piątek, 6 października 2017

Końcowe odliczanie 9.1

- Pozwólcie, że pozbieram do kupy informacje, których mi dostarczyliście... - wycedziła przez zęby, już świadoma poprzednich wydarzeń Superlicealna Pisarka. Razem z przyjacielem łamane przez klasowym błaznem, zaciągnęli na chama resztę uczniów do jej pokoju,  w celu przeprowadzenia przesłuchania. - Chcecie powiedziedzieć, że wcześniej już zdarzyło się coś podobnego i zostało to udostępnione przez media na globalną skalę. Inna grupa nastolatków zabijała się przed nami, w tym oto miejscu. -Nie rozumiejąc, czemu jest aż tak przejęta tym wszystkim, spoglądali jedno na drugie bezradnie, prócz Gemmei - zdawała się być rozbawiona tym pokazem.
-No...tak?- Niepewna odpowiedź jednego z męskich przedstawicieli dolała oliwy do ognia. Gdyby mogła, we frustracji cisnęłaby krzesełkiem albo czymś innym o ścianę.
- I żadne z kretynów, który zdecydował się zabić, nie pomyślał, że niemal z pewnością zostanie zidentyfikowany jako morderca?! - ze stęknięciem rzuciła się na swoje łóżko, dłońmi zaczęła masować obolałe skronie.- Banda idiotów. Moja klasa to banda idiotów.
-Czuję się bardzo urażony.
-Myślałam, że jesteś świadom przynależności do grupy zidiociałych.
Tym razem to była kolej magika do stęknięcia i zatopienia się w pościeli. Przeszkodziło mu w tym jednak bardzo bliskie spotkanie z czerwonym konwersem.
-Moje łóżko!- Pisnęła Itsuko, zabierając całą kołdrę w ręce.
-Dziwne, jeszcze tak niedawno aż paliłaś się do dzielenia z nim miejsca - na tę chwilę jedynie spaliła się dużym rumieńcem, posłała spojrzenie pełne pogardy i zawodu w stronę rudowłosej; ta siedziała po turecku na podłodze, wrednie się uśmiechając. Tak łatwo było zawstydzić ich małą pisareczkę, beształa siebie za to, że wcześniej nie użyła tego przeciw dziewczynie. Itsu wydawała się inna z rumieńcem na twarzy. Potrząsnęła głową na boki, powodując, że marchewkowe loki rozsypały się na jej ramiona; wewnętrzna sadystka wychodziła na pokaz.
-Myślałem, że jestem drwalem, nie piromanem - mruknął cicho iluzjonista, wciąż leżący twarzą do dywanu; obok niego klęczał Kohaku, jego ręce były prosto złożone, głowę zaś unosił wysoko do góry, innymi słowy siedział jak dziewczyna.
-Wciąż nie rozumiem, skąd te aluzje do drewna.- Podrapał się niezręcznie po potylicy, Joshiro natychmiast odwrócił się na lewy bok i spojrzał mu głęboko w oczy.
-Popatrz na Kodamę i powiedz mi, co widzisz.- Rzekł nieco zbyt poważnie jak na jego idiotyczną osobowość, stalowe tęczówki wierciły dziury w artyście, przyprawiając go o skurcze.
-To się dla nich źle skończy.- Mruknęła w tle doktor, pozostałe dziewczęta przytaknęły jej mimowolnie.
-U-Um... ł-ładne oko?- Wyrwało się nieco piskliwie z ust białowłosego, nerwowo szukał jakiegoś punktu na ścianie bądź podłodze, byleby tylko nie spojrzeć komuś w oczy a tym bardziej dziewczynie, której właśnie sprawił komplement.
-Nie, nie, stary! Patrzaj głębiej!
-Serce wypełnione nadzieją...?- Magik uderzył ręką o ziemię i, opierając na niej swój ciężar, podniósł się do siadu, wydawał się być czymś sfrustrowany.
-Nie! Stary! Chodzi mi o jej nieistniejące piersi! Jest jak taka deska, co z tartaku świeżo wyjechała!- Wybuchnął, gorączkowo wywijając rękoma.
-Ahh, to dlatego...- niebieskowłosy chłopak potakiwał, jednocześnie pokazując gestami, czego brakowało ich przyjaciółce, za co drugi raz tego dnia zaliczył bliskie spotkanie z konwersem Itsuko.
-Wyjazd z pokoju...- Wymruczała diabelskim tonem, stojąc nad obydwoma chłopcami, w tej chwili wydawała się być o wiele większa i straszniejsza dla ich oczu. Odwróciła się do pozostałych dziewczyn z nieco normalniejszym wyrazem twarzy. - Za niedługo zacznie się godzina policyjna, lepiej, jak wszyscy odpoczniemy.
Gemmei od razu ruszyła w stronę drzwi, zatrzymał ją jednak nieco zmieszany głos wszystkowiedzącej.
-Hej, też to czujecie?-  Zapytała cicho, obwąchując pokój w różnych miejscach, natomiast psychiatra odsunęła się od magika.
-T-To nie ja!
-Nie.. coś tu jest...- Rozejrzała się nieco panicznie, kiedy jednak spojrzała na zatroskane twarze przyjaciół, uśmiechnęła się pocieszająco. -Pogadamy o tym z jutra rana? Ahhhh...- Wymusiła z siebie ziewnięcie i wyszła prędko z pokoju zostawiając ich w tyle.
-Miejmy nadzieję, że nie szaleje nam kolejna osoba.- Po chwili ciszy głos zabrała Hashimoto; słysząc nacisk, jaki nałożyła na te słowa, Harada wypadł biegiem za swoją przyjaciółką. Coś ją zmartwiło, a on musiał się dowiedzieć, co. Nie może pozwolić na to, by skończyła jako trup. Nie, jak to było z Misaką.
-Jesteś pewna, że nie powinnaś być Superlicealną Swatką?- Zapytała z przekąsem Itsuko, klepiąc psycholog po ramieniu, ta szybko strąciła jej dłoń.
-Jesteś pewna, że chcesz zostać na kolejną noc z tym głupkiem?- pisarka kwilnęła, po czym bezpardonowo wypchnęła i niską dziewczynę, i nieco zmieszanego sytuacją magika z pokoju.

Z samego rana w stołówce można było zastać tylko zaspanego Joshiro i Gemmei, która delektowała się książką w fioletowej okładce. Z początku widząc, jak zakrywała tytuł dłońmi, nabrał podejrzeń, że czytała coś niestosownego do ich wieku, ale chwilę potem zaprzeczył temu w myślach. To jest Gem, Gem jest za fajna, by czytać pornole - tak wnioskowała jego prosta logika. 
Tymczasem  rudowłosa encyklopedia pospiesznie przemierzała korytarze, zupełnie jakby czegoś szukała. Rozglądała się przy tym niezwykle uważnie, tak, by nie przegapić niczego. Kilka razy strzeliła palcami, a odgłos "kruszonych" stawów roznosił się dość głośnym echem po przestrzeni.
Jak tu pusto. Już wcześniej ich grupa nie była zbyt liczna, a ogrom akademii nie został należycie przez nich zagospodarowany. W końcu nie mieli na to nawet czasu. Ani chęci. Wizja egzekucji dokonanej na przypadkowym uczniu może skutecznie odebrać chęć do czegokolwiek.
Jednak teraz nie miało to znaczenia. Nie powinna popadać w rozmyślania, kiedy ma ważne zadanie do wykonania.
Zamknięta w pokoju Kodama zajęta była aktualizowaniem dziennika. Na stronie 56 umieściła ostatnie zdjęcie z masakrycznej "kolekcji". "Rozpacz pokonana".
Zastanawiał ja fakt, że to nie ona pierwsza zwariowała i zmieniła się w Rozpacz. Może to dlatego, iż nie zginął nikt, z kim byłaby jakkolwiek związana. Cyniczne, jednak prawdziwe, czyż nie?
Spoglądała na zamieszczone daty. Od dnia, gdy nastała Era, skrupulatnie odznaczała każdą dobę. Ludzie pogrążeni w rozpaczy nie rejestrowali już czegoś takiego jak "dzień enty takiego miesiąca takiego roku".
Z notatek wynikało, że dziś mija szósty tydzień uwięzienia. Tak krótko... A zginęło tak wiele osób.
Czekała teraz na 'sprawozdanie' Tomiko. Spotkały się na chwilę rano, w łazience, przyjaciółka podzieliła się z nią swoimi niepokojącymi obserwacjami. Należało to sprawdzić, a ze względu na kalectwo, pisarka nie podołałaby zadaniu. Zresztą nie miała także fenomenalnej pamięci do planu budynku i tylko szczęściem znalazłaby nieprawidłowości. A szczęściem nie należy szastać, ponieważ może się ono wyczerpać w najważniejszym momencie.
A wkrótce będą go potrzebowali w hurtowych ilościach.
Zatrzasnęła zeszyt, fioletowy długopis umieściła w kitce, po czym szybko podążyła do stołówki. Po drodze wpadła na zamyślonego Haradę. Odbiła się od niego, cudem zachowując równowagę.
- Oh, wybacz, n-nie zauważyłem cię... - chłopak odsunął się na bok, zmieszany swoją nieuwagą. - Ja... szukam Tomiko...
- Aktualnie coś sprawdza w szkole - odparła szybko, kręcąc głową. - Pewnie za niedługo wró...
- Jest sama? - białowłosy zmarszczył brwi. - To ryzykowne.
- Jeśli nie natknie się na Monośmiecia...
- Czemu nie poszłaś z nią?
- Musiałam zająć się dokumentacją...
- Czyli wysłałaś ją w pojedynkę, w momencie, kiedy Monokuma jest rozdrażniony swoją porażką, gdzieś w głąb Akademii? - chłopak zaczął się nakręcać, wyprostował się i spojrzał na nastolatkę, zaciskając usta w kreskę. - Nie mogłaś jej towarzyszyć, bo co? Bo dokumenty są najważniejsze? Zdajesz sobie sprawę, że narażasz ją? I co, potem koniecznym będzie ponowna "aktualizacja", może okraszona zdjęciem, co?
- Ha-harada, spokojnie - Usukari wyrosła jakby spod ziemi, uspokajającym gestem położyła malarzowi rękę na ramieniu. Itsuko w myślach dziękowała przyjaciółce, że zjawiła się na czas. Nie umiałaby poradzić sobie z dramatyzującym artystą.
Ta atmosfera zatruje ich. Gdy malarz wszedł na stołówkę, złapała wszystkowiedzącą za rękę.
- I co? - szepnęła, patrząc kątem oka na obecnych przy stoliku psychiatrę i iluzjonistę.
- Chyba... miałam rację... - dziewczyna przegryzła kciuk. Fakt, iż jej przypuszczenia sprawdziły się, nie zwiastował niczego dobrego. Pisarka pokiwała głową.
- Czyli...
- Musimy stąd uciec jak najszybciej.
- Miko-cchi! Kłoda-cchi! - Himeka zerwał się z miejsca, oczywiście był w rewelacyjnym humorze lub bardzo dobrze udawał. Rzucił się na nie z szeroko rozpartymi ramionami, obydwie rezolutnie odsunęły się w dwóch różnych kierunkach, przez co niebieskowłosy (kolor jajecznicy w końcu zszedł) wylądował z łupnięciem na płytkach. Wstając, wybełkotał coś, co brzmiało podobnie do "małe okrutnice".
- Uwaga na kuchnię. Coś jest nie tak z klimatyzacją, a ten "geniusz" rozbił zbuka - Hashimoto podniosła wzrok znad podejrzanej książki, marszcząc nos. - Śmierdzi jak coś...
- Zdechłego, nie musisz ważyć tego słowa - Tomiko wymieniła spojrzenia z przyjaciółką. Oto ostateczny dowód.
-Szczerze, to nie jest tak źle! Raz, jak byłem na obozie, to dzieliłem łóżko piętrowe z takim gościem, który raz na ruski rok skarpetki zmieniał. Jak od niego leciało, hahaha...!- Zaśmiał się głośno, jednak wzdrygnął się odrobinę, przypominając to sobie. Pisarka i doktor spojrzały na niego identycznym przymrużonym wzrokiem - to była informacja w stu procentach niepotrzebna w ich sytuacji.
-Spójrzcie na to z innej strony, to nie był Joshiro.
-Skończcie z tym, proszę! Dla waszej informacji biorę prysznic co drugi dzień!- Wrzasnął machając rękoma na różne strony. Oczywiście był to tylko niemądry żart, jednak spowodował, że reszta odsunęła się na półtora metra. Teraz nie było już sposobu by to odkręcić, mógł zrobić tylko jedną rzecz. Splótł ręce na klatce piersiowej i udawał, że jest obrażony.
Wiedzą jednak, że jakoś udało mu się rozluźnić atmosferę, odetchnął. Dobrze widział jak niektórzy, czyli Kohaku, Tomiko i Kłoda (Gemmei jakoś zdawała się mieć wszystko głęboko w... pośladkach i czytała swoją książkę, nie przejmując światem) wydawali się spięci; wpadanie w chwilowe depresje nie było im potrzebne. No chyba, że to Itsuko, ona miewa takie na tyle często, że się jakoś przyzwyczaił od odróżnienia depresji, gdzie jest smutna, od depresji, kiedy to serio ma jakiś problem.
-Hej, mam coś do ogłoszenia, możecie się zbliżyć?!- Zawołała rudowłosa po chwili niezręcznej ciszy, którą Himeka zapewne przerwałby jakimś głupim żartem, ale musiała wytłumaczyć sytuację, w jakiej się znaleźli.
Ale... chyba każde z nich rozumiało ryzyko, które na nich czekało.
Usiadła na blacie stołu, obok niej miejsce zajął wierny malarz; trochę się obawiała o niego, stał się straszliwie nadopiekuńczy wobec jej osoby. Z drugiej strony być może wreszcie w nim coś przeskoczyło i zrozumiał, że jeśli nic nie zrobią, to zginą wszyscy. Po chwili zaskrzypiało więcej krzeseł, jedno za nią i dwa nagle ustawione przed nią. Jej spojrzenie delikatniało, widząc dwójkę przed nią, niby tak się różnili, a zawsze trzymali się razem.
-Tomiko, dziwnie się uśmiechasz...- Zamrugała otępiale parę razy a zaraz potem potrząsnęła głową, by odgonić niepotrzebne myśli, miała teraz ważniejsze zadanie.
-Ah tak, o czym ja to... właśnie!- Uśmiechnęła się przepraszająco, jedną dłonią kłopotliwie poklepała się z tyłu głowy . - Jak już zauważaliśmy, coś jest nie tak z dopływem powietrza...- Zaczęła powoli, próbując ułożyć szyk zdania tak, by zrozumieli jej słowa. Nie mogła się dać ponieść emocjom i wypaplać, co jej ślina przyniesie na język. -...przeszłam się po całej szkole i uznałam, że tak jest wszędzie.
-Czyli ta parszywa morda serio nam odcina powietrze! - magik wystrzelił w górę jak sprężynka, rozejrzał się panicznie i złapał za gardło. - Nieee, umieram! - Wydał kilka dziwnych dźwięków, Itsuko szarpnęła go za pelerynę, powodując prawdziwe odcięcie tlenu. Usiadł z powrotem i zaczął kasłać. - No przecież żartowałem!
-Tu nie ma już żartów, Joshiro, nie wiadomo, ile nam czasu zostało...
- Ruda mama-lwica dobrze prawi, słuchajcie jej, bachorki.
Nikt nie zareagował żywiołowo na pojawienie się czarnobiałego terroru. Nagłe wyskoki przestały już robić na nich wrażenie, jednak ten piskliwy głosik wciąż niezmiernie irytował . Każde z nich po kolei zaczynało mu posyłać zmęczone spojrzenia. Ruda zmora wydawała się wściekła, że znowu ktoś ośmielił się przerwać, jej wierny pies -a raczej wierna dziewczyna- wyglądał na spiętego i gotowego rzucić się na kogoś. Bezuczuciowa cegła nawet nie drgnęła, ale to chyba przez ten dar bycia fioletowowłosą postacią, pieprzone stoickie mordy nic, tylko stoją i gapią się pustymi gałami. Idiota na miarę światową uśmiechał się skrzywiony, próbując jakoś zignorować jego wspaniałą, puchatą osobę, a najmniej lubiana uczennica patrzała na niego spod byka. -Powiem to prosto, moja najdroższa bando, ta cała szopka trwa już straaaaasznie długo. Serio, aż odcisków na pupie dostałem, tak siedzę i podglądam, co robicie.-Pomachał włochatym zadkiem na lewo i prawo, obrzydzając niektórym dzień.- Dlatego jako wasz szanowny dyrektor, ogłaszam oficjalną datę końca roku szkolnego. Oczywiście... także datę waszego końca.
-Nie sądzisz, że to nieco nie fair?! - Gdyby mógł, wywróciłby guzikowym oczkiem na głupotę niebieskiego klauna.
-A od kiedy tu cokolwiek jest fair? Macie dwa dni na podarowanie mi zwycięzcy, a jeśli nie...-Jego pazury zaostrzyły się i wykonał ruch cięcia w linii szyi. -To wszystko, jeśli chodzi o newsy od waszego kochanego dyrektora. Sayonara, cieniasy!- Wykonując małe salto w tył, zniknął z ich pola widzenia.
-Nie rozumiem...- Wszyscy zwrócili się w stronę Joshiro, który przechylił się do przodu tak, że cień zasłonił mu oczy. -...i tak jesteśmy w Japonii,  po co mówić saugh...!- Kodama owinęła mu pelerynę dookoła głowy, co wywołało z jego strony falę iście dziewczęcych pisków.
-Nie kończ.
-Ciemnooości, błagam, nie odbierajcie mi duszy! Jeszcze jestem prawiczkiem! - przewróciła okiem i zaplotła sznurki podtrzymujące materiał w taki sposóbem, że na głowie magika powstało coś na kształt worka. Chłopak wstał i wbiegł w najbliższą ścianę, po której komicznie się osunął i usiadł ze skrzyżowanymi nogami.
-Ktoś ma jeszcze coś głupiego do skomentowania?- Kohaku podniósł rękę niczym młody i niewinny uczeń podstawówki, skinęła na niego głową.
-A może być coś niegłupiego?- Zadowolona z jego wypowiedzi pisarka pokiwała ponownie głową. Ten odruchowo podrapał się po potylicy; był to ten sam nerwowy tik, jaki dość łatwo przejąć. To dość zaskakujące, jakie proste było odczytanie chłopaka. -P-przepraszam za to wcześniejsze naskoczenie...
-Nie ma sprawy, robiłeś to, co dobra żona powinna zrobić - pomachała lekceważąco dłonią. W tle rudowłosa szyderczo zachichotała, jednakże uśmiech ukryła za dłonią. Jednocześnie próbowała wyplątać przerażonego Himekę z peleryny.
Białowłosy spalił buraka i zaczął jąkać niezrozumiałe dla dziewczyny słowa, ale zauważywszy błogi uśmiech na jej twarzy, zamilkł, a chwilę potem sam uśmiechnął się niewinnie, przymykając oczy.
-Wiem, łamanie czwartej ściany to wielkie no-no, ale widzę kwiatki wokoło albinoska i nie zamierzam tego zignorować.- Z innej strony nie za bardzo potrafił zrozumieć, czemu zirytował się tym jakże słodkim widokiem, może to dlatego, że był za słodki? Albo tym, że... że... - Ja nie jestem zazdrosny czy co, nie zauważajcie mnie dalej.- Wymruczał, odrzucając pelerynę dramatycznie do tyłu, stojąca obok Tomiko po raz kolejny zaśmiała się szyderczo.
-A tobie co? Nie powinnaś być zazdrosna o swojego męża?
-Nie. Poza tym mam ważniejsze przyczyny do zmartwień...- Zmarszczyła brwi, wpatrując się w podłogę, jednocześnie zbliżyła zgięty palec wskazujący do ust.
-Nie musisz cierpieć sama, wiesz?- Wyrwana za zamyśleń, spojrzała na iluzjonistę zaskoczona, szarymi oczyma wciąż wodził po sylwetkach ich przyjaciół.
Kodama znalazła sposób, by znów zawstydzić biednego Kohaku, ten wyglądał, jakby planował zejść na zawał. Do ich konwersacji czasem wcinała się psychiatra ze swoimi sarkastycznymi komentarzami.
Haruka mógłby...erm... mogłaby w tej chwili siedzieć gdzieś przy brzegu stolika i grzebać cicho w obiedzie, posyłając gromadce delikatne uśmiechy.Taro pewnie trzymałby z Gemmei, tak jak na początku, ten, w przeciwieństwie do łagodnego wzroku Suboshi, patrzyłby na wszystkich z góry. Niczym dobry pseudo-lider. Otsu siłowałby się z Yui, przy okazji zwalając talerz z jedzeniem na Hidekiego. Oburzona balerina zaczęłaby odgrywać dramę, w której zadręczałby Itsuko i hejtował dwóch ogromnych nastolatków. Yasia -tu na chwilę się wzdrygnął, przypominając wredną twarz dawnej koleżanki - drzemałaby sobie rozłożona na ławce. Zawsze ujawniała się jej spokojna ekspresja, kiedy spała na lekcjach. Miura i Saiji zajmowaliby się swoim interesem; mógł założyć się o milion jenów, że do tej pory z pewnością coś między nimi zaiskrzyłoby. Jest głupi, ale nie ślepy, ich przyjaźń była zbyt 'inna' na braterską. Nana próbowałaby za wszelką cenę zwrócić ich uwagę na siebie, jednocześnie zaczepiając, a raczej nieprzyzwoicie flirtując z niechętnym do tego Yuichim. Ten poznałby cierpienie konfliktu wewnętrznego: siłować się z Etsują czy słuchać paplaniny tej baby. Misaka stałaby nad nimi ze wzrokiem podobnym do Taro, komentując idiotyzm ich grupy. W środku jednak sama cieszyłaby się momentem.
Gdyby tylko...
-Jesteś dobrą liderką Tomiko, ale bardziej na nas polegaj - uśmiechnął się pewnie.
Gdyby tylko wszystko poszło inaczej, mogliby być nawet zgraną paczką. Niezłą klasą w 'idealnej' szkole.
Jednak równie dobrze mogliby wszyscy skończyć jako trupy, nie dochodząc tak daleko.
Dzięki intelektowi Gemmei, umiejętnościom przywódczym Tomiko i woli walki rozsiewanej przez Itsuko mogli zajść tak daleko. Wyobraził sobie wszystkich jeszcze jeden raz. Wciąż obraz ten wywoływał jakiś ból w klatce piersiowej. Ale nie mógł pozwolić, by Usukari czy ktokolwiek inny...
-Nie musisz sama nosić takiego ciężaru.- ...by ktokolwiek się obwiniał, myśląc, że to tylko jego czy jej wina.
Każdy jest winny po równo, tym, że stał się "najlepszym".
-Głupi jesteś?- Nagle został uderzony z otwartej dłoni w kręgosłup, pisnął niecharakterystycznie dziewczęco i spojrzał zszokowany na rudowłosą. Ta omijała jego wzrok niczym zaraźliwą chorobę, zauważył jednak maleńką czerwień na czubkach jej uszu.
-Hej, ludzie, nowa sztuczka - Tomiko zamieniająca się w buraka! - magik wybuchł głośnym śmiechem, skupiając na sobie spojrzenia trzech par oczu.
- B-bo... Dah! To twoja wina, idioto! Zadręcza mnie i jeszcze udaje zdziwionego.
- Ja nie zadręczam! - jego dolna warga zadrżała. - Jestem milutki i pocieszający jak podusia, chcę dobrze, no-o...
- Ale wiesz, Tomiko, nasz pajac ma całkiem sporo racji - pisarka odstąpiła od pastwienia się nad Haradą, posłała dziewczynie jasny uśmiech. - Wiesz, przeżyliśmy cały ten kataklizm, znaleźliśmy sprawiedliwość i tak dalej. Wiadomo, że to wszystko w jakimś stopniu odbiło się na nas, tak? Musieliśmy diametralnie się pozmieniać i dokonać wyboru - zaufać czy trzymać się z daleka. Fakt, że siedzimy w zwartym szyku, że rozmawiamy ze sobą bez rzucania oskarżeń, podejrzeń lub złośliwości... Jakby nie patrzeć, jesteśmy już przyjaciółmi, a przyjaciele są od tego, by dzielić się z nimi swoimi ciężarami, których w pojedynkę nie udźwigniemy...
- I oto właśnie mieliśmy przykład pięknej, pełnej nadziei mówki! Jestem z ciebie dumny, Kło...
- Jak nie skończysz błaznować, to spotkasz się blisko z pewnym krzesełkiem - jakby tego mało, cały czas się uśmiechała, jedyną słuszną w takim momencie rzeczą było zasznurowanie gęby. Co też zresztą uczynił, w obawie o spełnienie się zapewnień. - Podsumowując, jestem hipokrytką, proponując ci dzielenie się bólami. Wierzę jednak, że jesteś mądrzejsza niż ja i nie spróbujesz udawać introwertyczki.
Zwarty szyk. Gotowi do zdwojonych wysiłków, dla siebie oraz dla ludzi, których nazywają przyjaciółmi. Usukari także rozciągnęła wargi w uśmiechu.
- Taa, chyba masz rację.
- Ba! No pewnie, że ma... Ale tak na serio? Czekajcie, muszę to zanotować, czekaj, pierwszy raz od półtora roku miałam z czymś rację!
- Dobra, skoro już jesteśmy upojeni wizją nierozerwalnych więzi, powinniśmy skupić się na tym, że gnida usiłuje stworzyć nam próżnię. W takim razie sugeruję, byśmy zwijali się stąd jak najprędzej.
- A jak zamierzasz to zrobić? - Hashimoto przekrzywiła głowę, widząc groźny błysk w oczach wszystkowiedzącej.
- Jak? Hmm, powiedzmy, że najlepiej - z wielkim hukiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz