wtorek, 23 września 2014

8.2

Ta krew. Rudowłosa nawet nie zauważyła, gdy pozostała część klasy dotarła do pokoju Misaki. Sznur. Już bez obciążnika. Obciążnik leżał na łóżku. Teraz puste oczy patrzyły na sufit. Pewnie jego też świdrowały. Aż dziw, że tynk nie zaczął nagle odpadać.
Odwróciła wzrok. Obok niej - ktoś, z kim 'wahadło' najbardziej się wykłócało. Kiwające się w przód i tył. Żadna nie pamiętała, czy Monodupa ogłosił znalezienie ciała. Chyba zrobi to dopiero teraz, bo wcześniej były tu tylko we dwie. Plus, oczywiście, trup.
Nie umiała nazwać osoby, do której należały zwłoki, po imieniu. Imię jest przypisane do kogoś żywego. Oddychającego. Myślącego, czującego. Co ją skłoniło do tego kroku? Są już tak niedaleko celu... to ich wina? Bo nie dostrzegli zagrożenia? Bo nie zauważyli, że ktoś z nich pragnie śmierci tak bardzo, że sam odbierze sobie życie?
Monokuma pewnie pieje z zachwytu. Czemu jeszcze się nie odezwał?
- Czyli jednak... - Gemmei wpatrywała się w zwłoki na łóżku. Miała podejrzenia, że stan psychiczny szachistki może doprowadzić do takiego finału, jednak... żywiła nadzieję, że różowowłosej za bardzo będzie zależeć na wytykaniu im błędów lub chociażby na odejściu stąd. Z drugiej strony - co ich czeka, jeżeli faktycznie uciekną z Akademii? Te kilka tygodni za bardzo ich zmieniło. Nie ma już osób, które siłą zostały tu sprowadzone, powstało zbyt wiele blizn. Może właśnie tego obawiała się Ozogami? Że nie będzie na zewnątrz miejsca dla okaleczonej niej. A co, jeśli żadne z nich nie będzie miało tam miejsca?
- Co 'jednak'? To również przewidywałaś? - Himeka nie chciał obrazić tym psychiatry. Po prostu... nie umiał uwierzyć, że dziewczyna każdemu z nich wystawiała "szanse". Jak eksperymentalnym szczurom. Kto jest na tyle silny psychicznie, by przeżyć, a kto nie ma takiej możliwości. Stąd wzięła się gorycz w jego głosie, co doktor zrozumiała. Skinęła w odpowiedzi głową, starając się nie patrzeć na nikogo. To, co robiła, mogło nie pasować innym. Że są oceniani pod kątem swoich zdolności przeżycia.
- Proszę... chyba nie będziecie się o to kłócić, co? - Itsuko wstała chwiejnie, jej ton wskazywał na olbrzymie znużenie. Proszę, na co zdawały się jej próby podtrzymania reszty na duchu. Gdyby gdzieś na początku porzuciła rolę pocieszycielki i nie zajmowała się szukaniem sposobów wyjścia... Naiwna. Oto przymiotnik, który ją określa.
Teraz jednak musiała ponownie wcielić się w śledczą. Z tyłu głowy coś się kołatało. Przeczucie. Albo to intuicja, o którą się nie podejrzewała. Dręcząca myśl, że coś tu nie gra. Że coś tu jest nie w porządku. Musiała się przekonać, co (lub kto) stoi za śmiercią szachistki. Nieważne, że nie darzyły się sympatią. Aktualnie Misaka nie będzie protestować przeciwko jej posunięciom.
- Procedura - szepnęła sucho pisarka, łapiąc równowagę. - Działajmy jak zawsze. Przeprowadźmy śledztwo.
- [Po co?] - mina reżysera wyrażała zdumienie. On również zdawał się być zszokowany radykalnym krokiem uczennicy, jednak nie rozumiał, po co Kodama chce szukać śladów. - [Przecież to ewidentnie samobójstwo. Musimy to udowadniać?]
- Koniec końców to czyiś zgon - odparła nastolatka. - W tym wypadku dochodzenie jest wręcz wymagane. Zasadami. Zgadza się?
- Ma rację - przyznał malarz, patrząc na przyjaciółki. Kontrast był dostrzegalny na pierwszy rzut oka. Usukari, dręczona wyrzutami sumienia, wyglądała, jakby chciała zapaść się w sobie, natomiast Itsuko emanowała... determinacją. Jeśli nie nawet desperacją. - Misaka.... zasługuje na to. Z naszej strony.
Rudowłosa spuściła wzrok. Jakoś nie miała ochoty pomagać reszcie w szukaniu poszlak. Nie miała na to sił. Zjadało ją poczucie winy, miała wrażenie, że w jakimś stopniu odpowiada za tą śmierć. Pisarka powiodła wzrokiem po tej maleńkiej grupce. Sama nie da rady niczego znaleźć. Potrzebowała przynajmniej jednej osoby do pomocy... ale kogo? Saiji odpadał. Miał do czynienia ze zbyt wieloma trupami, nie może go prosić. Tomiko? Nie. Ciążył na niej ból, wina i smutek. Gemmei i Kohaku powinni być w pobliżu tych najbardziej poszkodowanych na psychice, bo jako jedyni potrafią jako tako pocieszać.
- Joshiro, zostajesz tutaj - zwróciła się cicho do milczącego iluzjonisty. Ten pokiwał szybko głową. - Reszta... niech odpocznie. Przeczeka. Spotkamy się w kafeterii.
Ktoś pokiwał głową, malarz zajął się zabieraniem stąd wszystkowiedzącej i reżysera. Pokój opustoszał. Kiedy zrobiło się ich tak mało? Chciała płakać, chociaż nie było jej wolno. Musi udawać, że daje sobie radę, że to tylko kolejne śledztwo, nie w sprawie śmierci ze skrajnej rozpaczy.
- Czego mamy szukać? - Iluzjonista spojrzał na nią pytająco; od momentu usłyszenia krzyku Tomiko zachowywał się, jakby ktoś poprzykręcał mu kilka gałek. Był wyciszony, zdawał sobie sprawę, że jest naprawdę dramatycznie. Powaga, której nie chciał do siebie dopuszczać, w końcu go dopadła.
- Ja... nie wiem. Czegoś, co odbiega od normy? Czego nie powinno być... jak choćby... - rozejrzała się po pokoju bezradnie. - Jak choćby...- Chłopak położył dłoń na jej ramieniu.
-Chyba wiem, o co ci chodzi. Nie wysilaj się.- Wyminął ją i zaczął przeszukiwać szafki. Nie było tam niczego dziwnego, same damskie ubrania. One chyba nie grały ważnej roli. Itsuko przypatrywała się, jaką minę miał, przeglądając osobiste rzeczy Misaki. Czy przedtem też bywał tak przerażająco obojętny?
Rozejrzała się jeszcze raz po pokoju, wyglądał tak samo jak zawsze. Nie licząc małego szczegółu. Na nocnym stoliku leżała rozłożona plansza z poustawianymi pionkami od szachów. Coś tu jednak nie pasowało. 
-Nie ma królowej.- Mruknęła, zwracając na siebie uwagę Joshiro. Wstając, otrzepał spodnie z nieistniejącego kurzu i spojrzał jej przez ramię. Fakt, brakowało jednej z białych figur. Nie znał się na tym za dobrze, więc tylko mentalnie potwierdził, że to była królowa.
-Kolejna farsa z pionkami? To się robi nudne.- Ignorując jego sarkastyczny ton, kucnęła przed ciałem ułożonym na łóżku, zmówiła krótką modlitwę, klapiąc dłońmi. -Co robisz?
-Ktoś musi sprawdzić, czy to jednak po... powieszenie było przyczyną zgonu.- Powiedziała cicho. Nie chciała tego robić, nie dlatego, że to Misa, jej odwieczne nemesis i podobne... Tylko dlatego, że sama była już zmęczona. Ilu jeszcze z nich zginie? I tak pozostała maleńka garstka. Szyja ofiary była pokryta sińcami i śladem linii. Nic dziwnego, powiesiła się. Co ona sobie myśli, kwestionując tak oczywistą sprawę?! Przeklęła w myślach swoją głupotę.
-Czekaj... - Zwróciła się w stronę iluzjonisty, trzymał za dłoń. -Jej palce są... poharatane.
-Innego porównanie użyć nie mogłeś?- Sama spojrzała na drugą rękę zmarłej dziewczyny. Mimo że użył głupiego słowa, idealnie określało stan opuszków palców. Paznokcie były połamane, a skóra dookoła nich praktycznie została zdarta. 
-Ona walczyła? Ale...
-Może w środku tego cholerstwa zrozumiała, że źle robi i chciała jakoś się uwolnić?-  Chciała, aby słowa przyjaciela okazały się głupim, wewnętrznym żartem. Jednak twarz chłopaka wciąż pozostawała niezmiennie poważna. Nie wiedziała, czego powinna obawiać się bardziej; tego, że przed nią leży trup złośnicy, czy jego martwego wyrazu twarzy.
Spojrzała w kierunku odciętej liny, w pewnych miejscach była nieco rozszarpana i pokryta różową substancją. Coś jej tutaj nie pasowało. Jakoś nie mogła uwierzyć, że ona to zrobiła bez niczyjej pomocy.
-A co, jeśli to było morderstwo?
-Zgłupiałaś?! To ja tutaj powinienem być od zadawania idiotycznych pytań.- Skuliła się trochę w sobie, słysząc jego ostry ton. Co się z nim stało? Czyżby... Spojrzał w bok, unikając i jej wzroku, i widoku ich koleżanki. Czyżby obwiniał się o to? 
Rozejrzała się po raz kolejny, szukając natarczywie dowodu na to, że to jednak zabójstwo. To jej nie pasowało na zwykłe samobójstwo, jakiś element nie współgrał z resztą. Przecież Misa nie mogła w środku duszenia rozmyślić się i nabrać chęci do życia! Hah... Spojrzała na pozostałość sznura... był za wysoko, by szachistka była w stanie dosięgnąć od tak. Najbliższą rzeczą, jakiej musiałaby użyć, byłoby stereotypowe krzesełko. Ale ono stało przy drzwiach głównych. Więc jak...
-Nie gadam głupot! Patrz, Misaka jest zbyt niska, by dała radę dosięgnąć zawieszonej... liny, musiała się czymś podeprzeć!- Złapała go za ramię, chcąc by wysłuchał ją i zrozumiał chociaż odrobinkę z tego, co odkryła.
-To nie jest idealny dowód, by to mogło być za...
-Misa zrobiła to na środku pokoju! Nie ma w pobliżu ani jednej rzeczy, na której mogłaby się stanąć! Ktoś musiał to przestawić! To... to musi być morderstwo.- Chciał powiedzieć, że jej do końca odbiło, ale w ten sposób by ją jakoś chyba zranił. I by znowu od baby oberwał. A tego chciał uniknąć.
-To co miałby oznaczać ten list?- Wyminął ją i wziął z szafki nieco zgniecioną różową kartkę. -Znalazłem go, jak patrzyłem po meblach. Zaproszeniem na herbatkę to to nie jest.- Wzięła zapisany świstek do ręki i powoli zaczęła przesuwać swój wzrok po linijkach. Może to zaprzeczało jej teorii z zabójstwem, ale wciąż istniała mała szansa na to, że... na to, że... Na to, że ta okropna złośnica wciąż chciała żyć.
Drzwi uchyliły się z drażniącym skrzypnięciem, do środka zajrzała białą czupryna.
-Macie coś?- Zapytał, rozglądając się po pomieszczeniu, jednak jego oczy próbowały nie spoglądać na ciało.
-Zużytą gumę do żucia, różowe stringi i stare antyczne zdjęcia jej babci.- Kodama spojrzała się to na Himekę, to na Kohaku... jak to możliwe, że malarz zmienił jego zachowanie tak szybko?! Co tu się kroi? Zrobiła coś złego? Joshiro już jej nie lubił?
-Bardzo śmieszne. Nie wiem, po co to całe przeszukiwanie...
-Bo to nie było samobójstwo!- Kiedy to jeden spojrzał się na nią zdziwiony, drugi wywrócił oczyma. -Wiem, nie wygląda na to... ale udowodnię, że to było zabójstwo z ręki innej niż jej!- Wskazała palcem na Misakę, wydawało się, że spała. Co było tylko złudą.
Nie mając już czego szukać, ruszyli w stronę głównego holu i stołówki, gdzie siedziały trzy osoby z ich pozostałości. Zauważając ich przybycie, Tomiko niemal wyfrunęła do góry.
-Uważam, że to zabójstwo.- Głos pisarki zburzył ciszę między nimi.
-To dość nieracjonalne myślenie.- Odwróciła głowę na bok, by uniknąć przeszywającego wzroku Gemmei. Fakt, w tym wypadku to brzmiało jak absurd ale...ma dowody! Jeśli je przedstawi, może ktoś przyzna jej rację...!
-Ja jej wierzę.- Huh? Jasnobrązowe oczy rozświetliły się czymś dziwnym. Po prostu odzyskały blask, jednak to spojrzenie... było inne, niż takie, jakie Tomiko ukazywała zazwyczaj. -Misaka to jędza. Wiedźma, jędza, idiotka, ale swojego życia nie odrzuciłaby tak szybko! Nawet jeśli by już trzymała tę pieprzoną linę... nie zrobiłaby tego!
-To dość dziwne, bo tak się chyba stało.- Orzekła pewna siebie. Wewnątrz cieszyła się, że ma jakiegokolwiek sprzymierzeńca. I na dodatek jedną z mądrzejszych osób tutaj! Usiadła pomiędzy nią a Gemmei, która o dziwo tego dnia okupowała część głównego stolika.
-[Dziwne, nie powinno być tu teraz pełno Monokumy?]- Jak na zawołanie misiek wyskoczył znikąd, wydając z siebie wredny rechot. Niski chłopak wewnętrzne pisnął, przeklinając futrzaka w myślach.
-Aktualnie to jestem pełny, widzieliście mój mięciutki brzuszek? Tak, tak, doszło do zabójstwa, bla, bla, bla, to samobójstwo, bla, bla, bla, ale śmierć to wciąż śmierć i trzeba postąpić zgodnie z procedurami.
-Ale jak nie ma zabójcy, to znaczy, że przegramy!-Słysząc panikę w głosie malarza, oczy miśka groźnie zabłyszczały.
-Ah, te białowłose postacie, nigdy niczego nie rozumieją. A jak zrozumieją, to partolą wszystko.- Wzruszył łapkami i zrobił sobie przechadzkę po stole. -Jako wasz drogi i wszechpotężny dyrektor muszę przestrzegać regulaminu, bo jaki przykład ze mnie będzie, jak złamię reguły?
-Ostatnio mówiłeś, że nie ma dla ciebie czegoś takiego jak prawa.- Na czarnej stronie główki wyskoczyła pulsująca żyłka.
-Tak, jak nie stare powiedzonka, to to. Może nie jest aż tak okropny, na jakiego się robi.- Wtrącił się Himeka, zakładając ręce na piersi. Uśmiechnął się drwiąco, patrząc z góry na pluszaka.
- [Może to tylko zabawka, starająca się zwrócić na siebie uwagę?]
-A ja powiem, że to jest zmutowany chihuahua.
-Dosyć! Wszyscy na salę sądową, już! Wredne bachory i ich nieposzanowanie! Takich to tylko zabić od razu!- Monokuma wyciągnął znikąd mały pilocik i kliknął kilka przycisków. W momencie, kiedy zaprzestał, cała podłoga zaczęła się trząść.
-C-Co jest?
-[Szybko, złapcie się za coś!]-  Słychać było zgłuszone zarządzenie Saijiego, on samowolnie zszedł pod stół. Głośny dźwięk dochodził coraz bliżej i praktycznie bombardował ich bębenki ostrymi grzechotami.
PAM!
I cisza. Z podłogi wyskoczyło metalowe pudło, miało ono małą konsolę po lewej i...
-Czekaj, winda?! Ale jak?!- Iluzjonista, ignorując uwagi innych, podszedł i zastukał w jedną ze ścianek. Po dźwięku rozpoznał, że była wewnątrz pusta. Czuł się urażony, to on miał tu być od magii, a nie ten pluszak zagłady.
-Gratuluję spostrzegawczości, a teraz zasuwać do windy albo pożałujecie.- Mimowolnie weszli do ciasnego pomieszczenia. Wydawała się praktycznie taka sama jak ta przeklęta, której używali do tej pory, tylko że była mniejsza. No tak, po co marnować przestrzeń na taką liczebność...
-Nie zdaje się to wam dziwne, to przecież samobójstwo.- Zaczęła Hashimoto, przerywając ciszę, praktycznie towarzyszyła im wnerwiająca melodyjka, ale teraz nie zwracali na to uwagi.
-W tym sęk, że nie było!- Winda zatrzymała się, a Itsuko stanęła na przodzie z pewnym wyrazem twarzy. -Mam na to dowody. Chodźmy...
I po raz kolejny znaleźli się w tym przeklętym miejscu. Nie dosyć, że muszą znosić dziwne limity nałożone przez wybredną zabawkę i głupie żarty kogoś, kto niby przeszedł na stronę rozpaczy, to jeszcze śmierć bliskiej osoby. Fakt, to Misaka, nie była im zbytnio bliska, ale... nie pozwoli sprawcy chadzać sobie po tych ziemiach bez poczucia winy. Przesunęła wzrokiem po wolnych miejscach. Ile ich tu przyszło? Piętnaścioro, tak? Pozostanie ile? Teraz jest ich szóstka... za niedługo piątka. Zacisnęła pięści. Nawet jeśli to miałaby być tylko jedna osoba, zrobi wszystko by się stąd wydostała.
-Świetnie, kolejny idiotyczny żart rzekomej rozpaczy.- Na każdym z pustych miejsc, prócz tych okropnych portretów, zawitały rekwizyty należące niegdyś do ich zmarłych przyjaciół. Co za okropieństwo...
Zajęli miejsca. Co innego mogli zrobić? Patrzyli po sobie, oczy przyjaciół wyrażały... tak wyczekiwaną rozpacz. Pustkę.
- Zaczynamy... chociaż kogo możemy wskazać? To było...
- Nie kończ - przerwała malarzowi pisarka. Z kieszeni wyciągnęł list, pomięty, a gwałtownym ruchem naderwała przez przypadek górę kartki. Rozprostowała go, walcząc z tym paskudnym dygotem palców. Nim jednak postanowiła odczytać 'testament' na głos, musiała przemówić do ich rozsądku. Czy coś w tym stylu. Za moment chyba wypluje na środek okręgu drewnianych barier swój żołądek. Bała się, że jej teoria jest niekompletna, nieprawidłowa i że myli się. I wtedy nastąpi koniec gry, którego będzie winą. - Misaka broniła się przed śmiercią. Dowodem na to były poszarpane opuszki palców. Gdyby naprawdę czuła gotowość na posunięcie się do tak radykalnego kroku, w ostatniej chwili nie zaczęłaby raczej walki, mam rację?
- No nie wiem - zaprzeczyła psychiatra. - Być może zdała sobie sprawę, że chce żyć, jednak było już za późno?
- Nie - jej głos stawał się mocniejszy. Pewniejszy siebie. - To Ozogami, być może faktycznie zastanawiała się nad tą opcją, mimo to... koniec końców nie porzuciłaby szansy do wytykania nam błędów.
- [Skąd ta pewność?] - z niewiadomych przyczyn, pytanie Takemury zirytowało ją. Co jest, nie poznali się na różowowłosej? Spojrzała na zabazgroloną kartkę, wzięła głęboki oddech.
- Choćby z treści tego listu.
Drżącym z emocji głosem odczytała ostatnie słowa szachistki:
'Trochę trudno mi zacząć... może to dlatego, że piszę tu o śmierci. Swojej śmierci, co dla mnie brzmi dość abstrakcyjnie...
Nie chcę waszego współczucia. Ani żalu, bo wiem, że napsułam nieco krwi. Przemyślałam to. Chyba. Ja... mam już dosyć. Rozpacz osiągnęła cel. Złamała mnie. Zabiła Yuichiego. Nanę. A teraz jeszcze mnie.
Brawa, jeżeli to czytasz, cholero. Obyś smażył się w piekle.
Dobra. Chyba dosyć już tej żałości... wróć, zapomniałabym. Musicie... dowiedzieć się o czymś. Koniecznie.
Zdaje mi się, że znam tożsamość Superlicealnej Rozpaczy. Ale... nie mogę napisać tu jego imienia, bo wtedy Monognój odbierze wam list. A chciałabym, by pozostał po mnie jakiś ślad. Schowajcie go do tej całej dokumentacji. Tylko nie zapomnijcie jej później zabrać, gdy będziecie odchodzić.
Nie złośćcie się, że wybrałam tę drogę. Po prostu... do mnie nadzieja nie dotarła. Chcę już spokoju. Ale wykonajcie moją "ostatnią wolę" i pozbądźcie się potrójnego zabójcy. Powodzenia dla Nadziei, jeśli którekolwiek z was porwie się na robienie za promyczek światła i tak dalej. Wyrazy współczucia w pakiecie.
Ozogami Misaka"
Pod koniec odczytu poczuła, że zdania stają się coraz trudniejsze do zrozumienia. Chwilę potem pojęła, że to łzy w prawym oku sprawiają, iż nie pojmuje znaczenia kresek.
- Ale... Przecież to Nana pozbawiła życia Yuichiego. Tu coś jest bez sensu - Usukari kiwała się na boki. Ten list... - "Zabicie" przez Rozpacz to jedynie metafora. Gdyby było inaczej, Monokuma już by nas ukarał za błąd.
- Potwierdzam - zgodziła się maskotka. Akcja na serio robiła się ciekawa. Ciekawe, czy dzieciaczki wychwyciły to co on. Jakaś durna martwa uczennica namawiała jedno z nich do zostania Nadzieją? Niedoczekanie! Liczył, że ta banda jest zbyt tępa, by to wyłapać.
Tymczasem Kodama przycisnęła mocniej list. Jej jedyny dowód, jedyna możliwość wydostania się z tego obrzydliwego miejsca. Nie uciekną z murów, mając Rozpacz na karku. Misaka dała im broń do walki. Chciała to wykorzystać.
- W przypadku ostatniej sprawy - owszem, to tylko przenośnia. Ale teraz... napisała, że zna nazwisko Superlicealnej Rozpaczy. Skoro ta lub ten współpracuje z Monodupą, musiał lub musiała o tym wiedzieć. I tym sposobem na Ozogami wydano wyrok. 
- Czyli...
- Czyli zabójcą Ozogami Misaki jest Rozpacz. A my musimy ją wskazać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz