Akademia Szczytu Nadziei. Przed dwoma laty najbardziej elitarna ze szkół, trafiały do niej elitarne jednostki uczniów.
To stąd, od kilku tygodni, emitowano "Akademię zabijania się nawzajem". Żeby wydostać się na zewnątrz, nastolatkowie zabijali swoich przyjaciół.
Znajdowali się pod kontrolą Superlicealnej Rozpaczy.
A teraz ona zginęła.
Z szesnaściorga przeżyło sześcioro.
Ruszyli, by zawalczyć o świat.
To stąd, od kilku tygodni, emitowano "Akademię zabijania się nawzajem". Żeby wydostać się na zewnątrz, nastolatkowie zabijali swoich przyjaciół.
Znajdowali się pod kontrolą Superlicealnej Rozpaczy.
A teraz ona zginęła.
Z szesnaściorga przeżyło sześcioro.
Ruszyli, by zawalczyć o świat.
Jednak nie powstrzymali Rozpaczy do końca.
- Zobaczmy, gdzie jest ta lista...
Jedynym źródłem światła w pomieszczeniu był odpalony komputer, jego pulpit zajmowało logo Akademii. Przed monitorem siedział Monokuma, wertował pliki, mając nadzieję na odnalezienie nazwisk uczniów, którzy również mieli szansę zostać przyjęci na Szczyt. Lista ewentualna kandydatów. Superlicealiści. Przyjrzał się pierwszym czternaściorgu nazwisk. Mogą być. I tak większość z nich nie zabawi długo, a zostawią po sobie tylko Rozpacz.
Niedźwiedź roześmiał się. Znakomicie. Teraz tylko przypadkowa osoba... O, również poprzedni dyrektor zostawił sobie furtkę. Wylosował kilku Szczęściarzy. A potem jednego z tej grupki. No proszę, bardzo ułatwił mu zadanie.
"Akceptuj nową listę."
- Już wkrótce, już wkrótce! Na myśl o tym aż mi gorąco, ufff! - głos maskotki odbił się echem w pustej przestrzeni. - Tylko jak powiadomić te bachory...
Era Rozpaczy wytworzyła jeden zasadniczy problem - chaos uniemożliwiał szybki kontakt. Ale z tym da sobie radę.
Jedynym źródłem światła w pomieszczeniu był odpalony komputer, jego pulpit zajmowało logo Akademii. Przed monitorem siedział Monokuma, wertował pliki, mając nadzieję na odnalezienie nazwisk uczniów, którzy również mieli szansę zostać przyjęci na Szczyt. Lista ewentualna kandydatów. Superlicealiści. Przyjrzał się pierwszym czternaściorgu nazwisk. Mogą być. I tak większość z nich nie zabawi długo, a zostawią po sobie tylko Rozpacz.
Niedźwiedź roześmiał się. Znakomicie. Teraz tylko przypadkowa osoba... O, również poprzedni dyrektor zostawił sobie furtkę. Wylosował kilku Szczęściarzy. A potem jednego z tej grupki. No proszę, bardzo ułatwił mu zadanie.
"Akceptuj nową listę."
- Już wkrótce, już wkrótce! Na myśl o tym aż mi gorąco, ufff! - głos maskotki odbił się echem w pustej przestrzeni. - Tylko jak powiadomić te bachory...
Era Rozpaczy wytworzyła jeden zasadniczy problem - chaos uniemożliwiał szybki kontakt. Ale z tym da sobie radę.
W kilka dni potem, w piętnastu domach, rozegrała się jedna podobna scena.
- Na pewno państwo rozumieją. To dla waszych dzieci szansa. Stworzyliśmy kilkanaście takich placówek na terenie całego kraju, tam będą bezpieczni, a w odpowiednim momencie, kto wie... Być może ich pokolenie będzie tym, które powstrzyma cały chaos Ery - rodziny słuchały jak urzeczone. Wręcz ogłupione. Oto los podrzucał im pod nogi okazję dla ich pociech. A ludzie, którzy pojawili się znikąd, przypominali im anioły zbawienia. Wzbudzili ich zaufanie, przynieśli dobre nowiny. Grzechem byłoby to zmarnować. W końcu inni też czekają...
"Akademia zabijania się nawzajem" była wszystkim znana. Jednak w momencie, gdy zjawili się ludzie z placówki "szkół ochronnych", to traciło znaczenie. Rodzice zgadzali się bez najmniejszych oporów.
Kiedy uśmiechnięte osoby rozmawiały z członkami rodziny, piętnaścioro "wybrańców" w tej samej chwili wywlekały z domów postacie z twarzami zasłoniętymi maskami przedstawiającymi gębę Monokumy. Jeśli ktoś stawiał opór, zostawał zwyczajnie ogłuszany. W sumie wszystkich przywieziono do Akademii nieprzytomnymi.
- Na pewno państwo rozumieją. To dla waszych dzieci szansa. Stworzyliśmy kilkanaście takich placówek na terenie całego kraju, tam będą bezpieczni, a w odpowiednim momencie, kto wie... Być może ich pokolenie będzie tym, które powstrzyma cały chaos Ery - rodziny słuchały jak urzeczone. Wręcz ogłupione. Oto los podrzucał im pod nogi okazję dla ich pociech. A ludzie, którzy pojawili się znikąd, przypominali im anioły zbawienia. Wzbudzili ich zaufanie, przynieśli dobre nowiny. Grzechem byłoby to zmarnować. W końcu inni też czekają...
"Akademia zabijania się nawzajem" była wszystkim znana. Jednak w momencie, gdy zjawili się ludzie z placówki "szkół ochronnych", to traciło znaczenie. Rodzice zgadzali się bez najmniejszych oporów.
Kiedy uśmiechnięte osoby rozmawiały z członkami rodziny, piętnaścioro "wybrańców" w tej samej chwili wywlekały z domów postacie z twarzami zasłoniętymi maskami przedstawiającymi gębę Monokumy. Jeśli ktoś stawiał opór, zostawał zwyczajnie ogłuszany. W sumie wszystkich przywieziono do Akademii nieprzytomnymi.
Odzyskanie przytomności nie było przyjemne. Głowa bolała w miejscu, gdzie uderzono ją gumowym kijem. Może trochę za bardzo się stawiała i jeszcze ten nożyk do papieru... Ma za swoje.
Rozejrzała się po miejscu, w którym przebywała. Ot, sala lekcyjna. Pulpity ustawione w trzech rzędach po pięć stanowisk...
Z tym, że sala była pusta, okna zasłonięto metalowymi płytami, a w rogu sufitu wisiała kamera.
Skrzywiła się. Zwidy od ciosu? Gdzie ją wysadziła ta durna wyobraźnia? Uszczypnęła się w nadgarstek, zabolało, ale olbrzymie nakrętki na blachach wciąż były irytująco wyraźne.
- Haaaalo. Haaaalo - zawołała kilkakrotnie. Nic. Nawet durnego echa.
Jej wzrok padł na karteczkę, leżącą na blacie ławki. Odczytała wiadomość na niej.
- A-akademia?
Z tego, co pamiętała, zamknięto ją po nastaniu Ery...
- Sala gimnastyczna...? Apel...?
No nic. Obok krzesła leżał jej zeszyt. Przynajmniej tyle dobrego. Przeliczyła długopisy wbite w kitkę, odszukała drzwi i wyszła na korytarz, tak samo pusty i cichy jak sala lekcyjna. Tu też były kamery.
Rozejrzała się po miejscu, w którym przebywała. Ot, sala lekcyjna. Pulpity ustawione w trzech rzędach po pięć stanowisk...
Z tym, że sala była pusta, okna zasłonięto metalowymi płytami, a w rogu sufitu wisiała kamera.
Skrzywiła się. Zwidy od ciosu? Gdzie ją wysadziła ta durna wyobraźnia? Uszczypnęła się w nadgarstek, zabolało, ale olbrzymie nakrętki na blachach wciąż były irytująco wyraźne.
- Haaaalo. Haaaalo - zawołała kilkakrotnie. Nic. Nawet durnego echa.
Jej wzrok padł na karteczkę, leżącą na blacie ławki. Odczytała wiadomość na niej.
- A-akademia?
Z tego, co pamiętała, zamknięto ją po nastaniu Ery...
- Sala gimnastyczna...? Apel...?
No nic. Obok krzesła leżał jej zeszyt. Przynajmniej tyle dobrego. Przeliczyła długopisy wbite w kitkę, odszukała drzwi i wyszła na korytarz, tak samo pusty i cichy jak sala lekcyjna. Tu też były kamery.
W sali gimnastycznej odkryła, że nie jest tu sama.
Kilkanaścioro nastolatków prawdopodobnie w jej wieku okupowało pomieszczenie.
- Oh, oh, patrzcie, kolejna osoba! - Wykrzyknęła ruda dziewczyna z końca sali i od razu do niej podbiegła. Jej rude loczki falowały za nią jak fala ognia. Złapała za jej dłonie i zaczęła energicznie trząść. W międzyczasie kilku innych zwróciło uwagę na nowo przybyłą. - Jestem Usukari Tomiko! I jestem tą od wiedzy.
-> Usukari Tomiko, Superlicealna Wszystkowiedząca <-
-Um, miło mi, jestem...
-Czekaj, mogę zgadnąć, czytałam kiedyś listę uczniów, nie pytaj skąd...- Rudowłosa zrobiła minę jakby nad czymś się zastanawiała, zaraz potem przeleciała wzrokiem po wszystkich w sali. - Kodoma Itsuko, prawda?! - zapytana wydała z siebie cichy dźwięk zaskoczenia. Ah tak, przecież mówiła, że jest od jakiejś wiedzy.
-Ma ma, Kari-cchin, nie zatrzymuj jej tak dla siebie.- Na dźwięk męskiego głosu obróciła się za siebie, stał tam białowłosy chłopak o łagodnym uśmiechu. Zza nim chowała się dwójka niskich chłopców, o dziwo jeden z nich miał ciemne brązowe włosy i niebieskie oczy, a drugi na odwrót - ciemne niebieskie włosy i brązowe oczy. Tylko, że ten pierwszy nieśmiało zaglądał za pleców uśmiechniętego białowłosego chłopaka, drugi natomiast praktycznie zabijał ją wzrokiem.
-Miło mi ciebie poznać, Harada Kohaku. Widać poznałaś już naszą Pannę-wkładam-nos-we-wszystkie-spra-OUGH! - Rudowłosa wpakowała mu łokieć w brzuch uśmiechając się wesoło, to jednak nie ukrywało pulsującej żyłki na jej czole.
-To jest nasza klasowa Malareczka.-
-> Harada Kohaku, Superlicealny Malarz <-
Wskazała palcem na nieśmiałego chłopaka. - Takemura Saiji, reżyser. - Pomachał jedną ręką w jej stronę i wyciągnął komórkę, zaczął na niej coś wpisywać. Podszedł do dziewczyn i pokazał im tekst.
-[Miło mi.]- Zaraz potem schował urządzenie i odszedł z powrotem zza plecy Harady.
-> Takemura Saiji, Superlicealny Reżyser <-
- Jego nieśmiałość przebija wszystkie poziomy, o, a ten, który zabija nas wzrokiem to Miura Ryuunosuke. Jest z Yakuzy ale to kompletny dzieciak.- Wtrąciła się machając ręką.
- Oi, słyszę cię!
-> Miura Ryuunosuke, Superlicealny Yakuza <-
-To Yakuza nosi bluzy z pandzimi uszkami?- Zapytała niewinnie, przez chwilę mogła wyobrazić sobie, że przeszywa go strzałka. Dziwne.
Ah, á propos dziwnych ludzi robiących nielegalne rzeczy...
-Właśnie! Wy też zostaliście wciągnięci tutaj przez tych dziwaków?!- Zawołała ogarniając całą czwórkę pytającym spojrzeniem.
-Kolejna tępa osoba pyta się o to samo... ranyyy, ludzie, skąd wy się urywacie? - Różowe włosy weszły jej w wizję. A myślała że członek Yakuzy z fetyszem pand ją na serio zadziwił.
-Nikt się ciebie nie pytał o komentarz.- Wymruczała Tomiko, obrzucając nieznaną dziewczynę chłodnym spojrzeniem. - Kodoma, to jest nasza superlicealna złośnica, Ozogami Misaka.
->Ozogami Misaka, Superlicealna Szachistka <-
-Wypraszam to sobie, moją specjalnością są szachy. A co do twojego pytania, ten sam los spotkał każdego z nas.- Fuknęła, odwracając się od nich, tylko by uderzyć twarzą w czyjąś klatę. -Ow!- Zaczęła masować nos, obrzucając osobę niemiłymi spojrzeniami.
-Co to za zbieranina? Nie mówcie, że już zaczynacie robić koła! Klub sportowy czeka!- W mgnieniu oka zniknął zostawiając nastolatków minus rudowłosą w małym osłupieniu.
-Otsu Etsuya, bokser, gada się z nim jak ze ścianą, więc nie próbujcie mu czegokolwiek tłumaczyć...
-> Otsu Etsuya, Superlicealny Bokser <-
-To chyba rzecz sportowców...- Wymamrotał białowłosy, patrzał jak obok nich przechodziła zwyczajnie wyglądająca dziewczyna. Ręce miała zapełniona różnymi paczkami z przekąskami. -A ta skąd to ma? - Takemura wzruszył ramionami i szarpnął chłopaka obok dając mu jednoznaczne spojrzenie. Miura wywrócił oczyma i zaczął krzyczeć w jej stronę.
-Oi! Ty z żarciem, skąd to masz?! - Dziewczyna odwróciła się do nich i pokazała palcem na siebie. -Tak ty!
-Z kuchni, duh! - Podeszła do nich i spojrzała na ich twarze. - Co jest? Kółko różańcowe robicie?- Zaśmiała się krótko.
-Lepsze to niż koło sportowe...
-Ah to jest Sugito Nana, szkolny hikkikomori. Napatrzcie się, bo rzadko ją będziecie widywać.
->Sugito Nana, Superlicealny Nołlajf <-
Dobra, Yakuza z fetyszem pand, różowe włosy i teraz dziwny tytuł, ciekawe co będzie następne, złe miśki rządzące szkołą? Odetchnęła nieco zirytowana, jej pytanie o tym, jak zostali tu przyprowadzeni zostało zignorowane.
-Oj tam, jak zgłodnieję, to będę wszędzie. - Rzekła z poważnym wyrazem twarzy i dziwnym błyskiem w oku.
-Wrzeszczałaś coś o tym porwaniu, prawda?- Cień rzucony przez wysokiego chłopaka przykrył sylwetki dwóch osób. Przed grupą staną wysoki nastolatek z słuchawkami zawieszonymi na szyi, nienaturalnymi fioletowymi oczyma wiercił w niej dziurę. Pokiwała niemrawo głową, próbując z ciekawości oszacować, ile on mógłby mieć wzrostu.
-T-Tak... jak myślicie czy oni coś od nas chcieli?- Grupa spojrzała się na nią, każda z par oczu skrywała co innego.
-Oni nosili maski 'tego' śmiecia.- Wymamrotał Kohaku, odwracając wzrok. Wywołało to małe zamieszanie w umyśle Kodomy.
O kogo mu chodziło? Co ten ktoś od nich chciał? Czemu oni wyglądali jakby dobrze wiedzieli, o kogo chodzi?
-Możemy się obawiać jednej rzeczy...- Rudowłosa złożyła ręce na piersi, wyglądała teraz na wściekłą.
Próbując zmienić temat, chrząknęła i pokazała palcem na wysokiego chłopaka. -Toyotomi Yuichi, tutejszy muzykant.
-Oj tam, jak zgłodnieję, to będę wszędzie. - Rzekła z poważnym wyrazem twarzy i dziwnym błyskiem w oku.
-Wrzeszczałaś coś o tym porwaniu, prawda?- Cień rzucony przez wysokiego chłopaka przykrył sylwetki dwóch osób. Przed grupą staną wysoki nastolatek z słuchawkami zawieszonymi na szyi, nienaturalnymi fioletowymi oczyma wiercił w niej dziurę. Pokiwała niemrawo głową, próbując z ciekawości oszacować, ile on mógłby mieć wzrostu.
-T-Tak... jak myślicie czy oni coś od nas chcieli?- Grupa spojrzała się na nią, każda z par oczu skrywała co innego.
-Oni nosili maski 'tego' śmiecia.- Wymamrotał Kohaku, odwracając wzrok. Wywołało to małe zamieszanie w umyśle Kodomy.
O kogo mu chodziło? Co ten ktoś od nich chciał? Czemu oni wyglądali jakby dobrze wiedzieli, o kogo chodzi?
-Możemy się obawiać jednej rzeczy...- Rudowłosa złożyła ręce na piersi, wyglądała teraz na wściekłą.
Próbując zmienić temat, chrząknęła i pokazała palcem na wysokiego chłopaka. -Toyotomi Yuichi, tutejszy muzykant.
-> Toyotomi Yuichi, Superlicealny DJ <-
-Sam umiem się przedstawić. Ale nie złapałem jeszcze twojego imienia...- Poklepał Itsuko po ramieniu, dając jej najokropniejszy uśmiech, jaki w życiu widziała.
-Kodama Itsuko... pisarka. I proszę nie uśmiechaj się już więcej.- Ostatnią część dała o wiele ciszej obawiając się lekko o jej życie lub/i zdrowie psychicznie.
-> Itsuko Kodama , Superlicealna Pisarka <-
Muzyk zacisnął swoją dłoń na jej ramieniu, drugą zaczął klepać po drugim barku.
-Jezu, zabijesz ją, jak będziesz to kontynuował!- Wykrzyknął jakiś chłopak w... pelerynie. -Zazwyczaj to robota Yashki... -Podrapał się po brodzie, patrząc na dziewczynę opierającą się o ścianę. Słysząc jego uwagę rzuciła w niego zapalniczką.
-Pieprz się, czarodziejko.
W mgnieniu oka znalazł się przy całkiem sporej grupie domykając kółko.
-Witam państwo, pozwólcie, że skromnie dołączę do waszego grona. Himeka Joshiro do waszych usług.- Pokłonił się nisko, trzepocząc dramatycznie swoją peleryną.
-Dobra, ty już przekroczyłeś wszelkie granice głupoty. Możesz sobie iść.- Stwierdziła Misaka, chłopak zrobił dramatyczną minę i nieudolnie udał zawał serca, stojąca obok Nana zaczęła go wachlować białą chsteczką.
->Himeka Joshiro, Superlicealny Iluzjonista <-
-Lepiej spieprzajcie stąd, gdzie się da, jak się do was przyczepi to nie ma ucieczki.- Skomentowała blondynka oparta o ścianę. Kątem oka jednak patrzyła na owego iluzjonistę, który akurat w tym momencie rozmawiał żywo o czymś z dziewczyną od żarcia.
-A ta to kto?- Szepnął w stronę rudowłosej Ryuunosuke.
-Marama Yashka, może z tobą rywalizować, bo macie dość podobne tytuły.
-> Maramo Yashka, Superlicealna Bandytka <-
-Wypraszam sobie, jestem wysoko postawioną przyszłą głową klanu, zwykły brudny bandyta się mi do pięt nie dorasta - W jego głosie słychać było odrobinę dumy, zniknęła ona, kiedy zapałka świsnęła koło jego ucha, by dalej ominąć Joshiro i wbić się w ścianę. Chłopaczek pisnął i schował się jeszcze bardziej zza Kohaku.
-Pft, nie rozśmieszaj mnie, grzdylu, jak chcesz się bawić w mafię, to ściągnij ten babski sweterek.- Posłała ku Miurze sarkastyczny uśmiech.
-Ma, ma, skoro tutaj jesteśmy, to budujmy mosty a nie je burzmy...- Zaczął białowłosy delikatnym tonem, jednak w jego wizje wepchnęła się zielonooka dziewczyna.
-Będziemy budować mosty! Ale bajer!
-To tylko metafora, Sugi.- Dziękował bogom za tą cierpliwość, inaczej by cisnął czymś w tę dziewczynę.
-Ozogami, zostawiłaś swoją torebkę w klasie.- Na salę gimnastyczną wszedł chłopak o długich włosach, ubrany w kitel. W dłoniach trzymał różową kopertówkę. Z nim ciągnęła się kolejna osoba z dziwnymi włosami - fioletowymi tym razem.
-Oh.- Różowowłosa skinęła na niego głową i odczekała jak podejdzie.
-Ryusaki Taro.- Pokłonił się tradycyjnie i wszedł do kręgu, wręczył torebkę do rąk Misaki.
-Pft, nie rozśmieszaj mnie, grzdylu, jak chcesz się bawić w mafię, to ściągnij ten babski sweterek.- Posłała ku Miurze sarkastyczny uśmiech.
-Ma, ma, skoro tutaj jesteśmy, to budujmy mosty a nie je burzmy...- Zaczął białowłosy delikatnym tonem, jednak w jego wizje wepchnęła się zielonooka dziewczyna.
-Będziemy budować mosty! Ale bajer!
-To tylko metafora, Sugi.- Dziękował bogom za tą cierpliwość, inaczej by cisnął czymś w tę dziewczynę.
-Ozogami, zostawiłaś swoją torebkę w klasie.- Na salę gimnastyczną wszedł chłopak o długich włosach, ubrany w kitel. W dłoniach trzymał różową kopertówkę. Z nim ciągnęła się kolejna osoba z dziwnymi włosami - fioletowymi tym razem.
-Oh.- Różowowłosa skinęła na niego głową i odczekała jak podejdzie.
-Ryusaki Taro.- Pokłonił się tradycyjnie i wszedł do kręgu, wręczył torebkę do rąk Misaki.
->Ryusaki Taro, Superlicealny Chemik <-
-Oh! Jesteś tym od nagrody Nobla!- Wcięła się Tomiko, patrząc na niego z gwiazdkami w oczach.
-Dobrze wiedzieć że jeszcze istnieją jakieś intelekty, które mnie rozpoznają.- Posłał jej czarujący uśmiech, niestety wzdrygnęła się i odsunęła od niego, wydając z siebie ciche 'Ewww'.
-O rany, rany, wszyscy się tak zebraliście, czuję się osamotniony - Obok dziewczyny o fioletowych włosach stanął chłopak o równo czarnych włosach i oczach.
-Proszę, nie używaj słowa 'samotność', by określić swoje znudzenie, Fuchido.- Mruknęła mierząc go martwymi piwnymi oczyma.
-> Fuchido Hideki, Superlicealny Tancerz <-
-Widać po części się już zapoznaliście, Hashimoto Gemmei. Psychiatra. Służę pomocą.
-> Hashimoto Gemmei, Superlicealna Psychiatra <-
-Aktualnie brakuje tutaj jeszcze jednej os...- Zanim Usukari skończyła, drzwi otworzyły się i do środka niepewnie zajrzał chłopak ścięty na mnicha.
-I oto nas szczęściarz! Suboshi Haruka!- Chłopak spiął się trochę na entuzjastyczny ton głosu rudej. -Chodź, chodź, nie zjemy! Z tego, co wiem, nie mamy tu kanibali!
->Suboshi Haruka, Superlicealny Szczęściarz <-
-Jeszcze~! - Cała grupa zdziwiła, słysząc wredny głosik. - To całe poznawanie się zajęło wam wieczność!
Światła zgasły a dwa reflektory skierowały się na miejsce podium. Wielka mechaniczna ręka przymocowała do niego tak znany i znienawidzony znak. Godło Akademii Szczytu Nadziei. Przerażenie wdarło się w grupkę i było to straszliwie widoczne na ich twarzach. Wyjątek stanowiła Kodoma, której strach brał się z niewiedzy o tym, co właśnie ma miejsce.
-Upupu upupupu upupupu heja~!- Wydając z siebie filmowe melodyjki zza podium wyskoczyła postać dziwnego misia. - Monokuma robi wielki come back, dzieciarnio!
-Nie...- Wydarło się z ust Saijiego, ale nikt teraz nie zwrócił na to uwagi.
-Taaak~! Biedne dzieciaczki, wyrwane siłą z jednego piekła, aby trafić do drugiego. To aż rani moje serce patrząc na was... kłamałem! Aktualnie aż czuję, jak się we mnie pali, gdy widzę wasze przerażone buźki!- Światła powróciły dając jeszcze większy widok na to jaki chaos wywołało pojawienie się misia. Ba! Z oczu rzekomego Yakuzy lały się łzy!
-No to by nie owijać w bawełnę, oto ja, wielki Dyrektor Monokuma! Nie muszę wam wyjaśniać zasad, prawda? Ah, przypomnę je wam, skoro wasze móżdżki nie pamiętają. Jedno z was zabija kogoś, jest sąd, nie zostaje wykryty - wychodzi stąd cało, bla bla bla. Któreś z was się sprzeciwi mojej zajebistej osobie - też umiera! W każdym przypadku ktoś kojtnie, wspaniale! No to... zagrajmy w naszą grę pełną rozpaczy jeszcze raz i jeszcze raz!
-Um... heloo, panie dyrektorze, czy jak ci tam, Monokuma... kurwa, co? - z tłumu przerażonych dzieci wyszła Kodama z dość dziwną miną - Zbierasz nas tu za pomocą dziwacznych przebierańców, teraz pieprzysz dziwaczne głupoty! O co w tym wszystkim chodzi?! Czego dosypano do jedzenia, że dyrektorem jest jakaś maskotka?! Wyjaśni mi ktoś?
-Wypraszam sobie, nie jestem maskotką. Zaskakujące, że ktoś nie wie o Rozpaczliwych Zdarzeniach, albo sobie ze mnie jaja robisz i prędko chcesz do grobu - wysunął szpony, a jego czerwone oko zaiskrzyło, ale to jakoś nie przerażało dziewczyny.
-Kodama...- Tłum rozsunął się magicznie na dwie części a po środku stanęła rudowłosa.-Od kilku lat ukazują się takie eventy, gdzie ten 'miś' sprowadza ludzi dobrych w czymś plus minus jakiegoś szczęściarza by się tutaj pozabijali o wolność... coś jak Igrzyska Śmierci, tylko tutaj nie każdy chce się pozabijać nawzajem...
-Hejj! Nie bądź killjoyem, ja chciałem jej przekazać tę wspaniałą nowinę! Dzieci w tych czasach są takie bezczelne.- Zawył Monokuma, desperacko kładąc się na podium. -Dobra, spieprzajcie mi z widoku, poszwendajcie się po szkole czy coś. I pamiętajcie! - Zeskoczył z podium i zbliżył się do 'swoich uczniów'. Oni oczywiście z każdym kolejnym jego krokiem odsuwali się. -Wasz ukochany dyrektor czeka z niecierpliwością na trupy~!
-Co tu się właśnie stało?-Szepnęła do siebie Itsuko, zakrywając twarz dłonią. -Oi, tego pluszaka tu już nie ma, wyjaśni mi ktoś, co do cholery jasnej się tu dzieje? Czy o czymś nie wiem?
-O-on oznacza tylko kłopoty.- oznajmiła Misaka drżącym głosem. To nie tak miało się skończyć jej życie! Nie tak! Nie tak! Nie tak!
-To wszystko było puszczone w formie serialu rozrywkowego... jak możesz nie wiedzieć?- Tomiko podeszła do Kodomy i ułożyła dłonie na jej ramionach.
-Nie oglądam telewizji.- Rzekła z poważną twarzą, powodując zaliczenie gleby w stylu anime przez kilka osób. -Aż tak źle było? Oni na serio się tam pozabijali? Myślałam, że to tylko głupie show!
-Tutaj nie ma niczego głupiego. To jest era pełna zła... Istnieją specjalne placówki gdzie ten robot - Monokuma - zamyka grupę utalentowanych uczniów i każe im zabijać, aby mogli stamtąd uciec. Tych robotów jest mnóstwo, a te placówki się pomnażają. To, że tutaj jesteśmy, oznacza tylko jedno... część z nas umrze. Jeżeli nie wszyscy! To nasz koniec Kodama... Tutaj jest nasz koniec.
Ranek nie był przyjemny. Cała "klasa" wyglądała, jakby nie przespała nocy. Trudno się dziwić - przerażenie odbiera ochotę na sen.
- Przywitałbym się staromodnym "Dzień dobry!", ale w tych okolicznościach nie wypada... - Joshiro opadł ciężko na jedno z wysuniętych krzeseł. Misaka wodziła nieprzytomnym wzrokiem po twarzach zebranych na stołówce ludzi, bawiąc się białą figurą królowej.
- Policzmy, ilu nas jest, co? - zaproponowała Tomiko, niestety, jej pytanie pogorszyło atmosferę. Yuichi chyba rozważał przywalenie rudej czymś ciężkim. Bardzo ciężkim.
- Jasne, już pierwszej nocy pozbawiono kogoś życia. Ty to umiesz wzbudzić entuzjazm - sarknął chłopak, zdejmując słuchawki.
- Przejebane - wymamrotał Yakuza. - A miałem takie piękne plany na weekend.
- Milcz, dziecko - warknął DJ. Miura posłusznie zamknął usta.
Tymczasem na stołówkę wkroczyła Kodama, ciągnąc za rękaw Harukę.
- Zmusiła mnie do obchodu... - odezwał się cicho Szczęściarz, siadając przy którymś z pobocznych stołów. Wyraźnie nie miał ochoty na kontakty towarzyskie. Pisarka rozłożyła zeszyt z trzaskiem.
- Parter, tylko do pomieszczeń tutaj... - zaczęła, wyjmując z kitki niebieski długopis, ale Muzyk machnął lekceważąco ręką.
- Wiemy. Piętra będą otwierane po każdym szkolnym sądzie. Siadaj i nie popisuj się, że jesteś mądra.
Itsuko spuściła wzrok i usiadła obok Usukari.
- Nie musisz się na mnie wyżywać - syknęła ze złością, bawiąc się długopisem.
- Nie moja wina, że jesteś po prostu idealna do wyżywania się...
- Gnojek - nabazgroliła mały sztylecik w rogu kartki.
- Debilka - nie został jej dłużny.
- Hej, uspokójcie się - Harada wtrącił się w ostrą wymianę obelg. - Mamy ze sobą przeżyć... Cóż, jak najdłużej. Więc chyba powinniśmy ze sobą współpracować, a nie tępić się nawzajem, czyż nie?
- Mówisz jak Celestia Ludenberg -Tomiko roześmiała się krótko, w jej głos wkradła się histeryczna nutka. - T-też mówiła, że muszą współpracować, a-a okazało się...
- Dobiłaś mnie. I ogarnia cię paranoja - odparł Malarz uspokajającym tonem. - Nie mam powodu, by nagle rzucić się na was z zaostrzonym końcem pędzla, spokojnie.
- N-nie ma sali chemicznej - Ryusaki wparował gwałtownie do stołówki. - A przecież była!
- Trzecie piętro. Otwarte po sądzie w sprawie podwójnego morderstwa - wyrecytowała Wszystkowiedząca trochę beznamiętnie. - Swoją drogą, ciekawe, że znowu pozamykał dostęp do pięter. Przecież tajemnica Akademii wyszła na jaw. Nie rozumiem tego.
Taro wziął krzesło z boku i rozsiadł się wygodnie. Stukał niecierpliwie stopą w podłogę. Mamrotał coś do siebie, czego nikt nie słyszał.
Saiji zawzięcie stukał coś na telefonie. W kilka chwil później jakiś metaliczny głos przedarł się przez myśli innych.
- [Musimy oprzeć się manipulacji tego śmiecia. Pokazać mu, że nie będzie miał łatwo] - Reżyser włączył opcję odczytu tekstu. Wszyscy obecni ze zdumieniem słuchali tego. - [Ale nie możemy być głupi. Ufajmy sobie, ale nie bezgranicznie. Tomiko miała rację, żebyśmy sprawdzili, ilu nas jest.]
Cisza jakby zelżała.
- [Jest Itsuko, jest Yuichi, Misaka, Joshiro, Haruka, Tomiko, Miura, Kohaku, Taru i ja. Brakuje pięciorga.]
- Nana to hikkikomori, mówiłam, że rzadko się z nią będziemy widzieć - Usukari wyciągnęła z włosów Pisarki żółty długopis, wywołując tym jej protest.
- Yashka zazwyczaj śpi jak zab... jak suseł - zreflektował się Himeka, podbierając długopis zielony. - Autoreczko, czy to jakaś moda z tymi długopisami we włosach?
- Oddaj! - wyciągnęła się, by złapać swoją zgubę. Himeka miał jednak dłuższe ręce i skutecznie uniemożliwił jej odzyskanie własności.
- Otsu ćwiczy - wtrącił cicho Haruka. - Widzieliśmy go podczas obchodu.
- Pozostali pewnie jeszcze śpią - wyraziła swoje przypuszczenia Kodama.
- [Ustalamy coś jeszcze?] - zapytał Takemura.
- Ja chcę wyjść - warknął Ryusaki. -Chcę wrócić do pracy, rozumiecie?
- Też chcę wrócić na zewnątrz - Yakuza narzucił kaptur bluzy na głowę.
- Ale nie wyjdziemy - w sali pojawił się Fuchido. - Chyba że się pozabijamy nawzajem. Kto zgłasza się, by umrzeć?
Chemik spiorunował go wzrokiem.
- Wracam do pokoju. A wy dalej udawajcie, że ten oszołomiony robot prędzej czy później nie zmusi nas do tego - minął Tancerza, potrącając go ramieniem. Ten w odpowiedzi kopnął go w piszczel.
- Tyle z dogadywania się, drogi Seiji - Joshiro z sykiem wypuścił powietrze z płuc.
- Wiemy. Piętra będą otwierane po każdym szkolnym sądzie. Siadaj i nie popisuj się, że jesteś mądra.
Itsuko spuściła wzrok i usiadła obok Usukari.
- Nie musisz się na mnie wyżywać - syknęła ze złością, bawiąc się długopisem.
- Nie moja wina, że jesteś po prostu idealna do wyżywania się...
- Gnojek - nabazgroliła mały sztylecik w rogu kartki.
- Debilka - nie został jej dłużny.
- Hej, uspokójcie się - Harada wtrącił się w ostrą wymianę obelg. - Mamy ze sobą przeżyć... Cóż, jak najdłużej. Więc chyba powinniśmy ze sobą współpracować, a nie tępić się nawzajem, czyż nie?
- Mówisz jak Celestia Ludenberg -Tomiko roześmiała się krótko, w jej głos wkradła się histeryczna nutka. - T-też mówiła, że muszą współpracować, a-a okazało się...
- Dobiłaś mnie. I ogarnia cię paranoja - odparł Malarz uspokajającym tonem. - Nie mam powodu, by nagle rzucić się na was z zaostrzonym końcem pędzla, spokojnie.
- N-nie ma sali chemicznej - Ryusaki wparował gwałtownie do stołówki. - A przecież była!
- Trzecie piętro. Otwarte po sądzie w sprawie podwójnego morderstwa - wyrecytowała Wszystkowiedząca trochę beznamiętnie. - Swoją drogą, ciekawe, że znowu pozamykał dostęp do pięter. Przecież tajemnica Akademii wyszła na jaw. Nie rozumiem tego.
Taro wziął krzesło z boku i rozsiadł się wygodnie. Stukał niecierpliwie stopą w podłogę. Mamrotał coś do siebie, czego nikt nie słyszał.
Saiji zawzięcie stukał coś na telefonie. W kilka chwil później jakiś metaliczny głos przedarł się przez myśli innych.
- [Musimy oprzeć się manipulacji tego śmiecia. Pokazać mu, że nie będzie miał łatwo] - Reżyser włączył opcję odczytu tekstu. Wszyscy obecni ze zdumieniem słuchali tego. - [Ale nie możemy być głupi. Ufajmy sobie, ale nie bezgranicznie. Tomiko miała rację, żebyśmy sprawdzili, ilu nas jest.]
Cisza jakby zelżała.
- [Jest Itsuko, jest Yuichi, Misaka, Joshiro, Haruka, Tomiko, Miura, Kohaku, Taru i ja. Brakuje pięciorga.]
- Nana to hikkikomori, mówiłam, że rzadko się z nią będziemy widzieć - Usukari wyciągnęła z włosów Pisarki żółty długopis, wywołując tym jej protest.
- Yashka zazwyczaj śpi jak zab... jak suseł - zreflektował się Himeka, podbierając długopis zielony. - Autoreczko, czy to jakaś moda z tymi długopisami we włosach?
- Oddaj! - wyciągnęła się, by złapać swoją zgubę. Himeka miał jednak dłuższe ręce i skutecznie uniemożliwił jej odzyskanie własności.
- Otsu ćwiczy - wtrącił cicho Haruka. - Widzieliśmy go podczas obchodu.
- Pozostali pewnie jeszcze śpią - wyraziła swoje przypuszczenia Kodama.
- [Ustalamy coś jeszcze?] - zapytał Takemura.
- Ja chcę wyjść - warknął Ryusaki. -Chcę wrócić do pracy, rozumiecie?
- Też chcę wrócić na zewnątrz - Yakuza narzucił kaptur bluzy na głowę.
- Ale nie wyjdziemy - w sali pojawił się Fuchido. - Chyba że się pozabijamy nawzajem. Kto zgłasza się, by umrzeć?
Chemik spiorunował go wzrokiem.
- Wracam do pokoju. A wy dalej udawajcie, że ten oszołomiony robot prędzej czy później nie zmusi nas do tego - minął Tancerza, potrącając go ramieniem. Ten w odpowiedzi kopnął go w piszczel.
- Tyle z dogadywania się, drogi Seiji - Joshiro z sykiem wypuścił powietrze z płuc.
Gemmei szła w stronę kuchni. Cały ranek wertowała podręcznik psychologii, odświeżając sobie pamięć. Dużą uwagę poświęciła panice oraz zastraszeniu. Westchnęła. Czasami bycie najlepszą nie przynosiło korzyści. Jak choćby teraz.
To całe pojmowanie ludzkich zachowań wzmożyło jej apetyt, niezaspokojony śniadaniem, o którym po prostu zapomniała. Dlatego postanowiła pobuszować po zapasach.
- Witaj, pani doktor!
Nagły odzew Iluzjonisty sprawił, że podskoczyła. Obróciła się ku chłopakowi z błyskiem w oku. Czasami niektóre przypadki potrafiły zadziwić.
- Joshiro-kun... Nie strasz mnie.
- Wybacz. - posłał jej promienny wyszczerz. - Gdzie idziesz?
- Do kuchni. Czy to pytanie to jakaś forma podrywu?
- Broń borze sosnowy - uniósł dłonie, jakby się poddawał. - Też jestem głodny, a ponadto uciekam przed Itsuko. Ściga mnie, by odzyskać długopis. - Swoje słowa potwwierdził, wyjmując ów fant z kieszeni i radośnie nim machając.
- Nie lubię, jak ludzie mi grzebią po włosach - Kodama również pojawiła się znikąd. Okulary założyła jak opaskę, na Himekę patrzyła bykiem. - Długopis to drugi powód.
- Chyba jako pisarka masz ich mnóstwo, nie możesz odstąpić jednego niepiśmiennemu koledze?- Westchnął dramatycznie, jego peleryna magicznie zatrzepotała mimo braku wiatru.
- Skoro niepiśmienny, to na diabła ci długopis?
- To przez ten prestiż, że trzymam narzędzie Superlicealnej Pisarki.
Hashimoto ze zdumieniem obserwowała ich użerankę. To chyba tak nawiązuje się znajomości z innymi. Jej kontakty z ludźmi były potrzebne tylko do wystawienia diagnozy.
- O, spójrz, Chemik drepta. Taru-kun! - Iluzjonista zaczął machać ręką i podskakiwać. Jedyną reakcją na wygłupy było dźgnięcie przez Kodamę palcem w brzuch. Ryusaki obrzucił go niemiłym spojrzeniem i przyśpieszył krok. Za cholerę nie chciał się zadawać z kimś pokroju tego idioty magik. Skinął tylko szybko głową w stronę dziewczyn.
- Jak myślicie, biegunka go ciśnie, że tak zapiernicza? - Mruknął wesołym tonem Iluzjonista, za co oberwał tym razem w tył głowy z otwartej dłoni Pisarki.
- Jak myślicie, biegunka go ciśnie, że tak zapiernicza? - Mruknął wesołym tonem Iluzjonista, za co oberwał tym razem w tył głowy z otwartej dłoni Pisarki.
- Umiesz być poważny? - zainteresowała się Gemmei.
- Sytuacja musi być naprawdę beznadziejna... - odparł, kiwając głową. Właśnie pchnął drzwi do kuchni, Itsuko pierwsza wpadła do pomieszczenia i wrzasnęła.
- Ko-kodama-san...? - Hashimoto stanęła obok koleżanki, w jej oczach widać było przerażenie. Himeka otworzył tylko usta, po czym je zamknął.
- J-jak choćby teraz... - szepnął sucho. Z radiowęzła szkolnego popłynął głos Monokumy:
- Upupu~! Na to właśnie liczyłem! Ciało zostało odkryte! Trzeba przyznać, że ktoś był nadzwyczaj szybki~! To oznacza, że wkrótce odbędzie się szkolny sąd, moi drodzy~!
Zapowiada się fajnie. Chodź nie mogę się połapać kto jest kto... :< A tej całej 'listy' w rogu nawet przeczytać nie mogę, bo sobie spoilery zrobię ;-;
OdpowiedzUsuńI wg. to nazwiska piszesz normalnie (czyli najpierw imię, potem nazwisko), czy jak w Japonii (czyli najpierw nazwisko, potem imię)?
I jakoś mi ten białowłosy gość na ,,K" przypadł do gustu :) Oczywiście imienia nie zapamiętałam, bom idiotka :D No i jakoś jak jest dużo postaci na raz wprowadzanych to ni cholera zapamiętać nie mogę imion xd
PS. ,,Zza" i ,,za" to nie to samo, często je ze sobą mylisz xD Np. ,,schował się zza..." jest bez sensu, raczej ,,schował się za..." :)
Białowłose stworzenie to Kohada. I tu nazwiska zapisane są w stylu japońskim.
OdpowiedzUsuńCo do literówek - robię za betę i prawdopodobnie najzwyczajniej nie dostrzegłam błędu... *zdarza mi się poprawiać słowa o barbarzyńskich godzinach...* Dziękuję że zwracasz na to uwagę, poprawię w miarę możliwości.