Rano, zaraz po pobudce, Himeka zorientował się, że Kodama zdążyła już wrócić do siebie. Jedyną oznaką, że w ogóle tu przebywała, była zwinięta dziwnie kołdra, rzucona trochę byle jak. Natomiast pokój zostawiła otwarty... no tak, w końcu tylko on ma do niego klucz.
Postanowił ją pomęczyć już z rana. Jednak pukanie do drzwi jej pokoju nie dało żadnego skutku, tu też jej nie było? Rzut oka na zegarek dał mu odpowiedź - pewnie siedzieli na stołówce, przy śniadaniu. Nie miał wyboru, jak iść tam.
Podrapał się po głowie. Od początku dnia skóra strasznie go swędziała. A włosy wydawały się dziwnie sztywne i ciężkie.
Posuwistym krokiem ruszył do kafeterii. Nim przekroczył jej próg, do jego uszu doszło pytanie Kohady, który wydawał się dziwnie rozdrażniony.
- Serio, niech ktoś się przyzna. A zresztą, nie mogliście poszukać sobie farb gdzieś po klasach? Tylko musieliście rąbnąć je mnie?
- Farby? - zainteresował się iluzjonista, wkraczając na salę. Kilka głów obróciło się w jego kierunku, na tych twarzach wymalowało się ogromne rozbawienie. Oczy Tomiko powiększyły się do rozmiaru monet, Harada przekrzywił głowę.
- Albo dobra, wiem już, gdzie są - mruknął, ukrywając powiększający się uśmiech za dłonią. - D-do twarzy ci w tym kolorze.
Niebieskowłosy zamrugał szybko.
- Hę? O co wam chodzi? Jaki kolor i czemu Misu-chan wygląda, jakby miała eksplodować z radości?
Podobnie wyglądał Yuichi; raz po raz trącał ramieniem szachistkę, w końcu nie wytrzymali i wybuchnęli gromkim śmiechem. Kodama podniosła wzrok znad zeszytu, utkwiła spojrzenie w Himece, a raczej w jego włosach. Patrzyła, niepewna, czy to co widzi, jest prawdą. Dodatkowo przetarła swoje zdrowe oko. Uświadamiając sobie, że to co widzi przed sobą, jest naprawdę, przycisnęła mocno dłonią usta, by powstrzymać śmiech.
Postanowił ją pomęczyć już z rana. Jednak pukanie do drzwi jej pokoju nie dało żadnego skutku, tu też jej nie było? Rzut oka na zegarek dał mu odpowiedź - pewnie siedzieli na stołówce, przy śniadaniu. Nie miał wyboru, jak iść tam.
Podrapał się po głowie. Od początku dnia skóra strasznie go swędziała. A włosy wydawały się dziwnie sztywne i ciężkie.
Posuwistym krokiem ruszył do kafeterii. Nim przekroczył jej próg, do jego uszu doszło pytanie Kohady, który wydawał się dziwnie rozdrażniony.
- Serio, niech ktoś się przyzna. A zresztą, nie mogliście poszukać sobie farb gdzieś po klasach? Tylko musieliście rąbnąć je mnie?
- Farby? - zainteresował się iluzjonista, wkraczając na salę. Kilka głów obróciło się w jego kierunku, na tych twarzach wymalowało się ogromne rozbawienie. Oczy Tomiko powiększyły się do rozmiaru monet, Harada przekrzywił głowę.
- Albo dobra, wiem już, gdzie są - mruknął, ukrywając powiększający się uśmiech za dłonią. - D-do twarzy ci w tym kolorze.
Niebieskowłosy zamrugał szybko.
- Hę? O co wam chodzi? Jaki kolor i czemu Misu-chan wygląda, jakby miała eksplodować z radości?
Podobnie wyglądał Yuichi; raz po raz trącał ramieniem szachistkę, w końcu nie wytrzymali i wybuchnęli gromkim śmiechem. Kodama podniosła wzrok znad zeszytu, utkwiła spojrzenie w Himece, a raczej w jego włosach. Patrzyła, niepewna, czy to co widzi, jest prawdą. Dodatkowo przetarła swoje zdrowe oko. Uświadamiając sobie, że to co widzi przed sobą, jest naprawdę, przycisnęła mocno dłonią usta, by powstrzymać śmiech.
-Czemu się śmiejecie?- Udał złowrogą minę, jednak to tylko pogorszyło jego sytuację.
-Widać, gdzie poszły wszystkie jajka na jajecznicę.- W progu kuchni stanęła Nana, z niedowierzającą miną. To go bardziej zdekoncentrowało; jakie jajka? Jaka jajecznica?
-Proszę, nie...- Kohaku zakrył uszy, odganiając nadchodzące myśli, jednak na jego twarzy wciąż znajdował się wielki uśmiech. Misaka zrozumiała, o co chodzi i poczłapała do niego. Ułożyła na jego ramieniu dłoń i szepnęła:
-Ser szwajcarski.- Malarz pisnął i zleciał z krzesełka, niemal wywalając się na dziewczynę. Wzruszyła ramionami i dodała głośniej. -Chociaż moje przewidywania się spełniły.
-Ja wciąż nie wiem, co was bawi!- Zawył iluzjonista.
-Spójrz w lusterko.- Powiedziała martwo Gemmei, jednak w głębi także była rozbawiona tym zdarzeniem. Chłopak, tym razem wystraszony, że coś mu się mogło stać - może ktoś mu narysował członki na czole... znowu, poleciał do męskiego.
Z łazienki dobiegł dość dziewczęcy pisk przez który grupa ponownie się roześmiała.
Przyszedł z męczeńską miną i usiadł ciężko. Wyglądał na naprawdę zirytowanego.
Przyszedł z męczeńską miną i usiadł ciężko. Wyglądał na naprawdę zirytowanego.
-N-Nie przejmuj się... s-serio ci pasuje.- Udało się wykrztusić pomiędzy chichotami pisarce, poniekąd była zadziwiona, że pokazywał coś innego niż głupi wyraz twarzy.
Siedział teraz obrażony na świat z jasną blond czupryną. Jego brwi zostały takie, jakie były przedtem, czyli niebieskie.
-Dobra, czyj to kawał?- Mruknął dziecięcym tonem, jego zirytowana mina zmieniła się w płaczliwą. W kącikach jego oczu pojawiły się łezki, a jego warga zaczęła drżeć. - Kłoda, jesteś pierwszą na liście podejrzanych!- Dramatycznie wskazał na Kodamę.
-Czemu ja?!- Pisnęła oburzona.
-To ty zaprzyjaźniłaś się wczoraj z moim łóżeczkiem i Lucyferem, chcesz ze mnie zrobić błazna i go wykraść!
- Kogo?
-Nie musi robić z ciebie pajaca, bo już nim jesteś.- Odparła zgryźliwie Tomiko, za chwilę jednak dotarł do niej sens słów.- Czekaj, była u ciebie... w łóżku?!
Nagle uwaga obecnych uczniów skupiła się na jednookiej postaci, którą do reszty zafascynował posiłek na talerzu. Jedynym, co miała do powiedzenia kolegom, było wymamrotane pod nosem słowo "zbereźnicy".
-Kto by pomyślał, że nasza pani pisarz taka chętna...- Kawałek bułki polecił w stronę Yuichiego i uderzył go w czoło.
-Ale żeby przystawiać się do bezmózga? Nie oceniam, oczywiście.- Kolejny kawałek bułki poleciał w stronę różowowłosej koleżanki, ominął głowę Misaki o parę centymetrów.
-Dziwne, że nie używasz długopisu. - Kodama zamrugała w transie parę razy, po cichu podziękowała wszystkowiedzącej i wyciągnęła długopis z kitki, zakręciła nim pomiędzy palcami.
-Tomi-cchi! Nie sprowadzaj na nas wojny!
Zdezorientowany Joshiro podniósł rękę, Tomiko skinęła na niego głową.
-Ale, jak była, to mnie wywaliła na podłogę.- Przekręcił głowę na bok, niewzruszony zbytnio komentarzami. Nie za bardzo rozumiał, o co im chodzi, chciał tylko wiedzieć, kto mu włosy przemalował farbą.
-Eh? Czyli nie będzie z tego dzieci? Nudy!- Westchnęła hikikomori, rozkładając się na stole.
-Dź-Dzieci!? O czym ty myślisz?!- Pisk malarza wywołał na twarzy Misaki i Tomiko niebezpieczne uśmiechy. - Nie. -wymamrotał ze zgrozą i rozpaczą w głosie, patrząc w przestrachu na dwójkę nastolatek.
-Nie zmieniajmy tematu, proszę. Czemu więc Kodama znalazła się w łóżku Himeki?- Itsuko w myślach przeklęła Hashimoto. Nawet ona?! Być zdradzonym nawet przez kogoś takiego! Wzięła głęboki oddech na uspokojenie zszarganych nerwów. Jak nie użeranie się z Pedobearem, to oni i dwuznaczne plotki.
-Nie doszukujcie się podtekstów, bo takich nie ma. Po prostu nie czułam się dobrze sama w nocy. Poza tym wygoniłam go na kanapę.- Wbiła wzrok w śniadanie, czekając na ich reakcje. Jeżeli znowu wymyślą coś głupiego, to naprawdę użyje broni. To znaczy artykułów szkolnych.
-Jak w starym małżeństwie.
-Suzuki, w starym małżeństwie to by było słychać, jak baba wygania męża na kanapę. A tu poszło po cichu. Widać, że się niedawno pobrali.
-Ale... Ale ja i Kłoda nie jesteśmy małżeństwem! Nawet nie lubię lubię jej. - Misaka zmierzyła iluzjonistę krytycznym spojrzeniem. Co on, pięciolatek, że taki niewinny? -Poza tym - kto by chciał się z drewnem hajtać? Eek!- Ledwo uniknął lecącego w jego stronę zielonego długopisu. Wbił się w oparcie krzesełka niemal dźgając go w ramię.
-Posunąłeś się za daleko, bananie!
-Nie trzeba mnie było na blond przerabiać! Masz zakaz wstępu do mojego pokoju!- Miała ochotę uderzyć czołem o blat, na szczęście dla zdrowia fizycznego, psychicznego i ogółu przeszkadzał jej w tym talerz. Ona przecież tego nie zrobiła! Chyba. Do tej pory nie lunatykowała, jednak biorąc pod uwagę tutejsze szaleństwo - może zaczęła?
-Dobra, dobra, to był Yuichi..- Szachistka pokazała kciukiem na chłopaka.
-Czekaj, to był twój pomysł!- Wstał oburzony, wywalając dodatkowo krzesełko. Teraz to dziewucha przegięła pałę, powiedziała, że siedzą w tym razem! Zamrugał parę razy, to brzmiało, jakby razem popełnili jakieś przestępstwo.
-A ja na drewno przez was nawrzeszczałem!- Magik otarł łzy i dosłownie zakleszczył się wokoło Itsuko. -Wybacz mi!
-Kto by pomyślał, że nasza pani pisarz taka chętna...- Kawałek bułki polecił w stronę Yuichiego i uderzył go w czoło.
-Ale żeby przystawiać się do bezmózga? Nie oceniam, oczywiście.- Kolejny kawałek bułki poleciał w stronę różowowłosej koleżanki, ominął głowę Misaki o parę centymetrów.
-Dziwne, że nie używasz długopisu. - Kodama zamrugała w transie parę razy, po cichu podziękowała wszystkowiedzącej i wyciągnęła długopis z kitki, zakręciła nim pomiędzy palcami.
-Tomi-cchi! Nie sprowadzaj na nas wojny!
Zdezorientowany Joshiro podniósł rękę, Tomiko skinęła na niego głową.
-Ale, jak była, to mnie wywaliła na podłogę.- Przekręcił głowę na bok, niewzruszony zbytnio komentarzami. Nie za bardzo rozumiał, o co im chodzi, chciał tylko wiedzieć, kto mu włosy przemalował farbą.
-Eh? Czyli nie będzie z tego dzieci? Nudy!- Westchnęła hikikomori, rozkładając się na stole.
-Dź-Dzieci!? O czym ty myślisz?!- Pisk malarza wywołał na twarzy Misaki i Tomiko niebezpieczne uśmiechy. - Nie. -wymamrotał ze zgrozą i rozpaczą w głosie, patrząc w przestrachu na dwójkę nastolatek.
-Nie zmieniajmy tematu, proszę. Czemu więc Kodama znalazła się w łóżku Himeki?- Itsuko w myślach przeklęła Hashimoto. Nawet ona?! Być zdradzonym nawet przez kogoś takiego! Wzięła głęboki oddech na uspokojenie zszarganych nerwów. Jak nie użeranie się z Pedobearem, to oni i dwuznaczne plotki.
-Nie doszukujcie się podtekstów, bo takich nie ma. Po prostu nie czułam się dobrze sama w nocy. Poza tym wygoniłam go na kanapę.- Wbiła wzrok w śniadanie, czekając na ich reakcje. Jeżeli znowu wymyślą coś głupiego, to naprawdę użyje broni. To znaczy artykułów szkolnych.
-Jak w starym małżeństwie.
-Suzuki, w starym małżeństwie to by było słychać, jak baba wygania męża na kanapę. A tu poszło po cichu. Widać, że się niedawno pobrali.
-Ale... Ale ja i Kłoda nie jesteśmy małżeństwem! Nawet nie lubię lubię jej. - Misaka zmierzyła iluzjonistę krytycznym spojrzeniem. Co on, pięciolatek, że taki niewinny? -Poza tym - kto by chciał się z drewnem hajtać? Eek!- Ledwo uniknął lecącego w jego stronę zielonego długopisu. Wbił się w oparcie krzesełka niemal dźgając go w ramię.
-Posunąłeś się za daleko, bananie!
-Nie trzeba mnie było na blond przerabiać! Masz zakaz wstępu do mojego pokoju!- Miała ochotę uderzyć czołem o blat, na szczęście dla zdrowia fizycznego, psychicznego i ogółu przeszkadzał jej w tym talerz. Ona przecież tego nie zrobiła! Chyba. Do tej pory nie lunatykowała, jednak biorąc pod uwagę tutejsze szaleństwo - może zaczęła?
-Dobra, dobra, to był Yuichi..- Szachistka pokazała kciukiem na chłopaka.
-Czekaj, to był twój pomysł!- Wstał oburzony, wywalając dodatkowo krzesełko. Teraz to dziewucha przegięła pałę, powiedziała, że siedzą w tym razem! Zamrugał parę razy, to brzmiało, jakby razem popełnili jakieś przestępstwo.
-A ja na drewno przez was nawrzeszczałem!- Magik otarł łzy i dosłownie zakleszczył się wokoło Itsuko. -Wybacz mi!
- Miażdżysz mi żebra, imadło!
-Czy tylko ja niezbyt pojmuję, co tutaj się stało?- Spytał cicho Harada, jednak przez okrzyki Joshiro, Yuichiego i Misaki nikt go nie usłyszał. Najpierw złościł się, że ktoś rąbnął mu farby, potem był straszliwie rozbawiony. Jakoś ten głupawy poranek sprawiał, że ta cała okropna atmosfera, powstała podczas siedzenia w tym przeklętym miejscu, stała się... przyjemniejsza. Coś napełniało jego klatkę piersiową ciepłem.
-Co się śmiejesz, niczym jakiś zboczeniec?- Jego policzki zarumieniły się, popchnął lekko rudowłosą kompankę.
-Może to brzmieć jak absurd, ale... jestem szczęśliwy.- Uniosła jedną z marchewkowych brwi. Fakt, to brzmiało dość nierealnie. Nie powinni być tu szczęśliwi ale jakoś on temu zaprzecza. Ogarnęła grupę rozmarzonym spojrzeniem, też chciałaby móc powiedzieć, że jest szczęśliwa. Ale nie może, uniemożliwiają jej to trupy pojawiające się od czasu do czasu i dziwne wybryki Monośmiecia, łamane przez Rozpaczy.
-Serio śmieję się jak zbok?- Parsknęła głośno, jego mina przypominała jej zbite zwierzątko.
-Dobrze jest, taka morda ci pasuje.
-A tutaj macie przykład dogadującego się małżeństwa.- Zakomunikowała Nana, trzymając łyżkę niczym mikrofon.
-To mi przypomina, jak na obozie dobrali nas w pary i musieliśmy udawać, że jesteśmy małżeństwem.- Toyotomi zasiadł na już postawionym krzesełku, skrzypiąc nim niemiłosiernie.-Jedno irytujące dziecko komentowało wszystko.
-Czemu mieliby was parować? Niedorzeczność. Za nic nie zrozumiem, jak pracuje świat na zewnątrz.- Kopnął hikikomori w kostkę, przez co ta głupio się skrzywiła.
-I kto to mówi! Sama robisz to na okrągło!
-A tutaj macie przykład niezbyt dogadującego się małżeństwa.-Tomiko zabrała Nanie łyżkę i sama zaczęła ją naśladować. Yuichi wypuścił głośno powietrze z płuc i odwrócił głowę w inną stronę.
-Aktualnie jesteśmy po rozwodzie.
-Od samego początku nie było żadnego ślubu, głupia kobieto!- Usukari wstrząsnęła salwa drobnych chichotów.
-Skoro jesteście tacy chętni na parowanie, czemu nie odegracie sobie obozowych ślubów?
-Gemmei, to wspaniały pomysł! Ale chyba powinniśmy to nazwać szkolnymi ślubami...-
-Czy tylko ja niezbyt pojmuję, co tutaj się stało?- Spytał cicho Harada, jednak przez okrzyki Joshiro, Yuichiego i Misaki nikt go nie usłyszał. Najpierw złościł się, że ktoś rąbnął mu farby, potem był straszliwie rozbawiony. Jakoś ten głupawy poranek sprawiał, że ta cała okropna atmosfera, powstała podczas siedzenia w tym przeklętym miejscu, stała się... przyjemniejsza. Coś napełniało jego klatkę piersiową ciepłem.
-Co się śmiejesz, niczym jakiś zboczeniec?- Jego policzki zarumieniły się, popchnął lekko rudowłosą kompankę.
-Może to brzmieć jak absurd, ale... jestem szczęśliwy.- Uniosła jedną z marchewkowych brwi. Fakt, to brzmiało dość nierealnie. Nie powinni być tu szczęśliwi ale jakoś on temu zaprzecza. Ogarnęła grupę rozmarzonym spojrzeniem, też chciałaby móc powiedzieć, że jest szczęśliwa. Ale nie może, uniemożliwiają jej to trupy pojawiające się od czasu do czasu i dziwne wybryki Monośmiecia, łamane przez Rozpaczy.
-Serio śmieję się jak zbok?- Parsknęła głośno, jego mina przypominała jej zbite zwierzątko.
-Dobrze jest, taka morda ci pasuje.
-A tutaj macie przykład dogadującego się małżeństwa.- Zakomunikowała Nana, trzymając łyżkę niczym mikrofon.
-To mi przypomina, jak na obozie dobrali nas w pary i musieliśmy udawać, że jesteśmy małżeństwem.- Toyotomi zasiadł na już postawionym krzesełku, skrzypiąc nim niemiłosiernie.-Jedno irytujące dziecko komentowało wszystko.
-Czemu mieliby was parować? Niedorzeczność. Za nic nie zrozumiem, jak pracuje świat na zewnątrz.- Kopnął hikikomori w kostkę, przez co ta głupio się skrzywiła.
-I kto to mówi! Sama robisz to na okrągło!
-A tutaj macie przykład niezbyt dogadującego się małżeństwa.-Tomiko zabrała Nanie łyżkę i sama zaczęła ją naśladować. Yuichi wypuścił głośno powietrze z płuc i odwrócił głowę w inną stronę.
-Aktualnie jesteśmy po rozwodzie.
-Od samego początku nie było żadnego ślubu, głupia kobieto!- Usukari wstrząsnęła salwa drobnych chichotów.
-Skoro jesteście tacy chętni na parowanie, czemu nie odegracie sobie obozowych ślubów?
-Gemmei, to wspaniały pomysł! Ale chyba powinniśmy to nazwać szkolnymi ślubami...-
Nana od razu wzięła reżysera pod ramię.
- Słonko moje, shota, będziemy najszczęśliwszą parką pod słońcem, obiecuję ci to.
- Biedny Saiji - mruknął Toyotomi. - Spisałeś już testament? Zaraz po nocy poślubnej zrzuci cię z balkonu.
- [Sądzę, że będę mieć więcej szczęścia niż ty, Yuichi-kun.] - Muzyk spojrzał się na chłopca pytająco, ten wcisnął parę guzików i pokazał mu na ekranie pomarszczoną buźkę z łezkami w oczach i napisem 'forever alone'.
-Ehh, czemu?! Ale...- Saiji pokazał pacem na Misakę, przysiadającą się do psycholog, pokazała mu ona język.
-[Dość zaskakujące, że potrafisz sprawić, aby dziewczyna zmieniła orientację w kilka sekund.]- Reżyser zaklaskał parę razy, wyglądał na zachwyconego. Sprawiło to, że DJ zarumienił się ze złości i zawstydzenia. Kiedy ten dziecior stał się taki... irytujący?
-Nie obawiaj się, myślę, że w szeregach Bożych cię z chęcią przyjmą.- Jednak wciąż nie przebijał tego, jak irytująca potrafi być Sugito.
-Cz-czekaj, serio zamierzacie brać śluby?! Wiem, fajna zabawa, ale w tym miejscu?!- Miał już zacząć ochrzaniać hikikomori jednak przerwał mu reżyser.
-[Myślę, że przydałaby się nam chwila głupot.]
-To ja idę zaopatrzyć nas w pierścionki! - Tomiko z małym uśmieszkiem poleciała w stronę kuchni.
-Ty też się w to bawisz?!- Odwróciła się i uśmiechnęła szeroko.
-Nie bądź joy-killem!
-Jeśli to ma być coś podobnego do tradycyjnej ceremonii, potrzeba nam gałązek.- Oczy Kohaku prawie wyleciały z orbit, kiedy do tego cyrku dołączyła się Gemmei. Czy oni robili to, by zapomnieć? Albo może chcą zrobić na złość Monośmieciowi, pokazując, że wciąż mają nadzieję... Od tego całego główkowania nad ich motywami rozbolała go głowa. Może jednak nie powinien kwestionować rzeczy, dziwne, że w ogóle to robił. Może ta szkoła tak na niego dziwnie wpływa.
W międzyczasie wszystkowiedząca wróciła nieco zdyszana, przytulając do piersi malutką paczuszkę.
-To totalnie będzie wypasionymi pierścionkami!- Podała ją Sugito, dziewczyna zegzaminowała, co było w środku. Cała paczuszka zapełniona była kolorowymi elastycznymi gumkami.
-Po co takie coś robią, to ja nie wiem.- Znad ramienia Nany wychylił się Yuichi, patrzył na fanty krzywo. Obydwie dziewczyny wywróciły oczyma, oczywiście, żeby tego nie wiedział. Sugito wzięła jedną i strzeliła mu prosto między oczy.
-By męczyć idiotów, którzy się pytają się głupoty. Gem ma rację, potrzeba nam zielska...
-Ja się tym zajmę.- Kodama poprawiła okulary naciskając na ramkę trzema palcami.
-Ciekawe, co przyniesie.- Zapytała Tomiko, w głębi duszy też się cieszyła, że i pisarka się przyłączyła. Roześmiała się głośno, kiedy nastolatka wniosła główkę sałaty, rozmiarami przypominając normalną głowę.-Przykro mi, Joshiro, ale będziemy musieli użyć twojej kuzynki.
-Ha?! - Itsuko położyła warzywo na stole obok Himeki.
-Hej, serio podobni!- Krzyknęła, podziwiając ten widok, jak obraz w galerii sztuki.
-Księżna Sałata Zielona Trzecia i jej kuzynka Księżniczka Joshiro.- Orzeczyła uroczyście Misaka, kłaniając się w złośliwym geście przed naburmuszonym chłopcem.
-Księżniczka?!- W jego oczach zebrały się łzy, nienawidził, kiedy ludzie robili żarty z jego nazwiska.
-Czemu wykrzyczał swoje nazwisko?* - Zapytała nieco zdezorientowana Sugito, chwytając najbliżej stojącą osobę za rękaw. Jej ofiarą okazał się być, jak zawsze, muzyk.
-Rozdzielił je na dwa różne słowa. On się pyta.
-Ah, dziękuje ci, ojcze Suzuki.- Chłopak warknął i uderzył ją z otwartej dłoni w tył głowy.
-Owowow, co tak mocno? Powinieneś się cieszyć, twoja rola to machanie rośliną.- Wywrócił oczyma, to przedstawienie zaczęło go wkurzać.
Tak, to było jakąś karą boską. Stał teraz, z przerzuconym przez szyję kawałkiem papieru toaletowego, przed bandą idiotów. Ciekawe czy śmieć ma teraz ubaw, patrząc na jego mękę. Machnął sałatą, zdzielając nią po głowach Kohaku i Tomiko. Dobrze, że nie kazali mu nosić kiecki czy coś, wtedy zrobiłby im małą wojnę.
-Następni.- Mruknął beznamiętnie. Nie mógł się doczekać, aż ta cała szopka się skończy i będzie mógł iść do swojego pokoju, gdzie nikt mu nie przeszkodzi.
-Nee, Saiji, uważaj trochę na niego.- Reżyser spojrzał się pytająco na farbowanego blondyna. -Wiesz, oni lubią małych chło... AHRG- Po chwili iluzjonista, zdzielony z całej siły w głowę, leżał na ziemi. Upuszczona roślina spadła na pelerynę. -Gościu, zabić mnie chcesz?!
-Ha! Wiedziałem, że komuś pierdolnę sałatą! Wiedziałem!- DJ niemalże podskoczył z nadmiaru energii. Dobra, może jednak w tym wszystkim było coś zabawnego.
-Nie minie pół godziny, a zostaniesz wdową.- O bok Itsuko oparła się rudowłosa, bawiła się czerwoną gumką recepturką, odcinającą dopływ krwi w jej palcu. Posłała w stronę chłopców złośliwy uśmieszek.
-To nie tak, że w ogóle chciałam za mąż wychodzić.
-Ne, nee, ale jak on umrze, to ty zostaniesz Kapuścianą Księżniczką!- Pisarka strzeliła z gumki w stronę Sugito, na jej skroni pulsowała żyłka. Dziewczyna z piskiem uciekła za lekarkę.
-Nie minie pół godziny, a to Saiji owdowieje.- Zkomentowała beznamiętnie Usukari.
-Chyba zrozumiałem co się właśnie stało.- Wszyscy odwrócili się w stronę Kohaku. Stał jak słup, patrząc tępo przed siebie.
-Teraz chłopaczyna zacznie żałować.
-Ehh, czemu?! Ale...- Saiji pokazał pacem na Misakę, przysiadającą się do psycholog, pokazała mu ona język.
-[Dość zaskakujące, że potrafisz sprawić, aby dziewczyna zmieniła orientację w kilka sekund.]- Reżyser zaklaskał parę razy, wyglądał na zachwyconego. Sprawiło to, że DJ zarumienił się ze złości i zawstydzenia. Kiedy ten dziecior stał się taki... irytujący?
-Nie obawiaj się, myślę, że w szeregach Bożych cię z chęcią przyjmą.- Jednak wciąż nie przebijał tego, jak irytująca potrafi być Sugito.
-Cz-czekaj, serio zamierzacie brać śluby?! Wiem, fajna zabawa, ale w tym miejscu?!- Miał już zacząć ochrzaniać hikikomori jednak przerwał mu reżyser.
-[Myślę, że przydałaby się nam chwila głupot.]
-To ja idę zaopatrzyć nas w pierścionki! - Tomiko z małym uśmieszkiem poleciała w stronę kuchni.
-Ty też się w to bawisz?!- Odwróciła się i uśmiechnęła szeroko.
-Nie bądź joy-killem!
-Jeśli to ma być coś podobnego do tradycyjnej ceremonii, potrzeba nam gałązek.- Oczy Kohaku prawie wyleciały z orbit, kiedy do tego cyrku dołączyła się Gemmei. Czy oni robili to, by zapomnieć? Albo może chcą zrobić na złość Monośmieciowi, pokazując, że wciąż mają nadzieję... Od tego całego główkowania nad ich motywami rozbolała go głowa. Może jednak nie powinien kwestionować rzeczy, dziwne, że w ogóle to robił. Może ta szkoła tak na niego dziwnie wpływa.
W międzyczasie wszystkowiedząca wróciła nieco zdyszana, przytulając do piersi malutką paczuszkę.
-To totalnie będzie wypasionymi pierścionkami!- Podała ją Sugito, dziewczyna zegzaminowała, co było w środku. Cała paczuszka zapełniona była kolorowymi elastycznymi gumkami.
-Po co takie coś robią, to ja nie wiem.- Znad ramienia Nany wychylił się Yuichi, patrzył na fanty krzywo. Obydwie dziewczyny wywróciły oczyma, oczywiście, żeby tego nie wiedział. Sugito wzięła jedną i strzeliła mu prosto między oczy.
-By męczyć idiotów, którzy się pytają się głupoty. Gem ma rację, potrzeba nam zielska...
-Ja się tym zajmę.- Kodama poprawiła okulary naciskając na ramkę trzema palcami.
-Ciekawe, co przyniesie.- Zapytała Tomiko, w głębi duszy też się cieszyła, że i pisarka się przyłączyła. Roześmiała się głośno, kiedy nastolatka wniosła główkę sałaty, rozmiarami przypominając normalną głowę.-Przykro mi, Joshiro, ale będziemy musieli użyć twojej kuzynki.
-Ha?! - Itsuko położyła warzywo na stole obok Himeki.
-Hej, serio podobni!- Krzyknęła, podziwiając ten widok, jak obraz w galerii sztuki.
-Księżna Sałata Zielona Trzecia i jej kuzynka Księżniczka Joshiro.- Orzeczyła uroczyście Misaka, kłaniając się w złośliwym geście przed naburmuszonym chłopcem.
-Księżniczka?!- W jego oczach zebrały się łzy, nienawidził, kiedy ludzie robili żarty z jego nazwiska.
-Czemu wykrzyczał swoje nazwisko?* - Zapytała nieco zdezorientowana Sugito, chwytając najbliżej stojącą osobę za rękaw. Jej ofiarą okazał się być, jak zawsze, muzyk.
-Rozdzielił je na dwa różne słowa. On się pyta.
-Ah, dziękuje ci, ojcze Suzuki.- Chłopak warknął i uderzył ją z otwartej dłoni w tył głowy.
-Owowow, co tak mocno? Powinieneś się cieszyć, twoja rola to machanie rośliną.- Wywrócił oczyma, to przedstawienie zaczęło go wkurzać.
Tak, to było jakąś karą boską. Stał teraz, z przerzuconym przez szyję kawałkiem papieru toaletowego, przed bandą idiotów. Ciekawe czy śmieć ma teraz ubaw, patrząc na jego mękę. Machnął sałatą, zdzielając nią po głowach Kohaku i Tomiko. Dobrze, że nie kazali mu nosić kiecki czy coś, wtedy zrobiłby im małą wojnę.
-Następni.- Mruknął beznamiętnie. Nie mógł się doczekać, aż ta cała szopka się skończy i będzie mógł iść do swojego pokoju, gdzie nikt mu nie przeszkodzi.
-Nee, Saiji, uważaj trochę na niego.- Reżyser spojrzał się pytająco na farbowanego blondyna. -Wiesz, oni lubią małych chło... AHRG- Po chwili iluzjonista, zdzielony z całej siły w głowę, leżał na ziemi. Upuszczona roślina spadła na pelerynę. -Gościu, zabić mnie chcesz?!
-Ha! Wiedziałem, że komuś pierdolnę sałatą! Wiedziałem!- DJ niemalże podskoczył z nadmiaru energii. Dobra, może jednak w tym wszystkim było coś zabawnego.
-Nie minie pół godziny, a zostaniesz wdową.- O bok Itsuko oparła się rudowłosa, bawiła się czerwoną gumką recepturką, odcinającą dopływ krwi w jej palcu. Posłała w stronę chłopców złośliwy uśmieszek.
-To nie tak, że w ogóle chciałam za mąż wychodzić.
-Ne, nee, ale jak on umrze, to ty zostaniesz Kapuścianą Księżniczką!- Pisarka strzeliła z gumki w stronę Sugito, na jej skroni pulsowała żyłka. Dziewczyna z piskiem uciekła za lekarkę.
-Nie minie pół godziny, a to Saiji owdowieje.- Zkomentowała beznamiętnie Usukari.
-Chyba zrozumiałem co się właśnie stało.- Wszyscy odwrócili się w stronę Kohaku. Stał jak słup, patrząc tępo przed siebie.
-Teraz chłopaczyna zacznie żałować.
- Dobra, chodź, ma małżonko! - Joshiro wykorzystał chwilę nieuwagi przyjaciółki, złapał ją, jakby faktycznie była panną młodą. Pisnęła zaskoczona, bardzo zadowolony z siebie "blondyn" wyniósł ją ze stołówki. Nanę i Misakę bardzo to rozbawiło, zaczęły wymieniać się różnymi uwagami. Przysłuchujący się Saiji czerwieniał coraz to bardziej, w miarę poznawania kolejnych teorii wymyślanych przez dziewczyny (nie mógł odejść, bowiem no-life bardzo mocno trzymała go za ramię). Trwało to kilka minut, dopóki nie usłyszeli dzikiego wrzasku, a następnie tupotu butów.
- Ratujcie mnie przed Nemezis i jej długopisami zagłady! - Himeka dosłownie przeleciał przez drzwi stołówki i schował się za pierwszą osobą na swojej drodze, akurat był to Yuichi. Nastolatek złapał go za pelerynę i odciągnął od siebie, wyglądało to komicznie.
- Huh? Tak przebiega noc poślubna? Dziwne - Sugito spojrzała na szachistkę dziecięco nierozumiejącym spojrzeniem. Ta wzruszyła ramionami.
- To idiota i wariatka, czyli mieszanka wielce wybuchowa.
- Nee, Joshiro, już potrzebny rozwód? - Usukari zauważyła, że kilka nastroszonych pasm jest mokrych. - Czekaj, co ty...
Odpowiedź dało pojawienie się Kodamy. Niczym w dramatycznym zwrocie akcji jakiegoś filmu, stanęła w drzwiach, patrzyła na wszystkich spod zmrużonej powieki. Pole widzenia ograniczały przylepione do mokrej twarzy włosy. Bluza i dżinsy również nie zostały przez wodę oszczędzone.
- Itsuko, przemokłaś.
- No co ty?
- Odgrywaliście romantyczną scenę w strugach deszczu?
- Tia, pod prysznicem - widząc posyłane jej znaczące uśmieszki, zaczerwieniła się i tupnęła głośno nogą, jak nadąsana kilkulatka. - Zboczuchy! Pacan urządził mi chrzciny...
- Tak szybko? O czym nie wiemy?
- Jezu, ludzie! Waaaa.... - szarpnęła mocno za włosy, połowę pasm wyciągnęła tym sposobem z kitki. Zanim jednak zdążyła się oszpecić, z głośników popłynął głos pluszaka.
- Co wy, dzieciaki, odwalacie? - Monokuma wydawał się być mocno zdenerwowany, jak i zdezorientowany. - Nawąchaliście się kleju? Paliliście gałkę muszkatołową?
- Nie, jedyną rośliną tutaj jest obecnie sałata - malarz uniósł zieloną główkę w górę.
- Jej liście nie mają właściwości halucynogennych - dodała ruda. Maskotka prychnęła-
- Narkotyki miałem rozpylić najcześniej jutro. To jest Akademia Rozpaczy, nie biuro matrymonialne! Ma tu pojawić się ból, krew, więcej krwi i zabójstwa, a wy co? Organizujecie sobie śluby obozowe?!
- Szanowny dyrektorze, niech dyrektor zajmie się lepiej swoim liniejącym tyłkiem - syknęła jadowicie Misaka. Kodama uniosła brwi, zdziwiona, że szachistka przejęła jej rolę nadrzędnej awanturnicy.
- Upupu, martwi cię stan mojego tyłka? To takie miłe, ale zarazem zastanawiające...
Ozogami wytrzeszczyła oczy i otworzyła szeroko usta. Przypominała teraz wyjętego z wody karpia. Huknęła głośno "Spieprzaj!", po czym godnie wymaszerowała ze stołówki. Monokuma westchnął ciężko i zakończył nadawanie.
- Może Misaka weszła w związek małżeński z nie tą osobą... eee... pluszakiem... co trzeba? - Itsuko zajęła się wykręcaniem włosów, krople hałaśliwie uderzyły o podłogę.
- Mono-kun zarywa do naszej malinowej koleżanki? - Nana usiadła na krzesełku, odchyliła się na nim dość mocno. - Mój nowy prawdziwy paring. Podwójne 'M'!
- Nie, nie, nie..! - Kohaku zasłonił uszy dłońmi, by nie słuchać absurdu dziewczyny.
* gra słów nieprzetłumaczalna na język polski; 'hime' - jap. księżniczka, natomiast 'ko' dodaje się na koniec pytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz