środa, 30 lipca 2014

Anatomia zbrodni (nie)doskonałej 3.1

- Uwaga, drodzy uczniowie~! Za pięć minut, w sali gimnastycznej, widzę uczniów pozostałych przy życiu. Mam nadzieję, że nikogo nie będę musiał ukarać za niesubordynację~! Pu-pu, tak, to była aluzja~!
Akurat dopiero dochodziła siódma i większość licealistów jeszcze spała, gdy z głośników popłynął komunikat niedźwiedzia. Tylko obawa przed surowymi konsekwencjami powstrzymała półprzytomnych nastolatków przed ciśnięciem czymś bardzo ciężkim w głośniki.
Himeka, sunący jak lunatyk, wychodząc z pokoju, zderzył się z kimś. Zaraz padł na kolana i zaczął jękliwie prosić o wybaczenie.
- Kark mi się jeszcze przyda, za młody jestem, by rozstawać się z życiem, oszczędź mnie, Yashka.
- Ciesz się, że wpadłeś na mnie - za pelerynę złapała go Usukari, uśmiechnęła się szeroko. - Ja za słaba jestem, by ci skręcić kark, ale kara musi być.
Pstryknęła go w nos i pociągnęła naprzód.
- Itsuko chyba śpi, bo jej nie widzę. Lepiej ją zabierzmy.
- Mnie? Ale jestem za wami - odezwała się cicho Kodama, zaskakując ich. Joshiro złapał się za materiał ubrania na piersi, udając, że ma zawał.
- Nie strasz nas, duszku - zobaczył, że lewy oczodół jest odkryty. - A opaska gdzie?
- Wiesz, nie założyłam, bo postanowiłam sobie dziury wywietrzyć - westchnęła z irytacją i pokręciła głową. - A na serio, nie mam pojęcia. Nie zdziwiłabym się, gdyby to dyrektor włamał mi się do pokoju i zabrał ją, żeby pokazać, co czeka innych w razie buntu.
Po chwili dołączyli do Yuichiego, Etsuyi i Gemmi. Wszyscy taktownie nie skomentowali widoku Itsuko bez opaski.
Jako pierwsi weszli na salę. Za nimi, pomrukując sennie, wtoczyła się reszta. Fuchido parsknął śmiechem, widząc, że pisarka nie zasłoniła oczodołu.
- Pisareczko, masz zamiar pozbawić nas chęci na śniadanie?
Jej jedyną odpowiedzią było powszechnie rozumiane pokazanie środkowego palca. Tancerz wykrzywił usta w pogardzie.
- Spodziewałem się raczej obraźliwych epitetów. Czyżby Monokuma usunął ci też język?
- Nie daj mu się sprowokować - Hashimoto dotknęła ramienia koleżanki, widząc, że ta wyciąga z kitki długopis. - Liczy, że się zdenerwujesz, wyciąga z dręczenia cię chorą satysfakcję. Naprawdę chcesz mu zapewnić tę "rozrywkę"?
- Oj, oj, pani psychiatra jak zawsze psuje zabawę - Z podestu na scenie wyskoczyła dwubarwna maskotka. Gemmei zignorowała jego egzystencję i odwróciła się plecami do pluszaka. Za nic nie chciała prowadzić konwersacji z mechanicznym śmieciem.
-Możemy wiedzieć, co chcesz od nas tym razem?- O jedno z ramion psychiatry oparła się dziewczyna z różowymi włosami. Wyglądała na przemęczoną, pewnie znów spanikowała i nie mogła zasnąć- zanotowało jej 'oparcie'.
-No powiedzieć "dzień dobry" moim drogim uczniom nie mogę? Cóż za całkowity brak manier! - Maskotka usiadła na podium, nie spuszczając z nich wzroku. -Może chcesz, bym i tobie załatwił korepetycje z manier? - Monokuma zignorował nienawistne spojrzenie skierowane w jego stronę. - Dobra, idziemy, tym razem na poważnie! Czemu jeszcze jesteście żywi?! Że też dzieci w tych czasach nie chcą umierać...
-Nikt nie umrze! - Wtrąciła się Kodama, Kohaku i Tomiko złapali ją za ramiona, by jakoś powstrzymać.
-A tobie mało? Serio, chyba trzeba będzie otworzyć kozę dla tak niewdzięcznych uczniów. Pu-pu, kozę z duuuuużą ilością przyrządów do tortur, to miejsce z pewnością się przyda na takie paply. - Dziewczyna zacisnęła mocno szczękę.
-Itsuko, proszę, nie chcemy stracić kolejnej osoby przez zwyczajną głupotę!- Spojrzała się wielkimi oczyma na Haradę.- Powiedziałaś, że stąd wyjdziemy, i tak się stanie. Wszyscy, łącznie z tobą.
-Taa, bardzo wzruszające, możecie się już zacząć zabijać?- Białowłosemu wyskoczyła żyłka na czole, nawet i jemu  ta podróbka misia zaczęła działać na nerwy. -Nudziarze. - Po wypowiedzeniu tych słów maskotka zniknęła.
-Nadal nie rozumiem, po kiego śmieć nas sprowadził.-  Mruknęła pod nosem Ozogami.
-[Bardziej się spodziewałem, że będzie robić głupie żarty z użyciem słów 'widzieć' i 'oko'...] - Chłopak, czując morderczą aurę przed nim, wydał z siebie dziwny piszczący dźwięk i skrył się za plecami najbliższej stojącej osoby, Etsuyi.
-No już, Itsu, wyglądasz jakbyś pragnęła rzezi. On nie chciał, prawda?- Tomiko wychyliła się, by spojrzeć na błękitnookiego chłopca, jej twarz sama w sobie również wyglądała przerażająco. Zaczął gorączkowo kiwać głową.
-Ale to było oczywiście, że kątem oka patrzył na twoją reakcję, pisareczko. - Wszystkowiedząca wróciła do dalszego przytrzymywania koleżanki, kiedy ta szykowała się do ataku na tancerza. Ryuunosuke wywrócił oczyma i złapał Fuchido za przedramię.
-Aby zapobiec morderstwu, zaciągnę oto tego pana... gdzieś. Nie musicie mi dziękować.- Czarnowłosy z uśmiechem dał się zaciągnąć niższemu gdziekolwiek on tam chciał.
-Będzie lepiej, jak się zajmiemy teraz sobą.- Muzyk jako pierwszy wyszedł, ziewając po drodze. Kohaku wzruszył ramionami i puścił razem z Usukari koleżankę. Wkrótce wszyscy opuścili salę, prócz superlicealnego boksera.
-Zrobię sobie parę rundek dookoła sali i potem zobaczę siłownię.- Powiedział ostatniej wychodzącej osobie, Joshiro. Iluzjonista pomachał do niego i zostawił samego. Zadziwiało go trochę, jak bardzo Etsuya pasjonuje się tym sportem.

-Może ktoś po niego pójdzie?- Joshiro spojrzał nieco zaniepokojony na wszystkich zebranych przy stole, akurat była pora obiadu, a blond boksera wciąż nikt nie widział. Zakładał, że połowa już rozmyślała nad tym, czy jeszcze jest żywy.
-A po co? Pewnie zasnął na ławce ze zmęczenia. Tak robią sportowcy... tak?- Nawet Misaka miała niepewność w swoim głosie. Patrząc na jej talerz, niczego nawet nie tknęła. Mogła mówić różne rzeczy ale była jedną z osób, które naprawdę odczuwały stres i traumę.
-Bo ja wiem, gościu równie dobrze może leżeć gdzieś martwy.- Wiele złych spojrzeń poleciało w stronę Nany. Jej w przeciwieństwie do Ozogami zwisało to czy Etsuya żyje czy nie.
-Jak możesz mówić takie rzeczy takim spokojnym głosem?! - Pisnęła szachistka, zaciskając mocno dłoń na widelcu.
-Takowo...
-Nana, nie pogarszaj sprawy, proszę.-Dziewczyna z zirytowaną miną zaczęła grzebać widelcem w jedzeniu. -To może ktoś pójdzie sprawdzić, co u Etsuyi?- Zasugerował Harada,próbując jakoś poprawić gorzką atmosferę.
-Za cholerę nie pójdę! A co jeśli ta wariatka ma rację?! A co jeśli jest mart...
-Nie jest! Pewnie, jak mówiłaś, śpi na jakiejś ławce, już raz widziałam, jak to robił!- Wtrąciła się Kodama, wyglądająca na równie mocno przejętą. -Kto może pójść zobaczyć, niech pójdzie... proszę.
Skończyło się meczem jan ken pon między Kohaku, Yuichim, Gemmei, Tomiko, Joshiro, Saijim i Hidekim.
Młody reżyser, wygrywając wszystkie partie, poszedł poszukać kolegi. Z tego, co powiedział mu Himeka, pewnie siedział w siłowni bądź na sali gimnastycznej.
Najpierw poszedł sprawdzić siłownię, mając nadzieję, że tam znajdzie boksera. Przełykając ślinę, otworzył drzwi, przygotowując się na najgorsze. Poczuł ulgę, kiedy dotarło do niego, że nie było tam żywej duszy. Dziwne, musiał pójść wziąć prysznic - pomyślał.
Jego następnym docelowym miejscem były łaźnie, jednak i tam nie zastał blondyna.
Może poszedł do siebie do pokoju.
Zszedł na sam dół i zapukał do drzwi. Nikt się nie odezwał. Drzwi, o dziwo, były otwarte. Zajrzał do środka.
-[Etsuya?]- Jego pokój niczym się nie wyróżniał od jego własnego. Wszedł do łazienki, tam również nikogo nie zastał.
Została mu sala gimnastyczna. Inaczej... albo Otsu przepadł, albo już siedzi z innymi w kafeterii.
Przeszedł wzdłuż korytarza, od strony wejścia na stołówkę słychać było głosy. Pewnie znowu się kłócili, albo Misaka urządzała im kolejną histerię.
Uchylił wielkie drzwi i po cichu wsunął się do środka.
-[Etsuya, jesteś tutaj?]
Przeszedł parę metrów, tutaj też nikogo nie było... Huh?
Coś kapnęło mu na głowę. Przeciek? Otarł czoło dłonią i spojrzał co na niego spadło... To było...
...różowe...
Jego oczy się rozszerzyły do nienaturalnej wielkości, z przestrachem zerknął w górę. Widząc, co wisiało nad nim, upuścił swoje urządzenie i upadł. Jego wzrok z napadu paniki zaczął wariować, poruszał głową na różne strony aż zatrzymał ją w pewnym punkcie przed sobą. Jego cała twarz pogrążona była w przerażeniu i rozpaczy.
Co było przed nim? Znajome blond włosy i heterochromiczne oczy wpatrywały się w niego martwo. Nic dziwnego, gdyby nie to, że to była sama głowa, ułożona na podium śmieciowego dyrektora. Różowa ciecz ciekła z drewnianego mebla, brudząc podłogę.  Dokładnie parę metrów w przód od kierunku, w którym martwe oczy były skierowane, krew zdobiła podłogę. Nad tym miejscem, a dokładnie miejscem, gdzie półleżało teraz  przerażone dziecko, zwisały cztery inne kończyny należące do przyjaciela. 
Czując jak jego dłonie i ubranie również topią się w krwi, próbował uciec stamtąd,  jednak kiedy chciał wstać, poślizgnął się, uderzając szczęką o ziemię. Z przerażonych oczu zaczęły wypływać strumienie łez. Krzyknął.

Ozogami była pierwszą, która poderwała się z miejsca i wybiegła, trzaskając drzwiami. Za nią ruszył wystraszony Ryuunosuke, Saiji rzadko kiedy mówi, a tym bardziej krzyczy, przejęty swoim przyjacielem wpadł na salę gimnastyczną. Zatrzymał się metr od Takemury, który patrzył mętnie rozszerzonymi oczyma na głowę. Spuścił wzrok i pomógł Saijiemu wstać. 
Misaka stająca w wejściu odwróciła się na pięcie i szybko poleciała do najbliższej łazienki. Psychicznie i fizycznie nie wytrzymywała tego, co tu się dzieje.
-Ding-dong, ciało zostało znalezione~! No widzicie, odrobina motywacji i już ktoś deda! Pu-pupu, hahaha~!

- To na pewno jego sprawka! - Kodama wycelowała oskarżycielsko palcem w stojącego dwa metry od niej Hidekę. 
Cała pozostała przy życiu klasa zebrała się na miejscu zbrodni. Saijiego i Misakę wyprowadzono z sali, zajął się tym Kohaka. 
To znowu się wydarzyło.
Mogli się starać, a i tak gry nie dało się przerwać.
Fuchido uniósł ręce w obronnym geście.
- Od wyrzucania podejrzeń mamy sąd, pisareczko. Wstrzymaj konie.
- Niestety, musisz się z nim zgodzić.
Itsuko posłała Gemmi złe spojrzenie swoim zdrowym okiem. 
- To jest... makabryczne - wycharczał Yuichi. - Bestialskie. Jeszcze gorsze od śmierci Haruki...
- I dlatego musimy znaleźć sprawcę. By go ukarać - warknęła Kodama, wyszarpując długopis. Zaczęła obracać go w palcach. Nie dała po sobie poznać, co szarpie nią w środku. - Kto zostaje, żeby mi pomóc?
- Ja - bez wahania zaproponowała Hashimoto.
- Ja również - dodała Usukari, przejeżdżając dłonią po rudych sprężynach.
- Cudownie. A teraz reszta niech wyjdzie - brązowowłosa wskazała na drzwi. Wszyscy z niemalże ulgą wykonali polecenie. Po krótkiej chwili w pomieszczeniu zostały trzy dziewczyny i trup.
- Zaczynajmy. Ja sprawdzę zwłoki - Itsuko weszła na scenę. Zajrzała za podest Monokumy. - Tak na marginesie, nie szukajcie korpusu, znalazłam go.
Tułów, pozbawiony głowy i kończyn, był niemal w całości różowy. Ubranie boksera przesiąkło tym kolorem. W piersi zmarłego tkwił wbity do połowy zakrwawiony nóż. Jednooka chwyciła za rękojeść i szarpnęła. Ostrze wyszło bez trudu. Położyła je obok podium.
- Zrobię obchód dookoła sali, j-jak ostatnim razem... - Tomiko ruszyła w stronę trybun. Gemmi bez słowa skierowała się do schowka, przyjrzała się wiszącym parę metrów dalej kończynom.
- Idę po drabinę - zawołała głośno do koleżanek. - Może ręce są czymś obwiązane lub...
- Jasne - odkrzyknęła jej Kodama, okrążająca właśnie podest z głową.
Zauważyła dwie rzeczy.
W ustach Otsu tkwiła szmata. Właściwie dwie szmaty, bo jedną wepchnięto do środka, natomiast drugą obwiązano dookoła głowy.
Po drugie - również czubek głowy był zakrwawiony.
- Hej, mam ślad!
Pisarka zeskoczyła z podwyższenia i skierowała się w stronę wołania. Usukari ściskała w dłoniach tłuczek do mięsa, z jednej strony ochlapany był różową cieczą.
- Dobra robota - pochwaliła ją przyjaciółka. Tymczasem psychiatra wróciła, dźwigając drabinę.
- Poszlaka? Wspaniale, też jedną mam.
Fioletowo włosa rozstawiła drabinę. Ruda pobiegła, by jej pomóc, wcisnąwszy w ręce pisarki tłuczek.
- Krew! - zawołała, przyglądając się nogom drabiny.
- Sprawca użył jej do powieszenia kończyn... - wzdrygnęła się Kodama, podchodząc do przedmiotu.
- A ty masz jakieś poszlaki? - Gemmi spojrzała na nią uważnie.
- Owszem. A Tomiko dała mi rozwiązanie - pisarka złapała doktor za rękaw i pociągnęła w stronę sceny, na którą od razu weszły. Wskazała na głowę.
- Ogłuszono go - wskazała na czubek głowy Etsuyi. Hashimoto pokiwała głową, utkwiła wzrok w nożu.
- Do jakiej głębokości był wbity?
- Do połowy - Itsuko również to zauważyła. Metalowe ostrze było zakrwawione w całości. - Pewnie tym morderca poćwiartował Otsu.
- Hmm... Powiem też, że kończyny zostały odcięte, gdy chłopak żył - dodała Gemmi. - Inaczej zakneblowanie nie miałoby sensu. 
Kodama patrzyła na krew, formującą się w kałużę, pod odciętymi rękoma i nogami. Tu też coś się nie zgadzało...
- Odciski - uniosła głowę, Hashimoto przyjrzała się jej z zainteresowaniem. - Tam są jedynie ślady Saijiego, który upadł. Niczyich więcej.
- Zabójca wiedział, co robi.
- To chyba już wszystko... - Usukari podeszła do sceny i oparła się o nią. - Niczego więcej nie znalazłam.
- Ja też.
- Tak. Zrobiłyśmy, co mogłyśmy.
Itsuko potarła oko, czując wzbierającą falę smutku. Dopóki mogła zająć myśli analizowaniem dowodów, nie pozwalała sobie na załamanie. A teraz...
- Dobra, dzieciarnio, czas minął~! Chcę rozpaczliwego zawodzenia i rzucania wyzwiskami~! Podłych oskarżeń~! Zbierać się, idziemy na salę sądową! - wykrzyczał przez głośniki znienawidzony dyrektor Akademii.

niedziela, 27 lipca 2014

2.1

- To, co robisz, jest obrzydliwe - wymamrotała Tomiko, podając pęsetkę Psychiatrze. Ta pokręciła szybko głową.
- A co, mam zostawić?
- Ona potrzebuje operacji! - krzyknęła rudowłosa, wertując w pamięci wszystko, co wiedziała o uszkodzeniach oczu. Gemmi zmierzyła ją złym spojrzeniem.
- Jasne. Wezwijmy tutaj pogotowie. Na pewno przyjadą. Słuchaj, są takie warunki, a nie inne, kapujesz? Oko jest uszkodzone, musimy się go pozbyć. Jesteś encyklopedią, więc zamiast jojczyć, pomóż mi!
Usukari stuliła głowę w ramiona i szeptem wyraziła zgodę.
- W-wyciągnij gałkę oczną.
- Jak?
Przez bardzo długi czas Hashimoto, postępując ze wskazówkami, walczyła z bezużytecznymi nerwami wzrokowymi i mięśniami rannej koleżanki, odcinając je po kolei. Nie dawała po sobie poznać, jakie obrzydzenie w niej to wywoływało.
- D-dobrze... już tylko dwa... ten... - ruda wskazała pasmo włókien, które Gemmi przerwała skalpelem. - I... to.
Przebita gałka oczna z plaskiem uderzyła o posadzkę. Tomiko z piskiem odsunęła się od martwego narządu, zaczęła płakać.
- Zastanawiam się czy na zewnątrz nie jest bezpieczniej niż tu - wykrztusiła; mimo zgrozy, jaką wywoływało w niej wydłubane oko, podniosła je i odłożyła na srebną tackę z przyrządami chirurgicznymi. - Tam po prostu jest źle, jest rozpacz. A-ale... tutaj... nie mamy gdzie się ukryć. Zmuszono nas do tej diabelskiej gry. Jeśli ja nie podejmę wyzwania, być może zrobisz to ty, a w wyniku tego stracę życie. To obrzydliwe, czemu w ogóle takie coś ma miejsce?!
- O to trzeba byłoby spytać się osoby odpowiedzialnej za cały ten syf, ta jednak już nie żyje - Hashimoto spłukała róż z palców. - Nie możemy dać się zwariować, inaczej... Nastąpi koniec gry. - Westchęła. -Przydałoby się skombinować jakąś opaskę, nie sądzisz? Może błazen wyciągnie jakąś z rękawa?
- Co z rękawa, czemu wywołano me im... - Joshiro odzyskał już przytomność. Zszedł z leżanki, gdzie wcześniej regenerował siły po starciu z Yashką, teraz zaś wpatrywał się w piwną tęczówkę oka leżącego tuż przy skalpelu. Pokazał na nią palcem. - To jakiś makabryczny żart pod moim adresem?
- Nie, jeszcze kilkadziesiąt minut temu było to lewym okiem Kodamy - odparła spokojnie Gemmei. Iluzjonista patrzył na nią z niedowierzaniem. Usukari pociągnęła nosem i zaczęła mówić:
- W-wkurzyła się na Monokumę, zaczęła ciskać jajkami w kamerę.
Mimo woli Himeka zachichotał. Jajka?
- N-nie rżyj jak głupi! To ścierwo uruchomiło karabin i zaczęło ostrzeliwać Itsuko, dostało jej się, straciła przytomność, a ta kupa gówna parsknęła śmiechem i ekran tak po prostu zgasł...
- Durnota mogła się nie wychylać - na dźwięk głosu Maramo cała trójka podskoczyła. Magik wyglądał, jakby usiłował się skurczyć. - Nie przyszłam dokańczać roboty, czarodziejko, nie musisz panikować.
- Jak reszta?
- Kiedy ją wynosiłyście, Miska zwróciła śniadanie, mięśniak usiłował zetrzeć krew z podłogi, a artysta zaczął nawoływać do zachowania spokoju. Ocknęła się?
- Nie. Chyba wstrzyknęłam jej za dużo znieczulenia w twarz - przyznała Gemmi. - Być może nie jest w stanie poruszyć żadnym mięśniem...
- Odbiło jej? - zapytała prosto z mostu, ignorując psychiatrę. - Na siłę chciała odgrywać bohaterkę?
- Raczej była rozzłoszczona i przybita atmosferą panującą w związku ze śmiercią Haruki i Taro. Wątpię, by myślała racjonalnie, miotając tamtym jajkiem - fioletowo-włosa wzruszyła ramionami. Usukari usiadła na podłodze. - Zresztą... zrobiła to, o czym na pewno pomyślał też ktoś inny. Traf chciał, że ona była mniej cierpliwa.
- Piiiić... - zajęczała Kodama, otwierając lewe oko. Dziwne, czuła, jak unosi się fałd skóry, jednak wciąż niczego nie widziała. - Czy szok wyłączył mi wzrok?
- Ładna rymowanka - Himeka pochylił się nad leżącą dziewczyną, usiłując nie odezwać się ani słowem na temat ziejącej w lewym oczodole dziury po gałce ocznej. - Chcesz picia?
- Tak, przed chwilą o tym wspomniałam - rozchyliła powiekę prawą, teraz dostrzegła wiszącego nad jej głową magika. - Wyczaruj mi szklankę wody, ładnie proszę.
- Cześć, Itsuko - przy leżance kucnęła wszystkowiedząca, zmusiła się do uśmiechu. - Jak zdrówko?
- Kiepsko.
Maramo i Hashimoto stały niezdecydowane przy drzwiach. Nikt z obecnych w gabinecie nie umiał zdobyć się na odwagę, by poinformować pisarkę o kalectwie.
Ta sama zaczęła przeczuwać, że coś nie gra. Jej zasięg wzroku zmniejszył się, lewej strony praktycznie nie widziała.
- Słuchajcie... co...
Do pomieszczenia, jak burza, wpadł Saiji, wklepując tekst na telefon. Rozpaczliwe gesty nie zdołały powstrzymać mechanicznego głosu urządzenia.
- [Kodama straciła oko?!]
- C-co...?
Takemura dopiero teraz zauważył, że zainteresowana jest przytomna. Wpatrywała się teraz w niego z szokiem. Niedowierzaniem. Reżyser wycofał się bez słowa z gabinetu.
- S-straciłam ok... - zauważyła gałkę oczną na tacy. Nie umiała przyjąć tego do wiadomości. Chwiejąc się, wstała, minęła bez słowa chcącą ją usadzić na miejscu Tomiko, nie zareagowała na prośbę Gemmi, by się położyła. Gapiła się na kulisty kształt, do niedawna będący jej narządem. Yashka zajęła jej leżankę, ciekawiła ją reakcja pisarki.
- Ko-kodama... - Joshiro położył rękę na ramieniu koleżanki. Ta obróciła się ku niemu, o dziwo, niedowierzanie zniknęło. Ona się uśmiechała.
- Hmm?
- Nie masz zamiaru wściekle się miotać? - Maramo spojrzała na paznokcie prawej dłoni. - Nie wygrażasz Monodupie, że go przerobisz na sprężynki czy coś?
Pokręciła głową, wciąż się uśmiechając.
- Gemmi, chcę iść na stołówkę, ale po co straszyć dziurą resztę. Podasz mi gazę i jakieś plastry? Chyba że macie piracką opaskę.-  Zachowanie Itsuko wprawiło ich w zdumienie. Himeka wyciągnął z kieszeni opaskę na oko i podał dziewczynie. Zasłoniła nią lewy oczodół.
-Idziecie ze mną czy zostajecie jak te sieroty?
Bandytka obrzuciła pisarkę enigmatycznym spojrzeniem, by po chwili posłać jej grymas podobny do uśmiechu.
- Też idę.
- A wy? - wskazała dłonią na pozostałych. Nie poczekała na odpowiedź, bo najzwyczajniej w świecie opuściła gabinet i skierowała się w stronę jadalni. Ruszyli za nią, nie wiedząc, co sądzić o jej zachowaniu.
- Zero sztuczności - wymamrotała pod nosem psychiatra. Reakcja Kodamy była dla niej czymś niezwykłym, spodziewała się rozpaczy, no, chociażby złości. A tu nic.
- Cześć, dobrze z wami? - zawołała na powitanie Itsuko, zajmując miejsce obok przybitego Kohaku. Malarza zdumiał ton Kodamy. Fuchido przestał bujać się na krześle i wpatrywał się w nastolatkę z zainteresowaniem.
- Pokarało cię za udawanie bohaterki, a ty nie ziejesz pragnieniem rozerwania "dyrektora" na strzępy? Kim jesteś, co zrobiłaś z miotającą jajkami Superlicealną Pisarką?
- On tego oczekiwał - akurat na stołówkę dotarły osoby obecne wcześniej w gabinecie lekarskim, również usiedli przy stole. Kodama zlustrowała obecnych wzrokiem i policzyła ich szybko.
- Huh, zebraliście się wszyscy?
- Ja zgłodniałam - wytłumaczyła Nana, dokańczając posiłek.
- W sumie to dobrze - wzięła oddech i spojrzała na kamerę.
- Masz zamiar stracić drugie oko? - Yuichi podrapał się po głowie, widząc, na co Itsuko skierowała wzrok. Pokręciła szybko głową.
- Nie. Ale mam komunikat.
- O Jezu - jęknęła Misaka, jej twarz wciąż była lekko zielonkawa. - On cię zabije.
- Ale ja chcę podziękować.
Wywołała tym spory szok. Uśmiechnęła się w myślach, wyobrażając sobie zdumienie malujące się na dwubarwnym pysku Niedźwiedzia.
- Tak, "dyrektorze", dzięki za usunięcie oka, zresztą i tak było słabsze, naprawdę dziękuję.
- Oszalałaś? - pisnęła Tomiko.
- Owszem - odparła całkiem serio pisarka. Wyciągnęła z kitki czerwony długopis, zaczęła się nim bawić. - On liczył, że kara wywoła moją rozpacz. W końcu wszystkie złe zdarzenia tutaj mają za cel jej wzbudzenie, czyż nie? A ja gram miśkowi na nosie.
- Znienawidzi cię.
- Za późno - przeciągnęła się, krzesło zaskrzypiało pod nią. - Skoro i tak mnie nie lubi, to chcę mu strasznie pomieszać szyki. Tomiko, jakimi metodami Monokuma zmusił poprzednich uczniów do zabijania?
- Cóż... - wszystkowiedząca zaczęła się zastanawiać. - Za pierwszym razem puścił im filmy, pokazujące, że tym, na których im zależało, stało się coś złego, wiesz, nastanie Ery...
- Tego nie powieli. Wyrwał nas z zewnątrz, już świadomych, co się dzieje. To by nie zadziałało. Dalej?
- Sekrety. W ciągu 24 godzin miało dojść do zabójstwa, inaczej Monokuma rozpowiedziałby ich tajemnice...
- Może chcieć zrobić to znowu - odezwała się Gemmi. - Lęk przed odkryciem utajnionych faktów popycha ludzi do rozpaczliwych rzeczy...
- Więc niech nie ma czego rozpowiadać.
- [Co masz na myśli?]
- To trochę okrutne, że chcę was do tego zmusić, ale być może nie będziemy mieć wyboru. Zróbmy wieczór szczerości. Każdy zdradzi swoje sekrety, których odkryciem Monokuma mógłby nas nastraszyć.
- Liczysz, że od tak zaczniemy się otwierać? Naiwniaczka - syknęła Ozogami, odzyskując ciętość języka. Itsuko posłała jej zimne spojrzenie i zsunęła opaskę z oczu. Widząc pusty oczodół, ludzie jęknęli, a Sugito zaczęła kasłać.
- Kobieto, ja tu jem.
- Czy zabawa w zwierzenia nie jest lepszą alternatywą niż morderstwa?

Godzina 19:00
Wszyscy zebrali się w kafeterii, tworząc wielkie koło z krzeseł. Niepotrzebne meble zepchnęli w małą kupkę pod ścianą. 
-Czuję się jak nad odwyku.- Jęknął Joshiro, bujając się na swoim krześle. 
-Byłeś kiedykolwiek na takim?- Obok niego zasiadła Itsuko, bawiąca się przepaską. Obracała ją na różne strony, czasami nieświadomie dając innym widok na pusty oczodół. Chłopak wyszczerzył się szeroko.
-Coś ty, ale w telewizji jest tego od cholery.
-Jak już stąd wyjdziemy, to osobiście was wszystkich na jeden zaprowadzę.- Obydwoje zaśmiali się, widząc męczeńską minę Etsuyi siedzącego naprzeciwko.
-Zachowujecie się, jakbyście nie mieli zaraz wyjawić swoich najskrytszych sekretów!- Syknęła różowo włosa, odsuwając głośno krzesełko. Nie chciała, by przez głupi błąd z przeszłości każdy zaczął patrzeć na nią jak na wariatkę. Poza tym... to pewnie ich jeszcze bardziej rozdzieli i zbliży do popełnienia morderstwa. Głupia Kodama i jej jeszcze głupsze pomysły. Jeśli ktoś tej nocy umrze, to będzie jej winą!
-Bo ja wiem...? Jakież to dziwne sekrety może mieć banda nadzwyczajnych nastolatków?
-Mroczne? Tajemnicze? Głupie? Himeka, nie jesteśmy zwyczajną grupą ludzi.- Chłopak dostał gęsiej skórki, gdy za nim wyłoniła się Hashimoto. To on miał być od nagłego pojawiania się w dziwnych miejscach. Z jego oczu zaczęły spadać małe wodospady komicznych łez.
-A może takie zawstydzające? - Zapytał cienkim głosem, podnosząc palec do góry. 
-Na pewno ciekawe! Mój Boże, wiecie, ile mi to daje okazji do wyśmiewania się z was?!- Tomiko w przeciwieństwie do niego wyglądała na podekscytowaną zaistniałą sytuacją.
-Pozwól, że cię rozczaruję, ale nie wiem, kto o zdrowych zmysłach wyjawi swój sekret. Założę się, że część skłamie.- Fuknęła Ozogami, posyłając wszystkowiedzącej złowrogie spojrzenie. 
-Nie wiem, po co mielibyście skłamać. Skoro misiek może to wykorzystać przeciwko nam, lepiej, by wszyscy wiedzieli.
-Skoro jesteś taka mądra, pisareczko, to czemu ty nie zaczniesz? - Itsuko swoim dobrym okiem obdarzyła tancerza spojrzeniem pełnym nienawiści. Fuchido straszliwie grał jej na nerwach, no i jeszcze to dziwne przezwisko. Złożyła ręce na piersi i wlepiła wzrok hardo przed siebie.
-Dobra!- Wstała prosto, pomieszczenie ucichło, a uczniowie zaczęli wpatrywać się  jej postać. - Jestem yangire.
-Nie wyglądasz na psycholkę. Nie kłam~ możesz nam zdradzić swe wstydliwe sekrety.- Kodoma położyła dłoń na głowie Himeki i  spróbowała przycisnąć w dół. -Ow, ow, ow, ow, no weź! Czemu mnie zawsze baby leją?
-Bo jesteś łatwym celem. - Mruknęła, z powrotem siadając. - Lubię gore i mam agresywne napady, jak już zauważyliście. Raz wbiłam jednemu chłopakowi długopis w rękę... Tak chyba mają yangire, co nie? - Usukari podniosła palec do góry. -Nie, Tomiko, ja mam rację, cicho. Joshiro? - Chłopak od razu poczerwieniał i nieco się skulił.
-Boję się ciemności...- Wydusił z siebie piskliwym głosem. Miura parsknął pod nosem. - No co?! Każdy ma lęki.
- I co, śpisz przy zapalonym świetle?- Zapytał się yakuza, imitując dziecinny głos. -Dzieciaczek ma lampeczkę nocną?
-Lucyfer to zarąbisty świecący kotek, wiesz? - Prawie wszyscy popadli w śmiech, nie licząc oczywiście zawstydzonego iluzjonisty, nawet Gemmei lekko uniosła kąciki ust w górę. Kiedy już Ryuunosuke zaczerpnął oddech, by dalej poniżyć Himekę, coś uderzyło go w głowę. Mówiąc coś, chodziło o pięść dziewczyny siedzącej obok niego.
-To nic dziwnego - bać się ciemności. Założę się że wielu z nas ma takie lęki. - Granatowo włosy iluzjonista spojrzał w innym świetle na klasowego hikikomori. -Też się boję ciemności, proszę bardzo, śmiejcie się, skoro to wam daje chorą satysfakcje. - Żadno z nich nie odważyło się tym razem zaśmiać. Nana patrzyła na nich tym samym wzrokiem co wtedy, gdy Ozogami wygarnęła jej, że mogli przez nią zginąć.
-Nana, jesteś święta!- Joshiro rzucił się na nią z uściskiem.
-Ha? A myślałam, że jestem Nana..- Poważny wzrok zniknął, a dziewczyna spojrzała się dziecinnie na szarookiego.
-Skończyliście waszą niepotrzebną wymianę zdań? Myślę, że to moja kolej. -Hashimoto kątem oka spoglądała na dwójkę uśmiechniętych idiotów. Byli do siebie dość podobni jeśli chodziło o posiadanie dwóch charakterów. Tego idiotycznego oczywiście i poważnego. Nie wyglądali na takich ale byli straszliwie skomplikowani.
-Um, możesz zaczynać, Gemmi... patrzysz się na Sugito jak orzeł na ofiarę, zazdrosna jesteś?- W bok trąciła ją Tomiko, ostatnią część zdania wypowiedziała szeptem. Psychiatra wypuściła powietrze, zirytowana wścibskością rudej.
-W latach dziecięcych chorowałam na schizofrenię.-Stwierdziła spokojnie, jednak w głębi czekała na głupie komentarze od gapiów. W końcu po to tutaj są, tak wynikało z jej rozumowania. Głupie sekrety? Proszę, Monokuma znajdzie inne sposoby,  by ich zmotywować do zabójstw.
-I ci od tak... przeszło?- Zainteresował się Hideki..
-Osoby, które widziałam, odeszły.- Jej głos stał się ostry, nie lubiła opowiadać o tym ludziom których ledwo znała. - Usukari.
-Um, tak... mam amnezję.
-Aha...Ale...-Zaczął niepewnie Kohaku.
-To nie tak! Czasami, jak myślę o jednej rzeczy zbyt dużo, zapominam o wielu innych. Więc jak spytacie się mnie o jakąś bardzo mądrą definicję, nie zdziwcie się, jak następnym moim pytaniem będzie, kim jesteście, heh.- Zaczęła się drapać za głową, chichocząc pod nosem.
-W ten sposób chyba pracuje mózg idioty.- Wtrąciła się Misaka, zainteresowana bardziej swoimi paznokciami.
-Wymienić ci wszystkich cesarzy japońskich okresu Heian?
-Spasuję.
-I znowu kłótnie, możecie to przenieść na później?- Kohaku stuknął ołówkiem o oparcie krzesła, ściągając na siebie ich uwagę. Obydwie spojrzały na siebie, z ich oczu praktycznie leciały iskry. Dobrze, że chociaż nie chcą się jeszcze pozabijać.
-Hideki?
-Nie umiem pływać.- Otrzymał parę dziwnych spojrzeń od nowych kolegów. Bardziej spodziewali się wyznania o byciu seryjnym mordercą, albo 'cieszę się, patrząc na wasze nieszczęście'. Nie spodziewali się czegoś tak... trywialnego. Miura już szykował się, by ponownie użyć poniżających słów, ale dłoń Sugito wciąż spoczywała dość blisko jego głowy. -Harada, to chyba twoja kolej.
-Um... to trochę personalne, ale nie jestem prawdziwym dzieckiem moich rodziców...
-Ale jesteś synem ministra obrony!- Tomiko wychyliła się krzesła i oparła, odpychając ciało tancerza, by spojrzeć biało-włosemu w twarz.
-N-No widzisz, jak się rzeczy komplikują... Jakby nie spojrzeć, strasznie się różnię od rodziców czy dziadków, a albinosem nie jestem.
-Syn wysoko postawionej osoby został adoptowany po tym, jak coś stało się temu prawdziwemu... brzmi jak fabuła wyciągnięta z książki. - Kodoma chwyciła za jeden z długopisów i zaczęła notować w swoim zeszycie.
-Miło wiedzieć, że moje złe dzieciństwo jest dla ciebie inspiracją... Sai-cchin? - Harada poklepał drżącego chłopca po plecach. Socjalizacja nigdy nie była jego dobrą stroną i chyba nigdy nie będzie.
-[Problemy z mową, dlatego używam tego urządzenia.]
-To akurat nic nowego.- Mruknęła Tomiko, wciąż robiąc sobie oparcie z tancerza; Saiji skulił się lekko i spojrzał dużymi oczami na dziewczynę. -Masz szczęście, że nie jestem shotaconem
-Szotaczym?- Hashimoto szybko zatkała usta rudowłosej dłonią, zanim ta wzięła się za tłumaczenie bokserowi tego terminu. Nie była pewna, czy definicja nie skrzywi umysłowo idioty, chociaż bardziej obawiała się zniszczenia niewinnego umysłu Takemury.
-[Ryu, twoja kolej.]- Miura nieco się spiął.
-Nie ma mowy!- Burknął krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jednak widząc wiele par oczu wlepionych w siebie, zarumienił się lekko i pisnął. - Dobra, dobra, tylko się tak nie gapcie! Jezu, co z wami, ludzie... kolekcjonuję tatuaże.
-Nie jesteś za młody na tatuaże, dzieciaku?- Zaciekawiony Yuichi posłał Ryuunosuke zdziwione spojrzenie. Chłopak spojrzał się w bok.
-...n-nie, chodzi o ...- Zamilknął pod naporem spojrzeń. Odgadując, że nie czuł się zbyt dobrze, gadając o tatuażach, olali jego temat. Odetchnął. Spojrzał spod półotwartych powiek na babę siedzącą obok, jakoś jej imię znalazło się u niego na liście sadystów, tuż pod Fuchido. - Sugito, teraz ty. 
-Ale ja już powiedziałam, że się boję ciemności!- Wykrzyknęła, wyglądała przy tym, jakby czuła się skrzywdzona.
-Zrobiłaś to, by pocieszyć idiotę.- Usukari przytaknęła słowom Gemmei, obydwie ignorowały szlochającego komicznie chłopaka.
-Tak, tak, chcę usłyszeć mroczne sekrety!- Nana nadęła policzki.
-Dziabnęłam kiedyś przedszkolankę tapeciakiem.- Oświadczyła dziecinnym głosem, w tym momencie jej pozycja na liście sadystów u Ryu została mocno zatwierdzona.
-Dźgnęłaś... nauczycielkę...?- Zaczęła powoli Kodama, obdarzając dziewczynę naprzeciw dość rozbawionym spojrzeniem.
-Źle znosiłam krytykę w dzieciństwie.- Wzruszyła obojętnie ramionami. -Idziemy dalej?
-Jesteś szalona...- Mruknęła Ozogami, chowając twarz w dłoniach.
-Jestem Nana, ile razy mam to mówić?
-Dobra, nieważne!- Krzyknęła, posyłając bokserowi błagalne spojrzenie. Wystarczy, że musiała wytrzymywać idiotyzm Uzukari i Himekiego, kolejna osoba rozsadziłaby ją psychicznie. Otsu na szczęście załapał, że chciała, aby teraz on zaczął gadać.
-Jestem daltonistą.-Przemierzył szybko wzrokiem w prawo i w lewo, zaraz potem pochylił się i ukrył głowę w ramionach.
-Rozumiem... grasz zawodowo, coś takiego jak daltonizm wykluczyłoby cię z zawodów.- Tomiko posłała mu pełne sympatii spojrzenie. Nagle chłopak wyprostował się i spojrzał na nich ostro.
-Mam nadzieje, że nasze sekrety pozostaną między nami.
-Tia... jak już wyjdziemy, będziemy musieli zachować te rzeczy dla siebie.- Potwierdził Kohaku, bujając się na krześle.
-Yuichi, oddaję pałeczkę! - DJ wstał ze swojego krzesełka z hardym uśmiechem.
-Nie mam sekretów!- Wykrzyknął dumnie. Maramo parsknęła ze śmiechu.
-Nie rozśmieszaj mnie, piosenkarko, nie istnieje osoba bez jakichkolwiek tajemnic.-Warknęła, ukazując mu cyniczny uśmieszek.Takich typków nie lubiła najbardziej, pewni siebie ryzykanci. Kończą bardzo szybko.
-No to pytajcie się, o co chcecie!- W dziwny sposób oczy Tomiko i Nany zaczęły świecić tajemniczym blaskiem. Obydwie natychmiastowo znalazły się przed nim, rudowłosa usadziła go na krzesełku i pochyliła się opierając dłonie o kolana. Druga dziewczyna kucnęła przed nim i patrzyła na niego wielkimi oczami.
-Choroby?- Zaczęła Usukari.
-Brak. Tylko uczulenie na arbuzy.
-Nudne! Jesteś prawiczkiem?
-W stu procentach.
-Preferencje co do orientacji?
-Ktokolwiek, kogo lubię.
-Konie też?
-Nana, to nie na miejscu!-  Wykrzyknął nieco zaczerwieniony Harada, karcąc dziewczęta wzrokiem.
-Widać, kto ma dziwne fantazje o koniach.- Mruknęła pod nosem rudowłosa tak, by tylko Sugito mogła o tym usłyszeć. Obydwie spojrzały się na siebie i wybuchnęły śmiechem. Za plecami przybiły sobie piątkę.
-To koniec?- Zapytał muzyk, nieco zbity z tropu. Nastolatki potrafią być przerażające.
-Powiedzmy, że jesteś na tyle głupi, by być totalnie szczery...-Zaczęła Tomiko, przeciągając sylaby, uśmiechała się nieco wrednie.
-...ale nie myśl, że cię w przyszłości zostawimy.- Dokończyła dziewczyna w okularach.
-Możemy się pośpieszyć? Śpiąca się robię.
-Yashiś, ty zawsze jesteś śpiąca.- Blondynka posłała iluzjoniście krytycznie spojrzenie.
-Wyczaruj się stąd gdzieś daleko, debilu. Skoro nikt nie ma nic do powiedzenia... w dzieciństwie byłam takim samym słabiakiem jak większość z was. I nie, nie chcę od was głupich komentarzy.- Nikt nie odważył się czegoś powiedzieć, odchyliła głowę do tyłu i uśmiechnęła się przeraźliwie do Misaki. Różowowłosa spojrzała tępo na podłogę.
-Pozbawiłam moją przyjaciółkę wzroku, bo wygrała ze mną w szachy.- Zacisnęła powieki nie chcąc widzieć ich twarzy. Przez chwilę wahała się czy aby nie skłamać, mówiąc jakieś trywialną rzecz. Ale skoro Kodama mogła się przyznać do bycia kimś podobnym do sadystki, Harada wyjawił coś, co mogło zagrozić pozycji jego ojca, a Sugito wyznała do podobną do jej tajemnicę... czemu nie. Otworzyła jedno oko, by spojrzeć na nich, nie wyglądali na przejętych. Może nie byli tacy źli...
-Świetnie!- Kodama wstała z miejsca, z lekkim uśmiechem. - Dziękuję za tę chwilę szczerości, musimy jednak przyrzec, że nasze usta nigdy nie powtórzą tych sekretów.
-Tak, tak, a teraz, jeśli nie chcemy potracić części ciała jak wasza droga koleżanka, to lepiej wróćmy do pokoi, co?- Itsuko posłała malarzowi zimne spojrzenie, chłopak się niezręcznie zaśmiał, zaraz potem i ona się przygłupio uśmiechnęła.


piątek, 25 lipca 2014

2.0

Od egzekucji Ryusakiego Taro minął dokładnie jeden dzień. Morderca czy nie, pozwolili już na stratę dwóch osób i strasznie ciążyło im to na sercach. Młoda Kodama przemierzała korytarze nowo dostępnych terenów, reszcie jakoś się nie spieszyło do tego. Może to dlatego, że znali tutejsze miejsce , bo oglądali ten okropny program. A może winne było przygnębienie.
Oparła się plecami o zimną ścianę klatki schodowej. Co za przerażające miejsce, niby zwykła szkoła, a znajdująca się pod kontrolą pluszowego misia. Niedorzeczność. 
Najważniejszym było teraz, by znaleźli drogę, którą stąd wyjdą. 
- No ale co...-  to nie była żadna z opowieści podobnej do tych, które sama pisała. To realny świat. Naprawdę są tu zamknięci, naprawdę giną ludzie. Oddałaby wiele, żeby to wszystko okazało się być głupim żartem. Tak, Haruka i Taro pewnie siedzą gdzieś ukryci; oglądając wszystko na kamerach i śmieją się z nich... 
Potrząsnęła głową, nie mogła wmawiać sobie tak okrutnych kłamstw. Odepchnęła się od ściany i ruszyła na dalsze poszukiwania. Dużo jej one jak na razie nie przyniosły. 
Klasa, kolejna klasa, jeszcze jedna klasa, łaźnie i przebieralnie. Niesamowite, mogli się od teraz kąpać! Przewróciła oczami. Może jednak jakaś kąpiel uspokoi nerwy niektórych. Parsknęła krótko w odpowiedzi swoim wyobrażeniom. Przypomniała sobie konwersację przy śniadaniu, a raczej jej brak. Tylko martwa cisza, próby powiedzenia jakiejś głupoty skutkowała gradem niemiłych komentarzy reszty.
- Biedny Ryu...- Mruknęła. Próbował jakoś załagodzić sytuację, jednak wypadł wściekły z jadalni po kilku uwagach Ozogami i Yuichiego. Saiji od razu poleciał za Yakuzą dopilnować, by ten nie zrobił niczego dziwnego.
Zamyślona wróciła z powrotem na parter.
Drzwi od jadalni otworzyły się gwałtownie, niemal uderzając ją w twarz, a ze środka wypadła Nana. Nie wyglądała na zadowoloną.
- Nie ma mnie niecałe pół godziny, a wy już wykurzyliście część osób. - Przysiadła się do większego stołu, tuż obok Kohaku gryzmolącego w zeszycie.
- Ty chyba nie rozumiesz, gdyby ta idiotka obudziła się zbyt późno, bylibyśmy już martwi! - Rzuciła wściekle Misaka. 
-Gdybyśmy bardziej zwracali uwagę na szczegóły, to równie dobrze byśmy znaleźli tę cholerną butelkę. Lepiej się ciesz i dziękuj Sugito - Tomiko siedząca naprzeciw Itsuko również nie wyglądała najlepiej. Widać było po niej na kilometr, że czuła zmęczenie. Zapewne przez obrazy z wczorajszego dnia nie mogła zasnąć.
-Raczej jej brzuchowi - mruknął Etsuya, uśmiechając się do rudej. Jego stwierdzenie wywołało uśmiech na kilku twarzach. Yuichi wstał z impetem i trzasnął dłonią w stół.
-Nie rozumiem, jak potraficie obrócić to w żart! Harukę zamordowano! Taro został pożarty żywcem przez pieprzone koty, na naszych oczach! Kto następny?!
-Toyotomi, radzę ci się uspokoić. Niepotrzebny gniew doprowadzi tylko do większych konfliktów, a tego nie chcemy - Gemmei położyła dłoń na jego przedramieniu , jej piwne oczy wierciły w nim dziury. 
-To tylko...- Zaczął cicho, a grzywka zasłoniła mu oczy. - Ja nie chcę by ktoś jeszcze umarł... przynajmniej nie w ten sposób, nie tutaj - na sali zapanowała niezręczna cisza. Hashimoto pozostawiła muzyka w spokoju i wróciła do swojego oddalonego od reszty stołu, zawalonego różnymi papierami.
-Tak się nie stanie. Mówiłam już - wyjdziemy - Itsuko wstała i pochyliła się nad blatem, opierając się o niego rękoma - Nikt już nie umrze.
-Stawiam trzysta yenów, że pisareczka się myli... - spojrzała na Yashkę, czując, jak nabrzmiewa jej żyłka na czole, Bandytka bujała się na krzesełku, trzymając nogi na stole. Hideki zaśmiał się pod nosem, wredny uśmieszek schował za dłonią.
-Haha, to oczywiste, że któreś z tego towarzystwa zostanie kolejną ofiarą. Dawanie im złudnej nadziei nie jest miłe, Kodama - ledwo uniknął wymierzonego w niego długopisu. - Widzisz! Mogłaś mnie zabić.
-Nie rób sobie jaj stary, jej długopisy są przerażające - skomentował Himeka, patrząc na tancerza wielkimi oczami. 
-Nie daję złudnych nadziei, balerino. Chociaż czasami dobrze jest trzymać się kłamstw jeżeli dają ci one pewien rodzaju komfort. To się nazywa wiara, a ja wierzę, że stąd uciekniemy.- Po tej małej przemowie Kohaku poklepał ją po głowie, praktycznie niszcząc fryzurę.
-Widać, że do tego dojdziemy prędzej niż myślałem. - Mruknął uśmiechając się szeroko.
-Kodama... dzięki.- Zaskoczona spojrzała w fioletowe oczy Yuichiego. 
-Awww, Toyo...
-Zamknij się, Joshiro albo cię uduszę tym twoim prześcieradłem. - Warknął w stronę wrednie uśmiechającego się Iluzjonisty. Otsu, niezauważony przez chłopaka, obszedł stół dookoła i zaczaił się za Himeką.
-Hu? Toyotomi, czemu się tak śmie... agrh! Nie zabijajcie! Weźcie Yashkę! - Dziewczyna kopnęła go pod stołem w kostkę ale wciąż patrzała jak siłował się z bokserem. Ten, puszczając Himekę z uścisku, złapał go za pelerynę i pociągnął do tyłu, aż magik spadł z krzesełka. Niebieskowłosy wił się trochę zanim udało mu się stanąć na nogi. Odwrócił się, by spojrzeć gniewnie na swojego oprawcę, jednak widok, a raczej jego brak, wywołał w nim spore zdziwienie. -Gahhh! Oślepłem!
Klasa patrzyła, jak z założoną przez głowę peleryną biegał po całym pomieszczeniu, obijając się o meble.
-Powiedzieć mu? - Szepnęła rozbawiona Tomiko,  Toyotomi pokręcił przecząco głową.
-Niech teraz cierpi.
Wszystkim wydawało się to zabawne , póki jego bieg nie przybrał toru kolizyjnego z ignorującą jego egzystencję Yashką. 
-Powiedzieć?
-Za późno, Usukari...
Chłopak wpadł na swoją koleżankę, przewracając ją przez stół i lądując po drugiej stronie. Szybko podniósł się do siadu.
-Ja znowu widzę! Cud! ...ah?- Czując, że to na czym wylądował, było bardziej miękkie od szkolnej podłogi zerknął pod siebie; zbladł, widząc kogo pociągnął ze sobą. 
-Dobra, myliłam się, ale chociaż sąd będzie łatwy.- Skomentowała cicho Kodama, oddalona z resztą grupy na bezpieczną odległość.
Maramo również usiadła, nieświadomie spychając Joshiro na bok. Przetarła oczy i zdezorientowana rozejrzała się dookoła.
-Wiesz, że jesteś martwy?- Szepnęła diabelskim tonem, iluzjonista kleknął przed nią i zaczął składać pokłony.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, ja jeszcze chcę kupić ładny dom i założyć rodzinę! Przepraszam!
Blondynka wstała i wsadziła ręce do kieszeni, położyła jedną stopę na jego plecach, przyciskając go mocno do ziemi. 
-Haaa! Nie ma litości...- Zaczęła z całej siły naciskać go glanem, pozostawiając siniaki. Z diabelskim uśmiechem patrzała na jego formę, ciesząc się z każdego pisku bólu. Zatracała się w własnym świecie, ignorując wszystko dookoła. Trwało to, póki ktoś nie złapał jej od tyłu w miażdżącym uścisku.
-Oi Maramo, nie myślisz, że to za dużo!? To tylko zwykły wypadek!- Zamrugała parę razy i spojrzała na boksera za nią. Kohaku i Tomiko pomagali iluzjoniście wstać, chłopak garbił się, ale mimo to uśmiechał się bardzo szeroko.
-Jest dobrze, Yashka miała gorsze odpały.
-Gorsze?! Ona cię chciała zabić!- Wtrąciła się z piskiem Misaka, nieco panikując.
-Zaraz ciebie zabije, Pinkie, jeśli się nie zamkniesz!-Warknęła blondynka, próbując wyrwać się Otsu. Gigant jednak nie dał się dziewczynie i podrzucił ją odrobinę do góry.
-Ale nie powinnaś tak reagować! - zawołała Itsuko, wstając.
-Oho, nasza superbohaterka Kodama idzie uratować szkolną ofiarę.- Tym razem wszyscy spojrzeli nieprzychylnie na Fuchido. Dało to sposobniść ucieczki Yashce, odciągnęła umięśnione łapy i wyślizgnęła się dołem. 
-Hej! - Próbowała uciec z jadalni, jednak na drodze stanęła jej pisarka. Maramo zaśmiała się cynicznie.
-I co mi zrobisz, dziabniesz długopisikiem? Zadraśniesz kartką? - Uniosła łokieć i uderzyła nim w twarz dziewczyny, przepychając ją w bok. Itsuko upadła na ziemię, z nosa poleciała krew.
-Nosz kurde jego mać, Tomi-cchi, trzymaj go.- Kohaku oddał Usukari iluzjonistę, zaraz potem złapał Maramo za rękę i przyciągnął do siebie. - Jesteśmy w trudnej sytuacji, a stwarzanie kłopotów to kolejnie utrudnienie. Więc proszę, przestań.- Rzekł głębokim głosem, wiercąc w niej dziury wzrokiem. Odepchnął zdziwioną blondynkę i kucnął przy Kodamie.
-Nie wygląda na złamany, ale lepiej to zatamować...- Wyciągnął paczkę chusteczek i podał ją dziewczynie. - Idź zmyj tę krew... Misaka, skończ panikować i weź się na coś przydaj, pomóż jej.- Różowo-włosa szybko podeszła do Itsuko i pomogła jej wstać, zaraz potem skierowały się do kuchni.
-Tomi-cchi, idź z nim do gabinetu lekarskiego. Maramo, usiądź i ochłoń. Reszta niech zajmie się sobą.- Powiedziawszy to, podszedł do rudej i pomógł jej nieść ledwo przytomnego chłopaka.

Cała sytuacja doprowadziła do tego, że Yashkę odizolowano, dając jej połowę stolika Gemmei dla siebie. Żadnej z nich to nie przeszkadzało, więc nie było kolejnych niepotrzebnych kłótni. Usukari i Harada powrócili z gabinetu lekarskiego bez iluzjonisty. Chłopak zasnął, kiedy tylko poczuł, że jest w łóżku. Nie widząc jakiegokolwiek zagrożenia, zostawili go tam. Samego. 
-Serio, zostawienie go bez nadzoru było dobrym pomysłem?- Zapytała ciężko Kodama; ta akurat siedziała z dwoma chusteczkowymi tamponami w nosie. 
-Wśród nas nie ma Ryuunosuke, Saijiego i Nany. Nie wiem, czy mogliby oni dokonać zabójstwa.- Słowa Kohaku jakoś nie zapewniły innym spokoju.
-Albo ta podróbka Pedobeara mogłaby mu coś zrobić.- Usukari zaczęła okręcać sprężynkowate pasemko wokół palca.
-Nie zdziwiłoby mnie to... - Wszystkie spojrzenia skierowane zostały na Hashimoto. - On tylko czeka, aż pojawią się u nas obawy wobec reszty. Pewnie będzie oddzielać nas od siebie nawzajem, by w końcu nasze umysły miały pozostałych za wrogów. Nie wiadomo, co może zrobić z Himeką, nastawia go, by nas zdradził? Albo dzielił? Być może przeprowadza...jak to nazywacie? Ah, 'pranie mózgu' na jednym z trojga nieobecnych. - Kolejna już tego dnia fala ciszy ogarnęła pomieszczenie.
-Agrh, mam dość, że ta kukła się nami bawi! - Wrzasnęła Kodama, zrywając się z krzesełka. Zaczęła robić kółka dookoła stołu. - Cholerny misiek myśli, że może robić z nami, co chce?! Ja już mu pokażę! Oi Monozasrańcu, rusz tu swoją leniwą włochata dupę, bym mogła ją rozszarpać na kawałeczki! 
-Wah! Gdzie idziesz?!- Tomiko zeskoczyła ze swojego miejsca i złapała Itsuko w talii.
-Złożyć wizytę dyrektorowi, oczywiście. A co?
-Nie! Itsuko! Pierwsza osoba, która która to zrobiła, była zarazem ostatnią, tamta dziewczyna zginęła! - To zatrzymało pisarkę na moment.
-Tak, tak, niewdzięczna wychowanko!- Z głośnika zabrzmiał wredny głos oprawcy. - Tobie naprawdę spieszno do grobu! Pu-pu, droga wolna, z chęcią pozbędę się najmniej lubianego ucznia. - Na czole Kodamy wyskoczyła pulsująca żyłka. Ruszyła rozwścieczona do kuchni, po chwili wróciła z półmiskiem zapełnionym... jajkami?
-Ja ci dam najmniej lubianego ucznia.
-Itsuko, to nie jest dobry pomysł! - Zawołał Kohaku, jednak został przez nią zignorowany. Wzięła w rękę jedno z jajek i cisnęła nim precyzyjnie w obiektyw kamery, tej obok głośnika. Zaraz potem nadleciała armada kolejnych jajek. 
-I przegięłaś, dziewczynko! Twój dyrektor nie będzie tolerował tak chamskiego zachowania! - piskliwy głos, mimo 'surowości', wydawał się rozbawiony. Nagle głośnik rozsunął się ujawniając karabin maszynowy. Kodama odepchnęła od siebie Usukari i posłała ją w głąb pomieszczenia; reszta również wstała, zaalarmowana. Lufa automatycznie skierowała się na Itsuko, dokładniej zaś pod jej nogi. 
-Złe dzieci trzeba karać~ - lufa zaczęła się obracać, a pociski uderzały o ziemię, zostawiając ciemne wgniecenia. Dziewczyna uciekała tam gdzie mogła, byle z dala od reszty. Nie mogła pozwolić, by z jej powodu coś im się stało. Chciała spojrzeć, czy z klasą wszystko w porządku, jednak potknęła się o nogę krzesełka i padła na ziemię, obijając ramię. Masa pocisków zbliżała się do Itsuko, już czuła, że to jej koniec. 
Patrzyła z przestrachem na nadciągającą śmierć, póki nie poczuła, jak coś ją uderza i odpycha do tyłu. Ah tak, raz wyczytała, że pociski posiadają coś takiego jak odpryski, powstające po uderzeniu o coś twardego. Poczuła ból w okolicach twarzy, już drugi raz tego dnia, to doprawdy nazywa się szczęściem. Huh, ale dlaczego nic nie przeszyło jej ciała? 
-Itsuko!- To był głos Tomiko, z tonu wynikało, że była przerażona. Spróbowała przetrzeć oczy tą dobrą ręką. Musiała zgubić okulary w ucieczce. Jednak kiedy już jej palce weszły w kontakt z twarzą, miast gładkiej skóry jej palce przejechały po czymś mokrym.
-Huh... co... jest? - Zapytała się cicho, jednak z jej ust nie wyszło nic prócz bełkotu. Twarz jej nie słuchała... adrenalina wyparowała, teraz czuła ból. Osunęła się w nieświadomość.

czwartek, 24 lipca 2014

Restart Akademii Rozpaczy 1.2

Był to moment, gdzie normalny nastolatek załamałby się i jedynie co zrobił, to zadzwonił na policję. Oni jednak byli ponad tymi przeciętniakami i martwe ciało oznaczało tylko jedno. Będą walczyć z winnym.
Przed trójką superlicealistów stało krzesło, no tak krzesło to nic takiego, ważne było ciało usadzone na nim.
Cóż za ironia - ich szczęściarz został pierwszą ofiarą. Drobne, chude ciało przywiązane było zwyczajną liną do kuchennego krzesła. Prowadzona była przez klatkę piersiową i brzuch, aby tylko spętać ręce pod dziwnym kątem i przykuć go do drewnianego mebla. Na ciele jednak nie znajdowała się żadna krew, co cicho zanotowała Hashimoto. Widząc przerażenie na twarzach jej kompanów, postanowiła jako pierwsza przełamać ciszę. 
- Trzeba zawołać resztę.- Rzekła dość spokojnie, zważywszy na sytuację. Podeszła do ciała i sprawdziła czy jest jakiś puls... co było daremne, w końcu Monokuma już ogłosił, że Suboshi jest martwy. Był jeszcze ciepły, to oznaczało, że niedawno żył, oddychał. Odwróciła się na pięcie do stojącej  nieruchomo dwójki. - Idźcie sprowadzić resztę. Teraz!
- O kurwa... - szepnął Joshiro, zakrywając oczy dłonią. Tak szybko? Tak mało czasu minęło, a to piekło się już zaczęło. - Kodama, idź. - Pisarka nieco płochliwie przeniosła wzrok na chłopaka, słał jej ten sam głupi uśmiech. A niby mówił, że jest poważny w takich sytuacjach. Pokiwała głową i zaraz ruszyła biegiem w głąb korytarza. 
Co z tego, że byli bandą ludzi z talentami... co z tego, że osiągnęli wielkie rzeczy. Są tylko dzieciakami. Tylko bandą nieudolnych dzieci.
- Widać zaczęto od najsłabszego ogniwa... jak przewidywałam. - Stwierdziła po odejściu Itsuko fioletowo-włosa. 
- Jak.. przewidywałaś? Ludzie tutaj giną! A ty przewidujesz jak w jakiejś grze! Czy tu się sły...
- Uspokój się. Panika w niczym ci nie pomoże. I oczywiście, że przewidywałam. Nie ma szans, by obeszło się bez morderstwa w tym miejscu. - Jej spokojny ton doprowadzał chłopaka do szaleństwa. Ale miała w pewnym sensie rację, nie obejdzie się bez zabijania.
- Himeka! To prawda? Haruka jest martwy!? - Kohaku oparł się o framugę i skrzywił widząc trupa. - Jak bestialsko...

Kiedy cała reszta się zebrała, stanęli w kółku - zupełnie jak podczas przedstawień. To dość smutne, że tym razem robią to, ponieważ ktoś został zabity.
- Czyli... przeprowadzamy śledztwo jak tamci z telewizji, tak?- Zaczął niepewnie Fuchido, jego najmniej przejmowała śmierć, sądząc po lekko uśmiechniętej twarzy.
-To jedyne logiczne rozwiązanie, debilu. - Szybko został zmieniony w grymas, kiedy tylko Ozogami nadepnęła mu na stopę.
- Dobra, uspokójcie się, wewnątrz tego koła jest morderca...
- A będę nim ja, jeżeli ktoś obudzi mnie jeszcze raz. Ahhhh~ - mruknęła Maramo, przerywając Taro. Otrzymała kilka niemiłych spojrzeń, ale zignorowała je wszystkie.
-Z informacji od Hashimoto, Suboshi zmarł niedługo przed ich wejściem do kuchni. Jednak to nie wyklucza jej, Kodomy i Joshiro od bycia przestępcą... - nie było łatwo dla Tomiko oskarżać tych ludzi, w końcu większość z nich to dobre dusze. Iluzjonista pokręcił głową.
- Gemmi od razu wykreślcie z tej listy. Szła do kuchni, gdy ją spotkałem...
- W ogóle oskarżanie ludzi zostawmy na sąd - odezwała się cicho Itsuko; od odkrycia ciała niewiele mówiła, a teraz jej głos był pozbawiony emocji. - Z danych z informatora, Haruka zmarł na skutek uduszenia...
- Ale to dziwne - mruknął Kohaku.
- Czemu?
 Malarz wskazał na szyję ofiary.
- Jaki kolor ma skóra?
Misaki prychnęła.
- Skórzany, a co?
- Powiem ci, tępoto biologiczna, że do uduszenia potrzebna jest spora siła nacisku - Tomaki uderzyła w encyklopedyczny ton. - Jak walniesz kolanem w coś, robi ci się siniec, bo siła uszkadza drobne naczynka...
- Mów do rzeczy, leksykonie.
- Harada ma rację, że coś się nie zgadza. Brakuje sińców świadczących o duszeniu rękoma.
- I co nam to da-a-aje, geniusze wy moi? - Yashka znowu ziewnęła. Ale przynajmniej się interesowała sytuacją. Albo stwarzała pozory.
- W zasadzie niedużo. Ale mniejsza. 
- A co w takim razie mogło spowodować śmierć z duchoty? - zapytał Joshiro, przekrzywiając głowę.
- Zadławienie, ale chyba wtedy byłoby widać jakieś wybrzuszenie na gardle, czy coś...
- [Musimy znaleźć dowody] - Saiji wystukał wiadomość. - [Ale za dużo nas tu. Może niech dwie, góra trzy osoby zostaną na miejscu zbrodni i szukają śladów? Proponuję Tomiko i Itsuko.]
- Chcesz podejrzaną zostawiać w pobliżu poszlak? - Yuichi skrzywił się, niemalże z odrazą. Kodama westchnęła.
- Do ogłoszenia wyroki wszyscy jesteśmy podejrzanymi, wiesz?
- J-ja zostanę - zgłosił się Miura.
- Ja się zgadzam. Saiji, jesteś reżyserem, masz oko do szczegółów. Ty też zostań - ruda złapała chłopaka za rękę i pociągnęła, biedak o mało się nie potknął.
- [Zgoda.]
- A co robi reszta? - zainteresowała się Nana.
- Czeka. Bo co innego zostało?

Nieprzypisani do zadań opuścili kuchnię, dało się zauważyć, że wszyscy traktowali się chłodno. Nic dziwnego. Doszło do zabójstwa. 
- To... od czego zaczynamy? - Yakuza omiotał wzrokiem twarze towarzyszy. Tomiko wzruszyła ramionami, rumieniąc się.
- Nie mam pojęcia. Może obejdźmy całe pomieszczenie dookoła, licząc na łut szczęścia?
- [Przyjrzę się ciału, może tam będzie wskazówka odnośnie tego dziwnego uduszenia?]
- Ja popatrzę na blaty.
- Czyli co, mam przeszukać podłogę? Czy sufit? - prychnął Ryuunosuke. Usukari potraktowała pytanie poważnie.
- Jesteś niski, jak się schylisz, ogarniesz większy kawałek płytek - odparła, pokazując mu język. Chłopak nie zdążył wymyślić odpowiednio złośliwej odpowiedzi, bo w kuchni pojawiła się Pisarka.
- Mogę pomóc?
- A po co? Chcesz się ponapawać widokiem własnoręcznie zabitej osoby? - Miura silił się na poważny i groźny wygląd, jednak kiedy Kodama wymierzyła w niego długopisem, odwaga go opuściła.
- Znalazłeś moje DNA? A może jakiś inny dowód, który zaświadczyłby o mojej winie? Słucham - warknęła, oczy Itsuko zamigotały ze złości. Gdy chłopak nie odpowiedział, syknęła na niego. - Więc nie oskarżaj mnie. 
- [Chcesz pomóc?]
- Owszem. Może przy ciele? W szkole byłam dość dobra z biologii - zwróciła się ku Takemurze, wbijając długopis z powrotem w kitkę.
- [Chętnie przyjmę propozycję.]
Kodama podeszła do krzesła, do którego przywiązano Harukę.
- Dość szybko odzyskałaś rezon - zaczęła Tomiko. Pisarka pokiwała głową.
- Szok w niczym nie pomoże. 
Nachyliła się nad szyją ofiary, delikatnie dotknęła jej palcami. Usukari w milczeniu przeszukiwała blaty i stojaki ze sztućcami, Saiji z małego oddalenia patrzył na ciało, Yakuza zaś, pochylony, powoli zataczał koło po pomieszczeniu. 
- Wiecie co, brakuje noża - odezwała się Wszystkowiedząca, przerywając kilkuminutową ciszę.
- Serio?
- No. To dziwne. Przy pierwszej sprawie również zniknął stąd nóż, ale znalazł się on w brzuchu Maizono-san...
- Ja mam krew - dodał Miura, wskazując na różową plamkę, oddaloną o kilkadziesiąt centymetrów od krzesła. Kodama bez słowa uklękła na podłodze i przyjrzała się zakrzepłym kroplom.
- [Ale Haruka przecież nie został ranny, prawda? Więc skąd krew?] - zapytał metaliczny głos telefonu Saijiego.
- Może należała do napastnika? - wyraziła przypuszczenia Usukari. Itsuko podniosła się z podłogi.
- Zraniono nogę. Buty Haruki nie są rozcięte, więc to na pewno krew sprawcy.
- S-skąd wiesz? - Ryuunosuke ukradkiem spojrzał na stopy Pisarki, ta uśmiechnęła się wrednie.
- Przypatrz się dobrze - przysunęła stopę pod niemal nos kucającego na ziemi Yakuzy. - Raz, mam japonki, dwa, owszem, rozcięcia są, ale już zabliźnione.
Miłośnik pand uciekł wzrokiem gdzieś w bok. Dziewczyna pokręciła głową.
- A wiem stąd, że kiedyś sprawdzałam kształty kropel, było mi to potrzebne do zachowania realizmu w opowiadaniu. Im dłuższą drogę spadania pokonuje kropla, tym bardziej rozpryskuje się na podłożu.
- Pisarze mają dziwną wiedzę - Tomiko uśmiechnęła się do Itsuko.
- [Gumka do włosów] - poinformował "ekipę" Reżyser, machając znaleziskiem.
- Na pewno nie Haruki, on jest łysy - Yakuza uniósł palec w górę. Nie zauważył, że zmierzając naprzód, postawił źle stopę i przewrócił się, swój upadek okrasił soczystym przekleństwem.
- Hej, pod szafką jest nóż.
- Huh? - Tomiko uklękła przy szafce i sięgnęła. Faktycznie, zacisnęła palce na rękojeści noża. Lekko zakrwawionego.
- Krew napastnika, czyli Suboshi musiał się bronić - podsumowała Kodama. Saiji przejechał ręką po karku.
- [Czyli mamy gumkę do włosów, nóż, którym Haruka się bronił i krople krwi napastnika. Mamy świadomość, że morderca został ranny w nogę, ale gdzie?]
- Przypuszczam, że w kostkę. Popatrzcie na ilość krwi, na czubku jest jej mało, czyli Szczęściarz musiał dźgnąć gdzieś blisko kości. Tak przypuszczam - powiedziała niepewnie Tomiko.
- Hmm... Chyba mam pomysł - Ryuunosuke w końcu podniósł się z podłogi. - Być może Harukę najpierw obezwładniono? Przewracając się, zrzucił nóż, którym dźgnął napastnika.
- To niegłupie - pochwaliła go Usukari.
- [Suboshi ma na szyi rankę] - wskazał Takemura. - [Zdrapał coś?]
Kodama przyjrzała się. Okrągły, nieduży ślad, wokół niego znajdowało się trochę świeżej krwi.
- Dziwne.
- Upupu~! Zbierać się, moi drodzy~! Machina sprawiedliwości za chwilę ruszy~! Zapraszam na salę sądową~! - przez głośniki odezwał się znienawidzony dyrektor. - Nie mogę się już doczekać!
- A-ale... wciąż nie odkryliśmy przyczyny śmierci... J-jak mamy wskazać przestępcę, skoro wciąż jest tyle niewiadomych...? - zaprotestowała Itsuko. Reszta wzruszyła ramionami.
- Nie mamy za bardzo wyjścia...  Miejmy to za sobą. A nuż uda się coś wykombinować? - Tomiko usiłowała uśmiechnąć się krzepiąco, jednak przypominało to grymas rozpaczy.

Jeszcze niedawno każde z nich myślało, że nigdy nie ujrzy z bliska tej wrednej czerwieni. To był moment, gdzie albo oni ginęli, albo ta osoba, która zawiniła, cóż za chora rzecz.
- Um... gdzie jest Sugito? - Zaczął niepewnie Harada, drapiąc się po głowie. Miał wystarczająco trupów na głowie, niezręcznym byłoby znalezienie kolejnego.
- Pewnie wciąż knuje, jak ukryć swoją zbr...
-Czekaaajcie! - Podbiegła do nich, gdy zatrzymała się w miejscu, pochyliła się, by nabrać powietrza. - Przepraszam! Ale to były sprawy wyższej rangi.
-Znalazłaś jakiś ślad?! -  zza pleców Kohaku wychynęła się rudowłosa.
- Coś ty! Głodna byłam! - Ruda brew zaczęła drgać na widok wielkego uśmiechu malującego się na twarzy hikikomori. Być tak nierozważnym w takim momencie... - Idziecie czy nie?
Winda ruszyła, przyprawiając kilkoro o mały atak serca. Od śmierci dzieliła ich cienka granica.
Drzwi się otworzyły...
-Witajcie bachory na waszym pierwszym sądzie! Ahhh, te emocje! Te emocje! - Pierwszy widok, który ich przywitał, to ten wredny miś wylegujący się z kinową paczką popcornu w jego maleńkich łapkach. Cicho stanęli w losowo wybranych miejscach, omijając wzrokiem ramę z twarzą Haruki, o dziwo na tym zdjęciu uśmiechał się lekko. Cóż za okropna forma tortury psychicznej.
-Co to za cisza, jak na pogrzebie? Upupu, 'na pogrzebie'...
-[Ja zacznę.]- Mechaniczny głos zadźwięczał, a o barierkę oparł się drżący Saiji. Nienawidził takich przemówień, ale tu rozchodziło się o to, czy przeżyją. Musiał przełamać swoją nieśmiałość... musiał. - [Ciało Suboshiego zostało odnalezione w kuchni przez Hashimoto, Joshiro i Kodamę. Nie posiadało żadnych ran, nie licząc małego skaleczenia podobnego do nakłucia.] - Spojrzał na wszystkich, szukając odrobiny uznania, chociaż miał nadzieje, że ktoś przejmę pałeczkę.
-To to ja sam wiem, da-lej~! - mruknął Monokuma, przewracając się na bok.
-Brakowało noża.- Takemura zaczął w myślach dziękować Usukari za wcięcie się. - Miura znalazł go pod szafką, był zakrwawiony na czubku.
-Również krew było obok o-ofiary. To oznaczało, że się bronił.- Zatwierdził granatowowłosy. - Kodama przypuszcza, że pochodzi z nogi zabójcy. - Kątem oka rzucił jej niemiłe spojrzenie. Dziewczyna podniosła ręce w akcie poddania się.
-To tylko na potrzeby pisarskie.
-Ale nie zwalnia cię od bycia zabójcą!- Burknął, uderzając pięścią o drewno.
-Pokazywałam ci moje stopy, więc się przymknij!
-Hej! Nie czas na kłótnie, przyszliśmy tutaj rozwiązać to gówno!- Wrzasnął Yuichi powodując, że Yakuza podskoczył z piskiem. - Dalej.
- Nie poganiaj gamoniu, gumka do włosów.- Na słowa Szachistki Saiji wyciągnął z kieszeni brązową gumkę.
-To eliminuje część osób?- W głosie Etsuyi słychać było odrobinę nadziei, nie chciał być brany pod uwagę jako podejrzany.
-Nie powiedziałbym, ludzie miewają dziwne fetysze.- Stojący obok niego Iluzjonista uśmiechnął się niemrawo. - Kto wie, mogła należeć nawet do Haruki!
- Czyli zabójca posiada ranę na stopie bądź jej okolicach, on lub ona może utykać. Prawdopodobnie także ma na tyle długie włosy, by używać gumki. To dość mało informacji, jestem zawiedziona.
-Gemmei, sama dużo się nie przyłożyłaś. - Zaśmiał się lekko Hideki, widocznie jego bawiła ta sytuacja.
-Co cię tak śmieszy! Nasze życia wiszą na włosku!- Ryu obdarzył tancerza kolejnym z jego serii strasznych spojrzeń..
-Dobraaa, zaczyna mi się nudzić! Będziecie głosować czy co?
-Czekaj! Monokuma! To nie za szybko?!- Wykrzyczał Taro, odwracając się w lewo. Stał najbliżej tronu miśka, co dawało mu dość dobry widok na tę parszywą, dwukolorową mordę.
-Tylko się wykłócacie i nic fajnego nie robicie! Ja przyszedłem zobaczyć trupa, nie bandę idiotycznych dzieciaków! Ostatnia minuta, ruchy!
Uczniowie spoglądali po sobie, by wymyślić coś jeszcze. By wydusić chociaż odrobinkę przydatnych informacji z ich wspomnień.
-Oh... ja coś znalazłam. - Wszystkie pary oczy wlepiły się w Nanę, rękę miała w górze, jakby chciała się o coś nauczyciela.
-A wcześniej nie mogłaś?!- Zignorowała uwagę Yakuzy, wtórowaną kilkoma podobnymi. Zagłębiła dłoń w kieszeni, wyciągając z niej butelkę i strzykawkę.
- Przed sądem zgłodniałam i poszłam do kuchni, by coś przekąsić, znalazłam to w kącie.
- [Racja, ta rana... Ktoś wstrzyknął coś Haruce! Sugito, możesz zobaczyć, co to jest? Wiesz, na wieczku.] - Dziewczyna przybliżyła butelkę do twarzy.
- Pa-Pan... Panko...
- Pankoronium? - Itsuko podniosła palec do góry, patrząc przymrużonymi oczami na klasowego nołlajfa.
- Tak! Skąd wiedziałaś?
- Co coś tak niebezpiecznego mogłoby robić tutaj?- Hashimoto przybliżyła pięść do ust w geście myślenia.
- No chyba, że ktoś by wniósł to z zewnątrz. Nie ma szans, żebyśmy mieli zasięg do tego... chyba... Monokuma? - Usukari spojrzała pytająco na misia.
- Nah, ale zapamiętam sobie na przyszłość, by to kupić! Dzięki, dzieciaki.
- Co to w ogóle jest to pan-cośtam?- Otsu przechylił głowę w bok, patrząc się na fant w dłoniach Sugito.
- Podaje się to dożylnie więźniom z natychmiastowym wyrokiem śmierci - Rzekła, bawiąc się bez zainteresowania buteleczką.
- Dobra, nie zdziwiłbym się już, jakby Pisarka o tym wiedziała, ale ty?- Miura wycelował w nią dramatycznie palcem.
-Jak ktoś spędza dwie trzecie swojego życia zamkniętym w małym pokoju, to wielu rzeczy się na necie doszuka. Raz znalazłam poradnik, jak spopielić zwłoki w domowy sposób!
-Na twoim miejscu nie byłbym tak entuzjastyczny, Nana, a zwłaszcza na sądzie.- Powiedział Iluzjonista, posyłając jej słaby uśmiech.
-Ktoś miał to przy sobie... wykluczę idiotyczne typy pokroju Otsu, Joshiro albo Toyotomi. Im w życiu by nie sprzedali czegoś takiego.- Himeka spojrzał na Gemmei, urażony, jednak w głębi duszy cieszył się, że chociaż jedna osoba go nie podejrzewa.
-Sprzedali? Nie rozśmieszaj mnie, dziewczynko. Takie gówno to tylko zawodowcom dają. - Zawodowcom? Piwne oczy Hashimoto złączyły się z niebieskimi tęczówkami Maramo. Właśnie...
-Sugito, Joshiro, sprawdźcie proszę stopy Ryusakiego.- Chemik wydał z siebie cichy pisk, próbował uciec jednak Iluzjonista złapał go od tyłu, Nana ukucnęła i ściągnęła mu buty.
-Ooo~ Dziwne, wczoraj miałeś inne - oznajmiła z uśmiechem, unikając wycelowanego w nią kopniaka.
-Oi, puszczajcie! Niekompetentni idioci!
-I co, Nana, znalazłaś coś? - Zza swojej barierki wychylił się Kohaku, próbując dojrzeć cokolwiek.
-Tylko jakieś bandaże.- Zaczęła je ściągać, powoli ukazując ranę kłutą; przez to, że  Chemik cały czas się miotał w uścisku Himeki, upaćkała sobie dłonie różowa cieczą. - Krew...
W sali wśród uczniów zapanowała cisza, przerywana cichym chichotem robota. A więc to tak...
-Nie słyszę już nic, więc to chyba koniec waszej głupiej paplaniny! Czas na głosowanie!~ Pu-pu, świetnie, świetnie!
Nie było sprzeciwów, większość głosów skierowana była przeciw Taro. Bank został rozbity, wszystkie pola maszyny losującej zapełniły się jego podobiznami.
-Tak! Naszym sprawcą jest Ryusaki Taro! Aww, szkoda, a chciałem zobaczyć masową rzeź superlicealnych idiotów.
-Jak można tak bestialsko zakończyć życie, Ryusaki? - Chemik -a właściwie morderca - przewrócił oczami na pytanie Harady.
-Ty weź nie udawaj takiego niewiniątka, Kohaku. Każdy tutaj już pewnie myślał o zabiciu kogoś! Każdy chce wyjść! Ha! Miłego próbowania, łosie! Myślałem o zabiciu kogoś innego ale te siedem nieszczęść spadło mi prosto pod nogi - uśmiechając się przerażająco, odwrócił się na pięcie w stronę miśka.- Jestem gotów przyjąć karę.
-Ah~ jaki grzeczny uczeń, serce waszego dyrektora się raduje, gdy widzi takie chętne i pełne rozpaczy dzieci - zaraz potem, gdy skończył, podłoga pod stopami Taro rozchyliła się, powodując jego upadek. Pionowy korytarz nie był długi i zaskoczyło go miejsce, do jakiego trafił.
Białe sterylne pomieszczenie zapełnione było probówkami. Wiele kolorowych roztworów przez padające światło tworzyło mozaiki na blatach i ścianach. Ah, aż łezka się w oku kręciła. Pomieszczenie wyglądało jak ze snów, szkoda tylko, że jego życie przemieniło się właśnie w koszmar.
Z sufitu wysunęła się śnieżnobiała tablica odliczając czas
5
Patrząc z przestrachem na liczby, nie zauważył, że jedna ze ścian rozsunęła się, ukazując kraty.
4
3
2
1
Zamiast zera ukazała się pikselowa morda tego przeklętego miśka. 
Zaraz potem zastąpiono ją tą prawdziwą. Irytujący robot ubrany w niegustowny strój do polowań siedzący na...
Na...
Taro wrzasnął w przestrachu i ucieknął pod szklaną ścianę... szklaną? Spojrzał w górę, kiedy to niebo dla chemików zamieniło się w lustrzaną pułapkę z pieprzonymi lwami, zasłaniającymi jedyną drogę ucieczki! 
Czyli tak miał wyglądać jego koniec?! Zostanie zeżarty przez znienawidzone koty? Bardziej liczył na kąpiel w chemikaliach... 
Widząc, że przeklęte drapieżniki się zbliżają, zasłonił twarz dłońmi, nie chciał patrzeć na to, co zaraz się stanie. Nie chciał czuć bólu. Nie chciał umrzeć. 
Z oczu popłynęły łzy. Drapieżne koty ukazały swoje zębiska i naszykowały się do skoku. A gdy tylko Monokuma pomachał małą flagą z herbem szkoły, skoczyły.
Krzyk bólu i rozpaczy zabrzmiał w całym budynku. Wkrótce z jego ciała pozostał tylko rozszarpany lekarski kitel i masa krwi, rozsmarowana na lustrze.

Cóż za przypadek, że w tym samym miejscu zza luster weneckich przyglądała się zdarzeniu grupa przerażonych uczniów.
Została ich tylko trzynastka.

Misaka kucnęła, chowając twarz w rękach.
-N-Niedobrze mi - od razu w jej stronę poleciał Kohaku.
-Zaprowadzę ją do łazienki - mruknął cicho, pomagając dziewczynie wstać.
-Powiedzcie mi, że nam się uda - pozostała dziesiątka spojrzała na drżącą Kodamę. - Że wyjdziemy jak tamci... bo oni wyszli... tak mi mówiła Usukari, prawda? Skoro im się to udało, to i nam się uda.
-No! I to się nazywa pozytywne myślenie! - za nią pojawił się magik i zaczął klepać dość boleśnie po plecach. Szybko odskoczył, widząc, że ta  mierzy w niego długopisem.
-Ta powaga, co rano o niej mówiłeś, to chyba ci wyleciała przez uszy.
- Nie marudź! Ważne, że widziałaś moją poważną, seksowną twarz! - Jakoś dzięki ich dziwnej wymianie zdań, grobowa atmosfera trochę się rozluźniła. Jakby właśnie otrzymali odrobinę nadziei.