracia! Nie wyglądamy jakbyśmy... wiecie...?] - Ze załzawionymi oczyma i czerwoną twarzą pokazał im wiadomość. DJ poklepał go po plecach i spojrzał na niego przepraszająco.
-Sorry, stary...
-Ah, a to ciekawe, masz szansę u niego.- Pokazała mu przed twarz kartkę. -Ryuś leci dwoma strumieniami.
-[Nana, mówiłem, lubię go, ale w sensie jak brata!]
-Za późno, i ship it.
-Jak myślicie, pójść już na dół czy czekać, aż inni się zjawią?

>Harada Kohaku, Usukari Tomiko

- Dobrze, czego dokładnie szukamy? - malarz przekrzywił głowę, obserwując, jak rudowłosa koleżanka omiata wzrokiem wnętrze klasy.
- Mówiłam ci już. Dziwne dokumenty. Zabazgrolone papiery. Tajemnicze przedmioty. Patrz za drzwiami w zastanawiających miejscach.
Sama dopadła do szafek, które otwierane wyzwalały mnóstwo kurzu. Kichnęła kilka razy. Harada przewrócił oczami.
Naiwność Tomiko była urocza i zarazem smutna. Czy ona naprawdę myślała, iż Monokuma to taki kretyn, że zostawi ważne poszlaki od tak, na blacie pierwszej lepszej ławki lub w jednej z szuflad? A nawet jeśli - skąd mają mieć pewność, że to nie fałszywki, śmieci, podrzucone przez niedźwiedzia, by ich zmylić?
Z drugiej strony... Kto wie? Wszystko, co tu się dzieje, jest często pozbawione sensu i logiki. A to zawsze jakieś zajęcie. Na pewno lepsze od siedzenia na tyłku i smętnym gapieniu się w sufit. 
Podszedł do biurka nauczyciela i powyjmował z niego szuflady. Trzy. Dwie kompletnie puste, nie licząc starych gumek do ścierania i ołówków. W trzeciej... zeszyt. 
- Chyba... coś mam - zawołał na Usukari, wymachując znaleziskiem. Dziewczyna w kilku susach znalazła się obok niego, złapała przedmiot i zaczęła go wertować. Przewracając kolejne strony, wytrzeszczała oczy coraz bardziej, nieświadomie otworzyła usta.
- Chodź - palce wszystkowiedzącej zacisnęły się na bokserce malarza, szarpnęła się naprzód.
Posłusznie ruszył za nią, zachodząc w głowę, co też niby dziewczyna tam wyczytała. I czemu od razu nie powiedziała, co zapisano w zeszycie. Przyciskała go sobie do piersi, niemalże biegła w stronę biblioteki. Chyba nie miał szans, by teraz coś z niej wyciągnąć.
Usukari, zdyszana, natarła na drzwi czytelni, o mało nie wyłamała ich z zawiasów.
Siedzący przy stoliku czytelniczym Nana, Yuichi i Saiji podnieśli głowy, słysząc ciężki oddech nastolatki.
- O, cześć. Mamy newsa, Haruka to kobietą była - hikikomori bujała się na krześle, trzymanymi w prawej ręce papierami powiewała niczym flagą. - Wiecie, że u Kodamy stwierdzono nadczynność tarczycy? I że na serio zaatakowała kogoś długopisem? A Miura to bi.
- Do czego się dorwałaś? - Kohada dopiero teraz dotarł do biblioteki. Podszedł do no-life'a i zgrabnym ruchem zabrał jej jedną z kartek. Tomiko zajrzała mu przez ramię.
- Dane wrażliwe - orzekła szybko, stając na palcach. Zakołysała się, wciąż przytulając stary zeszyt.
- Dane jakie? - Yuichi skrzywił się.
- W-R-A-Ż-L-I-W-E - wysylabizowała sykliwie ruda. - Dane dotyczące chorób, orientacji, rasy etnicznej, wyznania, przestępstw. Czyli te informacje, których bez pozwolenia nie wolno przetwarzać.
- [A jak wasze poszukiwania?]
Dziewczyna bez słowa rzuciła zeszyt na blat stołu. Zajęła miejsce obok reżysera i szybko streściła zapiski:
- Śmieć miał w planach otworzenie naraz kilku filii Akademii. Oczywiście, dalej skupiałby najlepszych z najlepszych, plus Szczęściarzy. Z notatek wynika, iż... faktycznie, nikt nie został do tej pory Superlicealną Rozpaczą.
- Pff. Przecież taka osóbka była od początku tylko raz, pamiętacie? Tamta zdzira, odpowiedzialna za stworzenie pluszaka - Sugito niemal wypluła z siebie te słowa. - Następnym razem czekano, aż komuś odbije i zgodzi się na współpracę.
- Ale... To nie wszystko. Było też coś o planie... Rozpaczy Ostatecznej - dodała Usukari, zawijając na palec ognistą sprężynkę. - Nie, zero wytłumaczenia. Samo hasło - wyciągnęła dłoń w stronę otwierającego usta Toyotomiego.
- [Rozpacz Ostateczna... ciekawe, o co chodzi...] - palce Takemury stukały w szalonym rytmie następne wiadomości. - [Ma zamiar ocalić Rozpacze, jeżeli się trafią i je również umieścić w szkole, ponownie zmusić do tej gry?]
- Nie wiadomo, czy są te inne Akademie - wtrącił Kohaku, siadając przy Tomiko. - Nie wiadomo, czy Rozpacze w ogóle się pojawią. Na razie... Tym nie musimy się martwić.
- Oby - wymamrotała złowrogo pod nosem Nana.

>Maramo Yashka, Miura Ryuunosuke

-Ugrh...- Chłopak patrzał gdzieś w kąt, niezadowolony całą tą sytuacją. Mógł być z każdym: wiedźmą, idiotą, sadystką, Saijim... ale nie z kimś, z kim nie zamienił chyba ani słowa odkąd tu przylazł.
Blondynka faktycznie wyglądała znajomo, ale za cholerę nie potrafił skojarzyć skąd. -To...- Zaczął niemrawo, chcąc rozpocząć jakąś konwersację.
-Słuchaj, brzdylu, nie mam zamiaru się słuchać jakiejś rudej wiedźmy. Jak chcesz, to sobie szukaj, czegokolwiek tam potrzebujecie, mnie w to nie mieszaj. - Fakt, miała rację, Usukari to ruda wiedźma. Jednak to nie znaczyło, że miała zbijać bąki, kiedy każdy inny starał się ze wszystkich sił. Posłał jej pełne irytacji spojrzenie. To on był tutaj od rządzenia się i zbijania bąków. 
-Żadna niby-bandytka nie będzie mi się rządzić.- Odwrócił się na pięcie w jej stronę. Dziewczyna zaśmiała się wrednie i dźgnęła go palcem w czoło. 
-Powiedział to wielki yakuza, udający pandę. Dorośnij, chłopczyku.- Dorosnąć? To nie on miał dorosnąć. Zamrugał parę razy, zdezorientowany. Skąd pojawiły się takie dziwne myśli? 
-To chociaż rozejrzyj się w korytarzu z trofeami, jak jest ci tak trudno cokolwiek zrobić.- Burknął i poszedł na salę gimnastyczną. Czemu obracał się w towarzystwie wrednych bab? Czemu nie mogło być na przykład jakiejś słodkiej loli, co piecze ciasteczka dla swojego senpaia. Przystanął, za dużo naoglądał się telewizji, teraz pieprzy głupoty.
Miejsce było czyste od ostatniego... morderstwa. Do tej pory nie mógł sobie wybić z głowy obrazu zrozpaczonego reżysera. Sam by też nie zniósł zbyt dobrze tego widoku.
-Trzeba coś znaleźć...
W międzyczasie Maramo oparła się o ścianę, krzyżując ręce na piersi. Co za bezczelny typek, miał czelność mówić jej, co robić. Z chęcią wpakowałaby pięść w jego dziecięcą twarz. 
Rozejrzała się trochę po pomieszczeniu. Całe było wypełnione złotymi pucharami. Fakt, najlepsza szkoła spośród najlepszych. Parsknęła pod nosem, może parę lat temu była najlepszą, teraz z pewnością kwalifikowała się do tych najgorszych. Podeszła do szafki i podniosła jeden z nich.
-Nagroda za zajęcie pierwszego miejsca, w obdzieraniu ze skóry na czas... oczywiście, a ja się spodziewałam czegoś normalnego.- Jej uwagę zdobył mały świstek wystający z szafki pod ścianą, odłożyła fanta i kucnęła przy meblu. Oczy jej się zabłyszczały, kiedy przeczytała zawartość kartki, otworzyła drzwiczki odnajdując skarb. -Heh, a to ciekawe.
Ryuunosuke miał już dość. W schowku spadło na niego pudło. O piłki przewrócił się już z pięć razy. Mikrofon go kopnął prądem. Zaklinował się w podiach. A pod sceną znalazł tylko gatunki stworzeń, które chyba istnieć nie powinny. Zmęczony i zawiedziony przeszedł do korytarzyka, gdzie siedziała wredna podróbka bandyty. 
-Co ty, w szambie się tarzałeś?
-Cisza.- Warknął, padając pod ścianą. Miał prawo być zły w tym momencie.-Ha? Co to?- Pokazał na stos luźnych karteczek, które trzymała Yashka. Odepchnął się od podłogi i spróbował je wyrwać dziewczynie, ona akurat będąc wyższą uniosła je na wysokość której chłopak nie dosięgnie. Odsunęła go kolanem na bezpieczną odległość i wcisnęła mu jedną w twarz. Z przerażającym uśmiechem czekała na jego reakcję.
-Ofiara uduszona... taśmy...- Brązowe oczy rozszerzyły się w przestrachu, a jego ręce zaczęły drżeć.
-A teraz, pando, spójrz, oto komu jest zadedykowana ta karteczka.- Zaśmiała się, widząc jego zrozpaczoną twarz. 
-Oddaj to...- Wykrztusił szeptem a jego oczy z przerażenia przeszły w czystą złość. Zacisnął pięści. Jak ktoś mógł wymyślić coś tak okrutnego dla tak delikatnej osoby?
-Sorry, brzdylu, ale ja to znalazłam, więc należy do mnie.
-O-Oddawaj to, idiotyczny babsztylu!- Yashce zrzedła mina i na twarzy pojawił się grymas. Dawno nie słyszała, aby ktokolwiek nazywał ją jakoś obraźliwie. Każdemu wtedy łamała kość albo nawet parę.
Głupcy nie wiedzieli, że w tym momencie załatwiali sobie podróż ambulansem. 
Były jednak czasy, kiedy była za słaba, by się im przeciwstawić. To dość ironiczne, jak z ofiary stała się łowcą. 
Patrzcie na głupią Ya. Zawsze tak sama siedzi, co za beznadziejna osoba.
Czemu głupia Ya jeszcze żyje, to ja nie wiem.
Głupia, beznadziejna Ya. Powinna zginąć.
Papiery upadły na ziemię. Przycisnęła Ryu do ściany i wpatrywała się w te przeklęte brązowe oczy. Nienawidziła tego koloru. Takiego samego koloru oczy miał dziecior, który zaczął tę całą katorgę.
Ciekawe, czy jest normalnie głupia czy nas tylko nie słucha.
-Mnie się nie rozkazuje... kapujesz?- Wysyczała, czekając tylko, aby więcej terroru ukazało się na drobnej twarzy chłopaka. -Mnie się nie przezywa. Ja jestem nad wami wszystkimi. Ja jestem elitą.- Zwolniła go ze swojego uchwytu, upadł na ziemię, próbując zaciągnąć odrobinę powietrza. Zebrała papiery z ziemi i zmierzyła ku wyjścia.
-Elita? Za nic nie wydoroślałaś. Zawsze będziesz Baka-Ya.
Z miną wyrażającą gotowość do mordu, trzasnęła drzwiami. Kiedy już zniknęła, Miura zaczął się śmiać pod nosem.
Chłopiec stał nad płaczącą dziewczynką w blond kucykach. Brązowe, chłodne oczy nie wyrażały ani odrobiny sympatii.
-Baka-Ya, taki śmieć jak ty nie ma prawa istnieć.- Kopnął jej drobne ciałko, wywołując jeszcze większą falę szlochu. 
-Sukeś, zostaw ją i chodź się bawić!- Spojrzał się na nią przeszywającym wzrokiem po raz ostatni i pobiegł do swoich rówieśników.
Oparła się o ścianę, całe jej ciało drżało. Jednak to nie był strach, to była ekscytacja. Zakryła dłonią wykwitający uśmiech.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz