środa, 27 sierpnia 2014

Rozpaczliwe oblicze prawdy 7.2

Przy życiu zostało ich już tylko ośmioro.
Za kilkanaście minut kolejne umrze, w ramach kary.
A psychiatra, na spółkę z iluzjonistą i wszystkowiedzącą, mają się przyczynić do posłania innego ucznia "do kozy".
Fioletowowłosa westchnęła. Postanowiła przyjrzeć się łazience, a raczej znajdującym się w niej szczątkom. Co nasuwało jej się, gdy spoglądała na mięśnie i fragmenty zmasakrowanej twarzy?
Winny jest psychopatą. Znowu.
Niechętnie kucnęła przy tej brei, żałowała, że nie ma rękawiczek czy czegoś podobnego, by rozgarnąć mięso. W końcu, krzywiąc się z obrzydzeniem, zanurzyła w tym dłoń. Miała nadzieję już nigdy więcej nie musieć tego robić.
- Macie coś? - zawołała do obecnych w części mieszkalnej Joshiro i Tomiko.
- E... rozcharatanego trupa, a ty? - za odpowiedź Himeka dostał po głowie, kwiknął i upadł na podłogę, kryjąc czaszkę. - Nie jestem manekinem do bicia!
Hashimoto przewróciła oczami, nagle jej palce dotknęły czegoś metalowego. Złapała tajemniczy przedmiot i wyciągnęła go spod fragmentów Yuichiego. To był nóż, cały skąpany w różowej cieczy.
- Według danych od Monognoja, Toyotomiego uduszono. To chyba miało miejsce przed filetowaniem... - Usukari obejrzała się po pokoju, niepewna, za czym powinna się rozglądać. Odchrząknęła. Obok łóżka, po drugiej stronie, gdzie kulił się iluzjonista, leżała zwykła poduszka. Sprawca chyba przyniósł ją ze sobą, bo pod głową trupa również znajdował się worek z pierzem. - P-poduszką.
- Co? - Gemmei stanęła w progu łazienki, wyciągając zakrwawiony nóż.
- Yuichiego zabiła... poduszka.
- To raczej nie jest szukany przez nas sprawca, co? - Himeka przyjrzał się uważnie kawałkowi posadzki pod łóżkiem. Tu również połyskiwała krew, w jej kałuży stała dziwna figurka. Chwycił ją dwoma palcami i machnął nią w górze. - Coś oblanego krwią, co nie pochodzi z ciała muzyka.
Wszystkowiedząca odebrała trzymany przez nastolatka przedmiot. Poznała go. Dziwne.
- T-to wszystko? - zapytała lekarka, odkładając nóż na szafkę nocną. Chciała jak najprędzej zmyć z rąk krew DJ'a. - Zaraz wracam.
Wybiegła z pokoju i skierowała się do najbliższej łazienki, niemal tratując stojącą na środku korytarza pisarkę. Psychiatra nie zauważyła, na kogo wpadła, wstała z podłogi i pobiegła dalej. Kodamę interesowało, jak idzie śledztwo. Do mostka dociskała plik zdjęć, przewiązanych różową (a jakże!) wstążką. 
Obejrzała się, dokąd pobiegła doktor, w ułamku sekundy zauważyła, że jej dłonie splamione są różem.
-Wyskoczyła jak zają... o, cześć Kłoda!-W drzwiach pojawił się nieco zatroskany iluzjonista. Pewnie się dziewczynie niedobrze zrobiło czy coś, widok w kiblu był dość... straszny. Oparł się o próg i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.- Wciąż jesteś zła?
-Nie... co z poszukiwaniami?- Zapytała cicho, zaciskając ręce na pliku. Nie chciała, by Ozogami jakoś wywęszyła, że kręci się blisko miejsca zbrodni. Urządziłaby kolejną niepotrzebną kłótnię.
-Jak zawsze. Nie za dużo znaleźliśmy, ale to chyba wiele mówi o sprawcy.
-Gorzej będzie, jeśli to należało do Yuichiego.- Wtrąciła się Tomiko, przeczesując rude loki palcami; przydałaby się jej jakaś frotka. Miała już powoli dosyć, że włosy przeszkadzają w robieniu jakiejkolwiek czynności.-Ty weź zwiewaj, zanim Misa uruchomi swoje mega sensory i cię tu wypatrzy.-Zaśmiała się gorzko, machając ręką w stronę pisarki. Ta pokiwała głową i zniknęła w głębi korytarzu, po drodze minęła się z nieco zdegustowaną Gemmei.
Nie minęło sporo czasu, a Monokuma ogłosił, że czas na rozpoczęcie sądu.
Tak jak za każdym razem, kiedy tracili niewinną osobę, zebrali się w pokrytym szkarłatem pokoju. Całym szczęściem ramka Toyotomiego przedstawiała twarz chłopaka w nienaruszonym stanie.
-Nie muszę prawić monologu, że sprawca jest chory psychicznie, prawda?- Zaczęła zrezygnowana psychiatra, ta cała szopka z zabijaniem ją powoli męczyła. Już otwierała usta, by zacząć mówić o narzędziu zbrodni, jednak wtrącił jej się Monocwel.
-A czemu nie? Lubię to słowo.
-Chory psychicznie?- Spytał się nieco zaciekawiony Himeka.
-Monolog.- Odparł szybko. Iluzjonista nie wiedział czy ma się z tego śmiać, czy czuć zażenowanie i przykrość wobec zwierzaka. Jednak kiedy usłyszał, jak hikikomori obok parska śmiechem, sam szybko dołączył. Kohaku zmierzył ich surowym wzrokiem.
-Nie chcę przeszkadzać wam w dobrej zabawie, ale jesteśmy na... sądzie. Trochę powagi proszę.- Wymienili się spojrzeniami  i spróbowali uspokoić chichoty. 
-Jak już chciałam zacząć...-Zwrócili swoje głowy w stronę nieco zniecierpliwionej Hashimoto. -Ofiara została uduszona poduszką. Był to główny przedmiot zabójstwa.
-Główny?
-Jak widziałaś Ozogami, ciało było... w nie najlepszym stanie. W łazience znalazłam nóż odpowiedzialny za to. Ofiarę uduszono we śnie, a potem zbezczeszczono jej zwłoki.- Wytłumaczyła, przeglądając akta pozostawione przez ich oprawcę. Wolała nie patrzeć na twarze. Były tak różne, skrywały tyle emocji. Tyle negatywnych emocji... jakoś to na nią źle oddziaływało. Fakt, były wyjątki które wolały ukryć to za obojętną bądź pozytywną fasadą. Do nich zaliczała się ona sama, razem z, o dziwo, Himeką i Sugito. Tylko oni w przeciwieństwie do niej nie brali rzeczy na poważnie. To był rodzaj ucieczki? A może przetwarzali fakty na bardziej im pasujące. Taki rodzaj ignorancji rzeczywistości był częstym przypadkiem wśród ludzi.
-Poduszka nie należała do Yuichiego. Sprawca przytargał ją ze sobą.- Widząc, że Gemmei nie będzie kontynuować, do głosu dostała się wszystkowiedząca. -Czekaj, znalazłaś nóż? Czemu nie powiedziałaś?
-Przepraszam, byłam zbyt zdegustowana krwią i musiałam zdezerterować- Opuściła głowę.
-Nie musisz przepra...
-A właśnie, że powinna! Skoro się do tego zgłosiła, nie powinna tchórzyć i się do czegoś nadać!
-To może się zamkniesz i sama coś zrobisz!  Nic, tylko siedzisz na tym dupsku i zrzędzisz. Mam dosyć tego, jaką szmatą potrafisz być!- Tomiko uderzyła pięścią w drewniany podest. Ta dziewczyna chyba każdemu tutaj grała na nerwach. Jak nie znęca się nad biedną Kodamą, to niepotrzebnie komentuje ich pracę.
-Hej, hej, hej, Tomiko, Misaka, będziecie się później kłócić! Teraz mamy ważniejsze rzeczy na głowie!- Jak zawsze w sprzeczkę wtrącił się Harada. -Macie coś jeszcze czy znowu będziemy czekać na cud?-Zapytał głośno, by cała trójka, która przeszukiwała pokój muzyka, usłyszała.
-Pionek od shogi. Nie za bardzo się znam na tym ale to chyba był...- Iluzjonista przyłożył palec do brody w akcie ciężkiego procesu myślenia.
-Złoty generał.- Wtrąciła się Tomiko, nie wyglądała jeszcze na uspokojoną, jednak była chętna, by brać udział w tej debacie. - Jak myślicie, mogłoby to znaczyć coś większego? Stoją najbliżej król, mogą porusza...
-Nie wierzę, by miał jakieś większe znaczenie.- Zadumał białowłosy, rudowłosa spojrzała na niego nieco zirytowana tym, że znowu jej przerwano. -Yuichi nie był typem, który by grał w gry planszowe.
-To teraz musimy się domyślić reszty, bo już nic więcej nie mamy!- Joshiro zaklaskał w dłonie z wielkim uśmiechem.
-Znowu?!
-Widzisz, Misa, to nie tak, że my jesteśmy nieuważni. To sprawcy są dobrzy w ukrywaniu śladów.- Widząc, jak czerwona ze złości zrobiła się szachistka, jego uśmiech się powiększył. Może wreszcie przestanie być tak wredna i doceni to, co robią.
-Może po prostu nikt tutaj nie jest na tyle kompetentny, by znaleźć jakikolwiek ślad!- I jego starania poszły się chuchać. Ta dziewczyna się nigdy nie nauczy szacunku.
-[Może następnym razem niech Nana szuka. Ona jest dobra w znajdywaniu dziwnych rzeczy.]- Z początku reżyser chciał tym zdaniem rozświetlić atmosferę, jednak sam się przekonał, że to nie byłby zły pomysł. Dziewczyna spojrzała niby nieśmiało w dół.
-To tylko głupie szczęście.
-To następnym razem puścimy ją.- Orzekła oczywistym tonem Ozogami. Hikikomori pisnęła w przestrachu.
-Chcesz, żeby był następny raz?!
-Czekaj... nie! - Próbowała się jakoś wyciągnąć z tego wiru, nierozważne słowo mogłoby na nią zrzucić niepotrzebne oskarżenia. A tego by nie chciała.
-Załóżmy, że pionek należał do sprawcy. Nie możemy się zapytać od tak, czy któreś z nas gra w shogi.- Stwierdziła Gemmei. Oczywiście, że osoba winna by skłamała. Albo gdyby znalazł się ktoś szczery i powiedział, że gra, winny mógłby również to wyznać. Bardzo ryzykowne, ale z odpowiednią argumentacją mógłby przekierować wszystko podejrzenie na tę drugą osobę. Ale... wtedy ta osoba trzymałaby cały ten sąd w garści. Jakby zaplanowała wszystko od początku.
-[Mamy osobę, która gra w szachy. To chyba to samo, co nie?]
Misaka prychnęła arogancko, czy ten dzieciak porównał właśnie tę piękną grę do czegoś tak niezrozumiałego jak shogi? Był to dla niej nieco drażliwy temat i zazwyczaj kończyło się tym, że osoba, która w jej mniemaniu obraziła piękno szachów, lądowała na ostrym dyżurze ze złamaną kończyną.
-Wypraszam sobie. W życiu bym nie tknęła czegoś tak nieklasycznego jak shogi.- Rzekła z niesmakiem. Skrzyżowała ręce na znak 'x' i obdarzyła Saijiego niemiłym spojrzeniem.
-Co za nienawiść wobec szachów. Nie lepiej spytać się Tomi? Ona wie wszystko. Albo Kłody, przecież w tym zeszycie czary wyprawia.
-To nie jest takie łatwe, Joshiro. Nawet one mogą nie wiedzieć o czymś taki...
-Aktualnie - wiem.- wszystkowiedząca przerwała Kohaku cichym głosem. -Ale... według mnie ta osoba by... nie zrobiła tego.- Jej głos miał niedowierzającą nutę.
-Huh? Czemu?- Uniosła głowę i spojrzała prosto w zielone tęczówki malarza. Zaraz potem przesunęła wzrok, by zrobić to samo z podobnymi chłopcu oczami. 
-Nana, ty grasz zawodowo w shogi, prawda?- Hikikomori uśmiechnęła się i pokazała znak 'v' palcami.
-Uznają mnie za geniusza czy coś.- Zaśmiała się głupawo. To było dość dziwne, ona szczególnie nie nadawała się do kategorii geniuszy.
-Wiedziałam, że z tobą od początku było coś nie tak!
-Oi, Misa, nie możesz tak od razu oskarżać ludzi! Nie wiadomo, czy to na pewno ona.-Misaka nie potrafiła zrozumieć, czemu ta ruda wiedźma broniła małej wariatki. Ciekawe, czy gdyby była na jej miejscu, też by ją tak zacięcie wybraniała. To nie tak, że była zazdrosna.
-Aktualnie ten złoty generał należy do mnie.- Wszyscy spojrzeli na drobną dziewczynę, uśmiechała się niewinnie, jak gdyby nie było żadnego morderstwa.
-Nana, odpowiedz szczerze na moje pytanie... to ty zabiłaś Yuichiego?- Tym razem głos Tomiko był wolny i nieco ściszony.
-A kto inny? Wszystkie ślady pokazuję na mnie, co nie? A raczej ślad.- Co było z nią nie tak? Tak szybko się poddawała? Zupełnie jakby oczekiwała odnalezienia prawdy. Jakby... Oczy Gemmei się rozszerzyły do gigantycznych rozmiarów.
-Wiedziałaś, że tak to przebiegnie, zgadza się? - Ona również niemal szeptała. Może dlatego wyglądała na tak pewną i nie pokazywała jakiegokolwiek stresu.
-Troszkę. Wiedziałam, że znajdziecie mojego generała. Specjalnie go zostawiłam.- Wzruszyła ramionami. Może naprawdę jest geniuszem. - Pomyślała Hashimoto.
-[Dlaczego? Przecież pod pewnym względem się dogadywaliście.]- Dziewczyna posłała Saijiemu przepraszający uśmiech.
-Nie zauważyliście? To, że jako jedyny nie został dotknięty przez tę szkołę? Każdy z nas się zmienił w pewnym stopniu, on nie. Jako jedyny nie został 'nabrany' przez Rozpacz. To tłumaczyłoby tylko jedno.- Uśmiech zniknął z jej twarzy i został zastąpiony przez szaleńczą ekspresję. -Ukarałam Rozpacz. Misa nie będzie już wredna. Będziecie spać bez strachu. Hej, chyba czas na głosowanie.-Zapytała się Monokumy, wesoło uśmiechnięta. 
Głosowanie poszło gładko. Nie obeszło się bez zszokowanych i zdradzonych min. Sprawcą naprawdę okazała się Sugito.

Stanęła w śnieżnobiałym pokoju. Czyli teraz zginie, tak? Trochę ją to przerażało, jednak była z siebie zadowolona. To zadowolenie umniejszało jakikolwiek strach i przerażenie.
Po krótkiej chwili wyczuła dziwny metaliczny zapach. Co, chcą ją zaśmrodzić na śmierć? Niewielkie szanse.
Białe ściany powoli zaczęły zmieniać kolory, cała ta akcja przyspieszyła, krzywdząc jej oczy.
 Razem z kolorami, powietrze zaczynało się dość szybko zmieniać. Zdawało się być gęstsze, było jej trudno oddychać. Ze ściany wysunęło się coś na podobieństwo Monozasrańca, zrobione z mnóstwa neonowych rurek. Zrobiła zniesmaczoną minę, to nie widok, jakiego oczekiwała przed śmiercią. Ciekawe czy ją teraz zgniecie, czy może usmaży.
Z biegiem czasu i zmiany kolorów, rurki stawały się coraz jaśniejsze. Co oznaczało tylko jedno... Wycofała się na tyły pomieszczenia, z tego, co wiedziała albo dojdzie do wybuchu, albo... tylko do wybuchu.
Jak przewidziała, po chwili cały pokój zmienił kolor na czerwony, a rurki wybuchły. Gaz z ich wnętrza wymieszał się z tym, na jaki zamieniono tlen, tworząc reakcję wybuchową. Płomienie dotarły do dziewczyny, parząc ją po kończynach, pisnęła, czując, jak skóra topi się pod tym żarem. Razem z nimi, w jej ciało wbiły się pozostałości po szkle. Osunęła się na ziemię, oddychając ciężko.
Cała sekwencja powtórzyła się, kiedy na suficie pojawiła się następna marna podobizna neonowego Monokumy. Tym razem płomienie jej nie dosięgły, za to kolejna chmara szkła podążyła, kalecząc jej ciało. A zaraz za nią gruz, który odpadł w ramach wybuchu. Przygniótł on drobne ciało hikikomori, odbierając jej resztki życia.

Tomiko opuściła kafeterię jako jedna z ostatnich i ruszyła w stronę dormitorium. Chciała... odpocząć. W zasadzie 'posterunek' trzymała już tylko Misaka, nie mająca chyba zamiaru już zasypiać. Żeby nie spać, włożyła pod powieki dwie zapałki, nikt tego nie skomentował. Teraz wizja śmierci we śnie zdawała się najrealniejszą...
Godzinę po rozprawie wszyscy dostali liścik z krótką informacją.
"Nie pozbyliście się mnie."
Jest coraz gorzej. W końcu przestaną sobie ufać. Rozpacz dopadnie ich wszystkich. To bardzo przygnębiająca wizja. A naprawdę uwierzyła, że wydostaną się stąd...
Jakby w odpowiedzi na jej myśli, ktoś głośno westchnął. Co najlepsze - na korytarzu była sama. Chyba. Dźwięk temu przeczył. Czemu westchnienie rozległo się z okolic podłogi?
Spojrzała w dół, przy drzwiach jej sypialni kuliła się Kodama, przytulająca do siebie (jak zawsze) zeszyt. Oczy miała zamknięte, na twarzy zamarł grymas bólu. Umiera czy co? A może ma bolesny okres? Ruda ukucnęła przy przyjaciółce i popukała ją palcem w głowę.
- Co ty tu robisz?
- Koczuję, nie widać? Jeśli ktoś będzie chciał się mnie pozbyć, to ułatwię mu to.
Zadrżała przez jej beznamiętny ton.
- Nee, Koda-cchi, coś się stało?
- Prócz tego, że znowu nam się klasa zmniejszyła, bo stąd nie uciekliśmy, a któreś z nas współpracuje z Monokumą, to nie. A dlaczego pytasz? - po policzkach pisarki popłynęło kilka łez. Chyba czuła się winna. Już kolejny raz. Czy nie umiała zrozumieć, że winę ponosi ten cholerny pluszak?Zapytała ją o to.
- Wiesz... niby masz rację, a jednak... a-a jednak... obiecałam wam.
- Słuchaj, nie spodziewaliśmy się, że wywiążesz się z tego - Usukari chciała pocieszyć dziewczynę, żartując, jednak gdy te słowa padły, zrozumiała, iż nie przyniosły spodziewanego efektu i jedynie bardziej przybiła ją.
Tymczasem Itsuko otworzyła zeszyt i wyjęła z niego przewiązane wstążką zdjęcia. Wszystkowiedząca wskazała na nie palcem.
- Właśnie, co to za fotografie? Widziałam wcześniej, że je trzymałaś...
Podała je koleżance na oślep, nie zadała sobie trudu, by uchylić powieki. Rudowłosa wyjęła jedno zdjęcie z "paczuszki" i przyjrzała się mu. No oczywiście.
- Mam dosyć - szepnęła sucho Kodama.
- Nie ty jedna. Nie ty jedyna.



poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozpaczliwe oblicze prawdy 7.1

Stołówka, służąca poprzedniego dnia za świątynię, wypełniona atmosferą sprzyjającą dowcipkowaniu i śmiechowi, dziś pełna była negatywnych emocji. Panująca dookoła ciężka cisza, drżąca od tłumionych złych słów, przywodziła na myśl dom pogrzebowy, gdzie właśnie odbywa się pożegnanie zmarłych. Ocaleli uczniowie, niemal w komplecie (Kohaku i Yuichi chyba jeszcze spali), siedzieli w milczeniu przy stole, niektórzy przy posiłkach, talerze innych były puste. Po zachowaniu każdego można by wywnioskować, że walczy z narastającą rozpaczą. Usukari co jakiś czas stukała paznokciem o stół. Saiji nerwowo bawił się PDA. Czasami milczenie przerywało czyjeś głębokie westchnienie.
Powodem tak żałosnego stanu było znalezienie rano w pokojach zdjęć, pochodzących z rodzinnych albumów. Licealiści, o zamazanych na różowo twarzach, na fotografiach znajdowali się wraz z rodziną. Uchwycone momenty różniły się scenerią - rozdanie świadectw, odbieranie nagród, gale czy po prostu rodzinne okazje, natomiast elementem łączącym była bijąca ze zdjęć radość. Podejrzewali, że obrazy wyciągnięto z albumów tego samego dnia, kiedy ich zabierano do Akademii. Ciekawe, czy krewni sami dostarczyli tych materiałów?
Tak duży kontrast - uwiecznione momenty z dobrych czasów, podrzucone nastolatkom, walczącym z osaczającą desperacją. Młodym ludziom, którzy muszą zmagać się z wydarzeniami ciężkimi, trudnymi. Świadomym, iż następny wyrok śmierci może być wydany na ich nazwisko.
I jeszcze ten komentarz pod spodem. "Wyrazili zgodę, abyś został tu zamknięty. Wiesz?"
Czy to nie jest naprawdę podłe?
Kodama pstrykała ponuro długopisem w czerwonej obudowie, zamiast talerza, leżał przed nią jej zeszyt. Ją zaatakowano podwójnie. Po przebudzeniu się zastała na biurku dwa zdjęcia. Na pierwszym stała z rodzicami, chwilę po odebraniu nagrody konkursu literackiego. Bohaterem drugiej fotografii był Taro. Obraz, jak w przypadku Haruki, był dwustronny. Moneta z rewersem i awersem. Ryusaki odbierający Nobla, Ryusaki jako krwawa masa, chwilę po ataku lwów. Znalezionymi w szufladzie spinaczami umieściła wszystkie trzy zdjęcia w zeszycie, uzupełniając powstającą od niemal pierwszego dnia spędzonego w murach szkoły dokumentację. Przekornie zapisywała zdania różowym długopisem. Nie umiała stwierdzić, po co przelewała na kartki opisy zdarzeń, które przeżyła. Żeby pamięć o ofiarach bezlitosnej gry nie przeminęła? By, jeżeli jakoś uciekną, pokazać to światu? Świat ma to gdzieś. Gdyby tak nie było, ktoś usiłowałby uwolnić ich stąd.
-No i taką atmosferę to lubię, a nie jakieś wiejskie party!- Zdania podobne do tego wybiegały przez głośniki, wprowadzając ich w jeszcze gorszy stan. Od razu wyczuwając tę jakże idealną sytuację, musiał zacząć wbijać gwoździe w ich trumny.
-Monodupa, wypierdzielaj nie mamy chęci na twoje miauczenie.- Mruknęła Misaka, jej głos nieco zagłuszony był przez to, że chowała twarz w rękach. Nie przespała nocy i jeżeli ten włochaty zad nie da jej choćby godziny snu, to rozszarpie go własnoręcznie. W dupie miała konsekwencje czynu. Pod jej łokciami leżało małe zdjęcie uśmiechniętej twarzy, odpowiedzialne za jej bezsenność. 
-Co za bezczelność! Dzieci w tym wieku nie mają pojęcia, jak ze starszymi osobami rozmawiać.- Różowowłosa prychnęła, pluszowa zabawka nie będzie się jej rządzić. Joshiro wywrócił oczyma.
-Tak, tak, słyszymy to z dwudziesty raz, musisz sobie znaleźć lepsze powiedzonko.
-Myślisz, że nie jest już dobre?- Ozogami spojrzała się krzywo to na obraz miśka w monitorze, to na iluzjonistę. Czy jemu do końca odbiło?
-Czarne charaktery mają zazwyczaj nieco groźniejsze powiedzenia, wiesz, takie, co zamrażają krew w żyłach.- Tak, idiocie już musiało odbić. Totalnie ześwirował i potrzebował pomocy medycznej... odwróciła się w stronę stolika rzekomej pomocy. Ta akurat nie zwracała na niego uwagi. 
Biedny Himeka, nie ma już dla niego szans na normalność. - Pomyślała, chichrając się pod nosem.
-Jako, że wasz dyrektor ma coś do obgadania z innymi nauczycielami, daję wam pierwszą lekcje wolną.
-Nie mamy nauczycieli. Pewnie będzie ćwiczyć groźne teksty przed lusterkiem.- Powiedziała cicho Tomiko, po chwili westchnęła, nieco znużona.-Ale za to ktoś uważnie robi notatki.- Podeszła do Itsuko i nachyliła się nad jej ramieniem, by dostrzec, co ta skrobie w swoim zeszycie. Dziewczyna szybko go zamknęła przed oczami koleżanki i przytuliła do piersi.
-Tknij moje dziecko, a stracisz palca.- Rudowłosa wywróciła oczami.
-Joshiro, brała coś od ciebie?- Odwróciła się w stronę farbowanego blondyna. Oburzony hufnął i zaczął machać nogami, niczym małe dziecko.
-Nie zgadza się jeść dań robionych przeze mnie.- Orzekł infantylnym głosem, patrząc gdzieś na bok. Kodama wyciągnęła z zeszytu starą niepotrzebną ulotkę i zgniotła ją w kulkę, zaraz potem chłopak oberwał nią w głowę.
-Przecież ty do tej pory niczego mi nie ugotowałeś!
-Skoro odmawiałaś spożycia, to co mam się męczyć?- Wzruszył ramionami, za co oberwał całym zeszytem.-Co wy ludzie macie z tym rzucaniem rzeczy w moją głowę?! Jak nie baby są wredne, to mnie krzywdzicie...- Podniósł zeszyt i zajrzał do środka, pisarka od razu zerwała się z miejsca, jednak zanim zdążyła wyrwać go z jego rąk chłopak schował go we wnętrzach peleryny i pokazał jej puste dłonie.
-Oddaj!- Sięgnęła po jeden z odstających z kitki długopisów, niby by go tylko odrobinę postraszyć.
-Hej, jak kartki są robione z drewna, to oznacza, że zabijasz swoich?- Odsunął się na bok z dala od niej, uważając, by przy okazji nie spaść z krzesełka. -Nee, dlaczego piszesz o poprzednim sądzie?- To zaciekawiło większość zebranych. Piwne oczy dziewczyny rozszerzyły się do dość dużych rozmiarów. Odsunęła krzesełko obok ze skrzypem i usiadła ciężko na nim, zaczęła bawić się palcami.
-Prowadzę coś w stylu dokumentacji.- Wypowiedziała słabo, skrzywiła się na dźwięk swojegl głosu. Jej wytłumaczenie przypominało formę pytania. -Co do niej... mogłabym was poprosić o te zdjęcia, które otrzymaliście?- Pokłoniła się w ich stronę z zaciśniętymi powiekami. Wiedziała, że to źle brzmiało. I że mogą pomyśleć o niej jak o wariatce. A, na to chyba już za późno.
-Nie ma szans!- Wrzasnęła Misaka; fakt, ona by niczego nie dała, nawet gdyby na kolanach ją prosić. Złapała kurczowo za świstek papieru i schowała go do biustonosza.
-...d-dlaczego?- Zapytał cicho Joshiro, patrząc się na szachistkę. 
-Bardziej cię interesuje, czemu chowam rzeczy w staniku niż czemu ona...-Pokazała palcem na kłaniającą się Kodamę.- ...chce zdjęcia naszych rodzin?!
-Prowadzi pamiętnik, w którym zawarte są ważne rzeczy. Nie lepiej, by trzymane były w jednym miejscu?- Wyciągnął z peleryny rzekomy zeszyt i podał fant koleżance.
-Ale to wciąż dość dziwne.- Wcięła się Tomiko. -Spodziewałam się więcej po tobie, Itsuko.
- T-to nie jest takie, jak myślicie...
-Założę się, że to ona je porozklejała i teraz niby chce je z powrotem do pamiętniczka!-  Ozogami zaśmiała się gorzko, jej głos był przesączony złośliwością.
-Wcale, że nie ja serio chcę tylko spisać... by nikt nie zapomniał...
-Tak, jasne, pewnie siedziałaś już w wielu takich szkołach i sobie pisałaś. By mieć pamiątkę, hah?! Co następne? Jaki kolejny głupi żart nas czeka! No co, pani Rozpaczo, czemu milczysz?!
Kodama zadrżała, jakby nagle ktoś ustawił na nią wentylator wydmuchujący lodowate powietrze. Albo z całej siły dał po pysku.
- Jak mnie nazwałaś...? - szepnęła, patrząc szeroko otwartym okiem na Misakę. Różowowłosa prychnęła.
- Straciłaś oko, nie ucho. Ale skoro nie słyszałaś... NAZWAŁAM CIĘ ROZPACZĄ. Dotarło?
- Nee, Misa-chan, t-to chyba przesada... - Nana przekrzywiła głowę. Zazwyczaj nie wtrącała się do kłótni, ale wiadomo - wszystko się zmienia.
- Niby czemu? - szachistka wytrzeszczyła oczy, wyglądała teraz jak opętana. - Spójrzcie na nią. Zawsze taka pierwsza do niesienia nadziei. Zawsze taka do kłócenia się z Monokumą. Zachowuje się tak tylko po to, żeby odsunąć od siebie podejrzenia! Wiem o tym!
Chciała mówić dalej, ale przerwał jej dziwny dźwięk, jakby pociąganie nosem. Następnie słychać było szloch. To Itsuko, rozpłakała się. Uszkodzeniu uległa tylko lewa gałka oczna, inne elementy w lewym oczodole pozostały nietknięte, więc spod obu powiek mogły wypływać łzy. Kiwała się na boki, rozcierając krople na twarzy, zrobiła się czerwona. Palce zaciskała na okładce zeszytu, nagle otworzyła go gwałtownie, niemal rozrywając w połowie, wyszarpnęła przyczepione do kartek zdjęcia i rzuciła nimi.
- Sądzisz, że będąc Rozpaczą, wysyłałabym to sama do siebie?! - krzyknęła, zamachnęła się nogą, jakby chcąc kopnąć upuszczone fotografie. 
Klasa patrzyła po sobie zbaraniała. Po pisarce spodziewali się raczej wymachiwania długopisami i niebanalnych określeń ich głupoty, ale nie... płaczu. Szachistka zamknęła usta i podniosła zdjęcia. Akurat obydwa przewrócone były na stronę pokazującą śmierć Taro i Haruki. Misaka wyglądała, jakby miała zwymiotować.
- Gdybym była Superlicealną Rozpaczą, to ty byś je dostała. Patrzyłabym z przyjemnością, jak miotasz się, przestraszona - wycedziła zimno Kodama, kucając na ziemi. - Ale nie jestem nią. Zapisuję to wszystko, bo należy o tym pamiętać. Jakie żniwo przyniosła ta chora gra. Że pojawili się przegrani. W zasadzie wszyscy przegraliśmy, dostając się tutaj.
-Ale jest szansa, że też wygramy.- W progu stanął Kohaku, widać było, że ubierał się w pośpiechu, jego włosy sterczały na różne strony. Podszedł do Itsuko i położył jej rękę na ramieniu. Ta zadrżała trochę i spojrzała na niego spuchniętymi oczyma... okiem. - Misaka, wiem, że jest ciężko ale nie możesz oskarżać byle kogo o bycie Rozpaczą. To jest rzecz, którą odkryjemy wspólnie. No wstań już.- Pomógł pisarce usiąść spokojnie. -Zostawić was na chwilkę samych...
-Ale col jeśli to będzie prawda?! Co, jeśli ona na prawdę jest po stronie śmiecia?!- Ozogami trzasnęła rękoma o stół, jej czarne oczy wbijały się w postać białowłosego chłopca.
-No to będziesz mogła nam potem to wygarnąć w twarz, dobrze?- Podniósł palec w górę, uśmiechając się lekko.
-Żartujesz sobie? Założę się, że z nią współpracuje...!
-Misa, teraz to totalnie wymyślasz, weź usiądź i zamknij ten pyszczek.- Przerwała jej Tomiko znudzonym głosem. Że różowej się nie znudziło takie wymyślanie?
-Ah, właśnie, Tomi-cchi!- Huh? Wołał ją? W przeciągu sekundy znalazł się obok niej, uśmiechając słonecznie. To nie zapowiadało niczego dobrego.
-Tak?- Wyjął coś z kieszeni i wsadził jej w dłoń. Spojrzała na fant, był to mały fioletowy kamyszek.
-Wylosowałem to w Gacha i tak pomyślałam, że byś go lubiła... jak już wyjdziemy, mogę z nim pójść do jubilera i przerobić na oczko do pierścionka.- Huh? Grupa zaczęła się chichrać pod nosami, czy to z głupiej sytuacji czy miny dziewczyny, tego nikt nie wie.
-Um... Kohaku... wiesz, że ten wczorajszy ślub to była tylko zabawa?- Zapytała słabo, odciągając wzrok na bok. Nie chciała patrzeć jak mina jej przyjaciela z gigantycznego, niewinnego uśmiecha przemienia się w coś podobne odwróconego kowadłu. W kącikach oczu zebrały się łezki.
-Głupia Tomiko! Nie powinnaś się tak bawić moimi uczuciami!- Wybiegł z sali zasłaniając oczy przedramieniem. Zaraz po tym wszyscy prócz Usukari wybuchnęli śmiechem. Wliczając to w Saijiego i Gemmei, jednak ci tylko uśmiechnęli się bezdźwięcznie.
-Tylko ktoś taki jak on potrafiłby zrobić dramę w środku tak napiętego momntu.-Mruknęła Misaka, obrzucając Kodamę chłodnym spojrzeniem; czując ten chłód, dziewczyna skuliła się.
-Hej, Kłoda, co jest?- Zapytał Himeka, nie wyczuwając atmosfery wokoło dwójki wrogich nastolatek. -Oi, ziemia do drewna?!- Czując, że mu nie odpowie, zmarszczył czoło i wymaszerował do kuchni.
-[Co on znowu kombinuje?]- Saiji spojrzał się na siedzącą obok Nanę, ta wzruszyła ramionami.
-Pewnie coś zabawnego.- Powiedziała entuzjastycznie, reżyser jednak odebrał to za coś w podobie: pewnie coś głupiego. Joshiro wrócił, trzymając długi kij, jego zmarszczone czoło wyglądało poważnie. Jednak jego ruchy mówiły, że na serio szykował coś głupiego. Stojąc ze dwa metra od Kodamy ułożył kij w poziomie i zaczął ją nim dźgać.
-Oiii, Kłoda, to twoja kuzynka ze wsi, przywitaj ją dobrze!- Nie odwracając się, wystrzeliła ręką do tyłu i złapała za drewnianą końcówkę. Jednym szarpnięciem wyciągnęła kijek z rąk przerażonego teraz chłopaka. Wstała i złapała go dwoma rękoma, spojrzała się na rzecz beznamiętnie, potem przeniosła wzrok na chłopaka. Uśmiech nie wróżył dobrze.
TRZASK!
Rzuciła dwoma złamanymi kawałkami za siebie. Joshiro zaczął się trząść z przerażenia, poleciał schować się między Saijim a Naną, szlochając komicznie.
-Dupa, idę do Kohaku! Założymy klub odrzuconych przez waifu! Saiji, przyłączysz się?!- Zwrócił się niskiego chłopaka, ukazując mu gigantyczne i załzawione oczy. Reżyser uniósł dłonie na wysokość klatki piersiowej i zaczął nimi nerwowo machać. Nie chciał być mieszany w głupoty wytworzone przez Joshiro.
-[Nie, dziękuję, jak na razie nie mam takich problemów.]- Jego stwierdzenie zostało zignorowanie, kiedy to blondyn pociągnął go za rękę i zaciągnął w biegu do korytarza. Dysząc, ledwo nadążał za iluzjonistą, skąd on bierze tyle energii? Uniósł głowę, próbując zobaczyć jaką minę przybrał. Jak zawsze - uśmiechał się przygłupio.
Straszliwie go interesowały takie charaktery. Zazwyczaj, kiedy je tworzył w swoich skryptach, kończyło się tym, iż miały złą przeszłość. Ciekawe czy Joshiro też takową ma... Dogonili załamanego malarza w korytarzu dormitorium, przegryzającego banana. Blondyn klepnął go mocno po plecach, prawdopodobnie przyprawiając go o mały zawał serca.
-Wyglądasz, jakbyś chciał nim o ścianę cisnąć, stary.
-Hmph, nie widzisz, że chcę pobyć w samotności?- Oparł się o ścianę. Iluzjonista podrapał się mądrze po brodzie.
-Myślałem, że bycie królem dramatu to moja rola.- Mruknął, spoglądając na dramatyzującego przyjaciela pod różnymi kątami. - Ale nie przyszedłem tu rozmyślać nad tym. Chcesz dołączyć do naszego klubu odrzuconych przez waifu?
-...dobra.- Białowłosy rzucił skórkę po bananie za siebie i otarł dłonie o spodnie.-Idziemy po Yuichiego?
-Tak! Męska grupa bez niepotrzebnych bab!
-[Nic dziwnego, że dziewczyny cię nie lubią.]- Himeka odwrócił się do niego obrażony. Wyglądał na bardzo dotkniętego jego słowami, w ten negatywny sposób. Nagle załamany iluzjonista rzucił się na niego i mocno przytulił. Był to uścisk miażdżący żebra.
-A byłeś takim spokojnym dzieckiem!
-Ej, chłopaki?- Joshiro zrobił piruet i spojrzał zaciekawiony na malarza, ten pokazywał kciukiem na drzwi od pokoju DJ'a. Nie były zamknięte, tylko lekko uchylone.
-Miejmy nadzieję, że to nie to, o czym teraz myślę.- Mruknął blondyn, nieco zatracony w tym obrazie.-Saiji, zostań tutaj, my z Kohaku zobaczymy, co u niego!- Uśmiechnął się szeroko, w razie najgorszego nie chciał, by dzieciak znowu ucierpiał. Wymienili się z malarzem spojrzeniami i weszli do pokoju.
Najgorszy scenariusz się spełnił.
W chyba najbardziej krwawy i niechciany sposób, o jakim by pomyśleli.
Nie wiedzieli czy to, co znaleźli, było w ogóle ciałem ich przyjaciela.
Nie dało się zidentyfikować, czy to Toyotomi.
Jego ciało znajdowało się na łóżku, związane, zakneblowane, zbezczeszczone.
Tak samo jak twarzy, brakowało skóry i mięśni w wielu miejscach na kończynach, najgorsze jest to, że ktoś profesjonalnie pozbawił go ich, nie zostawiając rozszarpanych miejsc.
-W-Wybacz...- Kohaku poleciał do łazienki, iluzjonista domyślił się, że w celu zwrócenia tego, co miał na żołądku. Jednak gdy tylko wszedł do mniejszego pomieszczenia, szybko się wycofał, patrząc na pozostawiony tam bałagan z rozszerzonymi oczyma. -J-Jo...- Nie słuchając go, przepchnął przerażonego chłopaka na bok i wparował do środka.
Znaleźli brakujące części Yuichiego.
-[Ano, coś się stało?]- Do pokoju wszedł Saiji, na przerażający widok wycofał się pod ścianę i usiadł, jego oczy patrzyły beznamiętnie.
-To, co czujecie, to ten przepiękny odór krwi, tak jest, nowe ciało zostało znalezione!

Dziewczyny dotarły na miejsce zbrodni w dwie minuty po ogłoszeniu niedźwiedzia. Byłyby szybciej, gdyby nie...
- Misaka miała poślizg - Nana pokazała kciukiem na naburmuszoną szachistkę.
- Co za kretyn rozrzuca skórki po bananach na korytarzach! Niczym w marnej komedii... - różowowłosa unikała spojrzenia na trupa. Inni wręcz przeciwnie - jakby zmasakrowane zwłoki magicznym sposobem ściągały ich wzrok. 
"To okropne. Kto był zdolny do takiej zbrodni? Dlaczego...?" - Usukari wiodła oczami po zebranych twarzach. Jedno z ośmiu było psychicznie skrzywionym mordercą. Kto?
- Trzeba... - Kodama wychrypiała jedno słowo, inne jakoś nie chciały przejść jej przez gardło. Stała najbliżej ofiary, ciężko oddychała. To chyba przerastało ją. - Trzeba...
- Wiemy, zarysowana płytko, co trzeba. Trzymaj się z daleka - pisnęła Ozogami, zaciskając dłoń na ramieniu pisarki. Ciemnowłosa patrzyła na nią nierozumiejąco, szachistka skrzywiła się, zniecierpliwiona. - Jak prowadzisz "śledztwo", to zawsze kiwasz się na krawędzi przegrania! Za każdym razem coś przeoczasz! Nie ruszaj tego! Nie chcę zginąć przez twoje niedopatrzenie.
Itsuko sięgnęła do kitki i wyszarpnęła z niej długopis, zamiast jednak próbować zranić nim koleżankę, przegryzła końcówkę i wzruszyła ramionami.
- Cudownie. W takim razie sama babraj się w krwi, szukaj wskazówek i wyjaśnij śmierć jednego z nas. Proszę bardzo. Z chęcią oddam ci tę rolę - jej głos brzmiał obojętnie, mechanicznie. Jakby recytowała. - Tylko tego nie spieprz.
- Spadaj, Rozpaczy. 
Kodama odwróciła się na pięcie i opuściła pomieszczenie, Kohaku westchnął.
- Ona przynajmniej ma pojęcie, czego powinna szukać. Misaka, coś ty najlepszego zrobiła...
- Też dacie sobie radę - odparła szybko, patrząc na nich. Oczywiście, że nie miała zamiaru wziąć się za śledztwie. Nie dałaby sobie rady, jeden raz, przy zgonie Miury, została zmuszona do pracy przy tym. Wystarczyło jej. Żeby nie słyszeć słów oburzenia, również wyszła z pokoju. 
- Jacyś chętni? - na pytanie wszystkowiedzącej większość zaczęła interesować się wyglądem swoich butów. W końcu Gemmei westchnęła i uniosła rękę. Za nią zrobił to iluzjonista. - Więc ustalone. Reszta... no, czeka.
"Jak zawsze."

niedziela, 24 sierpnia 2014

6.2

Rano, zaraz po pobudce, Himeka zorientował się, że Kodama zdążyła już wrócić do siebie. Jedyną oznaką, że w ogóle tu przebywała, była zwinięta dziwnie kołdra, rzucona trochę byle jak. Natomiast pokój zostawiła otwarty... no tak, w końcu tylko on ma do niego klucz.
Postanowił ją pomęczyć już z rana. Jednak pukanie do drzwi jej pokoju nie dało żadnego skutku, tu też jej nie było? Rzut oka na zegarek dał mu odpowiedź - pewnie siedzieli na stołówce, przy śniadaniu. Nie miał wyboru, jak iść tam.
Podrapał się po głowie. Od początku dnia skóra strasznie go swędziała. A włosy wydawały się dziwnie sztywne i ciężkie.
Posuwistym krokiem ruszył do kafeterii. Nim przekroczył jej próg, do jego uszu doszło pytanie Kohady, który wydawał się dziwnie rozdrażniony.
- Serio, niech ktoś się przyzna. A zresztą, nie mogliście poszukać sobie farb gdzieś po klasach? Tylko musieliście rąbnąć je mnie?
- Farby? - zainteresował się iluzjonista, wkraczając na salę. Kilka głów obróciło się w jego kierunku, na tych twarzach wymalowało się ogromne rozbawienie. Oczy Tomiko powiększyły się do rozmiaru monet, Harada przekrzywił głowę.
- Albo dobra, wiem już, gdzie są - mruknął, ukrywając powiększający się uśmiech za dłonią. - D-do twarzy ci w tym kolorze.
Niebieskowłosy zamrugał szybko.
- Hę? O co wam chodzi? Jaki kolor i czemu Misu-chan wygląda, jakby miała eksplodować z radości?
Podobnie wyglądał Yuichi; raz po raz trącał ramieniem szachistkę, w końcu nie wytrzymali i wybuchnęli gromkim śmiechem. Kodama podniosła wzrok znad zeszytu, utkwiła spojrzenie w Himece, a raczej w jego włosach. Patrzyła, niepewna, czy to co widzi, jest prawdą. Dodatkowo przetarła swoje zdrowe oko. Uświadamiając sobie, że to co widzi przed sobą, jest naprawdę, przycisnęła mocno dłonią usta, by powstrzymać śmiech.
-Czemu się śmiejecie?- Udał złowrogą minę, jednak to tylko pogorszyło jego sytuację.
-Widać, gdzie poszły wszystkie jajka na jajecznicę.- W progu kuchni stanęła Nana, z niedowierzającą miną. To go bardziej zdekoncentrowało;  jakie jajka? Jaka jajecznica? 
-Proszę, nie...- Kohaku zakrył uszy, odganiając nadchodzące myśli, jednak na jego twarzy wciąż znajdował się wielki uśmiech. Misaka zrozumiała, o co chodzi i poczłapała do niego. Ułożyła na jego ramieniu dłoń i szepnęła:
-Ser szwajcarski.- Malarz pisnął i zleciał z krzesełka, niemal wywalając się na dziewczynę. Wzruszyła ramionami i dodała głośniej. -Chociaż moje przewidywania się spełniły.
-Ja wciąż nie wiem, co was bawi!- Zawył iluzjonista.
-Spójrz w lusterko.- Powiedziała martwo Gemmei, jednak w głębi także była rozbawiona tym zdarzeniem. Chłopak, tym razem wystraszony, że coś mu się mogło stać - może ktoś mu narysował członki na czole... znowu, poleciał do męskiego. 
Z łazienki dobiegł dość dziewczęcy pisk przez który grupa ponownie się roześmiała.
Przyszedł z męczeńską miną i usiadł ciężko. Wyglądał na naprawdę zirytowanego.
-N-Nie przejmuj się... s-serio ci pasuje.- Udało się wykrztusić pomiędzy chichotami pisarce, poniekąd była zadziwiona, że pokazywał coś innego niż głupi wyraz twarzy.
 Siedział teraz obrażony na świat z jasną blond czupryną. Jego brwi zostały takie, jakie były przedtem, czyli niebieskie. 
-Dobra, czyj to kawał?- Mruknął dziecięcym tonem, jego zirytowana mina zmieniła się w płaczliwą. W kącikach jego oczu pojawiły się łezki, a jego warga zaczęła drżeć. - Kłoda, jesteś pierwszą na liście podejrzanych!- Dramatycznie wskazał na Kodamę.
-Czemu ja?!- Pisnęła oburzona.
-To ty zaprzyjaźniłaś się wczoraj z moim łóżeczkiem i Lucyferem, chcesz ze mnie zrobić błazna i go wykraść!
- Kogo?
-Nie musi robić z ciebie pajaca, bo już nim jesteś.- Odparła zgryźliwie Tomiko, za chwilę jednak dotarł do niej sens słów.- Czekaj, była u ciebie... w łóżku?!
Nagle uwaga obecnych uczniów skupiła się na jednookiej postaci, którą do reszty zafascynował posiłek na talerzu. Jedynym, co miała do powiedzenia kolegom, było wymamrotane pod nosem słowo "zbereźnicy".
-Kto by pomyślał, że nasza pani pisarz taka chętna...- Kawałek bułki polecił w stronę Yuichiego i uderzył go w czoło.
-Ale żeby przystawiać się do bezmózga? Nie oceniam, oczywiście.- Kolejny kawałek bułki poleciał w stronę różowowłosej koleżanki, ominął głowę Misaki o parę centymetrów.
-Dziwne, że nie używasz długopisu. - Kodama zamrugała w transie parę razy, po cichu podziękowała wszystkowiedzącej i wyciągnęła długopis z  kitki, zakręciła nim pomiędzy palcami.
-Tomi-cchi! Nie sprowadzaj na nas wojny!
Zdezorientowany Joshiro podniósł rękę, Tomiko skinęła na niego głową.
-Ale, jak była, to mnie wywaliła na podłogę.- Przekręcił głowę na bok, niewzruszony zbytnio komentarzami. Nie za bardzo rozumiał, o co im chodzi, chciał tylko wiedzieć, kto mu włosy przemalował farbą.
-Eh? Czyli nie będzie z tego dzieci? Nudy!- Westchnęła hikikomori, rozkładając się na stole.
-Dź-Dzieci!? O czym ty myślisz?!- Pisk malarza wywołał na twarzy Misaki i Tomiko niebezpieczne uśmiechy. - Nie. -wymamrotał ze zgrozą i rozpaczą w głosie, patrząc w przestrachu na dwójkę nastolatek.
-Nie zmieniajmy tematu, proszę. Czemu więc Kodama znalazła się w łóżku Himeki?- Itsuko w myślach przeklęła Hashimoto. Nawet ona?! Być zdradzonym nawet przez kogoś takiego!  Wzięła głęboki oddech na uspokojenie zszarganych nerwów. Jak nie użeranie się z Pedobearem, to oni i dwuznaczne plotki.
-Nie doszukujcie się podtekstów, bo takich nie ma. Po prostu nie czułam się dobrze sama w nocy. Poza tym wygoniłam go na kanapę.- Wbiła wzrok w śniadanie, czekając na ich reakcje. Jeżeli znowu wymyślą coś głupiego, to naprawdę użyje broni. To znaczy artykułów szkolnych.
-Jak w starym małżeństwie.
-Suzuki, w starym małżeństwie to by było słychać, jak baba wygania męża na kanapę. A tu poszło po cichu. Widać, że się niedawno pobrali.
-Ale... Ale ja i Kłoda nie jesteśmy małżeństwem! Nawet nie lubię lubię jej. - Misaka zmierzyła iluzjonistę krytycznym spojrzeniem. Co on,  pięciolatek, że taki niewinny? -Poza tym - kto by chciał się z drewnem hajtać? Eek!- Ledwo uniknął lecącego w jego stronę zielonego długopisu. Wbił się w oparcie krzesełka niemal dźgając go w ramię.
-Posunąłeś się za daleko, bananie!
-Nie trzeba mnie było na blond przerabiać! Masz zakaz wstępu do mojego pokoju!- Miała ochotę uderzyć czołem o blat, na szczęście dla zdrowia fizycznego, psychicznego i ogółu przeszkadzał jej w tym talerz. Ona przecież tego nie zrobiła! Chyba. Do tej pory nie lunatykowała, jednak biorąc pod uwagę tutejsze szaleństwo - może zaczęła?
-Dobra, dobra, to był Yuichi..- Szachistka pokazała kciukiem na chłopaka.
-Czekaj, to był twój pomysł!- Wstał oburzony, wywalając dodatkowo krzesełko. Teraz to dziewucha przegięła pałę, powiedziała, że siedzą w tym razem!  Zamrugał parę razy, to brzmiało, jakby razem popełnili jakieś przestępstwo.
-A ja na drewno przez was nawrzeszczałem!- Magik otarł łzy i dosłownie zakleszczył się wokoło Itsuko. -Wybacz mi!
- Miażdżysz mi żebra, imadło!
-Czy tylko ja niezbyt pojmuję, co tutaj się stało?- Spytał cicho Harada, jednak przez okrzyki Joshiro, Yuichiego i Misaki nikt go nie usłyszał. Najpierw złościł się, że ktoś rąbnął mu farby, potem był straszliwie rozbawiony. Jakoś ten głupawy poranek sprawiał, że ta cała okropna atmosfera, powstała podczas siedzenia w tym przeklętym miejscu, stała się... przyjemniejsza. Coś napełniało jego klatkę piersiową ciepłem.
-Co się śmiejesz, niczym jakiś zboczeniec?- Jego policzki zarumieniły się, popchnął lekko rudowłosą kompankę.
-Może to brzmieć jak absurd, ale... jestem szczęśliwy.- Uniosła jedną z marchewkowych brwi. Fakt, to brzmiało dość nierealnie. Nie powinni być tu szczęśliwi ale jakoś on temu zaprzecza. Ogarnęła grupę rozmarzonym spojrzeniem, też chciałaby móc powiedzieć, że jest szczęśliwa. Ale nie może, uniemożliwiają jej to trupy pojawiające się od czasu do czasu i dziwne wybryki Monośmiecia, łamane przez Rozpaczy.
-Serio śmieję się jak zbok?- Parsknęła głośno, jego mina przypominała jej zbite zwierzątko.
-Dobrze jest, taka morda ci pasuje.
-A tutaj macie przykład dogadującego się małżeństwa.- Zakomunikowała Nana, trzymając łyżkę niczym mikrofon.
-To mi przypomina, jak na obozie dobrali nas w pary i musieliśmy udawać, że jesteśmy małżeństwem.- Toyotomi zasiadł na już postawionym krzesełku, skrzypiąc nim niemiłosiernie.-Jedno irytujące dziecko komentowało wszystko.
-Czemu mieliby was parować? Niedorzeczność. Za nic nie zrozumiem, jak pracuje świat na zewnątrz.- Kopnął hikikomori w kostkę, przez co ta głupio się skrzywiła.
-I kto to mówi! Sama robisz to na okrągło!
-A tutaj macie przykład niezbyt dogadującego się małżeństwa.-Tomiko zabrała Nanie łyżkę i sama zaczęła ją naśladować. Yuichi wypuścił głośno powietrze z płuc i odwrócił głowę w inną stronę.
-Aktualnie jesteśmy po rozwodzie.
-Od samego początku nie było żadnego ślubu, głupia kobieto!- Usukari wstrząsnęła salwa drobnych chichotów.
-Skoro jesteście tacy chętni na parowanie, czemu nie odegracie sobie obozowych ślubów?
-Gemmei, to wspaniały pomysł! Ale chyba powinniśmy to nazwać szkolnymi ślubami...-
Nana od razu wzięła reżysera pod ramię.
- Słonko moje, shota, będziemy najszczęśliwszą parką pod słońcem, obiecuję ci to.
- Biedny Saiji - mruknął Toyotomi. - Spisałeś już testament? Zaraz po nocy poślubnej zrzuci cię z balkonu.
- [Sądzę, że będę mieć więcej szczęścia niż ty, Yuichi-kun.] - Muzyk spojrzał się na chłopca pytająco, ten wcisnął parę guzików i pokazał mu na ekranie pomarszczoną buźkę z łezkami w oczach i napisem 'forever alone'.
-Ehh, czemu?! Ale...- Saiji pokazał pacem na Misakę, przysiadającą się do psycholog, pokazała mu ona język.
-[Dość zaskakujące, że potrafisz sprawić, aby dziewczyna zmieniła orientację w kilka sekund.]- Reżyser zaklaskał parę razy, wyglądał na zachwyconego. Sprawiło to, że DJ zarumienił się ze złości i zawstydzenia. Kiedy ten dziecior stał się taki... irytujący?
-Nie obawiaj się, myślę, że w szeregach Bożych cię z chęcią przyjmą.- Jednak wciąż nie przebijał tego, jak irytująca potrafi być Sugito.
-Cz-czekaj, serio zamierzacie brać śluby?! Wiem, fajna zabawa, ale w tym miejscu?!- Miał już zacząć ochrzaniać hikikomori jednak przerwał mu reżyser.
-[Myślę, że przydałaby się nam chwila głupot.]
-To ja idę zaopatrzyć nas w pierścionki! - Tomiko z małym uśmieszkiem poleciała w stronę kuchni.
-Ty też się w to bawisz?!-  Odwróciła się i uśmiechnęła szeroko.
-Nie bądź joy-killem!
-Jeśli to ma być coś podobnego do tradycyjnej ceremonii, potrzeba nam gałązek.- Oczy Kohaku prawie wyleciały z orbit, kiedy do tego cyrku dołączyła się Gemmei. Czy oni robili to, by zapomnieć? Albo może chcą zrobić na złość Monośmieciowi, pokazując, że wciąż mają nadzieję... Od tego całego główkowania nad ich motywami rozbolała go głowa. Może jednak nie powinien kwestionować rzeczy, dziwne, że w ogóle to robił. Może ta szkoła tak na niego dziwnie wpływa.
W międzyczasie wszystkowiedząca wróciła nieco zdyszana, przytulając do piersi malutką paczuszkę.
-To totalnie będzie wypasionymi pierścionkami!- Podała ją Sugito, dziewczyna zegzaminowała, co było w środku. Cała paczuszka zapełniona była kolorowymi elastycznymi gumkami.
-Po co takie coś robią, to ja nie wiem.- Znad ramienia Nany wychylił się Yuichi, patrzył na fanty krzywo. Obydwie dziewczyny wywróciły oczyma, oczywiście, żeby tego nie wiedział. Sugito wzięła jedną i strzeliła mu prosto między oczy.
-By męczyć idiotów, którzy się pytają się głupoty. Gem ma rację, potrzeba nam zielska...
-Ja się tym zajmę.- Kodama poprawiła okulary naciskając na ramkę trzema palcami.
-Ciekawe, co przyniesie.- Zapytała Tomiko, w głębi duszy też się cieszyła, że i pisarka się przyłączyła. Roześmiała się głośno, kiedy nastolatka wniosła główkę sałaty, rozmiarami przypominając normalną głowę.-Przykro mi, Joshiro, ale będziemy musieli użyć twojej kuzynki.
-Ha?! - Itsuko położyła warzywo na stole obok Himeki.
-Hej, serio podobni!- Krzyknęła, podziwiając ten widok, jak obraz w galerii sztuki.
-Księżna Sałata Zielona Trzecia i jej kuzynka Księżniczka Joshiro.- Orzeczyła uroczyście Misaka, kłaniając się w złośliwym geście przed naburmuszonym chłopcem.
-Księżniczka?!- W jego oczach zebrały się łzy, nienawidził, kiedy ludzie robili żarty z jego nazwiska.
-Czemu wykrzyczał swoje nazwisko?* - Zapytała nieco zdezorientowana Sugito, chwytając najbliżej stojącą osobę za rękaw. Jej ofiarą okazał się być, jak zawsze, muzyk.
-Rozdzielił je na dwa różne słowa. On się pyta.
-Ah, dziękuje ci, ojcze Suzuki.- Chłopak warknął i uderzył ją z otwartej dłoni w tył głowy.
-Owowow, co tak mocno? Powinieneś się cieszyć, twoja rola to machanie rośliną.- Wywrócił oczyma, to przedstawienie zaczęło go wkurzać.
Tak, to było jakąś karą boską. Stał teraz, z przerzuconym przez szyję kawałkiem papieru toaletowego, przed bandą idiotów. Ciekawe czy śmieć ma teraz ubaw, patrząc na jego mękę. Machnął sałatą, zdzielając nią po głowach Kohaku i Tomiko. Dobrze, że nie kazali mu nosić kiecki czy coś, wtedy zrobiłby im małą wojnę.
-Następni.- Mruknął beznamiętnie. Nie mógł się doczekać, aż ta cała szopka się skończy i będzie mógł iść do swojego pokoju, gdzie nikt mu nie przeszkodzi.
-Nee, Saiji, uważaj trochę na niego.- Reżyser spojrzał się pytająco na farbowanego blondyna. -Wiesz, oni lubią małych chło... AHRG- Po chwili iluzjonista, zdzielony z całej siły w głowę, leżał na ziemi. Upuszczona roślina spadła na pelerynę. -Gościu, zabić mnie chcesz?!
-Ha! Wiedziałem, że komuś pierdolnę sałatą! Wiedziałem!- DJ niemalże podskoczył z nadmiaru energii. Dobra, może jednak w tym wszystkim było coś zabawnego.
-Nie minie pół godziny, a zostaniesz wdową.- O bok Itsuko oparła się rudowłosa, bawiła się czerwoną gumką recepturką, odcinającą dopływ krwi w jej palcu. Posłała w stronę chłopców złośliwy uśmieszek.
-To nie tak, że w ogóle chciałam za mąż wychodzić.
-Ne, nee, ale jak on umrze, to ty zostaniesz Kapuścianą Księżniczką!- Pisarka strzeliła z gumki w stronę Sugito, na jej skroni pulsowała żyłka. Dziewczyna z piskiem uciekła za lekarkę.
-Nie minie pół godziny, a to Saiji owdowieje.- Zkomentowała beznamiętnie Usukari.
-Chyba zrozumiałem co się właśnie stało.- Wszyscy odwrócili się w stronę Kohaku. Stał jak słup, patrząc tępo przed siebie.
-Teraz chłopaczyna zacznie żałować.
- Dobra, chodź, ma małżonko! - Joshiro wykorzystał chwilę nieuwagi przyjaciółki, złapał ją, jakby faktycznie była panną młodą. Pisnęła zaskoczona, bardzo zadowolony z siebie "blondyn" wyniósł ją ze stołówki. Nanę i Misakę bardzo to rozbawiło, zaczęły wymieniać się różnymi uwagami. Przysłuchujący się Saiji czerwieniał coraz to bardziej, w miarę poznawania kolejnych teorii wymyślanych przez dziewczyny (nie mógł odejść, bowiem no-life bardzo mocno trzymała go za ramię). Trwało to kilka minut, dopóki nie usłyszeli dzikiego wrzasku, a następnie tupotu butów.
- Ratujcie mnie przed Nemezis i jej długopisami zagłady! - Himeka dosłownie przeleciał przez drzwi stołówki i schował się za pierwszą osobą na swojej drodze, akurat był to Yuichi. Nastolatek złapał go za pelerynę i odciągnął od siebie, wyglądało to komicznie.
- Huh? Tak przebiega noc poślubna? Dziwne - Sugito spojrzała na szachistkę dziecięco nierozumiejącym spojrzeniem. Ta wzruszyła ramionami.
- To idiota i wariatka, czyli mieszanka wielce wybuchowa.
- Nee, Joshiro, już potrzebny rozwód? - Usukari zauważyła, że kilka nastroszonych pasm jest mokrych. - Czekaj, co ty...
Odpowiedź dało pojawienie się Kodamy. Niczym w dramatycznym zwrocie akcji jakiegoś filmu, stanęła w drzwiach, patrzyła na wszystkich spod zmrużonej powieki. Pole widzenia ograniczały przylepione do mokrej twarzy włosy. Bluza i dżinsy również nie zostały przez wodę oszczędzone.
- Itsuko, przemokłaś.
- No co ty? 
- Odgrywaliście romantyczną scenę w strugach deszczu?
- Tia, pod prysznicem - widząc posyłane jej znaczące uśmieszki, zaczerwieniła się i tupnęła głośno nogą, jak nadąsana kilkulatka. - Zboczuchy! Pacan urządził mi chrzciny...
- Tak szybko? O czym nie wiemy?
- Jezu, ludzie! Waaaa.... - szarpnęła mocno za włosy, połowę pasm wyciągnęła tym sposobem z kitki. Zanim jednak zdążyła się oszpecić, z głośników popłynął głos pluszaka.
- Co wy, dzieciaki, odwalacie? - Monokuma wydawał się być mocno zdenerwowany, jak i zdezorientowany. - Nawąchaliście się kleju? Paliliście gałkę muszkatołową?
- Nie, jedyną rośliną tutaj jest obecnie sałata - malarz uniósł zieloną główkę w górę.
- Jej liście nie mają właściwości halucynogennych - dodała ruda. Maskotka prychnęła-
- Narkotyki miałem rozpylić najcześniej jutro. To jest Akademia Rozpaczy, nie biuro matrymonialne! Ma tu pojawić się ból, krew, więcej krwi i zabójstwa, a wy co? Organizujecie sobie śluby obozowe?!
- Szanowny dyrektorze, niech dyrektor zajmie się lepiej swoim liniejącym tyłkiem - syknęła jadowicie Misaka. Kodama uniosła brwi, zdziwiona, że szachistka przejęła jej rolę nadrzędnej awanturnicy.
- Upupu, martwi cię stan mojego tyłka? To takie miłe, ale zarazem zastanawiające...
Ozogami wytrzeszczyła oczy i otworzyła szeroko usta. Przypominała teraz wyjętego z wody karpia. Huknęła głośno "Spieprzaj!", po czym godnie wymaszerowała ze stołówki. Monokuma westchnął ciężko i zakończył nadawanie.
- Może Misaka weszła w związek małżeński z nie tą osobą... eee... pluszakiem... co trzeba? - Itsuko zajęła się wykręcaniem włosów, krople hałaśliwie uderzyły o podłogę.
- Mono-kun zarywa do naszej malinowej koleżanki? - Nana usiadła na krzesełku, odchyliła się na nim dość mocno. - Mój nowy prawdziwy paring. Podwójne 'M'!
- Nie, nie, nie..! - Kohaku zasłonił uszy dłońmi, by nie słuchać absurdu dziewczyny.


* gra słów nieprzetłumaczalna na język polski; 'hime' - jap. księżniczka, natomiast 'ko' dodaje się na koniec pytania.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Restart Akademii Rozpaczy 1.1

Akademia Szczytu Nadziei. Przed dwoma laty najbardziej elitarna ze szkół, trafiały do niej elitarne jednostki uczniów.
To stąd, od kilku tygodni, emitowano "Akademię zabijania się nawzajem". Żeby wydostać się na zewnątrz, nastolatkowie zabijali swoich przyjaciół.
Znajdowali się pod kontrolą Superlicealnej Rozpaczy.
A teraz ona zginęła.
Z szesnaściorga przeżyło sześcioro.
Ruszyli, by zawalczyć o świat.
Jednak nie powstrzymali Rozpaczy do końca.
- Zobaczmy, gdzie jest ta lista...
Jedynym źródłem światła w pomieszczeniu był odpalony komputer, jego pulpit zajmowało logo Akademii. Przed monitorem siedział Monokuma, wertował pliki, mając nadzieję na odnalezienie nazwisk uczniów, którzy również mieli szansę zostać przyjęci na Szczyt. Lista ewentualna kandydatów. Superlicealiści. Przyjrzał się pierwszym czternaściorgu nazwisk. Mogą być. I tak większość z nich nie zabawi długo, a zostawią po sobie tylko Rozpacz.
Niedźwiedź roześmiał się. Znakomicie. Teraz tylko przypadkowa osoba... O, również poprzedni dyrektor zostawił sobie furtkę. Wylosował kilku Szczęściarzy. A potem jednego z tej grupki. No proszę, bardzo ułatwił mu zadanie.
"Akceptuj nową listę."
- Już wkrótce, już wkrótce! Na myśl o tym aż mi gorąco, ufff! - głos maskotki odbił się echem w pustej przestrzeni. - Tylko jak powiadomić te bachory...
Era Rozpaczy wytworzyła jeden zasadniczy problem - chaos uniemożliwiał szybki kontakt. Ale z tym da sobie radę.
W kilka dni potem, w piętnastu domach, rozegrała się jedna podobna scena.
- Na pewno państwo rozumieją. To dla waszych dzieci szansa. Stworzyliśmy kilkanaście takich placówek na terenie całego kraju, tam będą bezpieczni, a w odpowiednim momencie, kto wie... Być może ich pokolenie będzie tym, które powstrzyma cały chaos Ery - rodziny słuchały jak urzeczone. Wręcz ogłupione. Oto los podrzucał im pod nogi okazję dla ich pociech. A ludzie, którzy pojawili się znikąd, przypominali im anioły zbawienia. Wzbudzili ich zaufanie, przynieśli dobre nowiny. Grzechem byłoby to zmarnować. W końcu inni też czekają...
"Akademia zabijania się nawzajem" była wszystkim znana. Jednak w momencie, gdy zjawili się ludzie z placówki "szkół ochronnych", to traciło znaczenie. Rodzice zgadzali się bez najmniejszych oporów.
Kiedy uśmiechnięte osoby rozmawiały z członkami rodziny, piętnaścioro "wybrańców" w tej samej chwili wywlekały z domów postacie z twarzami zasłoniętymi maskami przedstawiającymi gębę Monokumy. Jeśli ktoś stawiał opór, zostawał zwyczajnie ogłuszany. W sumie wszystkich przywieziono do Akademii nieprzytomnymi.
Odzyskanie przytomności nie było przyjemne. Głowa bolała w miejscu, gdzie uderzono ją gumowym kijem. Może trochę za bardzo się stawiała i jeszcze ten nożyk do papieru... Ma za swoje.
Rozejrzała się po miejscu, w którym przebywała. Ot, sala lekcyjna. Pulpity ustawione w trzech rzędach po pięć stanowisk...
Z tym, że sala była pusta, okna zasłonięto metalowymi płytami, a w rogu sufitu wisiała kamera.
Skrzywiła się. Zwidy od ciosu? Gdzie ją wysadziła ta durna wyobraźnia? Uszczypnęła się w nadgarstek, zabolało, ale olbrzymie nakrętki na blachach wciąż były irytująco wyraźne.
- Haaaalo. Haaaalo - zawołała kilkakrotnie. Nic. Nawet durnego echa.
Jej wzrok padł na karteczkę, leżącą na blacie ławki. Odczytała wiadomość na niej.
- A-akademia?
Z tego, co pamiętała, zamknięto ją po nastaniu Ery...
- Sala gimnastyczna...? Apel...?
No nic. Obok krzesła leżał jej zeszyt. Przynajmniej tyle dobrego. Przeliczyła długopisy wbite w kitkę, odszukała drzwi i wyszła na korytarz, tak samo pusty i cichy jak sala lekcyjna. Tu też były kamery.
W sali gimnastycznej odkryła, że nie jest tu sama.
Kilkanaścioro nastolatków prawdopodobnie w jej wieku okupowało pomieszczenie. 
- Oh, oh, patrzcie, kolejna osoba! - Wykrzyknęła ruda dziewczyna z końca sali i od razu do niej podbiegła. Jej rude loczki falowały za nią jak fala ognia. Złapała za jej dłonie i zaczęła energicznie trząść. W międzyczasie kilku innych zwróciło uwagę na nowo przybyłą. - Jestem Usukari Tomiko! I jestem tą od wiedzy.

-> Usukari Tomiko, Superlicealna Wszystkowiedząca <-

-Um, miło mi, jestem...
-Czekaj, mogę zgadnąć, czytałam kiedyś listę uczniów, nie pytaj skąd...- Rudowłosa zrobiła minę jakby nad czymś się zastanawiała, zaraz potem przeleciała wzrokiem po wszystkich w sali. - Kodoma Itsuko, prawda?! - zapytana wydała z siebie cichy dźwięk zaskoczenia. Ah tak, przecież mówiła, że jest od jakiejś wiedzy.
-Ma ma, Kari-cchin, nie zatrzymuj jej tak dla siebie.- Na dźwięk męskiego głosu obróciła się za siebie, stał tam białowłosy chłopak o łagodnym uśmiechu. Zza nim chowała się dwójka niskich chłopców, o dziwo jeden z nich miał ciemne brązowe włosy i niebieskie oczy, a drugi na odwrót - ciemne niebieskie włosy i brązowe oczy. Tylko, że ten pierwszy nieśmiało zaglądał za pleców uśmiechniętego białowłosego chłopaka, drugi natomiast praktycznie zabijał ją wzrokiem.
-Miło mi ciebie poznać, Harada Kohaku. Widać poznałaś już naszą Pannę-wkładam-nos-we-wszystkie-spra-OUGH! - Rudowłosa wpakowała mu łokieć w brzuch uśmiechając się wesoło, to jednak nie ukrywało pulsującej żyłki na jej czole.
-To jest nasza klasowa Malareczka.-

-> Harada Kohaku, Superlicealny Malarz <-

Wskazała palcem na nieśmiałego chłopaka. - Takemura Saiji, reżyser. - Pomachał jedną ręką w jej stronę i wyciągnął komórkę, zaczął na niej coś wpisywać. Podszedł do dziewczyn i pokazał im tekst.
-[Miło mi.]- Zaraz potem schował urządzenie i odszedł z powrotem zza plecy Harady.

-> Takemura Saiji, Superlicealny Reżyser <-

- Jego nieśmiałość przebija wszystkie poziomy, o, a ten, który zabija nas wzrokiem to Miura Ryuunosuke. Jest z Yakuzy ale to kompletny dzieciak.- Wtrąciła się machając ręką.
- Oi, słyszę cię!
-> Miura Ryuunosuke, Superlicealny Yakuza <-

-To Yakuza nosi bluzy z pandzimi uszkami?- Zapytała niewinnie, przez chwilę mogła wyobrazić sobie, że przeszywa go strzałka. Dziwne. 
Ah, á propos dziwnych ludzi robiących nielegalne rzeczy...
-Właśnie! Wy też zostaliście wciągnięci tutaj przez tych dziwaków?!- Zawołała ogarniając całą czwórkę pytającym spojrzeniem. 
-Kolejna tępa osoba pyta się o to samo... ranyyy, ludzie, skąd wy się urywacie? - Różowe włosy weszły jej w wizję. A myślała że członek Yakuzy z fetyszem pand ją na serio zadziwił.
-Nikt się ciebie nie pytał o komentarz.- Wymruczała Tomiko, obrzucając nieznaną dziewczynę chłodnym spojrzeniem. - Kodoma, to jest nasza superlicealna złośnica, Ozogami Misaka.

->Ozogami Misaka, Superlicealna Szachistka <-

-Wypraszam to sobie, moją specjalnością są szachy. A co do twojego pytania, ten sam los spotkał każdego z nas.- Fuknęła, odwracając się od nich, tylko by uderzyć twarzą w czyjąś klatę. -Ow!- Zaczęła masować nos, obrzucając osobę niemiłymi spojrzeniami.
-Co to za zbieranina? Nie mówcie, że już zaczynacie robić koła! Klub sportowy czeka!- W mgnieniu oka zniknął zostawiając nastolatków minus rudowłosą w małym osłupieniu.
-Otsu Etsuya, bokser, gada się z nim jak ze ścianą, więc nie próbujcie mu czegokolwiek tłumaczyć...

-> Otsu Etsuya, Superlicealny Bokser <-

-To chyba rzecz sportowców...- Wymamrotał białowłosy, patrzał jak obok nich przechodziła zwyczajnie wyglądająca dziewczyna. Ręce miała zapełniona różnymi paczkami z przekąskami. -A ta skąd to ma? -  Takemura wzruszył ramionami i szarpnął chłopaka obok dając mu jednoznaczne spojrzenie. Miura wywrócił oczyma i zaczął krzyczeć w jej stronę.
-Oi! Ty z żarciem, skąd to masz?! - Dziewczyna odwróciła się do nich i pokazała palcem na siebie. -Tak ty!
-Z kuchni, duh! - Podeszła do nich i spojrzała na ich twarze. - Co jest? Kółko różańcowe robicie?- Zaśmiała się krótko.
-Lepsze to niż koło sportowe...
-Ah to jest Sugito Nana, szkolny hikkikomori. Napatrzcie się, bo rzadko ją będziecie widywać.

->Sugito Nana, Superlicealny Nołlajf <-

Dobra, Yakuza z fetyszem pand, różowe włosy i teraz dziwny tytuł, ciekawe co będzie następne, złe miśki rządzące szkołą? Odetchnęła nieco zirytowana, jej pytanie o tym, jak zostali tu przyprowadzeni zostało zignorowane.
-Oj tam, jak zgłodnieję, to będę wszędzie. - Rzekła z poważnym wyrazem twarzy i dziwnym błyskiem w oku.
-Wrzeszczałaś coś o tym porwaniu, prawda?- Cień rzucony przez wysokiego chłopaka przykrył sylwetki dwóch osób. Przed grupą staną wysoki nastolatek z słuchawkami zawieszonymi na szyi, nienaturalnymi fioletowymi oczyma wiercił w niej dziurę. Pokiwała niemrawo głową, próbując z ciekawości oszacować, ile on mógłby mieć wzrostu.
-T-Tak... jak myślicie czy oni coś od nas chcieli?- Grupa spojrzała się na nią, każda z par oczu skrywała co innego.
-Oni nosili maski 'tego' śmiecia.- Wymamrotał Kohaku, odwracając wzrok. Wywołało to małe zamieszanie w umyśle Kodomy.
O kogo mu chodziło? Co ten ktoś od nich chciał? Czemu oni wyglądali jakby dobrze wiedzieli, o kogo chodzi?
-Możemy się obawiać jednej rzeczy...- Rudowłosa złożyła ręce na piersi, wyglądała teraz na wściekłą.
Próbując zmienić temat, chrząknęła i pokazała palcem na wysokiego chłopaka. -Toyotomi Yuichi, tutejszy muzykant.

-> Toyotomi Yuichi, Superlicealny DJ <-

-Sam umiem się przedstawić. Ale nie złapałem jeszcze twojego imienia...- Poklepał Itsuko po ramieniu, dając jej najokropniejszy uśmiech, jaki w życiu widziała.
-Kodama Itsuko... pisarka. I proszę nie uśmiechaj się już więcej.- Ostatnią część dała o wiele ciszej obawiając się lekko o jej życie lub/i zdrowie psychicznie.

-> Itsuko Kodama , Superlicealna Pisarka <-

Muzyk zacisnął swoją dłoń na jej ramieniu, drugą zaczął klepać po drugim barku.
-Jezu, zabijesz ją, jak będziesz to kontynuował!- Wykrzyknął jakiś chłopak w... pelerynie. -Zazwyczaj to robota Yashki... -Podrapał się po brodzie, patrząc na dziewczynę opierającą się o ścianę. Słysząc jego uwagę rzuciła w niego zapalniczką.
-Pieprz się, czarodziejko. 
W mgnieniu oka znalazł się przy całkiem sporej grupie domykając kółko.
-Witam państwo, pozwólcie, że skromnie dołączę do waszego grona. Himeka Joshiro do waszych usług.- Pokłonił się nisko, trzepocząc dramatycznie swoją peleryną. 
-Dobra, ty już przekroczyłeś wszelkie granice głupoty. Możesz sobie iść.- Stwierdziła Misaka, chłopak zrobił dramatyczną minę i nieudolnie udał zawał serca, stojąca obok Nana zaczęła go wachlować białą chsteczką.

->Himeka Joshiro, Superlicealny Iluzjonista <-

-Lepiej spieprzajcie stąd, gdzie się da, jak się do was przyczepi to nie ma ucieczki.- Skomentowała blondynka oparta o ścianę. Kątem oka jednak patrzyła na owego iluzjonistę, który akurat w tym momencie rozmawiał żywo o czymś z dziewczyną od żarcia. 
-A ta to kto?- Szepnął w stronę rudowłosej Ryuunosuke.
-Marama Yashka, może z tobą rywalizować, bo macie dość podobne tytuły.

-> Maramo Yashka, Superlicealna Bandytka <-

-Wypraszam sobie, jestem wysoko postawioną przyszłą głową klanu, zwykły brudny bandyta się mi do pięt nie dorasta - W jego głosie słychać było odrobinę dumy, zniknęła ona, kiedy zapałka świsnęła koło jego ucha, by dalej ominąć Joshiro i wbić się w ścianę. Chłopaczek pisnął  i schował się jeszcze bardziej zza Kohaku.
-Pft, nie rozśmieszaj mnie, grzdylu, jak chcesz się bawić w mafię, to ściągnij ten babski sweterek.- Posłała ku Miurze sarkastyczny uśmiech.
-Ma, ma, skoro tutaj jesteśmy, to budujmy mosty a nie je burzmy...- Zaczął białowłosy delikatnym tonem, jednak w jego wizje wepchnęła się zielonooka dziewczyna.
-Będziemy budować mosty! Ale bajer!
-To tylko metafora, Sugi.- Dziękował bogom za tą cierpliwość, inaczej by cisnął czymś w tę dziewczynę.
-Ozogami, zostawiłaś swoją torebkę w klasie.- Na salę gimnastyczną wszedł chłopak o długich włosach, ubrany w kitel. W dłoniach trzymał różową kopertówkę. Z nim ciągnęła się kolejna osoba z dziwnymi włosami - fioletowymi tym razem.
-Oh.- Różowowłosa skinęła na niego głową i odczekała jak podejdzie.
-Ryusaki Taro.- Pokłonił się tradycyjnie i wszedł do kręgu, wręczył torebkę do rąk Misaki.

->Ryusaki Taro, Superlicealny Chemik <-

-Oh! Jesteś tym od nagrody Nobla!- Wcięła się Tomiko, patrząc na niego z gwiazdkami w oczach.
-Dobrze wiedzieć że jeszcze istnieją jakieś intelekty, które mnie rozpoznają.- Posłał jej czarujący uśmiech, niestety wzdrygnęła się i odsunęła od niego, wydając z siebie ciche 'Ewww'.
-O rany, rany, wszyscy się tak zebraliście, czuję się osamotniony - Obok dziewczyny o fioletowych włosach stanął chłopak o równo czarnych włosach i oczach.
-Proszę, nie używaj słowa 'samotność', by określić swoje znudzenie, Fuchido.- Mruknęła mierząc go martwymi piwnymi oczyma.

-> Fuchido Hideki, Superlicealny Tancerz <-

-Widać po części się już zapoznaliście, Hashimoto Gemmei. Psychiatra. Służę pomocą.

-> Hashimoto Gemmei, Superlicealna Psychiatra <-

-Aktualnie brakuje tutaj jeszcze jednej os...- Zanim Usukari skończyła, drzwi otworzyły się i do środka niepewnie zajrzał chłopak ścięty na mnicha.
-I oto nas szczęściarz! Suboshi Haruka!- Chłopak spiął się trochę na entuzjastyczny ton głosu rudej. -Chodź, chodź, nie zjemy! Z tego, co wiem, nie mamy tu kanibali!

->Suboshi Haruka, Superlicealny Szczęściarz <-

-Jeszcze~! - Cała grupa zdziwiła, słysząc wredny głosik. - To całe poznawanie się zajęło wam wieczność!
Światła zgasły a dwa reflektory skierowały się na miejsce podium. Wielka mechaniczna ręka przymocowała do niego tak znany i znienawidzony znak. Godło Akademii Szczytu Nadziei. Przerażenie wdarło się w grupkę  i było to straszliwie widoczne na ich twarzach. Wyjątek stanowiła Kodoma, której strach brał się z niewiedzy o tym, co właśnie ma miejsce.
-Upupu upupupu upupupu heja~!- Wydając z siebie filmowe melodyjki zza podium wyskoczyła postać dziwnego misia. - Monokuma robi wielki come back, dzieciarnio!
-Nie...- Wydarło się z ust Saijiego, ale nikt teraz nie zwrócił na to uwagi.
-Taaak~! Biedne dzieciaczki, wyrwane siłą z jednego piekła, aby trafić do drugiego.  To aż rani moje serce patrząc na was... kłamałem! Aktualnie aż czuję, jak się we mnie pali, gdy widzę wasze przerażone buźki!- Światła powróciły dając jeszcze większy widok na to jaki chaos wywołało pojawienie się misia. Ba! Z oczu rzekomego Yakuzy lały się łzy!
-No to by nie owijać w bawełnę, oto ja, wielki Dyrektor Monokuma! Nie muszę wam wyjaśniać zasad, prawda? Ah, przypomnę je wam, skoro wasze móżdżki nie pamiętają. Jedno z was zabija kogoś, jest sąd, nie zostaje wykryty - wychodzi stąd cało, bla bla bla. Któreś z was się sprzeciwi mojej zajebistej osobie - też umiera! W każdym przypadku ktoś kojtnie, wspaniale! No to... zagrajmy w naszą grę pełną rozpaczy jeszcze raz i jeszcze raz!
-Um... heloo, panie dyrektorze, czy jak ci tam, Monokuma... kurwa, co? - z tłumu przerażonych dzieci wyszła Kodama z  dość dziwną miną - Zbierasz nas tu za pomocą dziwacznych przebierańców, teraz pieprzysz dziwaczne głupoty! O co w tym wszystkim chodzi?! Czego dosypano do jedzenia, że dyrektorem jest jakaś maskotka?! Wyjaśni mi ktoś?
-Wypraszam sobie, nie jestem maskotką. Zaskakujące, że ktoś nie wie o Rozpaczliwych Zdarzeniach, albo sobie ze mnie jaja robisz i prędko chcesz do grobu - wysunął szpony, a jego czerwone oko zaiskrzyło, ale to jakoś nie przerażało dziewczyny.
-Kodama...- Tłum rozsunął się magicznie na dwie części a po środku stanęła rudowłosa.-Od kilku lat ukazują się takie eventy, gdzie ten 'miś' sprowadza ludzi dobrych w czymś plus minus jakiegoś szczęściarza by się tutaj pozabijali o wolność... coś jak Igrzyska Śmierci, tylko tutaj nie każdy chce się pozabijać nawzajem...
-Hejj! Nie bądź killjoyem, ja chciałem jej przekazać tę wspaniałą nowinę! Dzieci w tych czasach są takie bezczelne.- Zawył Monokuma, desperacko kładąc się na podium. -Dobra, spieprzajcie mi z widoku, poszwendajcie się po szkole czy coś. I pamiętajcie! - Zeskoczył z podium i zbliżył się do 'swoich uczniów'. Oni oczywiście z każdym kolejnym jego krokiem odsuwali się. -Wasz ukochany dyrektor czeka z niecierpliwością na trupy~! 
-Co tu się właśnie stało?-Szepnęła do siebie Itsuko, zakrywając twarz dłonią. -Oi, tego pluszaka tu już nie ma, wyjaśni mi ktoś, co do cholery jasnej się tu dzieje? Czy o czymś nie wiem?
-O-on oznacza tylko kłopoty.- oznajmiła Misaka drżącym głosem. To nie tak miało się skończyć jej życie! Nie tak! Nie tak! Nie tak!
-To wszystko było puszczone w formie serialu rozrywkowego... jak możesz nie wiedzieć?- Tomiko podeszła do Kodomy i ułożyła dłonie na jej ramionach.
-Nie oglądam telewizji.- Rzekła z poważną twarzą, powodując zaliczenie gleby w stylu anime przez kilka osób. -Aż tak źle było? Oni na serio się tam pozabijali? Myślałam, że to tylko głupie show!
-Tutaj nie ma niczego głupiego. To jest era pełna zła... Istnieją specjalne placówki gdzie ten robot - Monokuma - zamyka grupę utalentowanych uczniów i każe im zabijać, aby mogli stamtąd uciec. Tych robotów jest mnóstwo, a te placówki się pomnażają. To, że tutaj jesteśmy, oznacza tylko jedno... część z nas umrze. Jeżeli nie wszyscy! To nasz koniec Kodama... Tutaj jest nasz koniec.


Ranek nie był przyjemny. Cała "klasa" wyglądała, jakby nie przespała nocy. Trudno się dziwić - przerażenie odbiera ochotę na sen.
- Przywitałbym się staromodnym "Dzień dobry!", ale w tych okolicznościach nie wypada... - Joshiro opadł ciężko na jedno z wysuniętych krzeseł. Misaka wodziła nieprzytomnym wzrokiem po twarzach zebranych na stołówce ludzi, bawiąc się białą figurą królowej. 
- Policzmy, ilu nas jest, co? - zaproponowała Tomiko, niestety, jej pytanie pogorszyło atmosferę. Yuichi chyba rozważał przywalenie rudej czymś ciężkim. Bardzo ciężkim.
- Jasne, już pierwszej nocy pozbawiono kogoś życia. Ty to umiesz wzbudzić entuzjazm - sarknął chłopak, zdejmując słuchawki.
- Przejebane - wymamrotał Yakuza. - A miałem takie piękne plany na weekend.
- Milcz, dziecko - warknął DJ. Miura posłusznie zamknął usta.
Tymczasem na stołówkę wkroczyła Kodama, ciągnąc za rękaw Harukę. 
- Zmusiła mnie do obchodu... - odezwał się cicho Szczęściarz, siadając przy którymś z pobocznych stołów. Wyraźnie nie miał ochoty na kontakty towarzyskie. Pisarka rozłożyła zeszyt z trzaskiem.
- Parter, tylko do pomieszczeń tutaj... - zaczęła, wyjmując z kitki niebieski długopis, ale Muzyk machnął lekceważąco ręką.
- Wiemy. Piętra będą otwierane po każdym szkolnym sądzie. Siadaj i nie popisuj się, że jesteś mądra.
Itsuko spuściła wzrok i usiadła obok Usukari.
- Nie musisz się na mnie wyżywać - syknęła ze złością, bawiąc się długopisem.
- Nie moja wina, że jesteś po prostu idealna do wyżywania się...
- Gnojek - nabazgroliła mały sztylecik w rogu kartki.
- Debilka - nie został jej dłużny.
- Hej, uspokójcie się - Harada wtrącił się w ostrą wymianę obelg. - Mamy ze sobą przeżyć... Cóż, jak najdłużej. Więc chyba powinniśmy ze sobą współpracować, a nie tępić się nawzajem, czyż nie?
- Mówisz jak Celestia Ludenberg -Tomiko roześmiała się krótko, w jej głos wkradła się histeryczna nutka. - T-też mówiła, że muszą współpracować, a-a okazało się...
- Dobiłaś mnie. I ogarnia cię paranoja - odparł Malarz uspokajającym tonem. - Nie mam powodu, by nagle rzucić się na was z zaostrzonym końcem pędzla, spokojnie.
- N-nie ma sali chemicznej - Ryusaki wparował gwałtownie do stołówki. - A przecież była!
- Trzecie piętro. Otwarte po sądzie w sprawie podwójnego morderstwa - wyrecytowała Wszystkowiedząca trochę beznamiętnie. - Swoją drogą, ciekawe, że znowu pozamykał dostęp do pięter. Przecież tajemnica Akademii wyszła na jaw. Nie rozumiem tego.
Taro wziął krzesło z boku i rozsiadł się wygodnie. Stukał niecierpliwie stopą w podłogę. Mamrotał coś do siebie, czego nikt nie słyszał.
Saiji zawzięcie stukał coś na telefonie. W kilka chwil później jakiś metaliczny głos przedarł się przez myśli innych.
- [Musimy oprzeć się manipulacji tego śmiecia. Pokazać mu, że nie będzie miał łatwo] - Reżyser włączył opcję odczytu tekstu. Wszyscy obecni ze zdumieniem słuchali tego. - [Ale nie możemy być głupi. Ufajmy sobie, ale nie bezgranicznie. Tomiko miała rację, żebyśmy sprawdzili, ilu nas jest.]
Cisza jakby zelżała.
- [Jest Itsuko, jest Yuichi, Misaka, Joshiro, Haruka, Tomiko, Miura, Kohaku, Taru i ja. Brakuje pięciorga.]
- Nana to hikkikomori, mówiłam, że rzadko się z nią będziemy widzieć - Usukari wyciągnęła z włosów Pisarki żółty długopis, wywołując tym jej protest.
- Yashka zazwyczaj śpi jak zab... jak suseł - zreflektował się Himeka, podbierając długopis zielony. - Autoreczko, czy to jakaś moda z tymi długopisami we włosach?
- Oddaj! - wyciągnęła się, by złapać swoją zgubę. Himeka miał jednak dłuższe ręce i skutecznie uniemożliwił jej odzyskanie własności.
- Otsu ćwiczy - wtrącił cicho Haruka. - Widzieliśmy go podczas obchodu.
- Pozostali pewnie jeszcze śpią - wyraziła swoje przypuszczenia Kodama.
- [Ustalamy coś jeszcze?] - zapytał Takemura.
- Ja chcę wyjść - warknął Ryusaki. -Chcę wrócić do pracy, rozumiecie?
- Też chcę wrócić na zewnątrz - Yakuza narzucił kaptur bluzy na głowę.
- Ale nie wyjdziemy - w sali pojawił się Fuchido. - Chyba że się pozabijamy nawzajem. Kto zgłasza się, by umrzeć?
Chemik spiorunował go wzrokiem.
- Wracam do pokoju. A wy dalej udawajcie, że ten oszołomiony robot prędzej czy później nie zmusi nas do tego - minął Tancerza, potrącając go ramieniem. Ten w odpowiedzi kopnął go w piszczel.
- Tyle z dogadywania się, drogi Seiji - Joshiro z sykiem wypuścił powietrze z płuc. 

Gemmei szła w stronę kuchni. Cały ranek wertowała podręcznik psychologii, odświeżając sobie pamięć. Dużą uwagę poświęciła panice oraz zastraszeniu. Westchnęła. Czasami bycie najlepszą nie przynosiło korzyści. Jak choćby teraz.
To całe pojmowanie ludzkich zachowań wzmożyło jej apetyt, niezaspokojony śniadaniem, o którym po prostu zapomniała. Dlatego postanowiła pobuszować po zapasach.
- Witaj, pani doktor!
Nagły odzew Iluzjonisty sprawił, że podskoczyła. Obróciła się ku chłopakowi z błyskiem w oku. Czasami niektóre przypadki potrafiły zadziwić.
- Joshiro-kun... Nie strasz mnie.
- Wybacz. - posłał jej promienny wyszczerz. - Gdzie idziesz?
- Do kuchni. Czy to pytanie to jakaś forma podrywu?
- Broń borze sosnowy - uniósł dłonie, jakby się poddawał. - Też jestem głodny, a ponadto uciekam przed Itsuko. Ściga mnie, by odzyskać długopis. - Swoje słowa potwwierdził, wyjmując ów fant z kieszeni i radośnie nim machając.
- Nie lubię, jak ludzie mi grzebią po włosach - Kodama również pojawiła się znikąd. Okulary założyła jak opaskę, na Himekę patrzyła bykiem. - Długopis to drugi powód. 
- Chyba jako pisarka masz ich mnóstwo, nie możesz odstąpić jednego niepiśmiennemu koledze?- Westchnął dramatycznie, jego peleryna magicznie zatrzepotała mimo braku wiatru.
- Skoro niepiśmienny, to na diabła ci długopis?
- To przez ten prestiż, że trzymam narzędzie Superlicealnej Pisarki.
Hashimoto ze zdumieniem obserwowała ich użerankę. To chyba tak nawiązuje się znajomości z innymi. Jej kontakty z ludźmi były potrzebne tylko do wystawienia diagnozy.
- O, spójrz, Chemik drepta. Taru-kun! - Iluzjonista zaczął machać ręką i podskakiwać. Jedyną reakcją na wygłupy było dźgnięcie przez Kodamę palcem w brzuch. Ryusaki obrzucił go niemiłym spojrzeniem  i przyśpieszył krok. Za cholerę nie chciał się zadawać z kimś pokroju tego idioty magik. Skinął tylko szybko głową w stronę dziewczyn.
- Jak myślicie, biegunka go ciśnie, że tak zapiernicza? - Mruknął wesołym tonem Iluzjonista, za co oberwał tym razem w tył głowy z otwartej dłoni Pisarki.
- Umiesz być poważny? - zainteresowała się Gemmei.
- Sytuacja musi być naprawdę beznadziejna... - odparł, kiwając głową. Właśnie pchnął drzwi do kuchni, Itsuko pierwsza wpadła do pomieszczenia i wrzasnęła.
- Ko-kodama-san...? - Hashimoto stanęła obok koleżanki, w jej oczach widać było przerażenie. Himeka otworzył tylko usta, po czym je zamknął. 
- J-jak choćby teraz... - szepnął sucho. Z radiowęzła szkolnego popłynął głos Monokumy:
- Upupu~! Na to właśnie liczyłem! Ciało zostało odkryte! Trzeba przyznać, że ktoś był nadzwyczaj szybki~! To oznacza, że wkrótce odbędzie się szkolny sąd, moi drodzy~!

6.1

Są takie dni, kiedy podskórnie czuje się, że wydarzy się coś złego. Mówią o tym wszystkie znaki na niebie i ziemi, rzeczy wylatują z rąk, jakby ostrzegając.
Taki to poranek miała właśnie Usukari.
Spadła z łóżka, gdy wredna kupa pluszu ogłosiła, iż mają się zebrać w sali gimnastycznej. Po raz kolejny, pewnie będzie chciał się tylko pogapić na ich twarze, by przekonać się, na kim śmierć Yashki zrobiła największe wrażenie.
Pieprzony sadysta.
Coś rozbiło się o ścianę sąsiedniego pokoju. Oho, Itsuko chyba też nie ma dobrego poranka.
Wszystkowiedząca zaczęła miotać się po pokoju, szukając apaszki. Jasna cholera. Odłożyła ją, jak zawsze, na biurko, ale tam jej nie było.
Pokręciła głową, usiłując pozbyć się z niej myśli o dziurawej pamięci. Znalazła chustkę - spadła po prostu pod krzesełko.
Panikara.
Opuściła pokój, zdaje się, że jak na razie była jedyną osobą na zewnątrz. Wzruszyła ramionami i poszła w stronę sali gimnastycznej. Nie miała jakoś ochoty na rozmowę z kimkolwiek.
Wkroczyła na wielką halę. Wzdrygnęla się, przypomniawszy sobie widok głowy Etsuyi na dyrektorskim podeście. Zawieszone kończyny.
Dość. Ma dużo powodów do załamania, po co jej kolejny w postaci opętania złymi wspomnieniami?
Istuko zatrzymała się za nią. Pisarka miała podkrążone oczy, garbiła się. Towarzyszyła jej Gemmei.
- Mam jakieś złe prze-e-eczu-ciaaaaa... - zaczęła Kodama, ziewając przeciągle.
- Tak, ja też ci życzę miłego dnia - odpowiedziała Tomiko, nieco wredniej niż zamierzała. Potem spuściła wzrok. - Wybacz...
- Wiecie, że Yuichi zakładał się z Misaką, co też ma do przekazania Monokupa? - nagłe pojawienie się iluzjonisty wywołało pisk Kodamy; podskoczyła i niemal wywróciła koleżanki, cofając się.
- Nee, uważaj z tym tyłkiem! - Hashimoto odepchnęła jednooką, która tym razem staranowała Himekę. Oboje znaleźli się na podłodze.
- To miłe, że na mnie lecisz, ale zejdź teraz, bo zgniatasz mi płuca.
Widok miotającej się parki, z niewiadomych przyczyn, uspokoiło myśli Usukari. Wyciągnęła w stronę przyjaciółki rękę, pomagając jej wstać.
- I jak na razie na co postawili? - zainteresowała się psychiatra. Całą scenę z tańczącą pisarką zignorowała.
- Cóż, superlicealna szachistka stawia na jakiś szantaż - jak się nie zabijecie, wysadzę szkołę w powietrze, rozpylę coś trującego, poprzygniatam was w pokojach... - Joshiro zgarbił się, ręce uniósł nad głowę, drapieżnie rozczapierzając palce. - Yui-chan natomiast uważa, iż...
Dłoń muzyka z hukiem uderzyła w potylicę niebieskowłosego, posyłając go ponownie na posadzkę.
- Yuichi, do cholery - syknął muzyk z rozdrażnieniem. Następnie zwrócił się koleżanek: - Sądzę, że chce nas tylko podręczyć słownie. Ilekroć nas zbiera, gnębi nas trochę i to wszystko. Pewnie tym razem też tak będzie...
Psychiatra rozejrzała się dyskretnie. Niedźwiedzia jeszcze nie było, czyli brakowało uczniów. Powiodła wzrokiem po zebranych twarzach. Nie ma... Kohady, Nany i Saijiego...
...którzy właśnie dołączyli do klasy. Sugito uczepiła się reżysera i trajkotała do niego radośnie, malarz chyłkiem podążał za nimi.
W tym samym momencie na scenie pojawiła się znajoma, dwubarwna morda. Maskotka wyglądała na rozradowaną czymś... co nie zwiastowało dobrych wieści.
- Witam was! Ah, cóż za wspaniały dzień, doprawdy wspaniały! - pluszak wykonał piruet i zeskoczył na podłogę. - Wiecie, czemu dzisiaj jest dla mnie tak cudowne?
- Bo otwierasz drzwi i wykopujesz nas na zewnątrz? - parsknęła Misaka, wprawiając tym dwie osoby w zdumienie. Taka odzywka pasowałaby raczej do Kodamy.
- Chociaż zrobiłbym to chętnie, to nie. Zasady są zasadami, trzeba ich przestrzegać, chcesz wyjść - zabij! Zgaduj dalej, zgadula - Monokuma patrzył na nich, śmiejąc się paskudnie. - No dobrze, głupole, skoro nie umiecie wysilić tych rybich móżdżków, powiem wam. Otóż pragnę przywitać obecną między wami Superlicealną Rozpacz!
Słowa te odniosły natychmiastowy skutek. Usukari zadrżała, Nana przestała świergotać i patrzyła pusto na misia. W zasadzie tylko dwie osoby nie wykazały jakiejś reakcji - psychiatra i pisarka. Ta druga miała minę wyrażającą kompletne niezrozumienie.
- R-ro... Żartujesz sobie - wyjąkał Kohada, stając obok Tomiko. - Wiesz co, marny dowcip.
- Oi, oi, czemu zakładasz od razu, że to dowcip? Nie, nie, ja mówię całkiem poważnie. Wczoraj wieczorem zawarłem z jednym z was umowę. Naprawdę, rozpiera mnie duma~! Moje wysiłki w końcu zaoowocowały!
- Kłamstwo! - krzyknął Toyotomi, zaciskając pięści. - Mówisz to, żeby nas sprowokować.
- Nah. Interpretację tego faktu pozostawiam wam, niedowiarki - Monokuma wzruszył ramionami, po czym wdrapał się na podest. - Tak czy siak, jestem doprawdy zadowolony. Oby tak dalej! - po tych słowach wskoczył w podium.
Itsuko patrzyła dookoła, nie bardzo pojmując, czemu komunikat o pojawieniu się Rozpaczy wywołał aż takie poruszenie. Oczywiście, skoro Pedobear o tym wspominał, na pewno nie jest to nic dobrego, ale... skąd ta zwierzęca niemal panika...?
Hashimoto w duchu gratulowała Monokumie sprytnego wybiegu. Powiadomienie ich o zmianie czyjegoś tytułu na Rozpacz wywołać ma panikę, w ten sposób niedźwiedź zapewne chce nastawić ich przeciwko sobie, wepchnąć w pajęczynę nieufności i podejrzeń. Zwłaszcza, że wczoraj dwie osoby straciły życie. Są roztrzęsieni, w tłumie niepewnych osób łatwiej jest zasiać lęk.
Opuścili salę gimnastyczną, żadne nie odezwało się choćby słowem. Pisarka patrzyła na przyjaciół. Chciała wyjaśnień. Ale od kogo...?
Zaczepiła pierwszą osobę pod ręką, traf chciał, że padło na Haradę.
- Nee, Harada-kun, o co chodzi z tą całą rozpaczą? - zapytała cichutko, niemal szeptem. Jakby w obawie, iż jej ciekawość obudzi coś nieprzyjemnego. Chłopak podrapał się nerwowo po głowie.
-Widzisz... Superlicealna Rozpacz to tytuł, który otrzymuje osoba poddana dosłownie rozpaczy. Współpracuje albo chociaż pomaga Monośmieciowi w psuciu nam życia. - Zaszli do kafeterii i porozsiadali się przy stole.
-Czyli to takie... szkodniki?- Kohaku uśmiechnął się gorzko i potwierdził ruchem głowy.
-Szkodniki, które trzeba wytępić. To jest straszne! Żyć pod jednym dachem z kimś takim...
-Ozogami, uspokój się, wciąż nie wiemy, czy mówił prawdę.-Jakoś nie potrafiła uwierzyć psychiatrze, po co miałby kłamać o rozpaczy, skoro może ich nastraszyć, kiedy już się takowa znajdzie.
-A co, jeśli to osoba dość bliska, okaże się być totalnym psycholem! I pozabija nas wszystkich?!- Wplątała dłonie we włosy, wyciągając parę pasemek z koka.
-Równie dobrze ty byś mogła być Rozpaczą. Wiesz, te całe paniki, szalony błysk w oku...-Iluzjonista skierował w jej stronę czubek łyżeczki wypełnionej lodami. Widząc jednak ten 'szalony błysk w oku', zapchał nimi swoje usta i już się nie odezwał.
-Skąd ty to wziąłeś?- Pokazał na pucharek Yuichi, nie są tu dłużej niż parę minut, a idiota już odczarowuje jakieś cyrki.
-Jeśli myślisz, że sprowadziłem go magią, to się mylisz.- Wskazał na hikikomori, siedzącą na samym brzegu z podobnym pucharkiem. -Nana miała dwa, to wybłagałem.
-Jak możecie być tacy spokojni?! Wśród nas jest Rozpacz!-Misaka zaczęła wymachiwać dramatycznie rękoma w różne strony. Nie potrafiła tego zrozumieć. Po prostu nie potrafiła.
-Nie za bardzo rozumiem tę całą aferę z Rozpaczą, ale prędzej czy później odkryjemy, kto nią jest. Nie martw się, Ozogami, odkryliśmy już wielu sprawców, będzie dobrze.
-Oho, Kłoda znowu gra bohaterkę. Uwaga, tym razem mogą polecieć kończyny. Iiik!- Skulił się, widząc kolejny 'szaleńczy błysk'. Toyotomi złapał go za ramię i przyciągnął do siebie.
-Stary, wiesz, że tym sposobem nigdy sobie laski nie znajdziesz.- Zaczął szeptem, iluzjonista wydawał się nieco zdezorientowany.
-Laski? Takiej z drewna? W lesie dużo leży.- Zdemotywowany Dj puścił kumpla i rozłożył się na stole.
-A temu co?- Zapytała się rudowłosa, nieco złośliwie chichocząc. Muzyk tylko warknął coś niezrozumiałego i uderzył czołem o blat. Himeka jest powodem, przez który jego umysł skruszeje. Tak, to winny morderstwa jego mózgu.
-Może masz rację... może nam się udać. Ale to nie zmienia faktu, że w tym pokoju jest Rozpacz!- Yuichi wywrócił oczami, jak ta baba znowu zacznie pieprzyć nonstop o rzeczach oczywistych, to sam się zabije. A ona będzie tego współwinna, razem z mahou shoujo.
-Dlatego musimy się trzymać a baczności ale też nie oskarżać każdego dookoła.- Musieli się zgodzić z Kohaku. Gdyby każdy miał podejrzenia co do innych, mogłoby się to skończyć... dość źle, a w najgorszym przypadku - krwawo.
-Ale Misaka będzie podejrzewać każdego, kto się na nią krzywo spojrzy!
-Mógłbyś chociaż nie rozrzucać lodami, jak mówisz! - Tomiko starła z twarzy pozostałości po gelato i rzuciła zgniecioną w kulkę chusteczką w  twarz iluzjonisty.
-Czemu mnie dziewczyny nie lubią, jestem jakiś inny? Może mi zazdroszczą pięknego ciała?- Rudowłosa zrobiła zdegustowaną minę, jak i po części jej koleżanki.
-Muszę się z nim zgodzić.- Zaczęła Tomiko, zamieniając grymas na złośliwy uśmiech.
-Zazdrościsz mi?!- W jego oczach zaiskrzyły gwiazdki.
-Nie! Dla Misy każdy to podejrzany. Biedna, biedna Misa, nie ma nikogo, komu mogłaby ufać.- Hamując złośliwy komentarz, odwróciła wzrok od rudej. Wstała z miejsca i usiadła przy stoliku Gemmei.
-Tomi-cchi, to było nadzwyczaj chamskie z twojej strony. Powinnaś przeprosić.- Oburzona pokręciła głową.
-Nie jesteś moją mamą, Kohaku.
-Tak, małżeńskie kłótnie są nadzwyczaj interesujące, sorki, ale muszę się ulotnić.- Klasowa hikikomori wstała z miejsca i ruszyła w stronę drzwi.
-Planować, jak zniszczyć nam życie?!- Odwróciła się z poważną miną w stronę szachistki.
-Tak, będę obmyślać złe plany niszczenia wam dnia, w łazience.- Ozogami zaczerwieniła się trochę i spuściła wzrok na podłogę. Sarkazm tutaj nie był potrzebny.
-Czy ona właśnie nazwała mnie i Kohaku małżeństwem?- Zaczęła po cichu Usukari, kiedy Nana już wyszła.
-Nie marudź, Saiji został jej 'synem'.- Toyotomi wskazał na chłopaka zajadającego się płatkami. Wyglądał nieco lepiej niż na ostatnim sądzie. Nie był blady i praktycznie zachowywał się tak samo jak wtedy, gdy go poznali. Nie licząc tego, że na jego ramionach leżała pandzia bluza. Wciąż jednak nie potrafił sobie uświadomić, że Ryuunosuke nie żyje. Podparł głowę, układając ją na dłoni i uśmiechnął się do muzyka.
-[Nie zapominajmy, kim ty jesteś.]
-O tym nie gadamy!- Wykrzyknął, trzasnąwszy pięścią o stół.

-Huh, zamknięte?-Spróbowała pociągnąć za klamkę jeszcze raz. O dziwo, drzwi nawet się nie ruszyły. Po co Monośmieć miałby zamykać łazienki? Wzruszyła ramionami i ruszyła do dormitorium. Miała nadzieję, że w jej pokoju toaleta będzie czynna.
Stając przed pokojem, zaczęła szukać kluczyka po kieszeniach. Ah, tu był!
Zdziwienie się wymalowało na jej twarzy, gdy okazało się, że drzwi są otwarte. Przecież dobrze pamięta, że je zamykała... No chyba, że robi się stara.
Zajrzała ostrożnie do środka, jednak wtem stanęła jak zamurowana. Rozwarła drzwi, uderzając nimi o ścianę i weszła sztywno do środka. Nie...
Ściany i meble całe obklejone były białymi kartkami z namalowanymi niechlujnie znakami. Układały się w słowa takie jak 'odrzutek', 'nie pasujesz tutaj', 'nie przyjmą cię'.  Zakryła usta dłonią i spróbowała powstrzymać łzy. Biegiem poleciała na salę, gdzie siedziała reszta.
-I co, jaki plan obmyśliłaś?- Rzucił Joshiro na przywitanie, kiedy wbiegła. Coś było z nią nie tak.
-Nana, wszystko w porządku?- Podeszła do niej Kodama, wiedząc, że coś musiało się stać. Położyła dłoń na ramieniu hikikomori, ta na sam dotyk zadrżała i zaczęła ronić łzy.
- W...W pokoju...- Wypiszczała, wycierając twarz w rękaw.
-Pójdziemy sprawdzić, co jest nie tak.- Gemmei wstała z miejsca i po drodze złapała Kohaku za kołnierz prawą dłonią, lewą zgarnęła Yuichiego. Wyglądało to dość komicznie, zważając na ich budowy ciała.
-A co, jeśli to właśnie jej plan?! Zginiecie!- Wydarła się Misaka, zrywając się z miejsca.
-Misa, nastolatki nie płaczą bez powodu. Sama to powinnaś wiedzieć.- Tomiko podeszła do Itsuko i pomogła jej usadzić roztrzęsioną dziewczynę na miejscu.
-A co, jeśli tylko udaje?- Zmierzyła Sugito ostrym spojrzeniem. Ta dziewucha jej się nie podobała od samego początku. Niby taka miła, ale łatwo mówiła o tym, że być może Etsuya jest martwy, dobrze to pamiętała.
-To jest Nana, o kim mówisz.- W głosie rudej słychać było niedowierzenie, jakoś nie widziała no-life'a w roli zabójcy.
W międzyczasie Gemmei ogarniała zimnym spojrzeniem pokój dziewczyny. Ktoś zastosował sposób męczenia psychicznego, ale dlaczego na niej? W tym momencie to Saiji ma najbardziej rozchwiany umysł, na miejscu sprawcy tego zamieszania zaczęłaby od reżysera. Może stare niedokończone porachunki? Ktoś, kto jej nie lubi? A może Rozpacz miała w tym swój udział? Bardziej stawiała na to ostatnie. Być może Rozpacz chciała pokazać, że istnieje. Że to nie jest głupi żart ze strony ich oprawcy. Yuichi zagwizdał, kiedy tylko zobaczył ściany obklejone kartkami. W myślach jednocześnie ciekawilo go, ile papieru zużyto, a zarazem myślał, jak ktoś mógłby być tak złośliwy.
-T-Trzeba by je pozdejmować...- Niemrawy głos Harady sprowadził ich na ziemię; żadne z nich nie zaprzeczyło i w ciszy zaczęli je zrywać ze ścian.

Tak jak źle zaczęła się dla nich ta doba, tak samo źle wyglądała ona wieczorem.
Nie tylko Nana znalazła w swoim pokoju "niespodziankę". 
Do każdego rysunku Kohady doczepiono karteczkę, znaki na nich brzmiały różnie, jednak wszystkie brzmiały równie obraźliwie. Bękart. Dziecko niczyje. Niechciany. Podrzutek.
Na lustrze w pokoju Misaki zamalowano różem obszar, gdzie mniej więcej odbijały się oczy szachistki, obok widniała krótka wiadomość - "sadystka, która nie umie przegrać z klasą".
Saijiemu ktoś podrzucił pluszową pandę, okręconą taśmą z rolki do nagrywania filmów. Główka pluszaka była, oczywiście, różowa.
W sypialni Tomiko zapanował chaos. Nic nie znajdowało się na swoim miejscu. Mimo że wiedziała, iż to nie jej sprawka, przestraszyło ją to. Bo wyglądało, jakby straciła kontrolę nad pojawianiem się amnezji.
Rzeczy Gemmei poustawiano w taki sposób, by ich cienie przypominały ludzkie sylwetki. Nie wyszła z pomieszczenia nawet na kolację, demontaż "teatru cieni" całkiem ją pochłonął.
A w jego pokoju ktoś wymontował żarówki. 
Joshiro, balansując na krześle, usiłował zamontować ją z powrotem w lampie na suficie. Dzięki Bogu, w pokoju nie było całkiem ciemno, osoba odpowiedzialna za to wszystko nie znalazła pod łóżkiem Lucyfera, którego światło dodawało mu otuchy.
Już... chwila... udało mu się, szklana gruszka została wkręcona... a to, że montował ją przy włączonym przycisku, pojął, gdy ostry blask oślepił go, powodując upadek z krzesełka.
- Łaaaa! - wrzask chłopaka odbił się echem. Łupnął ciężko o podłogę i zaplątał w swojej własnej pelerynie. Auuć. To było naprawdę bolesne.
Mięśnie grzbietu zesztywniały tak, że trudem podniósł się do pozycji siedzącej. Potarł ręką tę najbardziej obolałą część kręgosłupa. Naprawdę, ten dzień mógłby już dobiec końca.
Przegryzł wargę i wstał, odstawił stołek na miejsce, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Zdaje się, że jeszcze w łazience pozbawiono go światła. Pokręcił energicznie głową, na dobre kilka lat ma z głowy zajmowanie się żarówkami. No dobrze, ma to z głowy do jutra. No zgoda, zgoda, dopóki nie zachce mu się iść do toalety.
Postanowił wcześniej iść spać, kiedy to do pokoju ktoś zapukał. Potem załomotał. Kilka razy wcisnął guzik domofonu. Himeka spojrzał na drzwi zbaraniały. Po kie licho ktoś się dobijał? Przez chwilę w czaszce zakłębiła się myśl, że właśnie oto na zewnątrz czatuje morderca, jednak wyparł ten idiotyczny pomysł z umysłu. Jasne, wydano na niego wyrok i zabójca grzecznie stuka do drzwi. 
Coś zadudniło, drewno odgięło się pod nagłym naporem czyjegoś ciała, to wszystko sprawiło, że iluzjonista podskoczył. To chyba pilna sprawa, skoro osoba zadaje sobie trud wyważenia drzwi. Otworzył je i spojrzał. Hmm, nikogo nie widział...
- Dół - burknął dobrze znany mu głosik pisarki. Spuścił wzrok. Faktycznie, na kawałku podłogi przed wejściem do pokoju leżała Itsuko, podkurczająca kolana do klatki piersiowej. 
- Oi, Kłodama-chan, toż to nie tartak, wstawaj - wyciągnął w jej kierunku dłoń, jednak zawahał się. - Nie odgryziesz mi palców, co?
Dziewczyna przewróciła zdrowym okiem i złapała rękę, podciągając się. Po chwili stała już wyprostowana, otrzepywała bluzę z kurzu. O dziwo, włosy miała rozpuszczone i nigdzie nie wystawał choćby kawałek długopisu, cienkopisu czy ołówka.
- Przyszłaś nieuzbrojona? - rzucił żartobliwie, wpuszczając przyjaciółkę do środka. Ta nie odpowiedziała śmiechem, nawet go nie zrugała. Dziwniej, coraz dziwniej. Zauważył, że jest jakaś... przybita? Przygaszona? Kodama nie reagująca na głupie dowcipy to coś nienaturalnego. - Kładko, odezwij się, bo zaczynam się martwić.
Wzruszyła ramionami, w milczeniu usiadła w rogu między łóżkiem a szafką nocną, popatrzyła na stojącego na blacie szafki Lucyfera. Nie skomentowała złośliwie obecności lampki w życiu siedemnastolatka. Usiadł obok niej, dźgnął dziewczynę palcem w ramię.
- Halo, proszę pani, czy szacowny dyrektor Mono-Pedobear pozbawił panią języka?
W odpowiedzi rzuciła mu jedno z tych mrożących krew w żyłach spojrzeń, co go ucieszyło.
- No-o, już się bałem, że porzucono nam jakiegoś klona czy inne diabelstwo. Co sprowadza Superlicealną Pisarkę do mnie?
Na te słowa jeszcze bardziej zapadła się w sobie, mimo to wyjęła z kieszeni zdjęcie i podała je Joshiro.
Bez trudu rozpoznał w osobie na fotografii Harukę Suboshi. Szczęściara przytulała z uśmiechem dwójkę kilkulatków, to pewnie jej rodzeństwo. Wyglądali tu na radosnych. Bez trosk. Ciekawe, czy to zdjęcie powstało przed Erą, czy może po jej nadejściu?
- Urocze, skąd je masz? - chciał oddać to Kodamie, ta jednak wykonała palcem helikopter, sugerując, by spojrzał na drugą stronę. Posłusznie odwrócił obrazek i skrzywił się, przestraszony. Ta scena... to, co zastali już na drugi dzień w szkolnej kuchni... znów musiał na to patrzeć, przywiązane do krzesła zwłoki, utrwalone na papierze.
"Wytłumacz tym maluchom, że nie dopilnowałaś ich siostry" - napisał ktoś różowym flamastrem na dole zdjęcia. Wzdrygnął się. Dość podły komentarz.
- Znalazłam to na biurku... bo na chwilę się zdrzemnęłam, gdy wstałam, to już tam było - powiedziała cicho pisarka, odbierając fotografię. Himeka spojrzał na nią współczująco.
- Ale czemu... takie coś?
- Bo Rozpacz wie, że dla mnie każda śmierć jest ciosem. W końcu to ja najbardziej podskakiwałam Monokumie i najgłośniej twierdziłam, że nikt nie zginie. 
Zaczęła kiwać się w przód i tył, ramionami obejmując kolana. Nie wiedział, co ma jej powiedzieć. On znał "Akademię zabijania się nawzajem" i wiedział, że nie dało się w żaden sposób uniknąć gry, niedźwiedź zawsze był górą. Natomiast ona nie posiadała tej wiedzy, naiwnie wierzyła, że przechytrzą dyrektora, dlatego, kiedy dochodziło do morderstwa, odczuwała to szczególnie boleśnie. Jakby było to jej winą.
Zdjął pelerynę i okrył nią rozedrganą nastolatkę. Ta na moment przerwała ruch wahadłowy i obróciła głowę w jego stronę.
- Ale chyba się nie dasz, co? No weź, za twarda jesteś, by jakiś idiota z mózgu zrobił ci sieczkę - trochę niezdarnie poklepał ją po głowie i zmierzwił włosy. Kodama wpatrywała się w niego dobrą chwilę jak ogłupiała. Niepewny, co znaczy jej spojrzenie, zabrał dłoń, wtedy pisarka mocno go przytuliła. Zaskoczony, nie wiedział, jak zareagować, więc postanowił wybrnąć jakimś żartem. Wskazał na pelerynę.
- Jak skończysz używać, wypierz ją, dobrze?
Parsknęła krótko, puszczając go. Ściągnęła z pleców płachtę materiału i zrzuciła ją iluzjoniście na głowę, zasłaniając tym jego pole widzenia.
- Wah, znowu oślepłem! - chwilę mocował się ze srebrną tkaniną, w tym czasie Itsuko weszła na łóżko i nakryła się kołdrą. Joshiro, skończywszy wojować ze swoją peleryną, spojrzał skonsternowany na skulony pod kołdrą kształt.
- Eee, Itsu-cchi, masz zamiar wrócić jeszcze dziś do swojego pokoju...? Twoja obecność na tym konkretnym meblu sprawia, że czuję się skrępowany...
- Żartujesz sobie? Żeby mnie w nocy coś zaatakowało, skoro będę sama? Nie ma tak, dziś nocuję tutaj. Jeśli ktoś postanowi pozbawić życia pół ocalałej klasy, to raczej pozbędzie się najpierw ciebie - prychnęła pisarka, jej głos przytłumiała pościel. Himeka przycisnął dłoń do serca.
- Twoje słowa naprawdę mnie ranią. Serio myślisz, że jestem aż tak znienawidzony? - spytał, siląc się na płaczliwy ton. Kiedy usiadł po turecku na skrawku łóżka, został niedelikatnie zepchnięty na podłogę.
- Nie śpisz tutaj, bo Monodupiec się przyczepi.
Z ciężkim i, w mniemaniu chłopaka, rozdzierającym westchnieniem ułożył się na kanapie. Nie ma łatwego życia z kobietami.