- Rozpacz... Itsuko, a masz na to jakieś dowody oprócz metafory Misaki? - jednooka dziewczyna wbiła paznokcie lewej dłoni w prawy nadgarstek. Nie, pytania psychiatry nie drażniły jej. W końcu to było zadanie tych, którzy słuchali przedstawianych argumentów - negowanie i stwierdzanie, czy pasuje to do ich teorii.
To nie było zdenerwowanie na racjonalizm Gemmei. To było zdenerwowanie, czy idzie dobrym tropem. Ale to już ustaliła wcześniej. Wzięła głęboki oddech, czując na sobie wyczekujące spojrzenia reszty.
- Krzesełko. Jedyna rzecz, której mogła użyć jako podpórki... gdyby... zrobiła to... - krztusiła się słowami. Dlaczego było to tak trudne? - ...pewnie kopnęłaby stołeczek. A ten... stał obok drzwi, jak gdyby nigdy nic. Nawet nie leżał przewrócony.
- Pionek... - dodał mrukliwie Joshiro, patrząc na stanowisko Misaki. - A raczej figura - zreflektował się, widząc, że Kodama otwiera usta, by poprawić błąd.
- Co z nim? - iluzjonista spojrzał białowłosemu w oczy. Powinien pewnie zachować się beztrosko, jednak...
- Kodama zauważyła, że brakuje białej królowej na osobistej planszy Misy.
- [No i...?]
- Ruszże głową, Saiji! - pisarkę postawa Takemury coraz to bardziej irytowała. Zachowywał się, jakby nie obchodziła go ta śmierć. - Rozpacz zostawił nam na sali sądowej "prezencik" w postaci rzeczy osobistych tych, którzy przegrali. Nie sądzę, by podrzuciła figurę osobiście, wiesz? Podobnie jak inni.
- To... trzyma się kupy. Załóżmy, że faktycznie mówimy o Rozpaczy... Jak teraz mamy ją skazać? Nie mamy niczego oprócz... niczego - Usukari owijała dookoła palca rudą sprężynę, niepewność mieszała się z chęcią odwetu. Ktokolwiek tak skrzywdził Misakę i pozostałych przy życiu uczniów, musi za to odpowiedzieć.
- Zastanówmy się... Kodama, podasz mi ten list? - psychiatra wyciągnęła rękę w stronę kalekiej koleżanki, ta posłusznie wyciągnęła świstek. Hashimoto powiodła po nim wzrokiem. - Ozogami sama dała nam wskazówkę - powiedziała dość cicho.
- Pisze tu o Rozpaczy... jako o nim - uzupełniła pisarka, kuląc się lekko.
- H-hej, to seksizm - Himeka usiłował zażartować, jak zawsze.
- Akurat nie. Tak myślę. Raczej nie wywiodłaby nas w pole, używając mylnego rodzaju czasowników, co nie?
- Hę? Bełkoczesz jak nauczyciel literatury.
- Wah! Dziękuję, że mój tok myślenia nazywasz bełkotem...!
- Upupu, to wy macie czas na kłótnie? - oczywiście pluszak nie byłby sobą, nie wtrącając się. Znikąd wyjął mały młoteczek, machając nim, rzucił swobodnie: - Czyli co, głosowanko?
- NIE! - wydarła się Tomiko, gromiąc miśka wzrokiem.
- A-ah, bo już myślałem... nudzi mi się. A chyba wszystko ustaliliście, bo nasza szkolna parka kłóci się swobodnie...
- Stul pysk - Itsuko spuściła wzrok na barierkę. Niestety... niedźwiedź miał rację. To nie czas na słowne przepychanki. Gdyby faktycznie teraz miało miejsce głosowanie, nie wskazaliby nikogo, a Monodupa otrzymałby swojego zwycięzcę. Powinna skupić się na szukaniu winnego.
Tymczasem Kohaku zastanawiał się nad czymś, tak wnosiła Gemmei, patrząc na jego zmarszczone czoło. W końcu artysta odezwał się, siląc na spokojny ton.
- Może podpowiedź znajduje się w minionych wydarzeniach, co? Wiecie, jakieś dziwne zachowania albo ktoś powiedział coś podejrzanego...
- To... to bardzo dobre, Harada - chłopak zaczerwienił się, słysząc te słowa.
- Chcę tylko pomóc.- Rzekł uśmiechając się nieśmiale. Zaraz ta mina zamieniła się miejscami z czymś poważniejszym.
-No to, geniuszu, jakie dziwne zachowania żeś zapamiętał?- Pytanie iluzjonisty zbiło go z tropu i sprowadziło do ponownego zawstydzenia się.
-Um... Eh... dziewczyny, nie powinnyście przejąć pałeczki w tym momencie?!- Pisnął, odwracając szybko głowę w ich stronę.
-I do tej pory myślałam, że tylko Himeka jest seksistą.- Wymieniony kucnął i spróbował się skryć przed ostrym wzrokiem Kodamy. On i jego głupi pech z babami.
-Sugito mówiła coś o rozpaczy.- Zaczęła cicho Hashimoto, przyłożyła palec wskazujący do ust. Intensywnie wpatrywała się przed siebie.
-Nana?- Tomiko wzdrygnęła się, usłyszawszy nazwisko zmarłej przyjaciółki. Przesunęła wzrokiem na jej stanowisko, okupowane teraz przez ten cholerny pionek shogi.
-Faktycznie, ale myślałem, że tylko zbzikowała i zaczęła gadać od rzeczy.- Joshiro zaczął kręcić pacem przy głowie, gwiżdżąc dziwne nuty.
-W-Wracając do tematu, sama by nie wymyśliła, że Toyotomi niby był Rozpaczą.- Tomiko niezbyt lubiła, jak iluzjonista oczerniał zmarłych...to było niemiłe.
Następnym razem, jak to zrobi, czymś w niego rzucę. - pomyślała z uśmiechem.
-Huh, czemu?- spojrzała na białowłosego z zażenowaniem.
-Gdybyś jej podał zwyczajne puzzle, to by je w mig ułożyła, ale gdybyś jej dał przykładowo trzy misie i kazał wybrać jednego, to bez konsultacji z kimś nie tknęłaby żadnego.
-[Przepraszam, ale nie rozumiem.]- Na czole rudowłosej zaczęła pulsować żyłka, rozmasowała skronie i wzięła głęboki oddech, by zrobić im kolejny długi wywód.
-Masz na myśli, że nie umie się zdecydować, tak?- Zapytała cicho Gemmei, czekając na reakcję.
-Tak! Dziękuję ci!- Odetchnęła z ulgą, wdzięczna doktor. Chociaż jedna osoba ją zrozumiała! -Z informacji, jakie uzbierałam, nigdy nie było od tego wyjątków, a jeśli decydujesz się na zabicie osoby, to jest to wielki wybór, tak?- Wszystkie słowa wypowiadała wolno, przez zęby. Jeżeli ktoś się jeszcze raz spyta, o co jej chodzi, zrobi się źle.
-Ktoś... nią kierował?- Wszyscy spojrzeli się na Kodamę, stała, podpierając podbródek dłonią. -Jeżeli weźmiemy pod uwagę te głupie żarty, to oczywiste, że winny jest ten zasraniec. A jako że Misaka zaświadczyła w swoim... liście, iż jej zabójcą jest rozpacz, powiedzmy, że myślała o konkretnej osobie... to... ten, który nakierował Nanę na morderstwo Yuichiego, może być również zabójcą Misy.- W jej oczach rozbłysnął dziwny blask, zupełnie jakby wewnątrz rozgryzła coś zupełnie innego. Ta sama osoba kierowała tymi zbrodniami, czyli muszą znaleźć kogoś, kto miał związek z obydwoma wydarzeniami; kogoś...
-[Co ma piernik do wiatraka? Była niezdecydowana, ale to nie oznacza, że ktoś ją namówił do zabójstwa.]- Saiji trzasnął wolną ręką w drewnianą barierkę, nie wyglądał na zadowolonego. Jego wzrok zdawał się być bardziej wyostrzony, brwi złowrogo opadły w dół, nie przypominał niczym tego niewinnego dzieciaka, który chował się za Kohaku. Te zmiany były zauważalne, jednak Gemmei, mimo dostrzeżenia ich, nie uważała tego za dziwne, ta szkoła zmieniła ich wszyskich. A on był jedną z najbardziej pokrzywdzonych osób, to normalne, że nie chciał poruszać tematu zmarłej hikikomori.
-To jedyna teza, jaką teraz posiadamy, fakt, brzmi jak wyssana z palca, ale czegoś musimy się trzymać.- Wyszeptała pisarka, spoglądając gdziekolwiek w bok, byle nie na chłopaka. Chrząknęła i wyprostowała się. -Wracając do tematu, jeśli ta jedna osoba jest odpowiedzalna za morderstwo Misaki i zmanipulowanie Nany to...
-Musiała być w jakiś sposób związana z obiema sprawami.- Dokończyła za nią rudowłosa, pokiwała lekko głową, potwierdzając jej słowa. -Ale kto?
-Ktoś bliski... kłamstwa, nie dało się zbliżyć do Ozogami! To jak posłanie małego króliczka w paszczę lwicy!
-Joshiro, twoje porównanie było trafne, ale zamknij usta, jeśli możesz.- Chłopak powstrzymał łzy powstające w kącikach oczu i wybełkotał coś o wrednych fioletowowłosych postaciach. Potem spytał się, czemu w ogóle takie dziwne kolory istnieją. Hashimoto spojrzała na niego z kpiną.
-Może nie ktoś bliski, ale ktoś, kto mógłby je zmanipulować. Ktoś, kto był obecny przy Nanie przed tym, jak zabiła, kto był ostatnią osobą przy Misie-cchi.- Oświadczył białowłosy, również zatracony w myślach. Cały ten sąd sprawiał, że jego głowa zaczynała boleć. Kto był jednak tą osobą? Aby przemówić Sugito do "rozsądku", ta osoba musiała mieć jej zaufanie, również musiała być z Misą, zanim popełniła samobójstwo. Z tego, co wyczytał w danych na PDA, zmarła niedługo po tym, jak uciekła przemoczona z basenu. Coś mu zaświtało w myślach.
Joshiro wrzucił szachistkę do wody, wyleciała z płaczem... ktoś poszedł za nią. Przesunął wzrokiem po wszystkich zebranych, póki nie zatrzymał się na sylwetce psychiatry. Pamiętał, że robiła te dziwne znaczki dłońmi.
Język migowy.
Do kogo się nim zwracała? Kolejny raz przesunął zielonymi tęczówkami po każdym. Zauważył, że Itsuko z pewnością też coś musiała załapać.
-Saiji... ty byłeś ostatni z Misaką, prawda?- To potwierdziło jego obserwacje.
Reżyser wydawał się być urażony. Zamrugał parę razy w otępieniu i wydał z siebie odgłos w postaci 'huh?'
-[Tak, dostałem też butem w głowę, mam guza.]- Przejechał palcem po wypukłości, z każdym razem, gdy ją w jakikolwek sposób tknął, piekła.
-Mogła cię kopnąć, kiedy uciekał z niej ostatni oddech!
-Itsuko!- Pisnęła wszystkowiedząca, karcąc wzrokiem swoją przyjaciółkę.
-No co, sam potwierdził, że tam był!-Jej głos podskoczył o parę decybeli wyżej, przybierając formę nieprzyjemnego piszczenia. Chłopak westchnął i podrapał się z tyłu głowy.
-[Tak, byłem, ale z tego, co pamiętam, to jeszcze oddychała i wrzeszczała, ile się dało.]- Gemmei zanotowała kolejną zmianę w jego zachowaniu; mówi, że nie rozumie, kwestionuje wszystko, powielił gest głównie wykorzystywany przez Kohaku w tym towarzyswie, nie interesuje się tym, że debatują o czyjejś śmierci. Nie okazuje nawet trochę zdenerwowania tym, że jest głównym podejrzanym.
Pare tygodni wstecz pewnie by sam nawet nie pomyślał, że skończy w taki sposób.
Wpierw możnaby obwinić sprawę ze śmiercią Otsu, był pierwszym, który zobaczył te zbeszczeszczone zwłoki. Następnym i największym ciosem dla jego psychiki była śmierć Miury. Do tej pory ma na sobie tę okropną bluzę splamioną krwią yakuzy. Po tym jak niemalże się załamał, stracił dwójkę bliskich osób mogących jakkolwiek do niego dotrzeć.
-Hej, Gem, nad czym tak intensywnie myślisz?- Zmarszczyła czoło, magik pochylał się w jej stronę.
-Pierwsze, nie nazywaj mnie tak proszę. Drugie, to jak Takemura się zmienił.
-Zmienił?- Tomiko przechyliła głowę na bok, fakt, coś z dzieciakiem było inaczej.
-Tak, pamiętam jak na samym początku byłeś tak nieśmiały, że się za mną chowałeś.- Saiji zarumienił się lekko i oburzony odwrócił głowę na bok, Harada zaśmiał się głupio. -Teraz jesteś inny, zupełnie jakby...
-Zawładnęła nim rozpacz.
-Tak, jakby zawładnęła tobą ro... ejjj! Itsuko to był cios poniżej pasa. Rozumiem, jest źle, ale nie powinnaś być taka ostra.- Czując się niczym skarcone dziecko, zniżyła głowę.
-Ale to nie znaczy, że nie możemy tego wziąść pod uwagę. Wiadomo, że po... śmierci Ryu mu odbiło, to mogło spowodować przejście na... stronę rozpaczy.- Widząc swoją szansę, Joshiro podciągnął pelerynę pod nos.
-Przejdź na ciemną stronę mocy, mamy ciasteczka i pluszowe misie~.
Pisarka potarła swoją skroń, musiał się wtrącić i zepsuć napięcie. Musiał. Chrząknęła i ma powrótk znalazła się w centrum uwagi.
-W końcu, to Saiji był tym, który z Yuichim i Naną odnalazł akta z naszymi życiorysami i danymi. To on był na tyle bliski Nany, by ją mógł zmanipulować do zabójstwa. To on jako jedyny ze wszystkich tutaj był przy Misace, przed jej śmiercią.- Wszystko zdawało się teraz o wiele jaśniejsze. Miał w swoim posiadaniu papiery mówiące o nich w zasadzie wszystko, dzięki nim i pomocą czarno-białego zasrańca, udało im się przestraszyć pozostałych głupimi kawałami. Celowali w ich największe lęki. Jaki miał jednak cel, aby nasłać hikikomori na muzyka, we trójkę zdawali się sobie bliscy. Być może rozpacz nim pokierowała do tego. Spojrzała na niego, spoglądał na nią pusto.
-Widząc, że Misaka była w... no cóż, nie najlepszym stanie psychicznym, zauważył swoją szansę na szybkie pozbycie się jej. Kiedy się zgłosił i za nią poszedł, mógł nie wiedzieć, że na serio będzie się chciała... zabić. Zaczął z niej drwić, by pogorszyć sprawę. Wahała się, jestem tego pewna, że nie chciała tak skończyć. Ale potem... kiedy stała nad tą liną, zepchnąłeś jej krzesełko spod nóg, prawda? Patrzyłeś, jak próbuje się uratować, ale... ale...- Z oczu Kodamy wypłynęły łzy. W całej sali zapadła martwa cisza, jej oskarżenie wydawało się logiczne i chyba... najbardziej trafne. Zatrzymali się w martwym punkcie, tutaj zawsze liczyli na szczęście, że odnajdzie się poważna wskazówka, prowadząca do zbrodniarza.
Do tej pory mieli to szczęście, może Haruka nad nimi czuwał...czuwała. -Więc... co masz na swoją obronę... Saiji?
Chłopak uniósł głowę, by złączyć się spojrzeniami z Kodamą. Wydawał się spokojny, jego twarz nie wyrażała jakichkolwiek uczuć. Przekręcił głowę na bok, zaraz potem założył kaptur ze sterczącymi pandzimi uszkami. Cień zakrył oczy, wydawało się, że dwa niebieskie kółka świeciły w tych ciemnoścach.
Zmarszczyły brwi, w krótkim momencie z błogiego spokoju jego mina zmieniła się w czystą wściekłość. Podniósł swoje PDA i cisnął nim w pisarkę. Dziewczna ledwo unikła uderzenia, urządzenie trafiło w ścianę za nią, a jego części poleciały pod jej nogi. Krew uciekła z jej policzków, gdyby to walnęło w nią z taką prędkością, mogłaby stracić drugie oko.
-Znowu...- Czas zatrzymał się w miejscu, uwaga wszystkich spoczęła na reżyserze. -Znowu wszystko zepsułaś! Ty wiesz, ile pracy włożyłem! Ty wiesz, ile przecierpiałem! Mieliście obwinić kogoś innego! Nie słodkiego, jednak skrzywonego psychicznie shotę! Ale nie! Zawsze się musi znaleźć jakiś idiota, co wszystko przyuważy! Wiesz co, Kodama? Pieprz się! To ci tylko powiem! Co się tak gapicie? Wiem, wiem, to szok, kiedy ten niewinny i słodziutki drugoplanowy bohater staje się głównym anatagonistą, ale popatrzcie na to, jak zaciśnia się fabuła! Najgorszy scenariusz się spełnia, akcja nabiera tempa, kamera w ruchu!
piątek, 26 września 2014
8.3
wtorek, 23 września 2014
8.2
Ta krew. Rudowłosa nawet nie zauważyła, gdy pozostała część klasy dotarła do pokoju Misaki. Sznur. Już bez obciążnika. Obciążnik leżał na łóżku. Teraz puste oczy patrzyły na sufit. Pewnie jego też świdrowały. Aż dziw, że tynk nie zaczął nagle odpadać.
Odwróciła wzrok. Obok niej - ktoś, z kim 'wahadło' najbardziej się wykłócało. Kiwające się w przód i tył. Żadna nie pamiętała, czy Monodupa ogłosił znalezienie ciała. Chyba zrobi to dopiero teraz, bo wcześniej były tu tylko we dwie. Plus, oczywiście, trup.
Nie umiała nazwać osoby, do której należały zwłoki, po imieniu. Imię jest przypisane do kogoś żywego. Oddychającego. Myślącego, czującego. Co ją skłoniło do tego kroku? Są już tak niedaleko celu... to ich wina? Bo nie dostrzegli zagrożenia? Bo nie zauważyli, że ktoś z nich pragnie śmierci tak bardzo, że sam odbierze sobie życie?
Monokuma pewnie pieje z zachwytu. Czemu jeszcze się nie odezwał?
- Czyli jednak... - Gemmei wpatrywała się w zwłoki na łóżku. Miała podejrzenia, że stan psychiczny szachistki może doprowadzić do takiego finału, jednak... żywiła nadzieję, że różowowłosej za bardzo będzie zależeć na wytykaniu im błędów lub chociażby na odejściu stąd. Z drugiej strony - co ich czeka, jeżeli faktycznie uciekną z Akademii? Te kilka tygodni za bardzo ich zmieniło. Nie ma już osób, które siłą zostały tu sprowadzone, powstało zbyt wiele blizn. Może właśnie tego obawiała się Ozogami? Że nie będzie na zewnątrz miejsca dla okaleczonej niej. A co, jeśli żadne z nich nie będzie miało tam miejsca?
- Co 'jednak'? To również przewidywałaś? - Himeka nie chciał obrazić tym psychiatry. Po prostu... nie umiał uwierzyć, że dziewczyna każdemu z nich wystawiała "szanse". Jak eksperymentalnym szczurom. Kto jest na tyle silny psychicznie, by przeżyć, a kto nie ma takiej możliwości. Stąd wzięła się gorycz w jego głosie, co doktor zrozumiała. Skinęła w odpowiedzi głową, starając się nie patrzeć na nikogo. To, co robiła, mogło nie pasować innym. Że są oceniani pod kątem swoich zdolności przeżycia.
- Proszę... chyba nie będziecie się o to kłócić, co? - Itsuko wstała chwiejnie, jej ton wskazywał na olbrzymie znużenie. Proszę, na co zdawały się jej próby podtrzymania reszty na duchu. Gdyby gdzieś na początku porzuciła rolę pocieszycielki i nie zajmowała się szukaniem sposobów wyjścia... Naiwna. Oto przymiotnik, który ją określa.
Teraz jednak musiała ponownie wcielić się w śledczą. Z tyłu głowy coś się kołatało. Przeczucie. Albo to intuicja, o którą się nie podejrzewała. Dręcząca myśl, że coś tu nie gra. Że coś tu jest nie w porządku. Musiała się przekonać, co (lub kto) stoi za śmiercią szachistki. Nieważne, że nie darzyły się sympatią. Aktualnie Misaka nie będzie protestować przeciwko jej posunięciom.
- Procedura - szepnęła sucho pisarka, łapiąc równowagę. - Działajmy jak zawsze. Przeprowadźmy śledztwo.
- [Po co?] - mina reżysera wyrażała zdumienie. On również zdawał się być zszokowany radykalnym krokiem uczennicy, jednak nie rozumiał, po co Kodama chce szukać śladów. - [Przecież to ewidentnie samobójstwo. Musimy to udowadniać?]
- Koniec końców to czyiś zgon - odparła nastolatka. - W tym wypadku dochodzenie jest wręcz wymagane. Zasadami. Zgadza się?
- Ma rację - przyznał malarz, patrząc na przyjaciółki. Kontrast był dostrzegalny na pierwszy rzut oka. Usukari, dręczona wyrzutami sumienia, wyglądała, jakby chciała zapaść się w sobie, natomiast Itsuko emanowała... determinacją. Jeśli nie nawet desperacją. - Misaka.... zasługuje na to. Z naszej strony.
Rudowłosa spuściła wzrok. Jakoś nie miała ochoty pomagać reszcie w szukaniu poszlak. Nie miała na to sił. Zjadało ją poczucie winy, miała wrażenie, że w jakimś stopniu odpowiada za tą śmierć. Pisarka powiodła wzrokiem po tej maleńkiej grupce. Sama nie da rady niczego znaleźć. Potrzebowała przynajmniej jednej osoby do pomocy... ale kogo? Saiji odpadał. Miał do czynienia ze zbyt wieloma trupami, nie może go prosić. Tomiko? Nie. Ciążył na niej ból, wina i smutek. Gemmei i Kohaku powinni być w pobliżu tych najbardziej poszkodowanych na psychice, bo jako jedyni potrafią jako tako pocieszać.
- Joshiro, zostajesz tutaj - zwróciła się cicho do milczącego iluzjonisty. Ten pokiwał szybko głową. - Reszta... niech odpocznie. Przeczeka. Spotkamy się w kafeterii.
Ktoś pokiwał głową, malarz zajął się zabieraniem stąd wszystkowiedzącej i reżysera. Pokój opustoszał. Kiedy zrobiło się ich tak mało? Chciała płakać, chociaż nie było jej wolno. Musi udawać, że daje sobie radę, że to tylko kolejne śledztwo, nie w sprawie śmierci ze skrajnej rozpaczy.
- Czego mamy szukać? - Iluzjonista spojrzał na nią pytająco; od momentu usłyszenia krzyku Tomiko zachowywał się, jakby ktoś poprzykręcał mu kilka gałek. Był wyciszony, zdawał sobie sprawę, że jest naprawdę dramatycznie. Powaga, której nie chciał do siebie dopuszczać, w końcu go dopadła.
- Ja... nie wiem. Czegoś, co odbiega od normy? Czego nie powinno być... jak choćby... - rozejrzała się po pokoju bezradnie. - Jak choćby...- Chłopak położył dłoń na jej ramieniu.
Odwróciła wzrok. Obok niej - ktoś, z kim 'wahadło' najbardziej się wykłócało. Kiwające się w przód i tył. Żadna nie pamiętała, czy Monodupa ogłosił znalezienie ciała. Chyba zrobi to dopiero teraz, bo wcześniej były tu tylko we dwie. Plus, oczywiście, trup.
Nie umiała nazwać osoby, do której należały zwłoki, po imieniu. Imię jest przypisane do kogoś żywego. Oddychającego. Myślącego, czującego. Co ją skłoniło do tego kroku? Są już tak niedaleko celu... to ich wina? Bo nie dostrzegli zagrożenia? Bo nie zauważyli, że ktoś z nich pragnie śmierci tak bardzo, że sam odbierze sobie życie?
Monokuma pewnie pieje z zachwytu. Czemu jeszcze się nie odezwał?
- Czyli jednak... - Gemmei wpatrywała się w zwłoki na łóżku. Miała podejrzenia, że stan psychiczny szachistki może doprowadzić do takiego finału, jednak... żywiła nadzieję, że różowowłosej za bardzo będzie zależeć na wytykaniu im błędów lub chociażby na odejściu stąd. Z drugiej strony - co ich czeka, jeżeli faktycznie uciekną z Akademii? Te kilka tygodni za bardzo ich zmieniło. Nie ma już osób, które siłą zostały tu sprowadzone, powstało zbyt wiele blizn. Może właśnie tego obawiała się Ozogami? Że nie będzie na zewnątrz miejsca dla okaleczonej niej. A co, jeśli żadne z nich nie będzie miało tam miejsca?
- Co 'jednak'? To również przewidywałaś? - Himeka nie chciał obrazić tym psychiatry. Po prostu... nie umiał uwierzyć, że dziewczyna każdemu z nich wystawiała "szanse". Jak eksperymentalnym szczurom. Kto jest na tyle silny psychicznie, by przeżyć, a kto nie ma takiej możliwości. Stąd wzięła się gorycz w jego głosie, co doktor zrozumiała. Skinęła w odpowiedzi głową, starając się nie patrzeć na nikogo. To, co robiła, mogło nie pasować innym. Że są oceniani pod kątem swoich zdolności przeżycia.
- Proszę... chyba nie będziecie się o to kłócić, co? - Itsuko wstała chwiejnie, jej ton wskazywał na olbrzymie znużenie. Proszę, na co zdawały się jej próby podtrzymania reszty na duchu. Gdyby gdzieś na początku porzuciła rolę pocieszycielki i nie zajmowała się szukaniem sposobów wyjścia... Naiwna. Oto przymiotnik, który ją określa.
Teraz jednak musiała ponownie wcielić się w śledczą. Z tyłu głowy coś się kołatało. Przeczucie. Albo to intuicja, o którą się nie podejrzewała. Dręcząca myśl, że coś tu nie gra. Że coś tu jest nie w porządku. Musiała się przekonać, co (lub kto) stoi za śmiercią szachistki. Nieważne, że nie darzyły się sympatią. Aktualnie Misaka nie będzie protestować przeciwko jej posunięciom.
- Procedura - szepnęła sucho pisarka, łapiąc równowagę. - Działajmy jak zawsze. Przeprowadźmy śledztwo.
- [Po co?] - mina reżysera wyrażała zdumienie. On również zdawał się być zszokowany radykalnym krokiem uczennicy, jednak nie rozumiał, po co Kodama chce szukać śladów. - [Przecież to ewidentnie samobójstwo. Musimy to udowadniać?]
- Koniec końców to czyiś zgon - odparła nastolatka. - W tym wypadku dochodzenie jest wręcz wymagane. Zasadami. Zgadza się?
- Ma rację - przyznał malarz, patrząc na przyjaciółki. Kontrast był dostrzegalny na pierwszy rzut oka. Usukari, dręczona wyrzutami sumienia, wyglądała, jakby chciała zapaść się w sobie, natomiast Itsuko emanowała... determinacją. Jeśli nie nawet desperacją. - Misaka.... zasługuje na to. Z naszej strony.
Rudowłosa spuściła wzrok. Jakoś nie miała ochoty pomagać reszcie w szukaniu poszlak. Nie miała na to sił. Zjadało ją poczucie winy, miała wrażenie, że w jakimś stopniu odpowiada za tą śmierć. Pisarka powiodła wzrokiem po tej maleńkiej grupce. Sama nie da rady niczego znaleźć. Potrzebowała przynajmniej jednej osoby do pomocy... ale kogo? Saiji odpadał. Miał do czynienia ze zbyt wieloma trupami, nie może go prosić. Tomiko? Nie. Ciążył na niej ból, wina i smutek. Gemmei i Kohaku powinni być w pobliżu tych najbardziej poszkodowanych na psychice, bo jako jedyni potrafią jako tako pocieszać.
- Joshiro, zostajesz tutaj - zwróciła się cicho do milczącego iluzjonisty. Ten pokiwał szybko głową. - Reszta... niech odpocznie. Przeczeka. Spotkamy się w kafeterii.
Ktoś pokiwał głową, malarz zajął się zabieraniem stąd wszystkowiedzącej i reżysera. Pokój opustoszał. Kiedy zrobiło się ich tak mało? Chciała płakać, chociaż nie było jej wolno. Musi udawać, że daje sobie radę, że to tylko kolejne śledztwo, nie w sprawie śmierci ze skrajnej rozpaczy.
- Czego mamy szukać? - Iluzjonista spojrzał na nią pytająco; od momentu usłyszenia krzyku Tomiko zachowywał się, jakby ktoś poprzykręcał mu kilka gałek. Był wyciszony, zdawał sobie sprawę, że jest naprawdę dramatycznie. Powaga, której nie chciał do siebie dopuszczać, w końcu go dopadła.
- Ja... nie wiem. Czegoś, co odbiega od normy? Czego nie powinno być... jak choćby... - rozejrzała się po pokoju bezradnie. - Jak choćby...- Chłopak położył dłoń na jej ramieniu.
-Chyba wiem, o co ci chodzi. Nie wysilaj się.- Wyminął ją i zaczął przeszukiwać szafki. Nie było tam niczego dziwnego, same damskie ubrania. One chyba nie grały ważnej roli. Itsuko przypatrywała się, jaką minę miał, przeglądając osobiste rzeczy Misaki. Czy przedtem też bywał tak przerażająco obojętny?
Rozejrzała się jeszcze raz po pokoju, wyglądał tak samo jak zawsze. Nie licząc małego szczegółu. Na nocnym stoliku leżała rozłożona plansza z poustawianymi pionkami od szachów. Coś tu jednak nie pasowało.
-Nie ma królowej.- Mruknęła, zwracając na siebie uwagę Joshiro. Wstając, otrzepał spodnie z nieistniejącego kurzu i spojrzał jej przez ramię. Fakt, brakowało jednej z białych figur. Nie znał się na tym za dobrze, więc tylko mentalnie potwierdził, że to była królowa.
-Kolejna farsa z pionkami? To się robi nudne.- Ignorując jego sarkastyczny ton, kucnęła przed ciałem ułożonym na łóżku, zmówiła krótką modlitwę, klapiąc dłońmi. -Co robisz?
-Ktoś musi sprawdzić, czy to jednak po... powieszenie było przyczyną zgonu.- Powiedziała cicho. Nie chciała tego robić, nie dlatego, że to Misa, jej odwieczne nemesis i podobne... Tylko dlatego, że sama była już zmęczona. Ilu jeszcze z nich zginie? I tak pozostała maleńka garstka. Szyja ofiary była pokryta sińcami i śladem linii. Nic dziwnego, powiesiła się. Co ona sobie myśli, kwestionując tak oczywistą sprawę?! Przeklęła w myślach swoją głupotę.
-Czekaj... - Zwróciła się w stronę iluzjonisty, trzymał za dłoń. -Jej palce są... poharatane.
-Innego porównanie użyć nie mogłeś?- Sama spojrzała na drugą rękę zmarłej dziewczyny. Mimo że użył głupiego słowa, idealnie określało stan opuszków palców. Paznokcie były połamane, a skóra dookoła nich praktycznie została zdarta.
-Ona walczyła? Ale...
-Może w środku tego cholerstwa zrozumiała, że źle robi i chciała jakoś się uwolnić?- Chciała, aby słowa przyjaciela okazały się głupim, wewnętrznym żartem. Jednak twarz chłopaka wciąż pozostawała niezmiennie poważna. Nie wiedziała, czego powinna obawiać się bardziej; tego, że przed nią leży trup złośnicy, czy jego martwego wyrazu twarzy.
Spojrzała w kierunku odciętej liny, w pewnych miejscach była nieco rozszarpana i pokryta różową substancją. Coś jej tutaj nie pasowało. Jakoś nie mogła uwierzyć, że ona to zrobiła bez niczyjej pomocy.
-A co, jeśli to było morderstwo?
-Zgłupiałaś?! To ja tutaj powinienem być od zadawania idiotycznych pytań.- Skuliła się trochę w sobie, słysząc jego ostry ton. Co się z nim stało? Czyżby... Spojrzał w bok, unikając i jej wzroku, i widoku ich koleżanki. Czyżby obwiniał się o to?
Rozejrzała się po raz kolejny, szukając natarczywie dowodu na to, że to jednak zabójstwo. To jej nie pasowało na zwykłe samobójstwo, jakiś element nie współgrał z resztą. Przecież Misa nie mogła w środku duszenia rozmyślić się i nabrać chęci do życia! Hah... Spojrzała na pozostałość sznura... był za wysoko, by szachistka była w stanie dosięgnąć od tak. Najbliższą rzeczą, jakiej musiałaby użyć, byłoby stereotypowe krzesełko. Ale ono stało przy drzwiach głównych. Więc jak...
-Nie gadam głupot! Patrz, Misaka jest zbyt niska, by dała radę dosięgnąć zawieszonej... liny, musiała się czymś podeprzeć!- Złapała go za ramię, chcąc by wysłuchał ją i zrozumiał chociaż odrobinkę z tego, co odkryła.
-To nie jest idealny dowód, by to mogło być za...
-Misa zrobiła to na środku pokoju! Nie ma w pobliżu ani jednej rzeczy, na której mogłaby się stanąć! Ktoś musiał to przestawić! To... to musi być morderstwo.- Chciał powiedzieć, że jej do końca odbiło, ale w ten sposób by ją jakoś chyba zranił. I by znowu od baby oberwał. A tego chciał uniknąć.
-To co miałby oznaczać ten list?- Wyminął ją i wziął z szafki nieco zgniecioną różową kartkę. -Znalazłem go, jak patrzyłem po meblach. Zaproszeniem na herbatkę to to nie jest.- Wzięła zapisany świstek do ręki i powoli zaczęła przesuwać swój wzrok po linijkach. Może to zaprzeczało jej teorii z zabójstwem, ale wciąż istniała mała szansa na to, że... na to, że... Na to, że ta okropna złośnica wciąż chciała żyć.
Drzwi uchyliły się z drażniącym skrzypnięciem, do środka zajrzała białą czupryna.
-Macie coś?- Zapytał, rozglądając się po pomieszczeniu, jednak jego oczy próbowały nie spoglądać na ciało.
-Zużytą gumę do żucia, różowe stringi i stare antyczne zdjęcia jej babci.- Kodama spojrzała się to na Himekę, to na Kohaku... jak to możliwe, że malarz zmienił jego zachowanie tak szybko?! Co tu się kroi? Zrobiła coś złego? Joshiro już jej nie lubił?
-Bardzo śmieszne. Nie wiem, po co to całe przeszukiwanie...
-To co miałby oznaczać ten list?- Wyminął ją i wziął z szafki nieco zgniecioną różową kartkę. -Znalazłem go, jak patrzyłem po meblach. Zaproszeniem na herbatkę to to nie jest.- Wzięła zapisany świstek do ręki i powoli zaczęła przesuwać swój wzrok po linijkach. Może to zaprzeczało jej teorii z zabójstwem, ale wciąż istniała mała szansa na to, że... na to, że... Na to, że ta okropna złośnica wciąż chciała żyć.
Drzwi uchyliły się z drażniącym skrzypnięciem, do środka zajrzała białą czupryna.
-Macie coś?- Zapytał, rozglądając się po pomieszczeniu, jednak jego oczy próbowały nie spoglądać na ciało.
-Zużytą gumę do żucia, różowe stringi i stare antyczne zdjęcia jej babci.- Kodama spojrzała się to na Himekę, to na Kohaku... jak to możliwe, że malarz zmienił jego zachowanie tak szybko?! Co tu się kroi? Zrobiła coś złego? Joshiro już jej nie lubił?
-Bardzo śmieszne. Nie wiem, po co to całe przeszukiwanie...
-Bo to nie było samobójstwo!- Kiedy to jeden spojrzał się na nią zdziwiony, drugi wywrócił oczyma. -Wiem, nie wygląda na to... ale udowodnię, że to było zabójstwo z ręki innej niż jej!- Wskazała palcem na Misakę, wydawało się, że spała. Co było tylko złudą.
Nie mając już czego szukać, ruszyli w stronę głównego holu i stołówki, gdzie siedziały trzy osoby z ich pozostałości. Zauważając ich przybycie, Tomiko niemal wyfrunęła do góry.
-Uważam, że to zabójstwo.- Głos pisarki zburzył ciszę między nimi.
-To dość nieracjonalne myślenie.- Odwróciła głowę na bok, by uniknąć przeszywającego wzroku Gemmei. Fakt, w tym wypadku to brzmiało jak absurd ale...ma dowody! Jeśli je przedstawi, może ktoś przyzna jej rację...!
-Ja jej wierzę.- Huh? Jasnobrązowe oczy rozświetliły się czymś dziwnym. Po prostu odzyskały blask, jednak to spojrzenie... było inne, niż takie, jakie Tomiko ukazywała zazwyczaj. -Misaka to jędza. Wiedźma, jędza, idiotka, ale swojego życia nie odrzuciłaby tak szybko! Nawet jeśli by już trzymała tę pieprzoną linę... nie zrobiłaby tego!
-To dość dziwne, bo tak się chyba stało.- Orzekła pewna siebie. Wewnątrz cieszyła się, że ma jakiegokolwiek sprzymierzeńca. I na dodatek jedną z mądrzejszych osób tutaj! Usiadła pomiędzy nią a Gemmei, która o dziwo tego dnia okupowała część głównego stolika.
-[Dziwne, nie powinno być tu teraz pełno Monokumy?]- Jak na zawołanie misiek wyskoczył znikąd, wydając z siebie wredny rechot. Niski chłopak wewnętrzne pisnął, przeklinając futrzaka w myślach.
-Aktualnie to jestem pełny, widzieliście mój mięciutki brzuszek? Tak, tak, doszło do zabójstwa, bla, bla, bla, to samobójstwo, bla, bla, bla, ale śmierć to wciąż śmierć i trzeba postąpić zgodnie z procedurami.
-Ale jak nie ma zabójcy, to znaczy, że przegramy!-Słysząc panikę w głosie malarza, oczy miśka groźnie zabłyszczały.
-Ah, te białowłose postacie, nigdy niczego nie rozumieją. A jak zrozumieją, to partolą wszystko.- Wzruszył łapkami i zrobił sobie przechadzkę po stole. -Jako wasz drogi i wszechpotężny dyrektor muszę przestrzegać regulaminu, bo jaki przykład ze mnie będzie, jak złamię reguły?
-Ostatnio mówiłeś, że nie ma dla ciebie czegoś takiego jak prawa.- Na czarnej stronie główki wyskoczyła pulsująca żyłka.
-Tak, jak nie stare powiedzonka, to to. Może nie jest aż tak okropny, na jakiego się robi.- Wtrącił się Himeka, zakładając ręce na piersi. Uśmiechnął się drwiąco, patrząc z góry na pluszaka.
- [Może to tylko zabawka, starająca się zwrócić na siebie uwagę?]
-A ja powiem, że to jest zmutowany chihuahua.
-Dosyć! Wszyscy na salę sądową, już! Wredne bachory i ich nieposzanowanie! Takich to tylko zabić od razu!- Monokuma wyciągnął znikąd mały pilocik i kliknął kilka przycisków. W momencie, kiedy zaprzestał, cała podłoga zaczęła się trząść.
-C-Co jest?
-[Szybko, złapcie się za coś!]- Słychać było zgłuszone zarządzenie Saijiego, on samowolnie zszedł pod stół. Głośny dźwięk dochodził coraz bliżej i praktycznie bombardował ich bębenki ostrymi grzechotami.
PAM!
I cisza. Z podłogi wyskoczyło metalowe pudło, miało ono małą konsolę po lewej i...
-Czekaj, winda?! Ale jak?!- Iluzjonista, ignorując uwagi innych, podszedł i zastukał w jedną ze ścianek. Po dźwięku rozpoznał, że była wewnątrz pusta. Czuł się urażony, to on miał tu być od magii, a nie ten pluszak zagłady.
-Gratuluję spostrzegawczości, a teraz zasuwać do windy albo pożałujecie.- Mimowolnie weszli do ciasnego pomieszczenia. Wydawała się praktycznie taka sama jak ta przeklęta, której używali do tej pory, tylko że była mniejsza. No tak, po co marnować przestrzeń na taką liczebność...
-Nie zdaje się to wam dziwne, to przecież samobójstwo.- Zaczęła Hashimoto, przerywając ciszę, praktycznie towarzyszyła im wnerwiająca melodyjka, ale teraz nie zwracali na to uwagi.
-W tym sęk, że nie było!- Winda zatrzymała się, a Itsuko stanęła na przodzie z pewnym wyrazem twarzy. -Mam na to dowody. Chodźmy...
I po raz kolejny znaleźli się w tym przeklętym miejscu. Nie dosyć, że muszą znosić dziwne limity nałożone przez wybredną zabawkę i głupie żarty kogoś, kto niby przeszedł na stronę rozpaczy, to jeszcze śmierć bliskiej osoby. Fakt, to Misaka, nie była im zbytnio bliska, ale... nie pozwoli sprawcy chadzać sobie po tych ziemiach bez poczucia winy. Przesunęła wzrokiem po wolnych miejscach. Ile ich tu przyszło? Piętnaścioro, tak? Pozostanie ile? Teraz jest ich szóstka... za niedługo piątka. Zacisnęła pięści. Nawet jeśli to miałaby być tylko jedna osoba, zrobi wszystko by się stąd wydostała.
-Świetnie, kolejny idiotyczny żart rzekomej rozpaczy.- Na każdym z pustych miejsc, prócz tych okropnych portretów, zawitały rekwizyty należące niegdyś do ich zmarłych przyjaciół. Co za okropieństwo...
Nie mając już czego szukać, ruszyli w stronę głównego holu i stołówki, gdzie siedziały trzy osoby z ich pozostałości. Zauważając ich przybycie, Tomiko niemal wyfrunęła do góry.
-Uważam, że to zabójstwo.- Głos pisarki zburzył ciszę między nimi.
-To dość nieracjonalne myślenie.- Odwróciła głowę na bok, by uniknąć przeszywającego wzroku Gemmei. Fakt, w tym wypadku to brzmiało jak absurd ale...ma dowody! Jeśli je przedstawi, może ktoś przyzna jej rację...!
-Ja jej wierzę.- Huh? Jasnobrązowe oczy rozświetliły się czymś dziwnym. Po prostu odzyskały blask, jednak to spojrzenie... było inne, niż takie, jakie Tomiko ukazywała zazwyczaj. -Misaka to jędza. Wiedźma, jędza, idiotka, ale swojego życia nie odrzuciłaby tak szybko! Nawet jeśli by już trzymała tę pieprzoną linę... nie zrobiłaby tego!
-To dość dziwne, bo tak się chyba stało.- Orzekła pewna siebie. Wewnątrz cieszyła się, że ma jakiegokolwiek sprzymierzeńca. I na dodatek jedną z mądrzejszych osób tutaj! Usiadła pomiędzy nią a Gemmei, która o dziwo tego dnia okupowała część głównego stolika.
-[Dziwne, nie powinno być tu teraz pełno Monokumy?]- Jak na zawołanie misiek wyskoczył znikąd, wydając z siebie wredny rechot. Niski chłopak wewnętrzne pisnął, przeklinając futrzaka w myślach.
-Aktualnie to jestem pełny, widzieliście mój mięciutki brzuszek? Tak, tak, doszło do zabójstwa, bla, bla, bla, to samobójstwo, bla, bla, bla, ale śmierć to wciąż śmierć i trzeba postąpić zgodnie z procedurami.
-Ale jak nie ma zabójcy, to znaczy, że przegramy!-Słysząc panikę w głosie malarza, oczy miśka groźnie zabłyszczały.
-Ah, te białowłose postacie, nigdy niczego nie rozumieją. A jak zrozumieją, to partolą wszystko.- Wzruszył łapkami i zrobił sobie przechadzkę po stole. -Jako wasz drogi i wszechpotężny dyrektor muszę przestrzegać regulaminu, bo jaki przykład ze mnie będzie, jak złamię reguły?
-Ostatnio mówiłeś, że nie ma dla ciebie czegoś takiego jak prawa.- Na czarnej stronie główki wyskoczyła pulsująca żyłka.
-Tak, jak nie stare powiedzonka, to to. Może nie jest aż tak okropny, na jakiego się robi.- Wtrącił się Himeka, zakładając ręce na piersi. Uśmiechnął się drwiąco, patrząc z góry na pluszaka.
- [Może to tylko zabawka, starająca się zwrócić na siebie uwagę?]
-A ja powiem, że to jest zmutowany chihuahua.
-Dosyć! Wszyscy na salę sądową, już! Wredne bachory i ich nieposzanowanie! Takich to tylko zabić od razu!- Monokuma wyciągnął znikąd mały pilocik i kliknął kilka przycisków. W momencie, kiedy zaprzestał, cała podłoga zaczęła się trząść.
-C-Co jest?
-[Szybko, złapcie się za coś!]- Słychać było zgłuszone zarządzenie Saijiego, on samowolnie zszedł pod stół. Głośny dźwięk dochodził coraz bliżej i praktycznie bombardował ich bębenki ostrymi grzechotami.
PAM!
I cisza. Z podłogi wyskoczyło metalowe pudło, miało ono małą konsolę po lewej i...
-Czekaj, winda?! Ale jak?!- Iluzjonista, ignorując uwagi innych, podszedł i zastukał w jedną ze ścianek. Po dźwięku rozpoznał, że była wewnątrz pusta. Czuł się urażony, to on miał tu być od magii, a nie ten pluszak zagłady.
-Gratuluję spostrzegawczości, a teraz zasuwać do windy albo pożałujecie.- Mimowolnie weszli do ciasnego pomieszczenia. Wydawała się praktycznie taka sama jak ta przeklęta, której używali do tej pory, tylko że była mniejsza. No tak, po co marnować przestrzeń na taką liczebność...
-Nie zdaje się to wam dziwne, to przecież samobójstwo.- Zaczęła Hashimoto, przerywając ciszę, praktycznie towarzyszyła im wnerwiająca melodyjka, ale teraz nie zwracali na to uwagi.
-W tym sęk, że nie było!- Winda zatrzymała się, a Itsuko stanęła na przodzie z pewnym wyrazem twarzy. -Mam na to dowody. Chodźmy...
I po raz kolejny znaleźli się w tym przeklętym miejscu. Nie dosyć, że muszą znosić dziwne limity nałożone przez wybredną zabawkę i głupie żarty kogoś, kto niby przeszedł na stronę rozpaczy, to jeszcze śmierć bliskiej osoby. Fakt, to Misaka, nie była im zbytnio bliska, ale... nie pozwoli sprawcy chadzać sobie po tych ziemiach bez poczucia winy. Przesunęła wzrokiem po wolnych miejscach. Ile ich tu przyszło? Piętnaścioro, tak? Pozostanie ile? Teraz jest ich szóstka... za niedługo piątka. Zacisnęła pięści. Nawet jeśli to miałaby być tylko jedna osoba, zrobi wszystko by się stąd wydostała.
-Świetnie, kolejny idiotyczny żart rzekomej rozpaczy.- Na każdym z pustych miejsc, prócz tych okropnych portretów, zawitały rekwizyty należące niegdyś do ich zmarłych przyjaciół. Co za okropieństwo...
Zajęli miejsca. Co innego mogli zrobić? Patrzyli po sobie, oczy przyjaciół wyrażały... tak wyczekiwaną rozpacz. Pustkę.
- Zaczynamy... chociaż kogo możemy wskazać? To było...
- Nie kończ - przerwała malarzowi pisarka. Z kieszeni wyciągnęł list, pomięty, a gwałtownym ruchem naderwała przez przypadek górę kartki. Rozprostowała go, walcząc z tym paskudnym dygotem palców. Nim jednak postanowiła odczytać 'testament' na głos, musiała przemówić do ich rozsądku. Czy coś w tym stylu. Za moment chyba wypluje na środek okręgu drewnianych barier swój żołądek. Bała się, że jej teoria jest niekompletna, nieprawidłowa i że myli się. I wtedy nastąpi koniec gry, którego będzie winą. - Misaka broniła się przed śmiercią. Dowodem na to były poszarpane opuszki palców. Gdyby naprawdę czuła gotowość na posunięcie się do tak radykalnego kroku, w ostatniej chwili nie zaczęłaby raczej walki, mam rację?
- No nie wiem - zaprzeczyła psychiatra. - Być może zdała sobie sprawę, że chce żyć, jednak było już za późno?
- Nie - jej głos stawał się mocniejszy. Pewniejszy siebie. - To Ozogami, być może faktycznie zastanawiała się nad tą opcją, mimo to... koniec końców nie porzuciłaby szansy do wytykania nam błędów.
- [Skąd ta pewność?] - z niewiadomych przyczyn, pytanie Takemury zirytowało ją. Co jest, nie poznali się na różowowłosej? Spojrzała na zabazgroloną kartkę, wzięła głęboki oddech.
- Choćby z treści tego listu.
Drżącym z emocji głosem odczytała ostatnie słowa szachistki:
'Trochę trudno mi zacząć... może to dlatego, że piszę tu o śmierci. Swojej śmierci, co dla mnie brzmi dość abstrakcyjnie...
Nie chcę waszego współczucia. Ani żalu, bo wiem, że napsułam nieco krwi. Przemyślałam to. Chyba. Ja... mam już dosyć. Rozpacz osiągnęła cel. Złamała mnie. Zabiła Yuichiego. Nanę. A teraz jeszcze mnie.
Brawa, jeżeli to czytasz, cholero. Obyś smażył się w piekle.
Dobra. Chyba dosyć już tej żałości... wróć, zapomniałabym. Musicie... dowiedzieć się o czymś. Koniecznie.
Zdaje mi się, że znam tożsamość Superlicealnej Rozpaczy. Ale... nie mogę napisać tu jego imienia, bo wtedy Monognój odbierze wam list. A chciałabym, by pozostał po mnie jakiś ślad. Schowajcie go do tej całej dokumentacji. Tylko nie zapomnijcie jej później zabrać, gdy będziecie odchodzić.
Nie złośćcie się, że wybrałam tę drogę. Po prostu... do mnie nadzieja nie dotarła. Chcę już spokoju. Ale wykonajcie moją "ostatnią wolę" i pozbądźcie się potrójnego zabójcy. Powodzenia dla Nadziei, jeśli którekolwiek z was porwie się na robienie za promyczek światła i tak dalej. Wyrazy współczucia w pakiecie.
Ozogami Misaka"
Nie chcę waszego współczucia. Ani żalu, bo wiem, że napsułam nieco krwi. Przemyślałam to. Chyba. Ja... mam już dosyć. Rozpacz osiągnęła cel. Złamała mnie. Zabiła Yuichiego. Nanę. A teraz jeszcze mnie.
Brawa, jeżeli to czytasz, cholero. Obyś smażył się w piekle.
Dobra. Chyba dosyć już tej żałości... wróć, zapomniałabym. Musicie... dowiedzieć się o czymś. Koniecznie.
Zdaje mi się, że znam tożsamość Superlicealnej Rozpaczy. Ale... nie mogę napisać tu jego imienia, bo wtedy Monognój odbierze wam list. A chciałabym, by pozostał po mnie jakiś ślad. Schowajcie go do tej całej dokumentacji. Tylko nie zapomnijcie jej później zabrać, gdy będziecie odchodzić.
Nie złośćcie się, że wybrałam tę drogę. Po prostu... do mnie nadzieja nie dotarła. Chcę już spokoju. Ale wykonajcie moją "ostatnią wolę" i pozbądźcie się potrójnego zabójcy. Powodzenia dla Nadziei, jeśli którekolwiek z was porwie się na robienie za promyczek światła i tak dalej. Wyrazy współczucia w pakiecie.
Ozogami Misaka"
Pod koniec odczytu poczuła, że zdania stają się coraz trudniejsze do zrozumienia. Chwilę potem pojęła, że to łzy w prawym oku sprawiają, iż nie pojmuje znaczenia kresek.
- Ale... Przecież to Nana pozbawiła życia Yuichiego. Tu coś jest bez sensu - Usukari kiwała się na boki. Ten list... - "Zabicie" przez Rozpacz to jedynie metafora. Gdyby było inaczej, Monokuma już by nas ukarał za błąd.
- Potwierdzam - zgodziła się maskotka. Akcja na serio robiła się ciekawa. Ciekawe, czy dzieciaczki wychwyciły to co on. Jakaś durna martwa uczennica namawiała jedno z nich do zostania Nadzieją? Niedoczekanie! Liczył, że ta banda jest zbyt tępa, by to wyłapać.
Tymczasem Kodama przycisnęła mocniej list. Jej jedyny dowód, jedyna możliwość wydostania się z tego obrzydliwego miejsca. Nie uciekną z murów, mając Rozpacz na karku. Misaka dała im broń do walki. Chciała to wykorzystać.
- W przypadku ostatniej sprawy - owszem, to tylko przenośnia. Ale teraz... napisała, że zna nazwisko Superlicealnej Rozpaczy. Skoro ta lub ten współpracuje z Monodupą, musiał lub musiała o tym wiedzieć. I tym sposobem na Ozogami wydano wyrok.
- Czyli...
- Czyli zabójcą Ozogami Misaki jest Rozpacz. A my musimy ją wskazać.
sobota, 6 września 2014
8.1
Ranek nie różnił się zbytnio atmosferą od minionego wieczoru. Każdy był równie przybity, zmęczony tym wszystkim, co miało tu miejsce.
Jako pierwszy na stołówkę dotarł malarz, za nim przybyli Himeka i Takemura. Kiwnęli sobie tylko głowami na powitanie i zajęli miejsca, nie wymieniwszy się choćby słówkiem. Następnie przybyły Misaka i Gemmei; pierwsza z nich miała podpuchnięte oczy, do stołówki niemal się wtoczyła, druga trzymała się z boku, żeby przypadkowym ruchem nie rozdrażnić szachistki. Kolejne kilka minut, zjawiła się wszystkowiedząca. Pisarki z nią nie było.
- Znowu ma depresję? - różowowłosa skrzywiła się. Jej odpowiadała nieobecność domniemanej Rozpaczy. Chociaż jednocześnie mogło to sugerować, że właśnie w trakcie realizacji jest jakiś podły plan, mający na celu bardziej ich pognębić. Ciekawe, czemu mahou shoujo tak się przejmuje stanem tej kretynki. Zakochany czy co? Niemal zaśmiała się.
- N-nie wiem, nie odpowiedziała na pukanie...
- Oi, dobra, czyli tacka ponownie idzie w ruch... - iluzjonista nie zdążył dokończyć wypowiedzi, bowiem drzwi jadalni otworzyły się z hukiem.
- Nie ma to jak efektowne wejście - skomentowała ruda, machając do przyjaciółki. - Pali się?
Pisarka nie odpowiedziała, zajęta była otworzeniem zeszytu. Coś kombinowała. Wyglądała na podekscytowaną lub zdeterminowaną. U niej te stany wyglądały podobnie. Przewertowała strony, aż znalazła właściwą, zapisaną drobno znakami. Dopadła do stolika, umieściła zeszyt na środku, gestami wskazując, że powinni przeczytać. Jednocześnie z kieszeni bluzy wyjęła jeszcze inną karteczkę, którą rozłożyła przed twarzą Misaki. 'Przysięgam, że nic nie wybuchnie.' Odczytała to, zezując, kartka była stanowczo za blisko. O co jej mogło chodzić? Jak na razie nikt nie zdecydował się nachylić nad różową plątaniną słów.
- Nee, Kłodka, nie możesz mówić? Monodupiec pozbawił cię języka? - na żarty iluzjonisty pokręciła szybko głową i wskazała kamerę. To mogło znaczyć... w zasadzie wszystko. Wyjaśnieniem był kolejny bilecik. 'On nie może nas słyszeć.' Czyli to tak? Psychiatra pierwsza przełamała się, nachyliła nos nad kartką. Po chwili przyłączyli się pozostali.
'Sprawa przedstawia się tak - zostało nas siedmioro. Musimy wydostać się stąd jak najprędzej. A nie zrobimy tego, zachowując wobec siebie dystans. Tomiko, ostatnim razem omawianie wyników poszukiwań przerwało wywołanie Miury, potem sąd nad jego śmiercią... powinniśmy jeszcze raz spróbować podsumować działania...'
- O czym ona tu pituli? - zirytowała się szachistka.
- Chyba... - Kodama przyłożyła palec do ust, przerywając Usukari dalsze mówienie. Na niebiesko nabazgroliła coś u góry strony. 'Nic nie mówcie. Ostatnim razem misiek odebrał Gemmei urywek kartki, bo pochodziła ze szkolnych akt.' Podała rudowłosej wolny skrawek papieru, ta zapisała informację.
'Chodzi jej o szukanie dokumentów, pamiętasz to?'
Skinęła głową na znak, że pamięta.
- Dalej - ponagliła ich pisarka. - Czytać dalej.
'Na następnej stronie zanotujcie to, co znaleźliśmy tamtego dnia. Zajęłam się tym już za Miurę i Maramo. Teraz wasza kolej.'
Kiedy każdy skończył czytać, Itsuko podała długopisy Kohaku, Saijiemu i Misace; przy ostatniej spojrzała błagalnie, nie chciała kolejnej sprzeczki, naprawdę chciała, aby wszyscy ze sobą współpracowali. Różowa prychnęła. Serio, dziewucha myślała, że nabierze się na tak żałosną sztuczkę?
- Proś swojego chłoptasia o przysługi.
Kodama pokręciła głową i wyciągnęła artykuł piśmienniczy w stronę iluzjonisty. Takemura posłał szachistce enigmatyczne spojrzenie, wzruszył ramionami i zajął się notowaniem.
'My... dorwaliśmy szkolne akta. Są u mnie w pokoju, zabrałem je kilka dni wcześniej od Nany. Jeśli chcesz, mogę ci je później oddać.'
- Następni.
'Tomiko i ja mamy jakieś informacje odnośnie istnienia innych placówek Akademii. Monokuma wspomniał w nich też coś o Rozpaczy Ostatecznej, niestety, to jedynie hasło.'
'Ah. Ale teraz, uwięzieni w murach, nic nie zrobimy z problemem pozostałych szkół...'
Zeszyt dostał w końcu iluzjonista.
'Misa-chan znalazła jakieś dziwne pomieszczenie na basenie.'
Pisarka uniosła brwi, chwyciła długopis i szybko nagryzmoliła pytanie.
'Pomieszczenie?'
'Zamknięte na klucz.'
'Tam musi być coś ważnego...'
- Oi, bachorki, jakiż to plan knujecie?
Reżyser zareagował błyskawicznie, zatrzaskując zeszyt z hukiem. Misaka zerwała się z miejsca z obłąkańczym błyskiem w oku. Malarz zmarszczył brwi.
- Te insynuacje są krzywdzące. My tylko prowadzimy czat na papierze.
Niedźwiedź pogroził im czarną łapą, podchodząc bliżej.
- Chyba nie próbujecie wymyślić sposobu na obalenie mnie? Jedyna osóbka, która się na to porwała, skończyła w kostnicy - zachichotał wrednie. - Milczeliście i skrobaliście w tym kajeciku, mam prawo być podejrzliwy, nie uważacie?
- Nie - odparła świergotliwie Kodama. - Tak w sumie nie jesteś tutaj potrzebny w tym konkretnym momencie. Możesz iść, bez żywienia jakichkolwiek podejrzeń, więc papa!
Maskotka prychnęła.
- Sądzisz, że ty, durna uczennica, masz prawo wypraszać MNIE? To moja szkoła, do cholery!
- Ale na korytarzu lub w innym pomieszczeniu... to wciąż będzie twoja szkoła - wcięła się Gemmei, nie kryjąca nawet uśmiechu. - Aha, nie możesz przejrzeć zeszytu, jest mój, a dane w nim objęte są tajemnicą lekarską.
Reszta uczniów w duchu podziękowała rozsądkowi Hashimoto.
- Znowu ma depresję? - różowowłosa skrzywiła się. Jej odpowiadała nieobecność domniemanej Rozpaczy. Chociaż jednocześnie mogło to sugerować, że właśnie w trakcie realizacji jest jakiś podły plan, mający na celu bardziej ich pognębić. Ciekawe, czemu mahou shoujo tak się przejmuje stanem tej kretynki. Zakochany czy co? Niemal zaśmiała się.
- N-nie wiem, nie odpowiedziała na pukanie...
- Oi, dobra, czyli tacka ponownie idzie w ruch... - iluzjonista nie zdążył dokończyć wypowiedzi, bowiem drzwi jadalni otworzyły się z hukiem.
- Nie ma to jak efektowne wejście - skomentowała ruda, machając do przyjaciółki. - Pali się?
Pisarka nie odpowiedziała, zajęta była otworzeniem zeszytu. Coś kombinowała. Wyglądała na podekscytowaną lub zdeterminowaną. U niej te stany wyglądały podobnie. Przewertowała strony, aż znalazła właściwą, zapisaną drobno znakami. Dopadła do stolika, umieściła zeszyt na środku, gestami wskazując, że powinni przeczytać. Jednocześnie z kieszeni bluzy wyjęła jeszcze inną karteczkę, którą rozłożyła przed twarzą Misaki. 'Przysięgam, że nic nie wybuchnie.' Odczytała to, zezując, kartka była stanowczo za blisko. O co jej mogło chodzić? Jak na razie nikt nie zdecydował się nachylić nad różową plątaniną słów.
- Nee, Kłodka, nie możesz mówić? Monodupiec pozbawił cię języka? - na żarty iluzjonisty pokręciła szybko głową i wskazała kamerę. To mogło znaczyć... w zasadzie wszystko. Wyjaśnieniem był kolejny bilecik. 'On nie może nas słyszeć.' Czyli to tak? Psychiatra pierwsza przełamała się, nachyliła nos nad kartką. Po chwili przyłączyli się pozostali.
'Sprawa przedstawia się tak - zostało nas siedmioro. Musimy wydostać się stąd jak najprędzej. A nie zrobimy tego, zachowując wobec siebie dystans. Tomiko, ostatnim razem omawianie wyników poszukiwań przerwało wywołanie Miury, potem sąd nad jego śmiercią... powinniśmy jeszcze raz spróbować podsumować działania...'
- O czym ona tu pituli? - zirytowała się szachistka.
- Chyba... - Kodama przyłożyła palec do ust, przerywając Usukari dalsze mówienie. Na niebiesko nabazgroliła coś u góry strony. 'Nic nie mówcie. Ostatnim razem misiek odebrał Gemmei urywek kartki, bo pochodziła ze szkolnych akt.' Podała rudowłosej wolny skrawek papieru, ta zapisała informację.
'Chodzi jej o szukanie dokumentów, pamiętasz to?'
Skinęła głową na znak, że pamięta.
- Dalej - ponagliła ich pisarka. - Czytać dalej.
'Na następnej stronie zanotujcie to, co znaleźliśmy tamtego dnia. Zajęłam się tym już za Miurę i Maramo. Teraz wasza kolej.'
Kiedy każdy skończył czytać, Itsuko podała długopisy Kohaku, Saijiemu i Misace; przy ostatniej spojrzała błagalnie, nie chciała kolejnej sprzeczki, naprawdę chciała, aby wszyscy ze sobą współpracowali. Różowa prychnęła. Serio, dziewucha myślała, że nabierze się na tak żałosną sztuczkę?
- Proś swojego chłoptasia o przysługi.
Kodama pokręciła głową i wyciągnęła artykuł piśmienniczy w stronę iluzjonisty. Takemura posłał szachistce enigmatyczne spojrzenie, wzruszył ramionami i zajął się notowaniem.
'My... dorwaliśmy szkolne akta. Są u mnie w pokoju, zabrałem je kilka dni wcześniej od Nany. Jeśli chcesz, mogę ci je później oddać.'
- Następni.
'Tomiko i ja mamy jakieś informacje odnośnie istnienia innych placówek Akademii. Monokuma wspomniał w nich też coś o Rozpaczy Ostatecznej, niestety, to jedynie hasło.'
'Ah. Ale teraz, uwięzieni w murach, nic nie zrobimy z problemem pozostałych szkół...'
Zeszyt dostał w końcu iluzjonista.
'Misa-chan znalazła jakieś dziwne pomieszczenie na basenie.'
Pisarka uniosła brwi, chwyciła długopis i szybko nagryzmoliła pytanie.
'Pomieszczenie?'
'Zamknięte na klucz.'
'Tam musi być coś ważnego...'
- Oi, bachorki, jakiż to plan knujecie?
Reżyser zareagował błyskawicznie, zatrzaskując zeszyt z hukiem. Misaka zerwała się z miejsca z obłąkańczym błyskiem w oku. Malarz zmarszczył brwi.
- Te insynuacje są krzywdzące. My tylko prowadzimy czat na papierze.
Niedźwiedź pogroził im czarną łapą, podchodząc bliżej.
- Chyba nie próbujecie wymyślić sposobu na obalenie mnie? Jedyna osóbka, która się na to porwała, skończyła w kostnicy - zachichotał wrednie. - Milczeliście i skrobaliście w tym kajeciku, mam prawo być podejrzliwy, nie uważacie?
- Nie - odparła świergotliwie Kodama. - Tak w sumie nie jesteś tutaj potrzebny w tym konkretnym momencie. Możesz iść, bez żywienia jakichkolwiek podejrzeń, więc papa!
Maskotka prychnęła.
- Sądzisz, że ty, durna uczennica, masz prawo wypraszać MNIE? To moja szkoła, do cholery!
- Ale na korytarzu lub w innym pomieszczeniu... to wciąż będzie twoja szkoła - wcięła się Gemmei, nie kryjąca nawet uśmiechu. - Aha, nie możesz przejrzeć zeszytu, jest mój, a dane w nim objęte są tajemnicą lekarską.
Reszta uczniów w duchu podziękowała rozsądkowi Hashimoto.
-Dziecko, przecież ty wiesz, że dla mnie nie ma czegoś takiego jak trzymanie się praw.- Misiek oświadczył rozbawionym głosem, jednak potem pomachał łapką. -A weźcie sobie ten zeszyt, i tak nie mam ochoty na czytanie porno.
-Wypraszam sobie! Piszę dzieła, ty kupo sierści!- Kohaku i Joshiro przytrzymali szamotającą się pisarkę za ramiona.
-No już już nie chcesz chyba znowu czegoś stracić.- Po usłyszeniu słów malarza, odwróciła wzrok na bok, chłopcy wypuścili ją. Poniekąd miał rację, gdyby została jeszcze większą kaleką niż jest teraz, nie mogłaby się im w czymkolwiek przydać i mogłaby być łatwym celem. Ale tak się nie stanie, nikt nie będzie ofiarą, miała przeczucie, że są na dobrej drodze.
Iluzjonista zabrał zeszyt od Gemmei i zaczął w nim czegoś intensywnie poszukiwać.
-Um, co ty robisz?
-Szukam za tym pornolem.- Itsuko wyrwała mu go z rąk i uderzyła w głowę. -Heej! No żartowałem tylko!
-[To co teraz?]- Pokazał jej na PDA młody reżyser, otworzyła zeszyt i zaczęła w nim gryzmolić.
'Trzeba by było zobaczyć te wszystkie dokumenty i, co ważniejsze, te drzwi.' Monokuma próbował podejrzeć, co napisała, jednak pozostali zebrali się w grupce tak, że nie dawali mu ani odrobiny miejsca ku temu.
-Wredne bachory, ani odrobiny szacunku! Ja taki miły, chcę z wami pogadać, a mnie tak źle traktujecie!- Tomiko wywróciła oczyma, słysząc jak Monochuj marudzi za ich plecami. Kiedy usłyszeli, że wreszcie podreptał gdziekolwiek on egzystuje na co dzień, rozsunęli się na własne miejsca. Przysunęła się, skrzypiąc krzesełkiem, bliżej Kodamy i wzięła od niej długopis.
'Póki co, papierki są dobrze schowane, jak się Monośmieć o nich nie dowie, to nie musimy się obawiać. Lepiej chodźmy zobaczyć drzwi.'
Nie licząc się z wszelkimi poprzednimi groźbami na temat kary co do tego czynu, Himeka zabrał z kuca pisarki niebieski długopis i nachylił się, by coś napisać.
'Ale to nie będzie podejrzane? No wiecie, podróbka Puchatka może nas wygonić.'
-Nie wiem, czy mam cię ochrzanić czy pogratulować pierwszej logicznej myśli w życiu.- Mruknęła właścicielka długopisu, na jej czole pulsowała mała żyłka. Posłał w jej stronę szeroki uśmiech. Pomiędzy dziewczyny wcisnął się reżyser z maleńkim uśmiechem i położył swoje PDA na zeszycie, zachęcił, by spojrzały co napisał.
-[Chodźmy popływać.]- Nad głowami rudej i brązowowłosej zaświeciło coś na podobieństwo żarówek, młody podsunął im dość dobry pomysł.
-Nie ma szans, żebym się zamoczyła.- Burknęła Misaka spoglądając na bok.
-Kto ci nasikał do porannych płatek, żeś taka burkliwa dzisiaj?- Iluzjonista trącił ją łokciem, uśmiechając się złośliwie.
-Zapomniałeś? Ona zawsze taka jest.- Mruknęła ruda, zakrywając usta dłonią, Ozogami ponownie odwróciła wzrok. To zaalarmowało trochę wszystkowiedzącą, żadnej złośliwej uwagi, albo małej paniki? Brak krzyków i wyzwisk? To było dość dziwne jak na różowowłosą. Zazwyczaj robiła wielkie sceny. Zignorowała jednak to dziwne uczucie, że coś jest nie tak. To pewnie i tak coś niezbyt ważnego.
Razem z Itsuko zagoniła wszystkich, część po stroje kąpielowe, które miały służyć za rodzaj przykrywki. Gdyby wszyscy zebrali się bez powodu pod tajemniczymi drzwiami, misiek od razu by zrozumiał, że planują coś niedobrego i z pewnością spróbowałby im utrudnić odkrycie, co jest za nimi. Pachołki, które miały robić za przynętę, od razu wywaliła do basenu. To znaczy Idiotę i Saijiego, jak bardzo to niemiło brzmiało, istniały małe szanse, żeby coś udało im się znaleźć. Misaka odmówiła ubrania szkolnego stroju kąpielowego i stała przy drzwiach od przebieralni ze złożonymi rękoma na piersi.
-Toż to fan-serwisowy raj!- Zawył Joshiro, chwytając sylwetki dziewcząt w ramkę stworzoną z palców.
-Saiji, uderz go, proszę.
-Nie, Saiji, nie bij, błagam!- Schował się pod wodą próbując uciec od chłopaszka. Bezpieczne miejsce znalazł chowając się za nogami doktorki. Siedziała na brzegu, mocząc stopy w chlorowanej wodzie, dziewczyna zrobiła zrezygnowaną minę, kiedy zrozumiała, że robi za coś w zastępstwie za schron.
-To skończ błaznować, może wtedy nikt cię już nie pobije.- Westchnęła, odpychając jego postać stopami, sprawiło to tylko, że go odrobinę podtopiła. Kiedy udało mu się odpłynąć od kolejnej zabójczej baby, wydał z siebie żałosny pisk.
-A-ale co z moim image! Skończenie z byciem komiczną postacią jest jak odebranie głównej roli heroinie!
-Czy on właśnie...- Zaczęła niepewnie Kodama, pokazując na farbowanego blondyna palcem. Kohaku złapał jej dłoń i skierował w dół.
-Nie pogarszaj sprawy, proszę.- Spojrzał jej poważne w oczy, zamrugała parę razy. To... było dziwne.
-Nee, jak ci się nudzi, to pomęcz Misę!
-Tomi-cchi! To też jest pogarszanie sprawy!- Zdemotywowany odłączył się od nich i kucnął koło Gemmei. -Nigdy mnie nie słuchają...- Nastolatka w kucykach poklepała go koślawo po plecach.
Kodama spojrzała za płachtę, te drzwi istniały na serio. Pociągnęła za klamkę, ani drgnęły. Akurat tego można było się spodziewać. Dziwne, że ukrył je w tak... dziwny sposób. Przypominało jej to, jak w jednej kreskówce tajemnicze wrota schowane były za wydzierganym dywanem. Monokuma w kulki sobie z nimi leci?
Zapukała, echo wewnątrz mówiło, że za nimi jest jakieś pomieszczenie. Głupio by było, gdyby narobili się po pachy, by je otworzyć, a za nimi stałaby ściana w swojej całej okazałości. Wtedy by się naprawdę zdenerwowała. Jej myśli przerwał dziewczęcy pisk, plusk wody i złośliwy rechot z gardła Usukari.
Kiedy tylko zobaczyła powód tego zamieszania, sama wydała z siebie chichot. Z basenu wychodziła przemoczona Misaka, w tej chwili wyglądała dość żałośnie.
-A utopcie się wszyscy!- Jej głos się łamał, spuściła głowę tak by mokre kosmyki które wypadły z jej koka zakryły twarz. -Banda niekompetentnych imbecyli!-Wybiegła trzaskając drzwi.
-Ktoś powinien pójść za nią.- Stwierdziła cicho Hashimoto, słysząc ciszę, zmarszczyła czoło. - Wiem, nie jest osobą, którą da się lubić, ale jeśli do jej rozchwiania emocjonalnego dodamy upokorzenie, to się może źle skończyć.- Saiji podpłynął do doktor i zrobił kilka znaków dłonią, pokiwała głową, jakby zrozumiała to, co chciał jej przekazać. -Saiji pójdzie.
Reżyser uśmiechnął się przepraszająco do nich i wybiegł drugimi drzwiami, po drodze zabierając ze sobą dwa ręczniki.
-Znasz język migowy?- Pisarka oparła się o metalowe drzwi, patrząc ciekawe na niską psycholog.
-Tak, pewna część moich pacjentów posługuje nim.
-Ehh! Kurde, prawie zapomniałem, że serio jesteś doktorką!- Po raz kolejne jej nogi zostały napadnięte przez Joshiro. Ten chłopiec jest niewyżyty emocjonalnie czy naturalnie głupi? Ukryła twarz w dłoniach.
-Złamał nawet Gemmei.- Szepnęła niedowierzająco ruda.
-Idiotyzm ludzki nie ma granic... to chyba wszystko, co mogliśmy zrobić z tym pomieszczeniem.- Kodama odepchnęła się od drzwi i ruszyła w stronę przebieralni.
-Wiemy tylko, że tutaj są i coś za nimi jest.
-To zawsze coś.- Od razu, kiedy łapała za klamkę, z drugich drzwi wyszedł nieco naburmuszony reżyser. Masował on poczerwieniałe miejsce na czole z małym grymasem na twarzy.
-Saiji, co jest, oberwałeś czymś?!- Zapytał niewinnie Himeka, brązowowłosy posłał mu spojrzenie mówiące 'no co ty nie powiesz' i zaczął szybko robić różne znaki. Pozostała czwórka spojrzała się na Hashimoto, oczekując tłumaczenia.
-'Z nią wszystko w porządku, narobiła znowu dramy, a na koniec rzuciła we mnie butem!', powiedział.- Zaintonowała wypowiedź chłopca w niepasującym dość do niej, jednak trafnym tonem.
-Gemm-ichi, nie używaj takiej tonacji już nigdy więcej. Wystraszysz w ten sposób ludzi.- Spojrzała w dół, niby wyglądając na speszoną.
-Aż tak źle?- Himeka i Harada niemalże pisnęli w przestrachu. Iluzjonista szybko znalazł się poza basenem i złapał ją za ramiona, potrząsając drobną sylwetką.
-K-Kim ty jesteś?!- Odtrąciła jego dłonie i wepchnęła do wody; zaczął dryfować po powierzchni ze zdziwionym wyrazem twarzy. -Już drugi raz baba mnie zmoczyła... znaczy wepchnęła do wody!
-Nie musisz się tłumaczyć...- Kohaku zrobił dziwny ruch brwiami w górę i w dół, uśmiechając się wrednie, zaraz po tym został zdzielony z otwartej dłoni w tył głowy przez Tomiko.
-Jeny, ale z was nudna banda, powinniście się zabijać, a sobie wakacje urządzacie! To jest szkoła, do cholery!- Jakoś nie zaskoczyło ich pojawienie się miśka, w końcu węszyli dookoła ważnej wskazówki, która by im pomogła w wydostaniu się. Chyba, nie byli tego w stu procentach pewni, jednak mieli nadzieję, że to im jakoś pomoże.
-Wiesz, w normalnych szkołach ludzie się nie zabijają.-Mruknął farbowany blondyn.
-A czy to jest dla ciebie normalna szkoła?
-Fakt, głupie pytanie. Sorki.
-Czemu ty w ogóle prowadzisz z nim konwersację?- Pomiędzy nimi stanęła zirytowana Usukari. Prawda, Joshiro Himeka to totalny idiota, ale żeby gadał z ich OPRAWCĄ jak z jakimś starym kumplem na piwie?
-Sam nie wiem, jak myślisz, czemu z tobą gadam?- Zwrócił się do Monokumy.
-Założę się o moje puchate łapki, że to przez to, jak przystojny jestem.- Stojąca z tyłu Itsuko udała gest wymiotowania, co wywołało atak śmiechu u malarza. -Tak, tak, żartujcie sobie, póki jeszcze macie czym oddychać!
-Czekaj, co masz na myśli?- Wtrąciła się, inaczej rozumiejąc jego słowa, miała nadzieję, że to nie jest jakaś głupia gierka wymyślona przez tę pieprzoną maskotkę...
-Widać, kto odrobił pracę klasową! Ze względu, że jesteście leniwymi dupami, pozwoliłem sobie wprowadzić mały limit.- Pluszak zatarł łapki, niczym kreskówkowy bohater, knujący coś bardzo złego.
-Co?!
-Co za wspaniałe reakcje! Widok strachu i rozpaczy mnie straszliwie podnieca!- Żadne z nich nie mogło wydusić z siebie komentarza. Limit? Jaki limit? Czego? Gorzej będzie, jeśli łże, a oni się narobią po pasa, by spełnić jego warunek na usunięcie limitu. -Widzicie, mam pod kontrolą takie trzy guziki, każdy z nich zamyka pewną część wentylacji w tym budynku. Póki nie dostanę mojego zwycięzcy, przez następne trzy dni będę odcinać wam powietrze. A wiecie, co się dzieje, jak wasze wątlutkie ciałka nie dostaną tlenu, tak?
-Hej, nie myślisz, że to jest nie fair?!- Monośmieć zaśmiał się okrutnie a jego czerwone oko zaświeciło groźnie.
-Tak to jest, jak dzieciarnia woli lekceważyć uwagi nauczycieli! Pupupu, miło będzie patrzeć na was, duszących się! -Mimo, że jego włochate dupsko zniknęło, wszędzie można było słyszeć ten irytujący śmiech. Pierwsza z rozpaczliwego transu wyrwała się pisarka, która ze złości zaczęła kopać w ścianę.
-Musimy to przekazać Misa-cchi.- Mentalnie wywróciła oczami. Mają na głowie o wiele ważniejsze sprawy niż użeranie się z tą wariatką, przykładowo - jak wydostać się stąd, zanim dopadnie ich zagłada.
-Saiji, Kohaku, wy załatwicie sprawy z papierkami, my pójdziemy do niej.- Obydwoje natychmiastowo pokiwali głowami, Joshiro wymamrotał coś o wykluczaniu go z sekretnych misji, natomiast Kodama wydała z siebie krztuszące się dźwięki.
-Czeeekaj! Ja nie chcę do niej iść, zapomniałaś, że się z nią nie lubimy?!
-No to się polubicie.- Ostre spojrzenie rudowłosej zniechęciło ją do dalszych narzekań. - Gemmei, będziesz wsparciem medycznym, jakby co. A ty, Joshiro...- Razem z wymówieniem jego imienia, w jego oczach pojawiły się gwiazdki.- Możesz iść z chłopakami, tylko im nie przeszkadzaj.
-...no dzięki wiesz...
Waliła w drzwi Ozogami od dobrych paru minut, jednak to nie chciała otworzyć. Miała nadzieję, że to tylko dlatego, że się obraziła.
-Może po prostu otwórz?- O ścianę oparła się Itsuko. Była dość zrezygnowana, nie za bardzo chciała teraz widzieć szachistkę, jedyne, co ich spotkanie mogłoby wywołać, to depresję.
-Łatwo powiedzi... otwarte?- Wzruszyła ramionami i weszła do pokoju, zostawiając dziewczynę za sobą. Było to oczywiste, że Itsuko za cholerę by nie postawiła stopy w pokoju Ozogami. Fakt, sama nie była na dobrych termach z szachistką, jednak w takiej sytuacji mogłyby zaprzestać tych dziecięcych wojenek.
-Hej, Misa, mam dwie wiadomości, chcesz usłyszeć jako pierwszą tą złą czy tą rozpaczliwą?- Zażartowała, łudząc się, że uda się wywołać u drugiej dziewczyny zirytowaną postawę. Jednak stan Misaki był zupełnie inny...
Została ich garstka, ta garstka zaszła tak daleko...
Ale jednak...
W oczach wszystkowiedzącej odbijało się zwisające ciało jednej z nich.
Nie.
Z jej ust, oczu i narządów prywatnych wyciekła ciecz, tworząca kałużę pod oderwanym od podłogi ciałem.
Czemu...?
Puste oczy odwrócone były idealnie w stronę wejścia, paliły teraz niewidoczne rany na ciele Tomiko.
Czemu się poddałaś?
Całą uwagę zwracał jednak sznur trzymający Misakę za gardło. Prawdopodobnie oddzielający kręgosłup od czaszki.
Zrobiła jedyne, co mogła w tej chwili -krzyknęła.
-Nie ma szans, żebym się zamoczyła.- Burknęła Misaka spoglądając na bok.
-Kto ci nasikał do porannych płatek, żeś taka burkliwa dzisiaj?- Iluzjonista trącił ją łokciem, uśmiechając się złośliwie.
-Zapomniałeś? Ona zawsze taka jest.- Mruknęła ruda, zakrywając usta dłonią, Ozogami ponownie odwróciła wzrok. To zaalarmowało trochę wszystkowiedzącą, żadnej złośliwej uwagi, albo małej paniki? Brak krzyków i wyzwisk? To było dość dziwne jak na różowowłosą. Zazwyczaj robiła wielkie sceny. Zignorowała jednak to dziwne uczucie, że coś jest nie tak. To pewnie i tak coś niezbyt ważnego.
Razem z Itsuko zagoniła wszystkich, część po stroje kąpielowe, które miały służyć za rodzaj przykrywki. Gdyby wszyscy zebrali się bez powodu pod tajemniczymi drzwiami, misiek od razu by zrozumiał, że planują coś niedobrego i z pewnością spróbowałby im utrudnić odkrycie, co jest za nimi. Pachołki, które miały robić za przynętę, od razu wywaliła do basenu. To znaczy Idiotę i Saijiego, jak bardzo to niemiło brzmiało, istniały małe szanse, żeby coś udało im się znaleźć. Misaka odmówiła ubrania szkolnego stroju kąpielowego i stała przy drzwiach od przebieralni ze złożonymi rękoma na piersi.
-Toż to fan-serwisowy raj!- Zawył Joshiro, chwytając sylwetki dziewcząt w ramkę stworzoną z palców.
-Saiji, uderz go, proszę.
-Nie, Saiji, nie bij, błagam!- Schował się pod wodą próbując uciec od chłopaszka. Bezpieczne miejsce znalazł chowając się za nogami doktorki. Siedziała na brzegu, mocząc stopy w chlorowanej wodzie, dziewczyna zrobiła zrezygnowaną minę, kiedy zrozumiała, że robi za coś w zastępstwie za schron.
-To skończ błaznować, może wtedy nikt cię już nie pobije.- Westchnęła, odpychając jego postać stopami, sprawiło to tylko, że go odrobinę podtopiła. Kiedy udało mu się odpłynąć od kolejnej zabójczej baby, wydał z siebie żałosny pisk.
-A-ale co z moim image! Skończenie z byciem komiczną postacią jest jak odebranie głównej roli heroinie!
-Czy on właśnie...- Zaczęła niepewnie Kodama, pokazując na farbowanego blondyna palcem. Kohaku złapał jej dłoń i skierował w dół.
-Nie pogarszaj sprawy, proszę.- Spojrzał jej poważne w oczy, zamrugała parę razy. To... było dziwne.
-Nee, jak ci się nudzi, to pomęcz Misę!
-Tomi-cchi! To też jest pogarszanie sprawy!- Zdemotywowany odłączył się od nich i kucnął koło Gemmei. -Nigdy mnie nie słuchają...- Nastolatka w kucykach poklepała go koślawo po plecach.
Kodama spojrzała za płachtę, te drzwi istniały na serio. Pociągnęła za klamkę, ani drgnęły. Akurat tego można było się spodziewać. Dziwne, że ukrył je w tak... dziwny sposób. Przypominało jej to, jak w jednej kreskówce tajemnicze wrota schowane były za wydzierganym dywanem. Monokuma w kulki sobie z nimi leci?
Zapukała, echo wewnątrz mówiło, że za nimi jest jakieś pomieszczenie. Głupio by było, gdyby narobili się po pachy, by je otworzyć, a za nimi stałaby ściana w swojej całej okazałości. Wtedy by się naprawdę zdenerwowała. Jej myśli przerwał dziewczęcy pisk, plusk wody i złośliwy rechot z gardła Usukari.
Kiedy tylko zobaczyła powód tego zamieszania, sama wydała z siebie chichot. Z basenu wychodziła przemoczona Misaka, w tej chwili wyglądała dość żałośnie.
-A utopcie się wszyscy!- Jej głos się łamał, spuściła głowę tak by mokre kosmyki które wypadły z jej koka zakryły twarz. -Banda niekompetentnych imbecyli!-Wybiegła trzaskając drzwi.
-Ktoś powinien pójść za nią.- Stwierdziła cicho Hashimoto, słysząc ciszę, zmarszczyła czoło. - Wiem, nie jest osobą, którą da się lubić, ale jeśli do jej rozchwiania emocjonalnego dodamy upokorzenie, to się może źle skończyć.- Saiji podpłynął do doktor i zrobił kilka znaków dłonią, pokiwała głową, jakby zrozumiała to, co chciał jej przekazać. -Saiji pójdzie.
Reżyser uśmiechnął się przepraszająco do nich i wybiegł drugimi drzwiami, po drodze zabierając ze sobą dwa ręczniki.
-Znasz język migowy?- Pisarka oparła się o metalowe drzwi, patrząc ciekawe na niską psycholog.
-Tak, pewna część moich pacjentów posługuje nim.
-Ehh! Kurde, prawie zapomniałem, że serio jesteś doktorką!- Po raz kolejne jej nogi zostały napadnięte przez Joshiro. Ten chłopiec jest niewyżyty emocjonalnie czy naturalnie głupi? Ukryła twarz w dłoniach.
-Złamał nawet Gemmei.- Szepnęła niedowierzająco ruda.
-Idiotyzm ludzki nie ma granic... to chyba wszystko, co mogliśmy zrobić z tym pomieszczeniem.- Kodama odepchnęła się od drzwi i ruszyła w stronę przebieralni.
-Wiemy tylko, że tutaj są i coś za nimi jest.
-To zawsze coś.- Od razu, kiedy łapała za klamkę, z drugich drzwi wyszedł nieco naburmuszony reżyser. Masował on poczerwieniałe miejsce na czole z małym grymasem na twarzy.
-Saiji, co jest, oberwałeś czymś?!- Zapytał niewinnie Himeka, brązowowłosy posłał mu spojrzenie mówiące 'no co ty nie powiesz' i zaczął szybko robić różne znaki. Pozostała czwórka spojrzała się na Hashimoto, oczekując tłumaczenia.
-'Z nią wszystko w porządku, narobiła znowu dramy, a na koniec rzuciła we mnie butem!', powiedział.- Zaintonowała wypowiedź chłopca w niepasującym dość do niej, jednak trafnym tonem.
-Gemm-ichi, nie używaj takiej tonacji już nigdy więcej. Wystraszysz w ten sposób ludzi.- Spojrzała w dół, niby wyglądając na speszoną.
-Aż tak źle?- Himeka i Harada niemalże pisnęli w przestrachu. Iluzjonista szybko znalazł się poza basenem i złapał ją za ramiona, potrząsając drobną sylwetką.
-K-Kim ty jesteś?!- Odtrąciła jego dłonie i wepchnęła do wody; zaczął dryfować po powierzchni ze zdziwionym wyrazem twarzy. -Już drugi raz baba mnie zmoczyła... znaczy wepchnęła do wody!
-Nie musisz się tłumaczyć...- Kohaku zrobił dziwny ruch brwiami w górę i w dół, uśmiechając się wrednie, zaraz po tym został zdzielony z otwartej dłoni w tył głowy przez Tomiko.
-Jeny, ale z was nudna banda, powinniście się zabijać, a sobie wakacje urządzacie! To jest szkoła, do cholery!- Jakoś nie zaskoczyło ich pojawienie się miśka, w końcu węszyli dookoła ważnej wskazówki, która by im pomogła w wydostaniu się. Chyba, nie byli tego w stu procentach pewni, jednak mieli nadzieję, że to im jakoś pomoże.
-Wiesz, w normalnych szkołach ludzie się nie zabijają.-Mruknął farbowany blondyn.
-A czy to jest dla ciebie normalna szkoła?
-Fakt, głupie pytanie. Sorki.
-Czemu ty w ogóle prowadzisz z nim konwersację?- Pomiędzy nimi stanęła zirytowana Usukari. Prawda, Joshiro Himeka to totalny idiota, ale żeby gadał z ich OPRAWCĄ jak z jakimś starym kumplem na piwie?
-Sam nie wiem, jak myślisz, czemu z tobą gadam?- Zwrócił się do Monokumy.
-Założę się o moje puchate łapki, że to przez to, jak przystojny jestem.- Stojąca z tyłu Itsuko udała gest wymiotowania, co wywołało atak śmiechu u malarza. -Tak, tak, żartujcie sobie, póki jeszcze macie czym oddychać!
-Czekaj, co masz na myśli?- Wtrąciła się, inaczej rozumiejąc jego słowa, miała nadzieję, że to nie jest jakaś głupia gierka wymyślona przez tę pieprzoną maskotkę...
-Widać, kto odrobił pracę klasową! Ze względu, że jesteście leniwymi dupami, pozwoliłem sobie wprowadzić mały limit.- Pluszak zatarł łapki, niczym kreskówkowy bohater, knujący coś bardzo złego.
-Co?!
-Co za wspaniałe reakcje! Widok strachu i rozpaczy mnie straszliwie podnieca!- Żadne z nich nie mogło wydusić z siebie komentarza. Limit? Jaki limit? Czego? Gorzej będzie, jeśli łże, a oni się narobią po pasa, by spełnić jego warunek na usunięcie limitu. -Widzicie, mam pod kontrolą takie trzy guziki, każdy z nich zamyka pewną część wentylacji w tym budynku. Póki nie dostanę mojego zwycięzcy, przez następne trzy dni będę odcinać wam powietrze. A wiecie, co się dzieje, jak wasze wątlutkie ciałka nie dostaną tlenu, tak?
-Hej, nie myślisz, że to jest nie fair?!- Monośmieć zaśmiał się okrutnie a jego czerwone oko zaświeciło groźnie.
-Tak to jest, jak dzieciarnia woli lekceważyć uwagi nauczycieli! Pupupu, miło będzie patrzeć na was, duszących się! -Mimo, że jego włochate dupsko zniknęło, wszędzie można było słyszeć ten irytujący śmiech. Pierwsza z rozpaczliwego transu wyrwała się pisarka, która ze złości zaczęła kopać w ścianę.
-Musimy to przekazać Misa-cchi.- Mentalnie wywróciła oczami. Mają na głowie o wiele ważniejsze sprawy niż użeranie się z tą wariatką, przykładowo - jak wydostać się stąd, zanim dopadnie ich zagłada.
-Saiji, Kohaku, wy załatwicie sprawy z papierkami, my pójdziemy do niej.- Obydwoje natychmiastowo pokiwali głowami, Joshiro wymamrotał coś o wykluczaniu go z sekretnych misji, natomiast Kodama wydała z siebie krztuszące się dźwięki.
-Czeeekaj! Ja nie chcę do niej iść, zapomniałaś, że się z nią nie lubimy?!
-No to się polubicie.- Ostre spojrzenie rudowłosej zniechęciło ją do dalszych narzekań. - Gemmei, będziesz wsparciem medycznym, jakby co. A ty, Joshiro...- Razem z wymówieniem jego imienia, w jego oczach pojawiły się gwiazdki.- Możesz iść z chłopakami, tylko im nie przeszkadzaj.
-...no dzięki wiesz...
Waliła w drzwi Ozogami od dobrych paru minut, jednak to nie chciała otworzyć. Miała nadzieję, że to tylko dlatego, że się obraziła.
-Może po prostu otwórz?- O ścianę oparła się Itsuko. Była dość zrezygnowana, nie za bardzo chciała teraz widzieć szachistkę, jedyne, co ich spotkanie mogłoby wywołać, to depresję.
-Łatwo powiedzi... otwarte?- Wzruszyła ramionami i weszła do pokoju, zostawiając dziewczynę za sobą. Było to oczywiste, że Itsuko za cholerę by nie postawiła stopy w pokoju Ozogami. Fakt, sama nie była na dobrych termach z szachistką, jednak w takiej sytuacji mogłyby zaprzestać tych dziecięcych wojenek.
-Hej, Misa, mam dwie wiadomości, chcesz usłyszeć jako pierwszą tą złą czy tą rozpaczliwą?- Zażartowała, łudząc się, że uda się wywołać u drugiej dziewczyny zirytowaną postawę. Jednak stan Misaki był zupełnie inny...
Została ich garstka, ta garstka zaszła tak daleko...
Ale jednak...
W oczach wszystkowiedzącej odbijało się zwisające ciało jednej z nich.
Nie.
Z jej ust, oczu i narządów prywatnych wyciekła ciecz, tworząca kałużę pod oderwanym od podłogi ciałem.
Czemu...?
Puste oczy odwrócone były idealnie w stronę wejścia, paliły teraz niewidoczne rany na ciele Tomiko.
Czemu się poddałaś?
Całą uwagę zwracał jednak sznur trzymający Misakę za gardło. Prawdopodobnie oddzielający kręgosłup od czaszki.
Zrobiła jedyne, co mogła w tej chwili -krzyknęła.
Ozogami Misaka popełniła samobójstwo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)