- Co z nim? - Itsuko spojrzała na oddalonych od reszty Gemmei i Saijiego. Reżyser wciąż się uśmiechał, jednak w jego oczach widać było cierpienie. Trudno się dziwić, ktoś zamordował jego przyjaciela...
Iluzjonista skierował wzrok w tym samym kierunku, co pisarka.
- Pani psychiatra prosiła, żeby jej nie przeszkadzać w pocieszaniu, bo Saiji się zatrzaśnie w sobie jak ostryga. Więc...
Winda ruszyła. Znowu było o jedną osobę mniej. Ktoś nie wyjdzie z sali sądowej żywy. Być może teraz coś się nie uda, coś pominą i grę wygra zabójca. Ta myśl była okropna. Jednak nie nierealna.
Już trzeci raz wkraczali do okrągłego pomieszczenia i zajmowali swoje miejsca. Saiji wpatrywał się pusto w przekreślony portret uśmiechniętego Miury.
- [To pomyłka. Przecież on zaraz przyjdzie.]
Nikt mu na to nic nie odpowiedział.
Za pierwszym razem zabójcą kierowała desperacja.
Za drugim odpowiedzialna była psychopatyczna osobowość.
Co kierowało tym morderstwem?
- Pani psychiatra prosiła, żeby jej nie przeszkadzać w pocieszaniu, bo Saiji się zatrzaśnie w sobie jak ostryga. Więc...
Winda ruszyła. Znowu było o jedną osobę mniej. Ktoś nie wyjdzie z sali sądowej żywy. Być może teraz coś się nie uda, coś pominą i grę wygra zabójca. Ta myśl była okropna. Jednak nie nierealna.
Już trzeci raz wkraczali do okrągłego pomieszczenia i zajmowali swoje miejsca. Saiji wpatrywał się pusto w przekreślony portret uśmiechniętego Miury.
- [To pomyłka. Przecież on zaraz przyjdzie.]
Nikt mu na to nic nie odpowiedział.
Za pierwszym razem zabójcą kierowała desperacja.
Za drugim odpowiedzialna była psychopatyczna osobowość.
Co kierowało tym morderstwem?
-Witam was na waszym trzecim sądzie! Z czasem robi się was coraz mniej. Nie tak, że mam coś do tego...- Ignorując misia, zajęli w ciszy swoje miejsca.
-Zacznijmy od początku, ofiarą został Miura Ryuunosuke.-Zaczęła Misaka pewnym tonem, Usukari prychnęła pod nosem, posyłając jej niemiłe spojrzenie. To nie był czas na wymądrzanie się.
-[Czemu tak głupio mówicie? Ten żart robi się nudny.]- Różowowłosa spojrzała na podłogę, niby coś ją korciło by mu wygarnąć, że Miura już nie żyje. Ale reszta by ją zjadła za to. Postanowiła zignorować jego stwierdzenie.
-Um... narzędzie zbrodni?
-Doniczka.- Kohaku zamrugał parę razy. Co? W tle Gemmei uciszała parskającą Nanę.
-To nie żart, Ryu został uderzony ceramiczną doniczką w głowę. Przed tym jednak miejsce miała bójka. Poważne go... uszkodzono.- Zapewniła go Kodama, chłopak wciąż miał na twarzy wymalowane zdziwienie i przerażenie. Właśnie ktoś umarł przez kwiatka...doniczkę. To będzie trudne do wymazania z pamięci malarza.
-[Ryu wdał się w bójkę?! Nic dziwnego, że wydawał się taki przybity!]- Wymienili się niepewnymi spojrzeniami, nie mieli pojęcia jak dać sobie radę z Saijim. Normalnie wydawał się taki nieśmiały, ale teraz... uśmiechał się szeroko pytając gdzie jest Ryuunosuke. I jeszcze ta zakrwawiona bluza.
-Właśnie teraz próbujemy odkryć, z kim się bił.
-[No to trzeba było tak od razu! A nie wygadujecie jakieś bzdury!]- Przybrał zagniewany wyraz twarzy i tupnął stopą.
-Właśnie teraz próbujemy odkryć, z kim się bił.
-[No to trzeba było tak od razu! A nie wygadujecie jakieś bzdury!]- Przybrał zagniewany wyraz twarzy i tupnął stopą.
- Bijatyka miała miejsce zarówno na sali audiowizualnej, jak i na korytarzu - powiedziała szachistka, starając się nie patrzeć w stronę Saijiego.
- Albo to ciało zostało wyniesione... - DJ spojrzał na partnerki ze śledztwa, Kodama pokręciła głową.
- Nie. Ryuunosuke oberwał w głowę na korytarzu.
- Skąd ta pewność?
- Ułożenie ciała. Upadł tak jak stał.- Joshiro gwizdnął pod nosem.
-To musiała być niezła bójka.- Skomentował, opierając brodę o barierkę. Ozogami łypnęła na niego, zdegustowana.
-Jakbyś nie zauważył, ta 'niezła bójka' doprowadziła do śmierci, idioto.-Wywrócił oczami. Chciał jakoś rozjaśnić atmosferę, a otrzymał ochrzan od różowej.
-Znaleźliście coś jeszcze?- doktor owróciła głowę w stronę Yuichiego i Misaki. Mały złośliwy śmieszek powiększył się jeszcze bardziej, kiedy zobaczyła ich zdenerwowanie. Czyżby praca w roli detektywa była dla nich zbyt trudna?
-Kartka. Ale za cholerę nie dało się wyczytać, co tam jest napisane.- Pisarka wyciągnęła z kieszeni bluzy małą karteczkę, podała ją Gemmei.
-Drugie słowo to 'okręcają', pierwsze jest zbyt ubrudzone krwią, by odczytać znak.
-Jak mogłaś tak szybko to rozszyfrować?!-Hashimoto uśmiechnęła się z dumą.
-Będąc doktorem, uczysz się wielu sztuk.
-Albo po prostu sama podobnie gryzmolisz... eeeeek!-Himeka skulił się w sobie, widząc przerażającą minę psychologa. Co dzisiaj baby mają do niego?!
-O! O! O! Przykro mi ale muszę skonfiskować ten świstek!- W powietrzu przeleciało cielsko śmiecia i wyrwało kawałek papieru z rąk Gemmei.
-H-Hej!
-To, co należy do archiwum szkolnego, nie powinno być w brudnych łapskach uczniów!
-To było przy Ryu, czyli jest potrzebnym śladem!- Zawyła Kodama, machając rękoma. Misiek posłał jej okropny uśmiech.
-A drugiego oczka się pozbyć chcesz?- Dziewczyna odwróciła się, obrażona, plecami w jego stronę. -Co za bezczelność wobec dyrektora!
-Świetnie. A co, jeśli to był ten typ wskazówki, która od razu mówi, kto jest sprawcą?!-Tomiko wyrzuciła ręce w górę, panikując lekko.
-Znikome szanse, jak mówiła Gemmei, tam pisało coś o okręcaniu...-Białowłosy uśmiechnął się do niej zapewniająco.
-Ale nie jesteśmy tego pewni. Gratuluję wam głupoty, Hashimoto, Kodama.- Druga z wymienionych zamrugała na szybko parę razy.
-Co ja znowu zrobiłam?!- Wydawała się być mocno dotknięta tymi słowami, znowu ktoś oskarżył ją o nie wiadomo co.
-To musiała być niezła bójka.- Skomentował, opierając brodę o barierkę. Ozogami łypnęła na niego, zdegustowana.
-Jakbyś nie zauważył, ta 'niezła bójka' doprowadziła do śmierci, idioto.-Wywrócił oczami. Chciał jakoś rozjaśnić atmosferę, a otrzymał ochrzan od różowej.
-Znaleźliście coś jeszcze?- doktor owróciła głowę w stronę Yuichiego i Misaki. Mały złośliwy śmieszek powiększył się jeszcze bardziej, kiedy zobaczyła ich zdenerwowanie. Czyżby praca w roli detektywa była dla nich zbyt trudna?
-Kartka. Ale za cholerę nie dało się wyczytać, co tam jest napisane.- Pisarka wyciągnęła z kieszeni bluzy małą karteczkę, podała ją Gemmei.
-Drugie słowo to 'okręcają', pierwsze jest zbyt ubrudzone krwią, by odczytać znak.
-Jak mogłaś tak szybko to rozszyfrować?!-Hashimoto uśmiechnęła się z dumą.
-Będąc doktorem, uczysz się wielu sztuk.
-Albo po prostu sama podobnie gryzmolisz... eeeeek!-Himeka skulił się w sobie, widząc przerażającą minę psychologa. Co dzisiaj baby mają do niego?!
-O! O! O! Przykro mi ale muszę skonfiskować ten świstek!- W powietrzu przeleciało cielsko śmiecia i wyrwało kawałek papieru z rąk Gemmei.
-H-Hej!
-To, co należy do archiwum szkolnego, nie powinno być w brudnych łapskach uczniów!
-To było przy Ryu, czyli jest potrzebnym śladem!- Zawyła Kodama, machając rękoma. Misiek posłał jej okropny uśmiech.
-A drugiego oczka się pozbyć chcesz?- Dziewczyna odwróciła się, obrażona, plecami w jego stronę. -Co za bezczelność wobec dyrektora!
-Świetnie. A co, jeśli to był ten typ wskazówki, która od razu mówi, kto jest sprawcą?!-Tomiko wyrzuciła ręce w górę, panikując lekko.
-Znikome szanse, jak mówiła Gemmei, tam pisało coś o okręcaniu...-Białowłosy uśmiechnął się do niej zapewniająco.
-Ale nie jesteśmy tego pewni. Gratuluję wam głupoty, Hashimoto, Kodama.- Druga z wymienionych zamrugała na szybko parę razy.
-Co ja znowu zrobiłam?!- Wydawała się być mocno dotknięta tymi słowami, znowu ktoś oskarżył ją o nie wiadomo co.
-Mogłaś powiedzieć o niej, a nie od tak pokazywać! By nie zabrał!- Misaka popukała się w czoło, drażniąc pisarkę.
-Naprawdę nie wiem, kto by uwierzył w jej istnienie, Ozogami, gdyby nie została ujawniona. Zamknij proszę swoją twarz i pozwól dorosłym zająć się sprawą zabójstwa.- Szachistka pozostała w bezruchu, ani jedno słowo nie mogło wypaść z jej ust. Czy właśnie Hashimoto zrównała ją z poziomem dziecka?
-Hej, hej, nie jesteśmy tu, by się wykłócać.-Słychać było niemrawy głos Kohaku, jednak został zignorowany przez dziewczyny.
-Wiesz co, strasznie mi działasz na nerwy.
-A kto nie działa ci na nerwy? Jestem tego bardzo ciekawa.
-Chcesz oberwać korkiem w łydkę?
-Nie nosisz korków...
-HEJ!- Spojrzały na nieco zirytowaną rudowłosą. Jej prawa brew drgała, a ogniste pukle puszyły się. -Ja rozumiem, też lubię się kłócić z Misą, ale wiecie, mamy coś ważniejszego do roboty!- Urządzanie niemiłych konwersacji w środku sądu, gdzie nie mieli nawet najmniejszego pojęcia, kto mógłby być sprawcą, nie było zbytnio potrzebne. Tak jak na poprzednich, przydałby się cud i można było jakoś dobrze odgadnąć, kto wyrządził krzywdę Miurze. Gemmei i Misaka odwróciły się do siebie plecami. Było to dość dziwne, wywołać takie uczucia niechęci do jakiejś osoby u Hashimoto. Zazwyczaj ignorowała ich egzystencję i dalej prowadziła swoje obserwacje. Zaczęła gdybać, czy aby ta szkoła nie zmienia ich podejść do niektórych rzeczy.
Usukari odchrząknęła, zwracając na siebie uwagę. -Czyli z tego, co się dowiedzieliście, była bójka na dwóch pomieszczeniach, a ostatecznym ciosem było uderzenie w głowę, tak? Coś jeszcze?
-Jak zawsze, nie.- Burknęła różowowłosa, myślała, że z nią jakoś znajdą więcej poszlak. Ale widać, arogancja jej przysłoniła oczy. -Wiemy, że ktoś go nieźle skopał i że oberwał doniczką w łeb.-Iluzjonista podniósł palec do góry, irytując tym nieco dziewczynę. -Gadaj.
-Skopał?
-Miał sińce na praktycznie całym tułowiu i nogach. Z kształtów niektóre przypominały ślad buta. Hmm...- Spojrzał na Itsuko, czekając, aż dokończy swoje wyjaśnienie. Zmarszczyła brwi, namyślając się nad czymś. -Sprawca był silny. Widać było oznaki krwawień zewnętrznych i złamań.
-Kolejna informacja zebrana do napisania czegoś?- Zażartował Toyotomi, w zamian otrzymał jednak poważny wzrok.
-Raz miałam do czynienia z czymś podobnym.
-Albo po prostu buty ciężkie miał na nogach.- Pisarka zwróciła swoją uwagę na Joshiro.
-Co masz na myśli?
-No bo jak podeszwy ma grube, to też ślady są, gościu mógł być zaciągnięty pod ścianą, więc but by mógł zagnieździć się w jedno miejsce. I wiecie, takie krrr! -Zaczął wykręcać rękoma, akcja ta przypominała, jakby próbował zgnieść jakiś owoc. -I plask, i prr!
-Wiemy, o co chodzi, Joshiro.- Westchnął Kohaku, uśmiechając się krzywo. Nie za bardzo wiedział, czy miał się głupio śmiać, czy być zażenowany akcjami kumpla.
-Silny, prawdopodobnie ciężkie buty, co jeszcze?
-Długie włosy.- Wszyscy spojrzeli się na Kodamę. -Um... w dłoni miał parę włosów, z pewnością je wyrwał w samoobronie.
-Czyli.... sprawca to dziewczyna? No nie patrzcie się tak!- Himeka podniósł ręce w geście poddania.
-To była nadzwyczaj seksistowskie.- Burknęła szachistka z drżącą brwią.
-No, ale jedynym chłopakiem w długich włosach był Taro, a jak wiecie... została po nim ramka.-Wskazał szybko kciukiem na portret chemika.
-Silna dziewczyna. Hmm...-Dziewczyna w fioletowych kucykach przeleciała martwym wzrokiem po twarzach dziewczyn. Kodama ma zbyt wielką obsesję robienia Monokumie na złość, na ucieczce stąd. Zabójstwo z jej rąk nie ma sensu. Ozogami... zbyt kruchy umysł, jednak byłaby w stanie kogoś zabić, gdyby wyprowadzono ją ostatecznie z równowagi. Sugito nie ma nawet mięśni i potrzebnej siły, więc też odpada. Tomiko? Zero szans, gdyby dokonała zabójstwa, byłoby to widać po jej zachowaniu.
Sama w sobie nie dałaby rady kogoś zabić albo przynajmniej nie w ten sposób. -Maramo...co robiłaś po tym, jak się rozeszliśmy?
-Ha? Błądziłam po tym wariatkowie, a co?- teoretycznie pasowała do ich opisu. Ciężkie buty, silna, długie włosy... Jednak mogła się mylić.
-A gdzie dokładnie? - Blondynka zrobiła się nieco zirytowana, Gemmei zauważyła, że jej ramiona spinają się. Bingo.
-Nie wiem, parter, piętro...-Wzruszyła ramionami, jej głos był obojętny, jednak słyszała w nim odrobinę paniki. I w tym momencie psychiatra znalazła ich sprawcę.
-Hej, hej, nie jesteśmy tu, by się wykłócać.-Słychać było niemrawy głos Kohaku, jednak został zignorowany przez dziewczyny.
-Wiesz co, strasznie mi działasz na nerwy.
-A kto nie działa ci na nerwy? Jestem tego bardzo ciekawa.
-Chcesz oberwać korkiem w łydkę?
-Nie nosisz korków...
-HEJ!- Spojrzały na nieco zirytowaną rudowłosą. Jej prawa brew drgała, a ogniste pukle puszyły się. -Ja rozumiem, też lubię się kłócić z Misą, ale wiecie, mamy coś ważniejszego do roboty!- Urządzanie niemiłych konwersacji w środku sądu, gdzie nie mieli nawet najmniejszego pojęcia, kto mógłby być sprawcą, nie było zbytnio potrzebne. Tak jak na poprzednich, przydałby się cud i można było jakoś dobrze odgadnąć, kto wyrządził krzywdę Miurze. Gemmei i Misaka odwróciły się do siebie plecami. Było to dość dziwne, wywołać takie uczucia niechęci do jakiejś osoby u Hashimoto. Zazwyczaj ignorowała ich egzystencję i dalej prowadziła swoje obserwacje. Zaczęła gdybać, czy aby ta szkoła nie zmienia ich podejść do niektórych rzeczy.
Usukari odchrząknęła, zwracając na siebie uwagę. -Czyli z tego, co się dowiedzieliście, była bójka na dwóch pomieszczeniach, a ostatecznym ciosem było uderzenie w głowę, tak? Coś jeszcze?
-Jak zawsze, nie.- Burknęła różowowłosa, myślała, że z nią jakoś znajdą więcej poszlak. Ale widać, arogancja jej przysłoniła oczy. -Wiemy, że ktoś go nieźle skopał i że oberwał doniczką w łeb.-Iluzjonista podniósł palec do góry, irytując tym nieco dziewczynę. -Gadaj.
-Skopał?
-Miał sińce na praktycznie całym tułowiu i nogach. Z kształtów niektóre przypominały ślad buta. Hmm...- Spojrzał na Itsuko, czekając, aż dokończy swoje wyjaśnienie. Zmarszczyła brwi, namyślając się nad czymś. -Sprawca był silny. Widać było oznaki krwawień zewnętrznych i złamań.
-Kolejna informacja zebrana do napisania czegoś?- Zażartował Toyotomi, w zamian otrzymał jednak poważny wzrok.
-Raz miałam do czynienia z czymś podobnym.
-Albo po prostu buty ciężkie miał na nogach.- Pisarka zwróciła swoją uwagę na Joshiro.
-Co masz na myśli?
-No bo jak podeszwy ma grube, to też ślady są, gościu mógł być zaciągnięty pod ścianą, więc but by mógł zagnieździć się w jedno miejsce. I wiecie, takie krrr! -Zaczął wykręcać rękoma, akcja ta przypominała, jakby próbował zgnieść jakiś owoc. -I plask, i prr!
-Wiemy, o co chodzi, Joshiro.- Westchnął Kohaku, uśmiechając się krzywo. Nie za bardzo wiedział, czy miał się głupio śmiać, czy być zażenowany akcjami kumpla.
-Silny, prawdopodobnie ciężkie buty, co jeszcze?
-Długie włosy.- Wszyscy spojrzeli się na Kodamę. -Um... w dłoni miał parę włosów, z pewnością je wyrwał w samoobronie.
-Czyli.... sprawca to dziewczyna? No nie patrzcie się tak!- Himeka podniósł ręce w geście poddania.
-To była nadzwyczaj seksistowskie.- Burknęła szachistka z drżącą brwią.
-No, ale jedynym chłopakiem w długich włosach był Taro, a jak wiecie... została po nim ramka.-Wskazał szybko kciukiem na portret chemika.
-Silna dziewczyna. Hmm...-Dziewczyna w fioletowych kucykach przeleciała martwym wzrokiem po twarzach dziewczyn. Kodama ma zbyt wielką obsesję robienia Monokumie na złość, na ucieczce stąd. Zabójstwo z jej rąk nie ma sensu. Ozogami... zbyt kruchy umysł, jednak byłaby w stanie kogoś zabić, gdyby wyprowadzono ją ostatecznie z równowagi. Sugito nie ma nawet mięśni i potrzebnej siły, więc też odpada. Tomiko? Zero szans, gdyby dokonała zabójstwa, byłoby to widać po jej zachowaniu.
Sama w sobie nie dałaby rady kogoś zabić albo przynajmniej nie w ten sposób. -Maramo...co robiłaś po tym, jak się rozeszliśmy?
-Ha? Błądziłam po tym wariatkowie, a co?- teoretycznie pasowała do ich opisu. Ciężkie buty, silna, długie włosy... Jednak mogła się mylić.
-A gdzie dokładnie? - Blondynka zrobiła się nieco zirytowana, Gemmei zauważyła, że jej ramiona spinają się. Bingo.
-Nie wiem, parter, piętro...-Wzruszyła ramionami, jej głos był obojętny, jednak słyszała w nim odrobinę paniki. I w tym momencie psychiatra znalazła ich sprawcę.
-Maramo, jesteś silna, nosisz 'glany', posiadasz długie włosy i jesteś straszliwie impulsywna.
-Co chcesz przez to powiedzieć, pani doktor?
-Twój oddech jest przyśpieszony, ramiona spięte. Panikujesz. Nie tylko pasujesz fizycznie do roli mordercy, to twoje zachowanie pokazuje, że wiesz o czymś, czego my nie wiemy.- Ciemnoniebieskie oczy wbiły się w postać Hashimoto. Ta pewnie stała i gapiła się tymi gałami.
-Czekaj, chcesz powiedzieć, że Yasia to zrobiła? Fakt, jest totalną furiatką, ale nie wiem, czy by mogła...
-Himeka, to nawet pasuje...- Ze złością uniósł głowę w stronę Misaki. Znał Yashkę dość długo i nie chciał, by okazało się, że to ona. Jest wariatką, czarownicą i innymi złymi przymiotami ale... nie chciał, by umierała.
-[Czyli Ryu i Yashka się pobili? O co?]- Bandytka zaśmiała się gorzko.
-Słuchaj, dzieciaku. Twój chłoptaś nie żyje. Rozumiesz to? Serio, mam dosyć całego twojego zaprzeczania, to jest żałosne. I tak, to byłam ja. To miejsce zaczynało mnie nudzić, a skoro miałam kogoś takiego jak brzdyla pod ręką... Grzechem byłoby nie spróbować.- Tomiko odwróciła się w stronę miśka.
-Możemy głosować.
-No nareszcie!- Wyciągnął znikąd gigantyczny młotek i uderzył w czerwony przycisk.- Tak, tak, Maramo Yashka, Superlicealna Bandytka jest odpowiedzialna za zabójstwo naszego ex-ucznia!
-Ex-ucznia?- Zapytał cicho Yuichi.
-Tak... dziecior stracił swój tytuł. Więc nawet gdyby wygrał sąd i was oszukał, i tak bym go zabił~! Pu pu pu! Koniec głupiego gadania, czas na najciekawszą część tego przedstawienia!
Znalazła się na ringu, otoczona manekinami poubieranych w błyszczące się spodenki. Ciekawiło ją trochę, czy to były te same, co u Fuchido. Oby nie.
Nie lubiła się dzielić rzeczami.
Nie żałowała tego zabójstwa, nie potrafiła. Dokonała, czego chciała. Dokonała zemsty na dzieciorze, który zaczął całą jej passę męki i bólu. Może tego nie pokazywała, ale była z tego powodu cholernie szczęśliwa.
Ustawiła się pozycji gotowej do ataku.
-Dajecie.- Nagle wszystkie ruszyły na nią, uderzając metalowymi pięściami. Na początku udawało jej się uniknąć prawie wszystkich razów, ale z czasem zaczęły przyspieszać.
Uderzały jej umięśnione ciało, tworząc sińce i rozcięcia. Wraz z czasem wypłynęła krew a Yashka ledwo stała.
Wtem z metalowych pięści wysunęły się małe ostrza i przygotowały do kolejnego ataku. Przymknęła oczy, by nie widzieć, jak beznadziejna w tym momencie jest jej sytuacja.
-Co chcesz przez to powiedzieć, pani doktor?
-Twój oddech jest przyśpieszony, ramiona spięte. Panikujesz. Nie tylko pasujesz fizycznie do roli mordercy, to twoje zachowanie pokazuje, że wiesz o czymś, czego my nie wiemy.- Ciemnoniebieskie oczy wbiły się w postać Hashimoto. Ta pewnie stała i gapiła się tymi gałami.
-Czekaj, chcesz powiedzieć, że Yasia to zrobiła? Fakt, jest totalną furiatką, ale nie wiem, czy by mogła...
-Himeka, to nawet pasuje...- Ze złością uniósł głowę w stronę Misaki. Znał Yashkę dość długo i nie chciał, by okazało się, że to ona. Jest wariatką, czarownicą i innymi złymi przymiotami ale... nie chciał, by umierała.
-[Czyli Ryu i Yashka się pobili? O co?]- Bandytka zaśmiała się gorzko.
-Słuchaj, dzieciaku. Twój chłoptaś nie żyje. Rozumiesz to? Serio, mam dosyć całego twojego zaprzeczania, to jest żałosne. I tak, to byłam ja. To miejsce zaczynało mnie nudzić, a skoro miałam kogoś takiego jak brzdyla pod ręką... Grzechem byłoby nie spróbować.- Tomiko odwróciła się w stronę miśka.
-Możemy głosować.
-No nareszcie!- Wyciągnął znikąd gigantyczny młotek i uderzył w czerwony przycisk.- Tak, tak, Maramo Yashka, Superlicealna Bandytka jest odpowiedzialna za zabójstwo naszego ex-ucznia!
-Ex-ucznia?- Zapytał cicho Yuichi.
-Tak... dziecior stracił swój tytuł. Więc nawet gdyby wygrał sąd i was oszukał, i tak bym go zabił~! Pu pu pu! Koniec głupiego gadania, czas na najciekawszą część tego przedstawienia!
Znalazła się na ringu, otoczona manekinami poubieranych w błyszczące się spodenki. Ciekawiło ją trochę, czy to były te same, co u Fuchido. Oby nie.
Nie lubiła się dzielić rzeczami.
Nie żałowała tego zabójstwa, nie potrafiła. Dokonała, czego chciała. Dokonała zemsty na dzieciorze, który zaczął całą jej passę męki i bólu. Może tego nie pokazywała, ale była z tego powodu cholernie szczęśliwa.
Ustawiła się pozycji gotowej do ataku.
-Dajecie.- Nagle wszystkie ruszyły na nią, uderzając metalowymi pięściami. Na początku udawało jej się uniknąć prawie wszystkich razów, ale z czasem zaczęły przyspieszać.
Uderzały jej umięśnione ciało, tworząc sińce i rozcięcia. Wraz z czasem wypłynęła krew a Yashka ledwo stała.
Wtem z metalowych pięści wysunęły się małe ostrza i przygotowały do kolejnego ataku. Przymknęła oczy, by nie widzieć, jak beznadziejna w tym momencie jest jej sytuacja.
To był czas w którym jej dane było umrzeć.
Jakoś mało ją to przerażało, jednak...
Jako młodsza osóbka bardzo pragnęła śmierci, ale nie mogła im dać za wygraną. A teraz? A teraz...
Kilkanaście drobnych ostrzy zaczęło wbijać się w jej ciało, tworząc sieczkę z jej wnętrzności. Czuła, jak krew wypływa strumieniami, razem z kawałkami wyciętego mięsa, obryzgując całą podłogę pod nią.
Po chwili upadła, brudząc się w różowej cieczy.
Ciemnoniebieskie oczy wpatrywało się martwo w stronę gapiów.
Jakoś mało ją to przerażało, jednak...
...nie chciała umierać.
Jako młodsza osóbka bardzo pragnęła śmierci, ale nie mogła im dać za wygraną. A teraz? A teraz...
Kilkanaście drobnych ostrzy zaczęło wbijać się w jej ciało, tworząc sieczkę z jej wnętrzności. Czuła, jak krew wypływa strumieniami, razem z kawałkami wyciętego mięsa, obryzgując całą podłogę pod nią.
Po chwili upadła, brudząc się w różowej cieczy.
Ciemnoniebieskie oczy wpatrywało się martwo w stronę gapiów.
Yuichi był dość zaskoczony, widząc różowowłosą szachistkę w kafeterii, na pół godziny przed ciszą nocną. Po wrażeniach minionego dnia uznał, iż trochę herbaty ukoi poszarpane nerwy... A zresztą, kogo chciał oszukać. Nie miał ochoty na sen, zamykając oczy, znów widział sztyletowaną Maramo. To było obrzydliwe. Gdy "widowisko" dobiegło końca, w te pędy ruszył do łazienki, by zwymiotować. Później słyszał jakiś wrzask wściekłości i coś, co omyłkowo wziął za wybuch, te dzikie odgłosy miały źródło w pokoju pisarki. Usukari snuła się jak nieprzytomna. Kohada usiłował nawiązać konwersację z kimkolwiek, odpowiadała mu głucha cisza. Hashimoto... rzucała nieprzychylne spojrzenia, Nana zwiesiła głowę i jakby bardziej zamknęła się w sobie. Nawet Himeka zachowywał się niczym pozbawiony energii. Jedynie Saiji wydawał się niczym nie przejmować, jednakże... chłopak miał wątpliwości, czy to nie była reakcja na przygnębienie.
Obecna na stołówce dziewczyna podpierała brodę ręką, druga dłoń bawiła się białą figurą królowej. Zajście jej od tyłu było kiepskim pomysłem, okrążył więc zajmowany przez nią stolik i usiadł naprzeciwko.
- Co tu robisz? - zapytał, nie przejmując się nawet czymś takim, jak przywitanie.
- Kłoda parzy herbatę, więc korzystam, nie muszę sama tego robić - odparła, przeciągając się; krzesło odchyliło się do tyłu pod niebezpiecznym kątem, jednak Misace udało się zachować równowagę.
- O tej godzinie?
- A co w niej złego?
- Zaraz będzie cisza nocna.
- Wiemy. Dlatego kręcimy się dopiero teraz.
- Chyba... nie rozumiem.
Czarne oczy Ozogami spojrzały poniekąd drwiąco na muzyka. Niemal spodziewał się zgryźliwej uwagi w stylu "nie dziwi mnie to". Jednak nie...
- Zanim naszą bandytkę w celach rozliczeniowych zabrał Monodupa, powiedziała, czym była ta karteczka.
- Komu?
- Mnie, raczej Haruce tego przekazać nie mogła - przewróciła oczami. Naraz z kuchni usłyszeli jakieś przekleństwo, które zignorowała.
- No to czym był ten świstek? - Toyotomi obrócił głowę w kierunku drzwi kuchennych.
- Za nic nie zgadniesz. Yashka znalazła nasze opisy kar.
- Żartujesz.
- Chciałabym. Ten kawałeczek, co go znaleźliśmy przy... Ryu... to przewidywana kara za zabicie, zapisana dla Saijiego.
- Chryste... - jęknął DJ, uderzając się otwartą dłonią w czoło. - Ale... wciąż nie wiem, co...
- Powiedziałam o tym Kodamie, ona zasugerowała, żebyśmy udały się do pokoju Maramo najpóźniej jak się da. Misiek zwinął papierek, jak odkrył, co to jest, prawda? To miało być chytre wyprowadzenie go w pole.
Sądząc po minie Misaki, nie udało im się to. Zapytał, co zastały w pokoju.
- Nic. Pustkę. Gnój wyczyścił cały pokój... Zdaje się, że robi tak po każdym. Tak myślę... Nie wiem.
Nagle usłyszeli czyiś głośny wrzask, dochodzący ze strony dormitorium. Yuichi skamieniał.
- Boże, kolejne morderstwo?
- Nie, spokojnie - Misaka uśmiechnęła się wrednie. - Po prostu nasza mangaka prawdopodobnie znalazła kolejny materiał do popisu wyobraźni.
- Że co?
- Powiedzmy, że podrzuciłam mu karteczkę z nabazgrolonym skojarzeniem - Joshiro = szwajcarski ser...
~kilka minut po ogłoszeniu ciszy nocnej
Niedźwiedź uważnie spoglądał na ekrany podłączone do kamer, kontrolując uczniów. Szybko ich przeliczył. Jedno, drugie... dwie osoby spały. Jedna kręciła się, wręcz miotała, zapewne śniła jakiś rozpaczliwy koszmar. Jak milusio~.
Kontynuował odliczankę.
A co to? W pokojach znajdowało się tylko ośmioro mord. Gdzie numer dziewiąty?
Obrzucił znudzonym spojrzeniem inne wyświetlacze. U-hu-hu. Ktoś łamie sobie zasady, przydałoby się go ukarać...
Wtedy ktoś zapukał. Nie czekając na pozwolenie, otworzył drzwi i wsunął się do środka.
Monokuma odwrócił się na swoim krześle. Co za licho niosło tu bachora?
Niemal krzyknął z radości, gdy spojrzał dzieciakowi w oczy. Ah, ta bezdenna rozpacz! Ten żal, ból, smutek, słowem - te wszystkie reakcje, których tak oczekiwał od reszty zgrai.
Osoba kiwająca się na piętach nie musiała tłumaczyć celu swej wizyty. Maskotka dobrze go znała.
- Witam cię, mój ulubiony uczniu! Nie to, że zawsze nim byłeś, to teraz dostałeś taki awansik. Upupu~! No, jestem z ciebie bardzo zadowolony, doprawdy zadowolony...
Postać jakby skuliła się, po chwili zaczęła prowadzić z pluszakiem rozmowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz