sobota, 8 listopada 2014

8.4

Chłopak warknął w frustracji. Banda nieudaczników wciąż trwała w niezręcznej ciszy, nie tak, że mu to przeszkadzało, ale liczył na... ciekawsze reakcje. Dawno by ich wylał, gdyby z takim zachowaniem pokazywali się na jego planie.
Zaczął oglądać swoje paznokcie z niewinnym wyrazem twarzy, kątem oka wciąż ich obserwował.
-Czyli...?- Zaczął niepewnie Himeka, przeciągając sylaby.
-Jak masz zamiar powiedzieć coś głupiego, to daj sobie spokój, jesteśmy w dość poważnej sytuacji.- Fuknęła w jego stronę doktor. -Jednak to było do przewidzenia...
-Ty to wszystko niby przewidujesz. Skończyłabyś z tym blefem i wreszcie zaczęła myśleć sama, Gem.- Saiji przerwał jej infantylnym tonem, przybrał jeden ze swoich normalnych uśmiechów, jednak jego oczy wyrażały czysty chłód.-To dość smutne, jak te dość skomplikowane charaktery stają się pustymi kukiełkami, pasożytującymi na innych.
-Jesteś wkurzający, wiesz?- Warknęła rudowłosa, kiedy zauważyła, jak bardzo zbledła Gemmei. Nie potrafiła pojąć, co się przed chwilą stało, nawet jeśli to chyba najbardziej przewidywalne i logiczne wyjaśnienie tej sprawy. Nie mogła zaakceptować tego, że kolejna bliska jej osoba zabiła... a kolejna została zabita. Ale nigdy nie przyzna na głos, że uważała Ozogami za przyjaciółkę, to byłoby wbrew jej dumie.
-Wkurzający? Bardziej wolałbym określenie prawdomówny.- Wzruszył ramionami, kołysząc się z nogi na nogę.
-Skreśl mówny, wolałem, jak już nic nie mówiłeś.- Burknął malarz, przyglądając się mu spod byka. Nie potrafił znienawidzić tego dzieciaka, w końcu... byli przyjaciółmi. Ale teraz, gdy ogarnęła nim ta wstrętna rozpacz, nie mógł czuć niczego więcej prócz obrzydzenia wobec niego. Brązowowłosy chłopiec odpowiedział mu tym samym ponurym spojrzeniem.
-Udam, że jestem teraz głuchy.
-Najdroższy Buddo! Skończcie z tymi kawałami, nie są nawet śmieszne!- Zawył rozpaczliwe niebieskowłosy, fakt lubił... skreślcie to, kochał kawały, ale... te za nic nie poprawiały humoru. Było akurat przeciwnie, wprowadzały jeszcze gęstszą atmosferę.
-Ośmielę się powiedzieć, że zabiliście nimi tę powagę.- Iluzjoniście opadła szczęka. Ona też? Skoro i Gemmei postradała zmysły, dając się ponieść sucharom, to już nie ma ani jednej normalnej osoby w tym pomieszceniu.
-Możecie skończyć tę bezsensowną gadkę, mamy poważniejsze rzeczy na głowie.- Krzyknęła, a raczej pisnęła, rudowłosa.-Misa nie żyje i jesteśmy w środku sądu, Itsuko prawie straciła drugie oko...-Wskazała palcem na wciąż zdezorientowaną pisarkę.- ...a Sai okazał się zdrajcą! Ludzie, to nie czas na żarty!
-Obudwóm się należało.- Mruknął Takemura, wzruszając nieznacznie ramionami. Obydwie były po równo irytujące według niego.
-Należało? Gościu, serio ci się w gło...
-Dlaczego?- Cieńki głos przerwał nadchodzący ochrzan ze strony Himeki. Reżyser spojrzał na rzekomo irytującą dziewczynę, przestała beczeć, jednak coś dziwnego było w jej oczach...oku. -Dlaczego to zrobłeś? Czym Misa sobie na to zasłużyła? Czemu... nam się to należało?- Zaśmiał się piskliwie, jej ton głosu był taki żałosny. Taki niepodobny do ich ukochanej pisarki, która wygłaszała piękne przemowy o wydostaniu się.
-Nie muszę chyba tłumaczyć, czemu nie lubiłem Ozogami, co nie? Była łatwym celem i była wkurzająca. Poza tym jej paranoja i oskarżanie wszystkich cholernie irytowało, wiecie, ile razy miałem ochotę ją utopić albo zrzucić ze schodów?!- Zaczął kręcić dłońmi, udając, że coś zgniata.
-Saiji, potrzebujesz pomocy...- Uniósł jedną brew do góry. Przechylił głowę na bok, dając Kohacku znak, by kontynuował.-Opętała cię rozpacz. Nie rozumiesz? Zabiłeś Misakę! Fakt, nie miała charakteru do lubienia, ale... była jedną z nas!
-I tu właśnie jest pies pogrzebany. Ja jej nie zabiłem.- Zapadła niezręczna cisza, nie mogli jakoś uwierzyć jego słowom. Ale skoro mówił, że to nie on, to kto? Wszystko wskazuje na niego i tylko na niego.
Tomiko zmarszczyła czoło, coś tutaj nie pasowało.
-To oświeć nas, panie wszechpotężny, kto jest winny.- Rzekła tonem ociekającym sakazmem, to oczywiste, że to on jest sprawcą. Z pewnością teraz zrobi coś, co odwróci ich uwagę i zwróci przeciwko nim.
-To chyba oczywiste, że winną osobą jest ona.- Wskazał palcem ma dziewczynę po jego lewej. Zdrowa źrenica dziewczyny zwężyła się do postaci maleńkiej kropeczki.
Ale przecież...
-Teraz to żarty sobie stroisz. Kłoda jest jak główna bohaterka, nie ma szans, żeby kogoś zabiła!- Wrzasnął spanikowany iluzjonista.
-A poza tym, to ona wpadła na myśl, że to morderstwo. Sama by siebie do grobu chyba nie chciała wpędzić.- Poparła go Usukari, nie za bardzo rozumiała, o co mu chodziło. To Itsuko, do cholery jasnej!  To właśnie dzięki niej jeszcze nie zginęli.
-Głupcy... to ona i jej przemowy o tym, że uda nam się stąd wydostać, wkopały ich wszystkich do grobu!- Wskazał dłonią na portrety. -Uda nam się! Wierz w to! Pokonamy Monokumę!- Zimitował dziewczęcy głos, robiąc przy okazji głupie miny. -Dawałaś im wszyskim tylko złudną, kłamliwą nadzieję na coś, co się nigdy nie zdarzy! To właśnie doprowadzało ich do szaleństwa! To ich od środka zabijało! Twoje kłamstwa!- Zaśmiał się kolejną falą piskliwch dźwięków.
-Kłamstwa, jak to niby mogły być kłamstwa?- Zapytał cicho Kohaku, Itsuko tylko grała przed nimi? Nie mógł w to uwierzyć ale... została ich szóstka... większość z nich zginęła. Bo uwierzyli, że się wydostaną. Uwierzyli w jej zapewnienia.
Reszta widocznie też miała w tym momencie podobne myśli. Słowa Saijiego brzmiały jak absurd... ale to nie skreślało z listy tego, że ona mogła ich zdradzić. Wszystko mogłoby się zdarzyć w tym miejscu.
-Jak to szło? Ah... co masz do powiedzenia, Itsuko?
Dziewczyna pogrążyła się w swoich myślach. Ten gnojek próbował obrócić ich przeciwko niej. Stworzyć z niej uniwersalną zabójczynię, odpowiedzialną za śmierć wszystkich. Reszta przekonana, że to faktycznie jej wina, zaczęłaby głosować na nią. I doprowadziłoby to do ich śmierci!
Nie może pozwolić na to, żeby zginęli! Nie po tym, co przeszli... co ona przeszła!
Ale co, jeśli zdrajca ma rację, co, jeśli jej słowa są kłamstwami, w które ślepo wierzy? Czy to nie jest w porządku wierzyć w rzeczy, których nie jesteśmy pewni? Jeśli tak... to dobrze, w końcu ludziom potrzebna jest wiara.
A ona wierzy, że im się uda. Nawet jeśli to tylko sterta pustych słów.
-Nawet jeśli to kłamstwo, to w porządku...- Wszyscy zwrócili uwagę na jej postać. -Człowiek nie może żyć bez wiary w cokolwiek. Zazwyczaj nie mamy pojęcia, czy to cokolwiek istnieje. Mogę pleść bzdury...-W jej oku ponownie odbiło się dziwne światło.-...nie czuję nadziei, nie widzę niej, również nie słyszę. Ale wierzę, wierzę w lepszą przyszłość!- Ku jego zdziwieniu uśmiechnęła się pewnie.-Pieprzyć nadzieję i rozpacz, ja mam wiarę! A ta wiara nas stąd wyprowadzi!
- Tak, tak, to bardzo ładnie brzmi - wargi reżysera wygięły się w podłej imitacji prawdziwego uśmiechu. Idiotka zachowywała się tak przewidywalnie. Odbębniała standardowy tekst, dokładnie tak jak przewidywał. To będzie jej ostatni gwóźdź trumienny. Zmiażdży ją. - Wspaniale, że tak bardzo wierzysz. Ale to nie zmienia faktu, że jesteś oszustką, do czego sama się przyznałaś. Podobnie jak do tego, że jesteś prawdziwym zbrodniarzem...
- Niby jak? Słucham - syknęła prowokacyjnie.
- Swoimi kłamstwami doprowadziłaś do tych wszystkich zabójstw. Gdy ktoś zaczynał rozumieć, że łżesz, tracił tak zachwalaną przez ciebie wiarę i mordował. A ostatnia śmierć? Misaka, zauważywszy, że to był blef na szeroką skalę, postanowiła opuścić Akademię po swojemu. Nikogo nie uchroniłaś przed załamaniem, nie powstrzymałaś żadnego zabójstwa. Wręcz przeciwnie, sama je wszystkie sprowokowałaś.
"I co ty na to?"
- Na tym sądzie nie rozpatrujemy kwestii wpływu Rozpaczy na nasze poczynania! - warknęła pisarka, zaciskając palce na poręczy. Kostki jej pobielały. Wyglądała, jakby zaraz miała rzucić się na drobnego chłopaczka i rozorać mu gębę paznokciami. - Mamy tu omówić zabójstwo Misaki!
- A ty znowu swoje... Czyżby w trakcie tych paru tygodni twój słuch również się pogorszył? Ozogami Misaka popełniła samobójstwo, bo pojęła, że nas wszystkich okłamałaś. Czy ten fistaszek w głowie, zastępujący ci mózg, pojmie to w końcu?! Jesteś winną każdej śmierci. Począwszy od morderstwa Haruki, na powieszeniu się szachistki skończywszy.
- Ty tu mówisz o metaforze! Mnie chodzi o fakty! Zabierając Misie stołek spod nóg, gdy miała pętlę na szyi, zabiłeś ją!
- Wypraszam sobie - odparł, siląc się na spokojny ton. - Ja go tylko odstawiłem na miejsce, gdy strąciła go stopą.
- To czemu się szamotała? Czemu chciała rozerwać sznur?!
- Pewnie, jak to zwykle bywa, w ostatnim momencie pojęła, jak bardzo chce żyć - pokręcił głową ze śmiechem. - To koniec przesłuchania?
- Nie!
- A szkoda. Nudzę się.
Pisarka rozejrzała się dookoła, jakby szukając oparcia w obecnych na sali ludziach. Jednak ci... unikali jej wzroku. Poczuła, jak ziemia ucieka spod jej stóp. Co się dzieje? Czemu przyjaciele znowu na nią nie patrzą? Gemmei wiodła spojrzeniem po podłodze, Tomiko wpatrywała się nerwowo w Kohaku. Joshiro zamknął oczy i zaczął obgryzać kciuk. Pot spłynął jej po czole.
Czy uwierzyli w łgarstwa Takemury? Była przerażona. Co, jeśli ci, którym ufała, właśnie zastanawiali się nad sensem słów reżysera? Jeżeli faktycznie dostrzegli w niej czynnik odpowiedzialny za masakrę rozgrywającą się w tych murach? Być może jej słowa były bezużyteczne. Być może właśnie pędziła ku swojej egzekucji.
Superlicealna Rozpacz spojrzała na siedzącego na tronie pluszaka. Zastanawiało go milczenie dwubarwnego śmiecia... tak, śmiecia. Nieważne, że Saiji z nim współpracował. To gra Monokumy doprowadziły do śmierci Miury. Brzydził się maskotki, jednak równie mocno brzydził się ludzi, którzy wciąż tu byli. Odrzucało go ich szczęście, które pozwalało tym nieudacznikom utrzymać się przy życiu. Dlatego zgodził się na rolę Rozpaczy, chociaż zazwyczaj wolał obserwować wszystko zza obiektywu. Niedźwiedź obserwował wszystko niezwykle uważnie, jakby szukając miejsc, gdzie plan Takemury sypał się i mógł się nie powieść... trzeba więc zakończyć przedstawienie, zanim coś...
- Nie jestem Rozpaczą - wykrztusiła cicho Itsuko, podnosząc spuszczoną do tej pory głowę. Zdrowe oko znów błyszczało. Utkwiła poważne spojrzenie w błękitnych tęczówkach dawnego przyjaciela. Zaczerpnęła głęboki oddech, jakby zbierając w sobie siły do walki. Shota westchnął głośno.
- Doprawdy, przypominasz zacinającą się płytę. Monokuma, czas na gło...
- Nie. Jeszcze nie. Nie będziemy głosować w tej chwili. Monodupa cierpliwie czekał, może poczekać jeszcze chwilę - w jej głosie pobrzmiewała lekko jadowita nutka. Wyprostowała się i wycelowała palcem w Saijiego. - To wszystko jest twoją winą. Nie moją.
- Kretynko. Skończ już... albo zgoda. Przekonaj mnie, że masz rację. Dajesz.
Jednooka zacisnęła pięści, zgrzytnęła zębami. Teraz albo nigdy. Ma ostatnią szansę, by ocalić siebie i przyjaciół. Musi udowodnić, że to nie ona jest tą złą.
- Jak wcześniej powiedziałam, być może moje słowa były fałszywe. Nie wiem. Wierzyłam w nie i dlatego uważałam je za prawdziwe. Jedyne, co oferowałam wszystkim, to wiara. Wiara jest wyborem. Mogli mnie nie słuchać, mogli odwrócić się na pięcie, kiedy zaczynałam monolog o opuszczeniu Akademii, mogli mnie uciszyć za pomocą taśmy, czyż nie? A jednak słuchaliście. Ty również, Saiji, pamiętasz?
Pozostała część klasy w milczeniu obserwowała tę dwójkę. Nad górną wargą reżysera zebrało się parę kropel potu. Monokuma machał niecierpliwie młoteczkiem.
- Nie tylko słuchaliście, część z was popierała mnie i powtarzała te słowa za mną. Tomiko, Kohaku, nie mam racji?
Malarz i wszystkowiedząca spojrzeli na dziewczynę. W ich oczach coś zamigotało.
- Tak było. Faktycznie, popierałem cię - białowłosy uśmiechnął się niepewnie. Rude sprężyny na głowie Usukari podskoczyły, gdy ta kiwając głową potwierdziła swój udział.
- Swoimi słowami chciałam dodać wszystkim otuchy. Żeby się nie poddawali. Ktoś, kto w nic nie wierzy, jest łatwy do zmanipulowania. Łatwy do złamania grą tej fałszywej, dwubarwnej mordy. Wiara nigdy nie prowadzi do beznadziei. Pani doktor, czy łatwiej jest leczyć pacjenta, który wierzy, że wróci do zdrowia, czy może tego przekonanego o stanie beznadziejnym?
- Ja... - psychiatrę zaskoczył zwrot Kodamy. Chwilę zajęło, nim zrozumiała jej słowa. W końcu kiwnęła głową. - Wiara pomaga w leczeniu. To prawda.
- Naszym leczeniem było przekonanie, że wydostaniemy się stąd. Dlatego zgodziliście się na szukanie wskazówek, jak opuścić mury "szkoły". Bo w to wierzyliście.
- Zamknij się - Rozpacz zrobiła się nerwowa. Cholera, czyżby bełkot kretynki mógł sprawić, że te tępe osły zwrócą się przeciw jemu? Lekarka wydawała się już zbajerowana.
- Nanę do zabicia Yuichiego nie skłoniły moje monologi, tylko twoja manipulacja. Może nie miałeś sposobu na załamanie muzyka, przez co uznałeś go za element potencjalnie niebezpieczny i postanowiłeś wyeliminować go cudzymi dłońmi? Osoby, która miała cię za przyjaciela?
Chłopak warknął. To był chwyt poniżej pasa.
- To nie moje słowa tak wszystkich przybijały, tylko twoje "dowcipy", wymierzone w nasze lęki. To nie ja robiłam z psychiki żyjących sieczkę, tylko ty. Nie ja pomagałam Monokumie w tej chorej grze, tylko ty.
Wydawało się, że jej sylwetka jeszcze odrobinę bardziej się uniosła, jakby zamachiwała się do zadania ostatecznego ciosu.
- Misaka być może czuła beznadzieję, dlatego naszykowała sznur, stołek, przełożyła głowę przez pętlę... jednak ostatnimi jej działaniami były próby rozerwania sznura, co oznaczało, że mimo wszystko pragnie żyć. Pomogła nam swoim listem, podrzucając wskazówki odnośnie tożsamości Rozpaczy. Ale w tej chwili nie mówię o tym. Gdy puściliśmy cię za nią, żebyś dopilnował, by bezpiecznie dotarła do pokoju, zobaczyłeś swoją okazję na pozbycie się jej. Jakiż musiałeś być zadowolony, gdy dostrzegłeś, iż sama ma zamiar usunąć się w cień. Jednak kiedy zawahała się... uznałeś ją za zbyt nie-zrozpaczoną, w końcu tliła się w niej chęć kontynuowania życia, a skoro tak, to takiego elementu musiałeś się pozbyć, podobnie jak Yuichiego.
Głos dziewczyny zdawał się odbijać od ścian i echem atakować głowę reżysera. Żałował, że nie ma czegoś, czym mógłby cisnąć w pisarkę.
- Czy nie było tak? Zdradzają cię oczy, Takemura.
Wtedy zabrzmiała cisza. Jakby każdy wstrzymał oddech, by nie stracić ani jednej sceny. Superlicealna Rozpacz odetchnęła głośno.
- Czy ty... czy w końcu... Skończyłaś?
- Jeszcze chwilka. Dosłownie kilka zdań. Chcę, żebyś wiedział, że i tak się wydostaniemy. Dla tych, którzy przegrali. Dla samych siebie. Szkoda, że nie będziesz świadkiem tego... - na tych słowach zadrżała, świadoma, że mówi o egzekucji kogoś, kto parę tygodni temu był niewinnym dzieciakiem. - Odpowiedz mi przed głosowaniem na jedno pytanie... czy nadal uważasz, że większą zbrodnię popełniłam ja, dając przyjaciołom wiarę potrzebną do ucieczki?
- Twoja nadzieja jest fałszywa. Nawet jeżeli uciekniecie, na zewnątrz czeka na was więcej rozpaczy. I nie ma tam nikogo, kto wam pomoże - Takemura oddychał ciężko.
- Mamy siebie. Wspólnie damy radę. Wiesz co? Zanim zabiłeś Misakę, również dla ciebie było miejsce przy nas... - z odrazą w oczach, Itsuko spojrzała na misia na tronie. - To chyba czas na głosowanie?
Oszołomiona zabawka kiwnęła głową, szóstka przystąpiła do oddawania głosów. Sąd miał na celu ukaranie zabójcy szachistki, maszyna losująca wskazała, że winny jest Takemura Saiji. Superlicealny Reżyser i Superlicealna Rozpacz.
Ciszę, która nagle zapanowała, przerwał dziki wrzask dyrektora.
- Ty nieudaczniku! Jak mogłeś dać się złapać! Jak mogłeś! - czarno-biały miś miotał się na tronie, nie chcąc uderzyć młotkiem w grzybka. - Pozwoliłeś, żeby cię pokonała? Pozwoliłeś, by pojawiła się ta obrzydliwa Nadzieja? Nie! Nie ma mowy! To was, bachory, ukarzę! Nie mojego pupila!
- To wbrew zasadom, którym hołdujesz - zakpił iluzjonista; opuścił swoje stanowisko i ruszył w stronę Itsuko, złapał ją za nadgarstek i pociągnął w kierunku tronu. - Nadziejo, czyń honory i wymierz sprawiedliwość.
- Nadziejo? - pisarka nie zrozumiała, czemu przyjaciel nie wykazuje niepokoju planowaną egzekucją i dlaczego tytułuje ją w taki sposób. Zauważył to i pokręcił głową.
- Potem wytłumaczę, ty trzaśnij w przycisk, a ja... - niebieskowłosy zrobił zamach na tron, zgrabnym ruchem wyrwał Monokumie młotek, który rzucił jednookiej, sam uśmiechnął się do misia. - Twoja przegrana.
Kodama chwyciła przedmiot. Widok czerwonego przycisku wywoływał u niej mdłości. Nie, nie może. Nie wolno jej decydować o karaniu. Jednak... spojrzała na stojącego nieruchomo Saijiego. Uśmiechał się z drwiną.
Patrzyła na chłopaka, który dręczył ich, zmusił jedną osobę do brutalnego zabójstwa, drugą sam pozbawił życia w najbardziej dramatycznej sytuacji. Kto wie, czy gdyby nie został Rozpaczą wcześniej, nie zginęłoby więcej ludzi. Nadszedł czas zapłaty.
"Ciekawe, co powiedziałby Miura, widząc, kim stał się jego przyjaciel..." - ta myśl sprawiła, że kilka łez potoczyło się po jej policzkach. Sama nie wiedziała, skąd wzięły się te słone krople. Musi to zrobić. Zamachnęła się i uderzyła główką młotka w lśniącą karmazynową powierzchnię.
Chwilę po tym, jak wykonała ten gest, całą salę wypełniła kolejna salwa piskliwego śmiechu.
-Powiedz, to przyjemne uczucie? Uczucie, kiedy jesteś czyimś katem?- Zacisnęła pięść na młoteczku. Nie, teraz się nie podda jego fałszywym słowom, nie, kiedy wygrała. Odwróciła od niego głowę, jednak milczała.
-Nie słuchaj go, Kłoda, partoli od rzeczy, jak to szaleniec!- Na jej ramiona rzucił się Joshiro, posyłając jej dość ciepły uśmiech. Nie wiedziała tylko, że ten uśmiech miał inny cel - odwrócenie jej uwagi od tego, w jak drastyczny sposób ciało Saijiego zostało zaciągnięte do miejsca egzekucji.
Słysząc, jak uderza parę razy o ścianę, Himeka wymienił się z resztą spojrzeniami i zaciągnął pisarkę za winnym chłopcem.
- Nie chcę na to patrzeć.
- Nikt nie chce, jednak musimy - iluzjonista musiał bardziej się wysilić, bowiem Itsuko stawiała opór; nie miała zamiaru być świadkiem egzekucji, którą sama ogłosiła.
- To scena finałowa. Chodź.
Znalazł się w ciemnym pomieszczeniu, co nieszczególnie go zdziwiło; w końcu wszystkie kary zaczynały się w ciemnej, pustej sali. To takie przewidywalne, że musiał ziewnąć. Liczył, że chociaż sposób ukarania będzie spektakularny. Widowiskowy...
Nim tu trafił, odebrano mu bluzę Miury, czym tylko go rozwścieczyli. To jego ostatnie chwile, nie mogli mu zostawić żadnej pamiątki? Pewnie to miało tylko bardziej zaboleć. Umrze, pozbawiony wszystkiego.
Nigdy już nie nakręci filmu. Nigdy nie pójdzie na nudne przyjęcie z okazji promocji jego dzieła. Koniec. Być może jego nazwisko przebrzmi trochę w świecie kinematografii... i tyle. Najgorsze w tej zapchlonej Akademii było to, że gdy trafiło się tu, świat magicznie wręcz zapominał o twoim istnieniu. Czy to dlatego, że skoro nie umiał przerwać tego (lub nie chciał), wolał odsunąć się i udawać, że nic złego się nie dzieje?
Rozbłysło ostre światło, które podrażniło jego oczy, musiał je zmrużyć. Naraz usłyszał też dziwny, mechaniczny dźwięk. Rozejrzał się, by wiedzieć, z czym ma do czynienia.
Z wnęki w ścianie wyłoniły się trzy dość spore lalki, pododne do tych z egzekucji Fuchido i Maramo. Wyglądały na nieco zardzewiałe, ich kończyny z każdym ruchem skrzypiały. Nie były uzbrojone, co go lekko zaskoczyło. Raczej nie przyszły tu, by wypić z nim herbatkę. W kulach na szyi, gdzieś pośrodku, miały lampeczki, imitujące oczy, jeden na szczycie miał umieszczoną kamerę. Ciekawe, czy nagranie z egzekucji jest dla Monościerwa, czy też może puszczane będzie resztkom jego 'klasy'.
Manekiny powoli zbliżały się do niego. Jak powinien zareagować? Walczyć? Na razie nie został sprowokowany. Z drugiej strony wiedział, że nie ma szans. Lalki go zabiją, nie miał jednak pojęcia jak.
Wycofał się o kilka kroków, stopą potrącił kawałek cegły. Skąd wzięła się cegła? A czy to ważne? Zgarnął odłupany kawałek, w razie czego mógłby się nim obronić...
Coś wysunęło się z 'dłoni' lalek. Poznał to po odgłosie. Brzmiało to jak...
...pazury Monokumy.
Wzdrygnął się i cisnął cegłą w jednego z manekinów, trafiając w 'głowę', a konkretniej w prawą żarówkę. Widząc ukruszone szkło i sterczące z niego druty, roześmiał się głośno; lalka przypomniała mu o kretynce, przez którą znalazł się tutaj.
Ale teraz musiał wybrać - walczyć z upazurzonymi manekinami i ryzykować śmierć przez filetowanie lub uciec, przedłużając tym swoje życie. Postanowił nie dawać nikomu satysfakcji z szybkiego zgonu i puścił się biegiem przed siebie.
Tupot stóp utwierdził go w przekonaniu, że jest ścigany. Zresztą nie spodziewał się niczego innego. Nie zawracał sobie jednak głowy gonitwą, po prostu przyspieszył. Gnał prosto, szybko opadając z sił. Lalki niedługo go dopadną. I nic z tym nie zrobi.
Mimo to wpadł w kolejny zakręt. Zastanawiające, że jak do tej pory nie natrafił na żadną ścianę. Czy to jakaś forma ratunku dla niego? Wątpił w to. Raczej wydłużenie męki; w końcu był Rozpaczą, kara musiała być jak najbardziej spektakularna, im dłuższa i bardziej wyczerpująca dla ofiary, tym lepiej.
Koniec, nie miał już siły. Zatrzymał się, dysząc ciężko, chwilę potem upadł na kolana. Był wyczerpany. Ale... Nie słyszał już uderzeń metalowych stóp... rozejrzał się, widok jednego przedmiotu wprawił go w osłupienie.
Na wieszaku znajdowała się bluza Ryuu. Uśmiechnął się, wstał i ruszył powoli w głąb pomieszczenia. Musnął dłonią materiał, gdy pod jego stopami rozległ się zgrzyt, chrobot, a podłoga zadygotała. Zdążył tylko zerwać bluzę z wieszaka, a w następnym momencie spadał pionowo w dół.
Nie obchodziło go, co znajduje się na dnie przepaści. Trudno, nadeszła jego godzina. Przytulił się mocno do 'pandy', wciąż uśmiechnięty.
Uśmiech nie zszedł z jego twarzy nawet wtedy, kiedy wpadł w sieć złożoną z taśm do kamer starego typu. Nie otwierał już oczu - po co?
Te rolki, na które spadł, zaczęły się rozwijać i oplatać go powoli, niczym rozwalcowane węże boa. Każdy następny splot był mocniejszy. Sklejki pojedynczych klatek owijały się już wokół klatki piersiowej i szyi. Ciaśniej, coraz ciaśniej... krztusił się, gdy uścisk dopadł płuca. Bolało. Nie spodziewał się, że to będzie tak boleć...
Zwymiotował, kiedy jelita i żołądek zostały zmiażdżone. Pękały żyły, soki trawienne wymieszały się z krwią. Musiał wyglądać obrzydliwie.

Pozbyli się zagrożenia, ponownie pokazali, że potrafią wygrać z rozpaczą... to dlaczego... dlaczego czuła się tak źle? To wina tego, że ONA dokonała tej egzekucji? Że to ona go zabiła? A może to wina tego... że ich dobry przyjaciel zdradził? Winnymi mogłyby być także te okropne obrazy jego małego ciała skąpanego we własnej krwi, jakie przed chwilą ujrzała.
-Czuję się źle.- Wyszeptała, zdając sobie sprawę, że wciąż trzyma... odrzuciła ten okropny przyrząd na tron. Tak, w sali, gdzie oglądali egzekucję, także znajdywał się tron. Pewnie żeby 'dyrektor' miał dobry widok...
 Czarno-biały śmieć nie odezwał się nawet słowem, patrzył tylko na ich reakcje. Na tę rozpacz i zawód, które niby miały ich pogrążyć w jeszcze większym bagnie niż są.
 Czyjaś dłoń spoczęła na jej ramieniu, odruchowo się odwróciła, stała tam Tomiko. Tuż obok niej przytoczył się krzywo uśmiechnięty magik.
-Nie obwiniaj się, Itsuko. To jego wina, że tak skończył.- Oświadczyła łagodnie brzmiącym głosem.
-Ale... to ja go...to moje ręce...
-O nie, zaraz zacznie beczeć!- Jęknął, czując, jak lewy łokieć wbił się w jego brzuch. Stojący trochę w tle malarz jęknął, rozpamiętując to, ile razy sam oberwał od Tomiko. -Błagam, tylko nie w żebra.- Wysyczał na jednym tchu, wydając z siebie dodatkowo niezidentyfikowane dźwięki.
-W zasadzie sam to na siebie zrzucił, nie musisz zamartwiać się tak trywialnymi sprawami jak czerwony guziczek.- Do konwersacji przyłączyła się psycholog, gdzieś w głębi jej chłodnego serca obawiała się o psychikę koleżanki.
-Gem zdrobniająca słowa jest taka słodka, plus dwadzieścia punktów do moe!- Wszystkie pary oczu spoczęły na Joshiro, komicznie wystawiającym kciuki.
-Pani doktor, tego pacjenta już się nie da uratować.- Oświadczył rozbawionym głosem Kohaku, tykając lekko łokciem doktorkę, ta akurat wyglądała na zadowoloną z myśli o męczeniu tego przypadku.
-Niech spoczywa w spokoju.
-Ej, nooo!
Itsuko zaśmiała się cicho pod nosem, wciąż dręczyła się, że to z jej rąk skazano ich przyjaciela. Byłego przyjaciela... jednak wciąż był jednym z nich, wciąż posiadali miłe wspomnienia o nim. Po prostu wybrał zły sposób wyjścia stąd.
Powoli wychodzili z sali gęsiego, jedno za drugim, próbując jakoś rozwiać tę smutną, przepełnioną zdradą atmosferę. Nie zważając na krytyczny wzrok ich oprawcy.
-Rany, kiedy tylko widzę, jak ta banda nieudaczników napełnia się nadzieją, chce mi się rzygać. Nic nie umieją zrobić poprawnie. Ah, gdybym tak sam mógł wyzbyć się jednego po drugim...- Zza siebie wyciągnął magicznie kolejny przyrząd, podobny do pilota. Powciskał niezgrabnie swoimi puchatymi łapkami kilka przycisków.
W tej samej chwili zegar ustawiony na holu głównym odliczył kolejne minuty w tył.

-Hej, Joshiro.- Nastolatek odwrócił się w stronę przyjaciółki. Szykowali się akurat do rozejścia do swoich pokoi, lada chwila Monozasraniec ogłosi ciszę nocną.
-Co jest, nie mów, że wreszcie urzekł cię mój wygląd i charyzmatyczna osobowość. Zazwyczaj to drwali ciągnie do drewna, nie na odwrót.- Szybko odchylił się przed nadlatującym śmiercionośnym piórem prawdy, chociaż, jakby się tak przyjrzeć z bliska, to tylko zwyczajny długopis, jaki można kupić w kiosku na rogu. Ta dziewczyna, mimo wątłej budowy, nieźle rzucała, dziwne, że nie wzięli jej do ligi bejsbolowej. -No żartowałem!- Jęknął, przybierając udawaną obrazę.-To o co chodzi?- Zapytał tym razem łagodniej, nie chcąc obudzić w niej tego przerażającego demona.
-Wyjaśnij mi, o co ci chodziło z tą całą nadzieją.
-To akurat idealny temat na dobranockę!- Zniknął jej sprzed oczu, by znaleźć się tuż za nią. Położył swoje dłonie na jej ramionach i poprowadził w przód.-Zbierzemy kilka ofiar i ci opowiemy wszystko. Każdy najmniejszy szczegół tego tajemniczego tytułu...- Powoli zaczęła żałować, że nie spytała się kogoś normalnego.

piątek, 26 września 2014

8.3

- Rozpacz... Itsuko, a masz na to jakieś dowody oprócz metafory Misaki? - jednooka dziewczyna wbiła paznokcie lewej dłoni w prawy nadgarstek. Nie, pytania psychiatry nie drażniły jej. W końcu to było zadanie tych, którzy słuchali przedstawianych argumentów - negowanie i stwierdzanie, czy pasuje to do ich teorii.
To nie było zdenerwowanie na racjonalizm Gemmei. To było zdenerwowanie, czy idzie dobrym tropem. Ale to już ustaliła wcześniej. Wzięła głęboki oddech, czując na sobie wyczekujące spojrzenia reszty.
- Krzesełko. Jedyna rzecz, której mogła użyć jako podpórki... gdyby... zrobiła to... - krztusiła się słowami. Dlaczego było to tak trudne? - ...pewnie kopnęłaby stołeczek. A ten... stał obok drzwi, jak gdyby nigdy nic. Nawet nie leżał przewrócony.
- Pionek... - dodał mrukliwie Joshiro, patrząc na stanowisko Misaki. - A raczej figura - zreflektował się, widząc, że Kodama otwiera usta, by poprawić błąd.
- Co z nim? - iluzjonista spojrzał białowłosemu w oczy. Powinien pewnie zachować się beztrosko, jednak...
- Kodama zauważyła, że brakuje białej królowej na osobistej planszy Misy.
- [No i...?]
- Ruszże głową, Saiji! - pisarkę postawa Takemury coraz to bardziej irytowała. Zachowywał się, jakby nie obchodziła go ta śmierć. - Rozpacz zostawił nam na sali sądowej "prezencik" w postaci rzeczy osobistych tych, którzy przegrali. Nie sądzę, by podrzuciła figurę osobiście, wiesz? Podobnie jak inni.
- To... trzyma się kupy. Załóżmy, że faktycznie mówimy o Rozpaczy... Jak teraz mamy ją skazać? Nie mamy niczego oprócz... niczego - Usukari owijała dookoła palca rudą sprężynę, niepewność mieszała się z chęcią odwetu. Ktokolwiek tak skrzywdził Misakę i pozostałych przy życiu uczniów, musi za to odpowiedzieć.
- Zastanówmy się... Kodama, podasz mi ten list? - psychiatra wyciągnęła rękę w stronę kalekiej koleżanki, ta posłusznie wyciągnęła świstek. Hashimoto powiodła po nim wzrokiem. - Ozogami sama dała nam wskazówkę - powiedziała dość cicho.
- Pisze tu o Rozpaczy... jako o nim - uzupełniła pisarka, kuląc się lekko.
- H-hej, to seksizm - Himeka usiłował zażartować, jak zawsze.
- Akurat nie. Tak myślę. Raczej nie wywiodłaby nas w pole, używając mylnego rodzaju czasowników, co nie?
- Hę? Bełkoczesz jak nauczyciel literatury.
- Wah! Dziękuję, że mój tok myślenia nazywasz bełkotem...!
- Upupu, to wy macie czas na kłótnie? - oczywiście pluszak nie byłby sobą, nie wtrącając się. Znikąd wyjął mały młoteczek, machając nim, rzucił swobodnie: - Czyli co, głosowanko?
- NIE! - wydarła się Tomiko, gromiąc miśka wzrokiem.
- A-ah, bo już myślałem... nudzi mi się. A chyba wszystko ustaliliście, bo nasza szkolna parka kłóci się swobodnie...
- Stul pysk - Itsuko spuściła wzrok na barierkę. Niestety... niedźwiedź miał rację. To nie czas na słowne przepychanki. Gdyby faktycznie teraz miało miejsce głosowanie, nie wskazaliby nikogo, a Monodupa otrzymałby swojego zwycięzcę. Powinna skupić się na szukaniu winnego.
Tymczasem Kohaku zastanawiał się nad czymś, tak wnosiła Gemmei, patrząc na jego zmarszczone czoło. W końcu artysta odezwał się, siląc na spokojny ton.
- Może podpowiedź znajduje się w minionych wydarzeniach, co? Wiecie, jakieś dziwne zachowania albo ktoś powiedział coś podejrzanego...
- To... to bardzo dobre, Harada - chłopak zaczerwienił się, słysząc te słowa.
- Chcę tylko pomóc.- Rzekł uśmiechając się nieśmiale. Zaraz ta mina zamieniła się miejscami z czymś poważniejszym.
-No to, geniuszu, jakie dziwne zachowania żeś zapamiętał?- Pytanie iluzjonisty zbiło go z tropu i sprowadziło do ponownego zawstydzenia się.
-Um... Eh... dziewczyny, nie powinnyście przejąć pałeczki w tym momencie?!- Pisnął, odwracając szybko głowę w ich stronę.
-I do tej pory myślałam, że tylko Himeka jest seksistą.- Wymieniony kucnął i spróbował się skryć przed ostrym wzrokiem Kodamy. On i jego głupi pech z babami.
-Sugito mówiła coś o rozpaczy.- Zaczęła cicho Hashimoto, przyłożyła palec wskazujący do ust. Intensywnie wpatrywała się przed siebie.
-Nana?- Tomiko wzdrygnęła się, usłyszawszy nazwisko zmarłej przyjaciółki. Przesunęła wzrokiem na jej stanowisko, okupowane teraz przez ten cholerny pionek shogi.
-Faktycznie, ale myślałem, że tylko zbzikowała i zaczęła gadać od rzeczy.- Joshiro zaczął kręcić pacem przy głowie, gwiżdżąc dziwne nuty.
-W-Wracając do tematu, sama by nie wymyśliła, że Toyotomi niby był Rozpaczą.- Tomiko niezbyt lubiła, jak iluzjonista oczerniał zmarłych...to było niemiłe.
Następnym razem, jak to zrobi, czymś w niego rzucę. - pomyślała z uśmiechem.
-Huh, czemu?- spojrzała na białowłosego z zażenowaniem.
-Gdybyś jej podał zwyczajne puzzle, to by je w mig ułożyła, ale gdybyś jej dał przykładowo trzy misie i kazał wybrać jednego, to bez konsultacji z kimś nie tknęłaby żadnego.
-[Przepraszam, ale nie rozumiem.]- Na czole rudowłosej zaczęła pulsować żyłka, rozmasowała skronie i wzięła głęboki oddech, by zrobić im kolejny długi wywód.
-Masz na myśli, że nie umie się zdecydować, tak?- Zapytała cicho Gemmei, czekając na reakcję.
-Tak! Dziękuję ci!- Odetchnęła z ulgą, wdzięczna doktor. Chociaż jedna osoba ją zrozumiała! -Z informacji, jakie uzbierałam, nigdy nie było od tego wyjątków, a jeśli decydujesz się na zabicie osoby, to jest to wielki wybór, tak?- Wszystkie słowa wypowiadała wolno, przez zęby. Jeżeli ktoś się jeszcze raz spyta, o co jej chodzi, zrobi się źle.
-Ktoś... nią kierował?- Wszyscy spojrzeli się na Kodamę, stała, podpierając podbródek dłonią. -Jeżeli weźmiemy pod uwagę te głupie żarty, to oczywiste, że winny jest ten zasraniec. A jako że Misaka zaświadczyła w swoim... liście, iż jej zabójcą jest rozpacz, powiedzmy, że myślała o konkretnej osobie... to... ten, który nakierował Nanę na morderstwo Yuichiego, może być również zabójcą Misy.- W jej oczach rozbłysnął dziwny blask, zupełnie jakby wewnątrz rozgryzła coś zupełnie innego. Ta sama osoba kierowała tymi zbrodniami, czyli muszą znaleźć kogoś, kto miał związek z obydwoma wydarzeniami; kogoś...
-[Co ma piernik do wiatraka? Była niezdecydowana, ale to nie oznacza, że ktoś ją namówił do zabójstwa.]- Saiji trzasnął wolną ręką w drewnianą barierkę, nie wyglądał na zadowolonego. Jego wzrok zdawał się być bardziej wyostrzony, brwi złowrogo opadły w dół, nie przypominał niczym tego niewinnego dzieciaka, który chował się za Kohaku. Te zmiany były zauważalne, jednak Gemmei, mimo dostrzeżenia ich, nie uważała tego za dziwne, ta szkoła zmieniła ich wszyskich. A on był jedną z najbardziej pokrzywdzonych osób, to normalne, że nie chciał poruszać tematu zmarłej hikikomori.
-To jedyna teza, jaką teraz posiadamy, fakt, brzmi jak wyssana z palca, ale czegoś musimy się trzymać.- Wyszeptała pisarka, spoglądając gdziekolwiek w bok, byle nie na chłopaka. Chrząknęła i wyprostowała się. -Wracając do tematu, jeśli ta jedna osoba jest odpowiedzalna za morderstwo Misaki i zmanipulowanie Nany to...
-Musiała być w jakiś sposób związana z obiema sprawami.- Dokończyła za nią rudowłosa, pokiwała lekko głową, potwierdzając jej słowa. -Ale kto?
-Ktoś bliski... kłamstwa, nie dało się zbliżyć do Ozogami! To jak posłanie małego króliczka w paszczę lwicy!
-Joshiro, twoje porównanie było trafne, ale zamknij usta, jeśli możesz.- Chłopak powstrzymał łzy powstające w kącikach oczu i wybełkotał coś o wrednych fioletowowłosych postaciach. Potem spytał się, czemu w ogóle takie dziwne kolory istnieją. Hashimoto spojrzała na niego z kpiną.
-Może nie ktoś bliski, ale ktoś, kto mógłby je zmanipulować. Ktoś, kto był obecny przy Nanie przed tym, jak zabiła, kto był ostatnią osobą przy Misie-cchi.- Oświadczył białowłosy, również zatracony w myślach. Cały ten sąd sprawiał, że jego głowa zaczynała boleć. Kto był jednak tą osobą? Aby przemówić Sugito do "rozsądku", ta osoba musiała mieć jej zaufanie, również musiała być z Misą, zanim popełniła samobójstwo. Z tego, co wyczytał w danych na PDA, zmarła niedługo po tym, jak uciekła  przemoczona z basenu. Coś mu zaświtało w myślach.
Joshiro wrzucił szachistkę do wody, wyleciała z płaczem... ktoś poszedł za nią. Przesunął wzrokiem po wszystkich zebranych, póki nie zatrzymał się na sylwetce psychiatry. Pamiętał, że robiła te dziwne znaczki dłońmi.
Język migowy.
Do kogo się nim zwracała? Kolejny raz przesunął zielonymi tęczówkami po każdym. Zauważył, że Itsuko z pewnością też coś musiała załapać.
-Saiji... ty byłeś ostatni z Misaką, prawda?- To potwierdziło jego obserwacje.
Reżyser wydawał się być urażony. Zamrugał parę razy w otępieniu i wydał z siebie odgłos w postaci 'huh?'
-[Tak, dostałem też butem w głowę, mam guza.]- Przejechał palcem po wypukłości, z każdym razem, gdy ją w jakikolwek sposób tknął, piekła.
-Mogła cię kopnąć, kiedy uciekał z niej ostatni oddech!
-Itsuko!- Pisnęła wszystkowiedząca, karcąc wzrokiem swoją przyjaciółkę.
-No co, sam potwierdził, że tam był!-Jej głos podskoczył o parę decybeli wyżej, przybierając formę nieprzyjemnego piszczenia. Chłopak westchnął i podrapał się z tyłu głowy.
-[Tak, byłem, ale z tego, co pamiętam, to jeszcze oddychała i wrzeszczała, ile się dało.]- Gemmei zanotowała kolejną zmianę w jego zachowaniu; mówi, że nie rozumie, kwestionuje wszystko, powielił gest głównie wykorzystywany przez Kohaku w tym towarzyswie, nie interesuje się tym, że debatują o czyjejś śmierci. Nie okazuje nawet trochę zdenerwowania tym, że jest głównym podejrzanym.
Pare tygodni wstecz pewnie by sam nawet nie pomyślał, że skończy w taki sposób.
Wpierw możnaby obwinić sprawę ze śmiercią Otsu, był pierwszym, który zobaczył te zbeszczeszczone zwłoki. Następnym i największym ciosem dla jego psychiki była śmierć Miury. Do tej pory ma na sobie tę okropną bluzę splamioną krwią yakuzy. Po tym jak niemalże się załamał, stracił dwójkę bliskich osób mogących jakkolwiek do niego dotrzeć.
-Hej, Gem, nad czym tak intensywnie myślisz?- Zmarszczyła czoło, magik pochylał się w jej stronę.
-Pierwsze, nie nazywaj mnie tak proszę. Drugie, to jak Takemura się zmienił.
-Zmienił?- Tomiko przechyliła głowę na bok, fakt, coś z dzieciakiem było inaczej.
-Tak, pamiętam jak na samym początku byłeś tak nieśmiały, że się za mną chowałeś.- Saiji zarumienił się lekko i oburzony odwrócił głowę na bok, Harada zaśmiał się głupio. -Teraz jesteś inny, zupełnie jakby...
-Zawładnęła nim rozpacz.
-Tak, jakby zawładnęła tobą ro... ejjj! Itsuko to był cios poniżej pasa. Rozumiem, jest źle, ale nie powinnaś być taka ostra.-  Czując się niczym skarcone dziecko, zniżyła głowę.
-Ale to nie znaczy, że nie możemy tego wziąść pod uwagę. Wiadomo, że po... śmierci Ryu mu odbiło, to mogło spowodować przejście na... stronę rozpaczy.- Widząc swoją szansę, Joshiro podciągnął pelerynę pod nos.
-Przejdź na ciemną stronę mocy, mamy ciasteczka i pluszowe misie~.
Pisarka potarła swoją skroń, musiał się wtrącić i zepsuć napięcie. Musiał. Chrząknęła i ma powrótk znalazła się w centrum uwagi.
-W końcu, to Saiji był tym, który z Yuichim i Naną odnalazł akta z naszymi życiorysami i danymi. To on był na tyle bliski Nany, by ją mógł zmanipulować do zabójstwa. To on jako jedyny ze wszystkich tutaj był przy Misace, przed jej śmiercią.- Wszystko zdawało się teraz o wiele jaśniejsze. Miał w swoim posiadaniu papiery mówiące o nich w zasadzie wszystko, dzięki nim i pomocą czarno-białego zasrańca, udało im się przestraszyć pozostałych głupimi kawałami. Celowali w ich największe lęki. Jaki miał jednak cel, aby nasłać hikikomori na muzyka, we trójkę zdawali się sobie bliscy. Być może rozpacz nim pokierowała do tego. Spojrzała na niego, spoglądał na nią pusto.
-Widząc, że Misaka była w... no cóż, nie najlepszym stanie psychicznym, zauważył swoją szansę na szybkie pozbycie się jej. Kiedy się zgłosił i za nią poszedł, mógł nie wiedzieć, że na serio będzie się chciała... zabić. Zaczął z niej drwić, by pogorszyć sprawę. Wahała się, jestem tego pewna, że nie chciała tak skończyć. Ale potem... kiedy stała nad tą liną, zepchnąłeś jej krzesełko spod nóg, prawda? Patrzyłeś, jak próbuje się uratować, ale... ale...- Z oczu Kodamy wypłynęły łzy. W całej sali zapadła martwa cisza, jej oskarżenie wydawało się logiczne i chyba... najbardziej trafne. Zatrzymali się w martwym punkcie, tutaj zawsze liczyli na szczęście, że odnajdzie się poważna wskazówka, prowadząca do zbrodniarza.
Do tej pory mieli to szczęście, może Haruka nad nimi czuwał...czuwała. -Więc... co masz na swoją obronę... Saiji?
Chłopak uniósł głowę, by złączyć się spojrzeniami z Kodamą. Wydawał się spokojny, jego twarz nie wyrażała jakichkolwiek uczuć. Przekręcił głowę na bok, zaraz potem założył kaptur ze sterczącymi pandzimi uszkami. Cień zakrył oczy, wydawało się, że dwa niebieskie kółka świeciły w tych ciemnoścach.
Zmarszczyły brwi, w krótkim momencie z błogiego spokoju jego mina zmieniła się w czystą wściekłość. Podniósł swoje PDA i cisnął nim w pisarkę. Dziewczna ledwo unikła uderzenia, urządzenie trafiło w ścianę za nią, a jego części poleciały pod jej nogi. Krew uciekła z jej policzków, gdyby to walnęło w nią z taką prędkością, mogłaby stracić drugie oko.
-Znowu...- Czas zatrzymał się w miejscu, uwaga wszystkich spoczęła na reżyserze. -Znowu wszystko zepsułaś! Ty wiesz, ile pracy włożyłem! Ty wiesz, ile przecierpiałem! Mieliście obwinić kogoś innego! Nie słodkiego, jednak skrzywonego psychicznie shotę! Ale nie! Zawsze się musi znaleźć jakiś idiota, co wszystko przyuważy! Wiesz co, Kodama? Pieprz się! To ci tylko powiem! Co się tak gapicie? Wiem, wiem, to szok, kiedy ten niewinny i słodziutki drugoplanowy bohater staje się głównym anatagonistą, ale popatrzcie na to, jak zaciśnia się fabuła! Najgorszy scenariusz się spełnia, akcja nabiera tempa, kamera w ruchu!

wtorek, 23 września 2014

8.2

Ta krew. Rudowłosa nawet nie zauważyła, gdy pozostała część klasy dotarła do pokoju Misaki. Sznur. Już bez obciążnika. Obciążnik leżał na łóżku. Teraz puste oczy patrzyły na sufit. Pewnie jego też świdrowały. Aż dziw, że tynk nie zaczął nagle odpadać.
Odwróciła wzrok. Obok niej - ktoś, z kim 'wahadło' najbardziej się wykłócało. Kiwające się w przód i tył. Żadna nie pamiętała, czy Monodupa ogłosił znalezienie ciała. Chyba zrobi to dopiero teraz, bo wcześniej były tu tylko we dwie. Plus, oczywiście, trup.
Nie umiała nazwać osoby, do której należały zwłoki, po imieniu. Imię jest przypisane do kogoś żywego. Oddychającego. Myślącego, czującego. Co ją skłoniło do tego kroku? Są już tak niedaleko celu... to ich wina? Bo nie dostrzegli zagrożenia? Bo nie zauważyli, że ktoś z nich pragnie śmierci tak bardzo, że sam odbierze sobie życie?
Monokuma pewnie pieje z zachwytu. Czemu jeszcze się nie odezwał?
- Czyli jednak... - Gemmei wpatrywała się w zwłoki na łóżku. Miała podejrzenia, że stan psychiczny szachistki może doprowadzić do takiego finału, jednak... żywiła nadzieję, że różowowłosej za bardzo będzie zależeć na wytykaniu im błędów lub chociażby na odejściu stąd. Z drugiej strony - co ich czeka, jeżeli faktycznie uciekną z Akademii? Te kilka tygodni za bardzo ich zmieniło. Nie ma już osób, które siłą zostały tu sprowadzone, powstało zbyt wiele blizn. Może właśnie tego obawiała się Ozogami? Że nie będzie na zewnątrz miejsca dla okaleczonej niej. A co, jeśli żadne z nich nie będzie miało tam miejsca?
- Co 'jednak'? To również przewidywałaś? - Himeka nie chciał obrazić tym psychiatry. Po prostu... nie umiał uwierzyć, że dziewczyna każdemu z nich wystawiała "szanse". Jak eksperymentalnym szczurom. Kto jest na tyle silny psychicznie, by przeżyć, a kto nie ma takiej możliwości. Stąd wzięła się gorycz w jego głosie, co doktor zrozumiała. Skinęła w odpowiedzi głową, starając się nie patrzeć na nikogo. To, co robiła, mogło nie pasować innym. Że są oceniani pod kątem swoich zdolności przeżycia.
- Proszę... chyba nie będziecie się o to kłócić, co? - Itsuko wstała chwiejnie, jej ton wskazywał na olbrzymie znużenie. Proszę, na co zdawały się jej próby podtrzymania reszty na duchu. Gdyby gdzieś na początku porzuciła rolę pocieszycielki i nie zajmowała się szukaniem sposobów wyjścia... Naiwna. Oto przymiotnik, który ją określa.
Teraz jednak musiała ponownie wcielić się w śledczą. Z tyłu głowy coś się kołatało. Przeczucie. Albo to intuicja, o którą się nie podejrzewała. Dręcząca myśl, że coś tu nie gra. Że coś tu jest nie w porządku. Musiała się przekonać, co (lub kto) stoi za śmiercią szachistki. Nieważne, że nie darzyły się sympatią. Aktualnie Misaka nie będzie protestować przeciwko jej posunięciom.
- Procedura - szepnęła sucho pisarka, łapiąc równowagę. - Działajmy jak zawsze. Przeprowadźmy śledztwo.
- [Po co?] - mina reżysera wyrażała zdumienie. On również zdawał się być zszokowany radykalnym krokiem uczennicy, jednak nie rozumiał, po co Kodama chce szukać śladów. - [Przecież to ewidentnie samobójstwo. Musimy to udowadniać?]
- Koniec końców to czyiś zgon - odparła nastolatka. - W tym wypadku dochodzenie jest wręcz wymagane. Zasadami. Zgadza się?
- Ma rację - przyznał malarz, patrząc na przyjaciółki. Kontrast był dostrzegalny na pierwszy rzut oka. Usukari, dręczona wyrzutami sumienia, wyglądała, jakby chciała zapaść się w sobie, natomiast Itsuko emanowała... determinacją. Jeśli nie nawet desperacją. - Misaka.... zasługuje na to. Z naszej strony.
Rudowłosa spuściła wzrok. Jakoś nie miała ochoty pomagać reszcie w szukaniu poszlak. Nie miała na to sił. Zjadało ją poczucie winy, miała wrażenie, że w jakimś stopniu odpowiada za tą śmierć. Pisarka powiodła wzrokiem po tej maleńkiej grupce. Sama nie da rady niczego znaleźć. Potrzebowała przynajmniej jednej osoby do pomocy... ale kogo? Saiji odpadał. Miał do czynienia ze zbyt wieloma trupami, nie może go prosić. Tomiko? Nie. Ciążył na niej ból, wina i smutek. Gemmei i Kohaku powinni być w pobliżu tych najbardziej poszkodowanych na psychice, bo jako jedyni potrafią jako tako pocieszać.
- Joshiro, zostajesz tutaj - zwróciła się cicho do milczącego iluzjonisty. Ten pokiwał szybko głową. - Reszta... niech odpocznie. Przeczeka. Spotkamy się w kafeterii.
Ktoś pokiwał głową, malarz zajął się zabieraniem stąd wszystkowiedzącej i reżysera. Pokój opustoszał. Kiedy zrobiło się ich tak mało? Chciała płakać, chociaż nie było jej wolno. Musi udawać, że daje sobie radę, że to tylko kolejne śledztwo, nie w sprawie śmierci ze skrajnej rozpaczy.
- Czego mamy szukać? - Iluzjonista spojrzał na nią pytająco; od momentu usłyszenia krzyku Tomiko zachowywał się, jakby ktoś poprzykręcał mu kilka gałek. Był wyciszony, zdawał sobie sprawę, że jest naprawdę dramatycznie. Powaga, której nie chciał do siebie dopuszczać, w końcu go dopadła.
- Ja... nie wiem. Czegoś, co odbiega od normy? Czego nie powinno być... jak choćby... - rozejrzała się po pokoju bezradnie. - Jak choćby...- Chłopak położył dłoń na jej ramieniu.
-Chyba wiem, o co ci chodzi. Nie wysilaj się.- Wyminął ją i zaczął przeszukiwać szafki. Nie było tam niczego dziwnego, same damskie ubrania. One chyba nie grały ważnej roli. Itsuko przypatrywała się, jaką minę miał, przeglądając osobiste rzeczy Misaki. Czy przedtem też bywał tak przerażająco obojętny?
Rozejrzała się jeszcze raz po pokoju, wyglądał tak samo jak zawsze. Nie licząc małego szczegółu. Na nocnym stoliku leżała rozłożona plansza z poustawianymi pionkami od szachów. Coś tu jednak nie pasowało. 
-Nie ma królowej.- Mruknęła, zwracając na siebie uwagę Joshiro. Wstając, otrzepał spodnie z nieistniejącego kurzu i spojrzał jej przez ramię. Fakt, brakowało jednej z białych figur. Nie znał się na tym za dobrze, więc tylko mentalnie potwierdził, że to była królowa.
-Kolejna farsa z pionkami? To się robi nudne.- Ignorując jego sarkastyczny ton, kucnęła przed ciałem ułożonym na łóżku, zmówiła krótką modlitwę, klapiąc dłońmi. -Co robisz?
-Ktoś musi sprawdzić, czy to jednak po... powieszenie było przyczyną zgonu.- Powiedziała cicho. Nie chciała tego robić, nie dlatego, że to Misa, jej odwieczne nemesis i podobne... Tylko dlatego, że sama była już zmęczona. Ilu jeszcze z nich zginie? I tak pozostała maleńka garstka. Szyja ofiary była pokryta sińcami i śladem linii. Nic dziwnego, powiesiła się. Co ona sobie myśli, kwestionując tak oczywistą sprawę?! Przeklęła w myślach swoją głupotę.
-Czekaj... - Zwróciła się w stronę iluzjonisty, trzymał za dłoń. -Jej palce są... poharatane.
-Innego porównanie użyć nie mogłeś?- Sama spojrzała na drugą rękę zmarłej dziewczyny. Mimo że użył głupiego słowa, idealnie określało stan opuszków palców. Paznokcie były połamane, a skóra dookoła nich praktycznie została zdarta. 
-Ona walczyła? Ale...
-Może w środku tego cholerstwa zrozumiała, że źle robi i chciała jakoś się uwolnić?-  Chciała, aby słowa przyjaciela okazały się głupim, wewnętrznym żartem. Jednak twarz chłopaka wciąż pozostawała niezmiennie poważna. Nie wiedziała, czego powinna obawiać się bardziej; tego, że przed nią leży trup złośnicy, czy jego martwego wyrazu twarzy.
Spojrzała w kierunku odciętej liny, w pewnych miejscach była nieco rozszarpana i pokryta różową substancją. Coś jej tutaj nie pasowało. Jakoś nie mogła uwierzyć, że ona to zrobiła bez niczyjej pomocy.
-A co, jeśli to było morderstwo?
-Zgłupiałaś?! To ja tutaj powinienem być od zadawania idiotycznych pytań.- Skuliła się trochę w sobie, słysząc jego ostry ton. Co się z nim stało? Czyżby... Spojrzał w bok, unikając i jej wzroku, i widoku ich koleżanki. Czyżby obwiniał się o to? 
Rozejrzała się po raz kolejny, szukając natarczywie dowodu na to, że to jednak zabójstwo. To jej nie pasowało na zwykłe samobójstwo, jakiś element nie współgrał z resztą. Przecież Misa nie mogła w środku duszenia rozmyślić się i nabrać chęci do życia! Hah... Spojrzała na pozostałość sznura... był za wysoko, by szachistka była w stanie dosięgnąć od tak. Najbliższą rzeczą, jakiej musiałaby użyć, byłoby stereotypowe krzesełko. Ale ono stało przy drzwiach głównych. Więc jak...
-Nie gadam głupot! Patrz, Misaka jest zbyt niska, by dała radę dosięgnąć zawieszonej... liny, musiała się czymś podeprzeć!- Złapała go za ramię, chcąc by wysłuchał ją i zrozumiał chociaż odrobinkę z tego, co odkryła.
-To nie jest idealny dowód, by to mogło być za...
-Misa zrobiła to na środku pokoju! Nie ma w pobliżu ani jednej rzeczy, na której mogłaby się stanąć! Ktoś musiał to przestawić! To... to musi być morderstwo.- Chciał powiedzieć, że jej do końca odbiło, ale w ten sposób by ją jakoś chyba zranił. I by znowu od baby oberwał. A tego chciał uniknąć.
-To co miałby oznaczać ten list?- Wyminął ją i wziął z szafki nieco zgniecioną różową kartkę. -Znalazłem go, jak patrzyłem po meblach. Zaproszeniem na herbatkę to to nie jest.- Wzięła zapisany świstek do ręki i powoli zaczęła przesuwać swój wzrok po linijkach. Może to zaprzeczało jej teorii z zabójstwem, ale wciąż istniała mała szansa na to, że... na to, że... Na to, że ta okropna złośnica wciąż chciała żyć.
Drzwi uchyliły się z drażniącym skrzypnięciem, do środka zajrzała białą czupryna.
-Macie coś?- Zapytał, rozglądając się po pomieszczeniu, jednak jego oczy próbowały nie spoglądać na ciało.
-Zużytą gumę do żucia, różowe stringi i stare antyczne zdjęcia jej babci.- Kodama spojrzała się to na Himekę, to na Kohaku... jak to możliwe, że malarz zmienił jego zachowanie tak szybko?! Co tu się kroi? Zrobiła coś złego? Joshiro już jej nie lubił?
-Bardzo śmieszne. Nie wiem, po co to całe przeszukiwanie...
-Bo to nie było samobójstwo!- Kiedy to jeden spojrzał się na nią zdziwiony, drugi wywrócił oczyma. -Wiem, nie wygląda na to... ale udowodnię, że to było zabójstwo z ręki innej niż jej!- Wskazała palcem na Misakę, wydawało się, że spała. Co było tylko złudą.
Nie mając już czego szukać, ruszyli w stronę głównego holu i stołówki, gdzie siedziały trzy osoby z ich pozostałości. Zauważając ich przybycie, Tomiko niemal wyfrunęła do góry.
-Uważam, że to zabójstwo.- Głos pisarki zburzył ciszę między nimi.
-To dość nieracjonalne myślenie.- Odwróciła głowę na bok, by uniknąć przeszywającego wzroku Gemmei. Fakt, w tym wypadku to brzmiało jak absurd ale...ma dowody! Jeśli je przedstawi, może ktoś przyzna jej rację...!
-Ja jej wierzę.- Huh? Jasnobrązowe oczy rozświetliły się czymś dziwnym. Po prostu odzyskały blask, jednak to spojrzenie... było inne, niż takie, jakie Tomiko ukazywała zazwyczaj. -Misaka to jędza. Wiedźma, jędza, idiotka, ale swojego życia nie odrzuciłaby tak szybko! Nawet jeśli by już trzymała tę pieprzoną linę... nie zrobiłaby tego!
-To dość dziwne, bo tak się chyba stało.- Orzekła pewna siebie. Wewnątrz cieszyła się, że ma jakiegokolwiek sprzymierzeńca. I na dodatek jedną z mądrzejszych osób tutaj! Usiadła pomiędzy nią a Gemmei, która o dziwo tego dnia okupowała część głównego stolika.
-[Dziwne, nie powinno być tu teraz pełno Monokumy?]- Jak na zawołanie misiek wyskoczył znikąd, wydając z siebie wredny rechot. Niski chłopak wewnętrzne pisnął, przeklinając futrzaka w myślach.
-Aktualnie to jestem pełny, widzieliście mój mięciutki brzuszek? Tak, tak, doszło do zabójstwa, bla, bla, bla, to samobójstwo, bla, bla, bla, ale śmierć to wciąż śmierć i trzeba postąpić zgodnie z procedurami.
-Ale jak nie ma zabójcy, to znaczy, że przegramy!-Słysząc panikę w głosie malarza, oczy miśka groźnie zabłyszczały.
-Ah, te białowłose postacie, nigdy niczego nie rozumieją. A jak zrozumieją, to partolą wszystko.- Wzruszył łapkami i zrobił sobie przechadzkę po stole. -Jako wasz drogi i wszechpotężny dyrektor muszę przestrzegać regulaminu, bo jaki przykład ze mnie będzie, jak złamię reguły?
-Ostatnio mówiłeś, że nie ma dla ciebie czegoś takiego jak prawa.- Na czarnej stronie główki wyskoczyła pulsująca żyłka.
-Tak, jak nie stare powiedzonka, to to. Może nie jest aż tak okropny, na jakiego się robi.- Wtrącił się Himeka, zakładając ręce na piersi. Uśmiechnął się drwiąco, patrząc z góry na pluszaka.
- [Może to tylko zabawka, starająca się zwrócić na siebie uwagę?]
-A ja powiem, że to jest zmutowany chihuahua.
-Dosyć! Wszyscy na salę sądową, już! Wredne bachory i ich nieposzanowanie! Takich to tylko zabić od razu!- Monokuma wyciągnął znikąd mały pilocik i kliknął kilka przycisków. W momencie, kiedy zaprzestał, cała podłoga zaczęła się trząść.
-C-Co jest?
-[Szybko, złapcie się za coś!]-  Słychać było zgłuszone zarządzenie Saijiego, on samowolnie zszedł pod stół. Głośny dźwięk dochodził coraz bliżej i praktycznie bombardował ich bębenki ostrymi grzechotami.
PAM!
I cisza. Z podłogi wyskoczyło metalowe pudło, miało ono małą konsolę po lewej i...
-Czekaj, winda?! Ale jak?!- Iluzjonista, ignorując uwagi innych, podszedł i zastukał w jedną ze ścianek. Po dźwięku rozpoznał, że była wewnątrz pusta. Czuł się urażony, to on miał tu być od magii, a nie ten pluszak zagłady.
-Gratuluję spostrzegawczości, a teraz zasuwać do windy albo pożałujecie.- Mimowolnie weszli do ciasnego pomieszczenia. Wydawała się praktycznie taka sama jak ta przeklęta, której używali do tej pory, tylko że była mniejsza. No tak, po co marnować przestrzeń na taką liczebność...
-Nie zdaje się to wam dziwne, to przecież samobójstwo.- Zaczęła Hashimoto, przerywając ciszę, praktycznie towarzyszyła im wnerwiająca melodyjka, ale teraz nie zwracali na to uwagi.
-W tym sęk, że nie było!- Winda zatrzymała się, a Itsuko stanęła na przodzie z pewnym wyrazem twarzy. -Mam na to dowody. Chodźmy...
I po raz kolejny znaleźli się w tym przeklętym miejscu. Nie dosyć, że muszą znosić dziwne limity nałożone przez wybredną zabawkę i głupie żarty kogoś, kto niby przeszedł na stronę rozpaczy, to jeszcze śmierć bliskiej osoby. Fakt, to Misaka, nie była im zbytnio bliska, ale... nie pozwoli sprawcy chadzać sobie po tych ziemiach bez poczucia winy. Przesunęła wzrokiem po wolnych miejscach. Ile ich tu przyszło? Piętnaścioro, tak? Pozostanie ile? Teraz jest ich szóstka... za niedługo piątka. Zacisnęła pięści. Nawet jeśli to miałaby być tylko jedna osoba, zrobi wszystko by się stąd wydostała.
-Świetnie, kolejny idiotyczny żart rzekomej rozpaczy.- Na każdym z pustych miejsc, prócz tych okropnych portretów, zawitały rekwizyty należące niegdyś do ich zmarłych przyjaciół. Co za okropieństwo...
Zajęli miejsca. Co innego mogli zrobić? Patrzyli po sobie, oczy przyjaciół wyrażały... tak wyczekiwaną rozpacz. Pustkę.
- Zaczynamy... chociaż kogo możemy wskazać? To było...
- Nie kończ - przerwała malarzowi pisarka. Z kieszeni wyciągnęł list, pomięty, a gwałtownym ruchem naderwała przez przypadek górę kartki. Rozprostowała go, walcząc z tym paskudnym dygotem palców. Nim jednak postanowiła odczytać 'testament' na głos, musiała przemówić do ich rozsądku. Czy coś w tym stylu. Za moment chyba wypluje na środek okręgu drewnianych barier swój żołądek. Bała się, że jej teoria jest niekompletna, nieprawidłowa i że myli się. I wtedy nastąpi koniec gry, którego będzie winą. - Misaka broniła się przed śmiercią. Dowodem na to były poszarpane opuszki palców. Gdyby naprawdę czuła gotowość na posunięcie się do tak radykalnego kroku, w ostatniej chwili nie zaczęłaby raczej walki, mam rację?
- No nie wiem - zaprzeczyła psychiatra. - Być może zdała sobie sprawę, że chce żyć, jednak było już za późno?
- Nie - jej głos stawał się mocniejszy. Pewniejszy siebie. - To Ozogami, być może faktycznie zastanawiała się nad tą opcją, mimo to... koniec końców nie porzuciłaby szansy do wytykania nam błędów.
- [Skąd ta pewność?] - z niewiadomych przyczyn, pytanie Takemury zirytowało ją. Co jest, nie poznali się na różowowłosej? Spojrzała na zabazgroloną kartkę, wzięła głęboki oddech.
- Choćby z treści tego listu.
Drżącym z emocji głosem odczytała ostatnie słowa szachistki:
'Trochę trudno mi zacząć... może to dlatego, że piszę tu o śmierci. Swojej śmierci, co dla mnie brzmi dość abstrakcyjnie...
Nie chcę waszego współczucia. Ani żalu, bo wiem, że napsułam nieco krwi. Przemyślałam to. Chyba. Ja... mam już dosyć. Rozpacz osiągnęła cel. Złamała mnie. Zabiła Yuichiego. Nanę. A teraz jeszcze mnie.
Brawa, jeżeli to czytasz, cholero. Obyś smażył się w piekle.
Dobra. Chyba dosyć już tej żałości... wróć, zapomniałabym. Musicie... dowiedzieć się o czymś. Koniecznie.
Zdaje mi się, że znam tożsamość Superlicealnej Rozpaczy. Ale... nie mogę napisać tu jego imienia, bo wtedy Monognój odbierze wam list. A chciałabym, by pozostał po mnie jakiś ślad. Schowajcie go do tej całej dokumentacji. Tylko nie zapomnijcie jej później zabrać, gdy będziecie odchodzić.
Nie złośćcie się, że wybrałam tę drogę. Po prostu... do mnie nadzieja nie dotarła. Chcę już spokoju. Ale wykonajcie moją "ostatnią wolę" i pozbądźcie się potrójnego zabójcy. Powodzenia dla Nadziei, jeśli którekolwiek z was porwie się na robienie za promyczek światła i tak dalej. Wyrazy współczucia w pakiecie.
Ozogami Misaka"
Pod koniec odczytu poczuła, że zdania stają się coraz trudniejsze do zrozumienia. Chwilę potem pojęła, że to łzy w prawym oku sprawiają, iż nie pojmuje znaczenia kresek.
- Ale... Przecież to Nana pozbawiła życia Yuichiego. Tu coś jest bez sensu - Usukari kiwała się na boki. Ten list... - "Zabicie" przez Rozpacz to jedynie metafora. Gdyby było inaczej, Monokuma już by nas ukarał za błąd.
- Potwierdzam - zgodziła się maskotka. Akcja na serio robiła się ciekawa. Ciekawe, czy dzieciaczki wychwyciły to co on. Jakaś durna martwa uczennica namawiała jedno z nich do zostania Nadzieją? Niedoczekanie! Liczył, że ta banda jest zbyt tępa, by to wyłapać.
Tymczasem Kodama przycisnęła mocniej list. Jej jedyny dowód, jedyna możliwość wydostania się z tego obrzydliwego miejsca. Nie uciekną z murów, mając Rozpacz na karku. Misaka dała im broń do walki. Chciała to wykorzystać.
- W przypadku ostatniej sprawy - owszem, to tylko przenośnia. Ale teraz... napisała, że zna nazwisko Superlicealnej Rozpaczy. Skoro ta lub ten współpracuje z Monodupą, musiał lub musiała o tym wiedzieć. I tym sposobem na Ozogami wydano wyrok. 
- Czyli...
- Czyli zabójcą Ozogami Misaki jest Rozpacz. A my musimy ją wskazać.

sobota, 6 września 2014

8.1

Ranek nie różnił się zbytnio atmosferą od minionego wieczoru. Każdy był równie przybity, zmęczony tym wszystkim, co miało tu miejsce.
Jako pierwszy na stołówkę dotarł malarz, za nim przybyli Himeka i Takemura. Kiwnęli sobie tylko głowami na powitanie i zajęli miejsca, nie wymieniwszy się choćby słówkiem. Następnie przybyły Misaka i Gemmei; pierwsza z nich miała podpuchnięte oczy, do stołówki niemal się wtoczyła, druga trzymała się z boku, żeby przypadkowym ruchem nie rozdrażnić szachistki. Kolejne kilka minut, zjawiła się wszystkowiedząca. Pisarki z nią nie było.
- Znowu ma depresję? - różowowłosa skrzywiła się. Jej odpowiadała nieobecność domniemanej Rozpaczy. Chociaż jednocześnie mogło to sugerować, że właśnie w trakcie realizacji jest jakiś podły plan, mający na celu bardziej ich pognębić. Ciekawe, czemu mahou shoujo tak się przejmuje stanem tej kretynki. Zakochany czy co? Niemal zaśmiała się.
- N-nie wiem, nie odpowiedziała na pukanie...
- Oi, dobra, czyli tacka ponownie idzie w ruch... - iluzjonista nie zdążył dokończyć wypowiedzi, bowiem drzwi jadalni otworzyły się z hukiem.
- Nie ma to jak efektowne wejście - skomentowała ruda, machając do przyjaciółki. - Pali się?
Pisarka nie odpowiedziała, zajęta była otworzeniem zeszytu. Coś kombinowała. Wyglądała na podekscytowaną lub zdeterminowaną. U niej te stany wyglądały podobnie. Przewertowała strony, aż znalazła właściwą, zapisaną drobno znakami. Dopadła do stolika, umieściła zeszyt na środku, gestami wskazując, że powinni przeczytać. Jednocześnie z kieszeni bluzy wyjęła jeszcze inną karteczkę, którą rozłożyła przed twarzą Misaki. 'Przysięgam, że nic nie wybuchnie.' Odczytała to, zezując, kartka była stanowczo za blisko. O co jej mogło chodzić? Jak na razie nikt nie zdecydował się nachylić nad różową plątaniną słów.
- Nee, Kłodka, nie możesz mówić? Monodupiec pozbawił cię języka? - na żarty iluzjonisty pokręciła szybko głową i wskazała kamerę. To mogło znaczyć... w zasadzie wszystko. Wyjaśnieniem był kolejny bilecik. 'On nie może nas słyszeć.' Czyli to tak? Psychiatra pierwsza przełamała się, nachyliła nos nad kartką. Po chwili przyłączyli się pozostali.
'Sprawa przedstawia się tak - zostało nas siedmioro. Musimy wydostać się stąd jak najprędzej. A nie zrobimy tego, zachowując wobec siebie dystans. Tomiko, ostatnim razem omawianie wyników poszukiwań przerwało wywołanie Miury, potem sąd nad jego śmiercią... powinniśmy jeszcze raz spróbować podsumować działania...'
- O czym ona tu pituli? - zirytowała się szachistka.
- Chyba... - Kodama przyłożyła palec do ust, przerywając Usukari dalsze mówienie. Na niebiesko nabazgroliła coś u góry strony. 'Nic nie mówcie. Ostatnim razem misiek odebrał Gemmei urywek kartki, bo pochodziła ze szkolnych akt.' Podała rudowłosej wolny skrawek papieru, ta zapisała informację.
'Chodzi jej o szukanie dokumentów, pamiętasz to?'
Skinęła głową na znak, że pamięta.
- Dalej - ponagliła ich pisarka. - Czytać dalej.
'Na następnej stronie zanotujcie to, co znaleźliśmy tamtego dnia. Zajęłam się tym już za Miurę i Maramo. Teraz wasza kolej.'
Kiedy każdy skończył czytać, Itsuko podała długopisy Kohaku, Saijiemu i Misace; przy ostatniej spojrzała błagalnie, nie chciała kolejnej sprzeczki, naprawdę chciała, aby wszyscy ze sobą współpracowali. Różowa prychnęła. Serio, dziewucha myślała, że nabierze się na tak żałosną sztuczkę?
- Proś swojego chłoptasia o przysługi.
Kodama pokręciła głową i wyciągnęła artykuł piśmienniczy w stronę iluzjonisty. Takemura posłał szachistce enigmatyczne spojrzenie, wzruszył ramionami i zajął się notowaniem.
'My... dorwaliśmy szkolne akta. Są u mnie w pokoju, zabrałem je kilka dni wcześniej od Nany. Jeśli chcesz, mogę ci je później oddać.'
- Następni.
'Tomiko i ja mamy jakieś informacje odnośnie istnienia innych placówek Akademii. Monokuma wspomniał w nich też coś o Rozpaczy Ostatecznej, niestety, to jedynie hasło.'
'Ah. Ale teraz, uwięzieni w murach, nic nie zrobimy z problemem pozostałych szkół...'
Zeszyt dostał w końcu iluzjonista.
'Misa-chan znalazła jakieś dziwne pomieszczenie na basenie.'
Pisarka uniosła brwi, chwyciła długopis i szybko nagryzmoliła pytanie.
'Pomieszczenie?'
'Zamknięte na klucz.'
'Tam musi być coś ważnego...'
- Oi, bachorki, jakiż to plan knujecie?
Reżyser zareagował błyskawicznie, zatrzaskując zeszyt z hukiem. Misaka zerwała się z miejsca z obłąkańczym błyskiem w oku. Malarz zmarszczył brwi.
- Te insynuacje są krzywdzące. My tylko prowadzimy czat na papierze.
Niedźwiedź pogroził im czarną łapą, podchodząc bliżej.
- Chyba nie próbujecie wymyślić sposobu na obalenie mnie? Jedyna osóbka, która się na to porwała, skończyła w kostnicy - zachichotał wrednie. - Milczeliście i skrobaliście w tym kajeciku, mam prawo być podejrzliwy, nie uważacie?
- Nie - odparła świergotliwie Kodama. - Tak w sumie nie jesteś tutaj potrzebny w tym konkretnym momencie. Możesz iść, bez żywienia jakichkolwiek podejrzeń, więc papa!
Maskotka prychnęła.
- Sądzisz, że ty, durna uczennica, masz prawo wypraszać MNIE? To moja szkoła, do cholery!
- Ale na korytarzu lub w innym pomieszczeniu... to wciąż będzie twoja szkoła - wcięła się Gemmei, nie kryjąca nawet uśmiechu. - Aha, nie możesz przejrzeć zeszytu, jest mój, a dane w nim objęte są tajemnicą lekarską.
Reszta uczniów w duchu podziękowała rozsądkowi Hashimoto.
-Dziecko, przecież ty wiesz, że dla mnie nie ma czegoś takiego jak trzymanie się praw.- Misiek oświadczył rozbawionym głosem, jednak potem pomachał łapką. -A weźcie sobie ten zeszyt, i tak nie mam ochoty na czytanie porno.
-Wypraszam sobie! Piszę dzieła, ty kupo sierści!- Kohaku i Joshiro przytrzymali szamotającą się pisarkę za ramiona. 
-No już już nie chcesz chyba znowu czegoś stracić.- Po usłyszeniu słów malarza, odwróciła wzrok na bok, chłopcy wypuścili ją. Poniekąd miał rację, gdyby została jeszcze większą kaleką niż jest teraz, nie mogłaby się im w czymkolwiek przydać i mogłaby być łatwym celem. Ale tak się nie stanie, nikt nie będzie ofiarą, miała przeczucie, że są na dobrej drodze. 
Iluzjonista zabrał zeszyt od Gemmei i zaczął w nim czegoś intensywnie poszukiwać.
-Um, co ty robisz?
-Szukam za tym pornolem.- Itsuko wyrwała mu go z rąk i uderzyła w głowę. -Heej! No żartowałem tylko!
-[To co teraz?]- Pokazał jej na PDA młody reżyser, otworzyła zeszyt i zaczęła w nim gryzmolić.
'Trzeba by było zobaczyć te wszystkie dokumenty i, co ważniejsze, te drzwi.'  Monokuma próbował podejrzeć, co napisała, jednak pozostali zebrali się w grupce tak, że nie dawali mu ani odrobiny miejsca ku temu.
-Wredne bachory, ani odrobiny szacunku! Ja taki miły, chcę z wami pogadać, a mnie tak źle traktujecie!- Tomiko wywróciła oczyma, słysząc jak Monochuj  marudzi za ich plecami. Kiedy usłyszeli, że wreszcie podreptał gdziekolwiek on egzystuje na co dzień, rozsunęli się na własne miejsca. Przysunęła się, skrzypiąc krzesełkiem, bliżej Kodamy i wzięła od niej długopis.
'Póki co, papierki są dobrze schowane, jak się Monośmieć o nich nie dowie, to nie musimy się obawiać. Lepiej chodźmy zobaczyć drzwi.'
Nie licząc się z wszelkimi poprzednimi groźbami na temat kary co do tego czynu, Himeka zabrał z kuca pisarki niebieski długopis i nachylił się, by coś napisać.
'Ale to nie będzie podejrzane? No wiecie, podróbka Puchatka może nas wygonić.'
-Nie wiem, czy mam cię ochrzanić czy pogratulować pierwszej logicznej myśli w życiu.- Mruknęła właścicielka długopisu, na jej czole pulsowała mała żyłka. Posłał w jej stronę szeroki uśmiech. Pomiędzy dziewczyny wcisnął się reżyser z maleńkim uśmiechem i położył swoje PDA na zeszycie, zachęcił, by spojrzały co napisał.
-[Chodźmy popływać.]- Nad głowami rudej i brązowowłosej zaświeciło coś na podobieństwo żarówek, młody podsunął im dość dobry pomysł.
-Nie ma szans, żebym się zamoczyła.- Burknęła Misaka spoglądając na bok.
-Kto ci nasikał do porannych płatek, żeś taka burkliwa dzisiaj?- Iluzjonista trącił ją łokciem, uśmiechając się złośliwie.
-Zapomniałeś? Ona zawsze taka jest.- Mruknęła ruda, zakrywając usta dłonią, Ozogami ponownie odwróciła wzrok. To zaalarmowało trochę wszystkowiedzącą, żadnej złośliwej uwagi, albo małej paniki? Brak krzyków i wyzwisk? To było dość dziwne jak na różowowłosą. Zazwyczaj robiła wielkie sceny. Zignorowała jednak to dziwne uczucie, że coś jest nie tak. To pewnie i tak coś niezbyt ważnego.
Razem z Itsuko zagoniła wszystkich, część po stroje kąpielowe, które miały służyć za rodzaj przykrywki. Gdyby wszyscy zebrali się bez powodu pod tajemniczymi drzwiami, misiek od razu by zrozumiał, że planują coś niedobrego i z pewnością spróbowałby im utrudnić odkrycie, co jest za nimi. Pachołki, które miały robić za przynętę, od razu wywaliła do basenu. To znaczy Idiotę i Saijiego, jak bardzo to niemiło brzmiało, istniały małe szanse, żeby coś udało im się znaleźć. Misaka odmówiła ubrania szkolnego stroju kąpielowego i stała przy drzwiach od przebieralni ze złożonymi rękoma na piersi.
-Toż to fan-serwisowy raj!- Zawył Joshiro, chwytając sylwetki dziewcząt w ramkę stworzoną z palców.
-Saiji, uderz go, proszę.
-Nie, Saiji, nie bij, błagam!- Schował się pod wodą próbując uciec od chłopaszka. Bezpieczne miejsce znalazł chowając się za nogami doktorki. Siedziała na brzegu, mocząc stopy w chlorowanej wodzie, dziewczyna zrobiła zrezygnowaną minę, kiedy zrozumiała, że robi za coś w zastępstwie za schron.
-To skończ błaznować, może wtedy nikt cię już nie pobije.- Westchnęła, odpychając jego postać stopami, sprawiło to tylko, że go odrobinę podtopiła. Kiedy udało mu się odpłynąć od kolejnej zabójczej baby, wydał z siebie żałosny pisk.
-A-ale co z moim image! Skończenie z byciem komiczną postacią jest jak odebranie głównej roli heroinie!
-Czy on właśnie...- Zaczęła niepewnie Kodama, pokazując na farbowanego blondyna palcem. Kohaku złapał jej dłoń i skierował w dół.
-Nie pogarszaj sprawy, proszę.- Spojrzał jej poważne w oczy, zamrugała parę razy. To... było dziwne.
-Nee, jak ci się nudzi, to pomęcz Misę!
-Tomi-cchi! To też jest pogarszanie sprawy!- Zdemotywowany odłączył się od nich i kucnął koło Gemmei. -Nigdy mnie nie słuchają...- Nastolatka w kucykach poklepała go koślawo po plecach.

Kodama spojrzała za płachtę, te drzwi istniały na serio. Pociągnęła za klamkę, ani drgnęły. Akurat tego można było się spodziewać. Dziwne, że ukrył je w tak... dziwny sposób. Przypominało jej to, jak w jednej kreskówce tajemnicze wrota schowane były za wydzierganym dywanem. Monokuma w kulki sobie z nimi leci?
Zapukała, echo wewnątrz mówiło, że za nimi jest jakieś pomieszczenie. Głupio by było, gdyby narobili się po pachy, by je otworzyć, a za nimi stałaby ściana w swojej całej okazałości. Wtedy by się naprawdę zdenerwowała. Jej myśli przerwał dziewczęcy pisk, plusk wody i złośliwy rechot z gardła Usukari.
Kiedy tylko zobaczyła powód tego zamieszania, sama wydała z siebie chichot. Z basenu wychodziła przemoczona Misaka, w tej chwili wyglądała dość żałośnie.
-A utopcie się wszyscy!- Jej głos się łamał, spuściła głowę tak by mokre kosmyki które wypadły z jej koka zakryły twarz. -Banda niekompetentnych  imbecyli!-Wybiegła trzaskając drzwi.
-Ktoś powinien pójść za nią.- Stwierdziła cicho Hashimoto, słysząc ciszę, zmarszczyła czoło. - Wiem, nie jest osobą, którą da się lubić, ale jeśli do jej rozchwiania emocjonalnego dodamy upokorzenie, to się może źle skończyć.- Saiji podpłynął do doktor i zrobił kilka znaków dłonią, pokiwała głową, jakby zrozumiała to, co chciał jej przekazać. -Saiji pójdzie.
Reżyser uśmiechnął się przepraszająco do nich i wybiegł drugimi drzwiami, po drodze zabierając ze sobą dwa ręczniki.
-Znasz język migowy?- Pisarka oparła się o metalowe drzwi, patrząc ciekawe na niską psycholog.
-Tak, pewna część moich pacjentów posługuje nim.
-Ehh! Kurde, prawie zapomniałem, że serio jesteś doktorką!- Po raz kolejne jej nogi zostały napadnięte przez Joshiro. Ten chłopiec jest niewyżyty emocjonalnie czy naturalnie głupi?  Ukryła twarz w dłoniach.
-Złamał nawet Gemmei.- Szepnęła niedowierzająco ruda.
-Idiotyzm ludzki nie ma granic... to chyba wszystko, co mogliśmy zrobić z tym pomieszczeniem.- Kodama odepchnęła się od drzwi i ruszyła w stronę przebieralni.
-Wiemy tylko, że tutaj są i coś za nimi jest.
-To zawsze coś.- Od razu, kiedy łapała za klamkę, z drugich drzwi wyszedł nieco naburmuszony reżyser. Masował on poczerwieniałe miejsce na czole z małym grymasem na twarzy.
-Saiji, co jest, oberwałeś czymś?!- Zapytał niewinnie Himeka, brązowowłosy posłał mu spojrzenie mówiące 'no co ty nie powiesz' i zaczął szybko robić różne znaki. Pozostała czwórka spojrzała się na Hashimoto, oczekując tłumaczenia.
-'Z nią wszystko w porządku, narobiła znowu dramy, a na koniec rzuciła we mnie butem!', powiedział.- Zaintonowała wypowiedź chłopca w niepasującym dość do niej, jednak trafnym tonem.
-Gemm-ichi, nie używaj takiej tonacji już nigdy więcej. Wystraszysz w ten sposób ludzi.- Spojrzała w dół, niby wyglądając na speszoną.
-Aż tak źle?- Himeka i Harada niemalże pisnęli w przestrachu. Iluzjonista szybko znalazł się poza basenem i złapał ją za ramiona, potrząsając drobną sylwetką.
-K-Kim ty jesteś?!- Odtrąciła jego dłonie i wepchnęła do wody; zaczął dryfować po powierzchni ze zdziwionym wyrazem twarzy. -Już drugi raz baba mnie zmoczyła... znaczy wepchnęła do wody!
-Nie musisz się tłumaczyć...- Kohaku zrobił dziwny ruch brwiami w górę i w dół, uśmiechając się wrednie, zaraz po tym został zdzielony z otwartej dłoni w tył głowy przez Tomiko.
-Jeny, ale z was nudna banda, powinniście się zabijać, a sobie wakacje urządzacie! To jest szkoła, do cholery!- Jakoś nie zaskoczyło ich pojawienie się miśka, w końcu węszyli dookoła ważnej wskazówki, która by im pomogła w wydostaniu się. Chyba, nie byli tego w stu procentach pewni, jednak mieli nadzieję, że to im jakoś pomoże.
-Wiesz, w normalnych szkołach ludzie się nie zabijają.-Mruknął farbowany blondyn.
-A czy to jest dla ciebie normalna szkoła?
-Fakt, głupie pytanie. Sorki.
-Czemu ty w ogóle prowadzisz z nim konwersację?- Pomiędzy nimi stanęła zirytowana Usukari. Prawda, Joshiro Himeka to totalny idiota, ale żeby gadał z ich OPRAWCĄ jak z jakimś starym kumplem na piwie?
-Sam nie wiem, jak myślisz, czemu z tobą gadam?- Zwrócił się do Monokumy.
-Założę się o moje puchate łapki, że to przez to, jak przystojny jestem.- Stojąca z tyłu Itsuko udała gest wymiotowania, co wywołało atak śmiechu u malarza. -Tak, tak, żartujcie sobie, póki jeszcze macie czym oddychać!
-Czekaj, co masz na myśli?- Wtrąciła się, inaczej rozumiejąc jego słowa, miała nadzieję, że to nie jest jakaś głupia gierka wymyślona przez tę pieprzoną maskotkę...
-Widać, kto odrobił pracę klasową! Ze względu, że jesteście leniwymi dupami, pozwoliłem sobie wprowadzić mały limit.- Pluszak zatarł łapki, niczym kreskówkowy bohater, knujący coś bardzo złego.
-Co?!
-Co za wspaniałe reakcje! Widok strachu i rozpaczy mnie straszliwie podnieca!- Żadne z nich nie mogło wydusić z siebie komentarza. Limit? Jaki limit? Czego? Gorzej będzie, jeśli łże, a oni się narobią po pasa, by spełnić jego warunek na usunięcie limitu. -Widzicie, mam pod kontrolą takie trzy guziki, każdy z nich zamyka pewną część wentylacji w tym budynku. Póki nie dostanę mojego zwycięzcy, przez następne trzy dni będę odcinać wam powietrze. A wiecie, co się dzieje, jak wasze wątlutkie ciałka nie dostaną tlenu, tak?
-Hej, nie myślisz, że to jest nie fair?!- Monośmieć zaśmiał się okrutnie a jego czerwone oko zaświeciło groźnie.
-Tak to jest, jak dzieciarnia woli lekceważyć uwagi nauczycieli! Pupupu, miło będzie patrzeć na was, duszących się! -Mimo, że jego włochate dupsko zniknęło, wszędzie można było słyszeć ten irytujący śmiech. Pierwsza z rozpaczliwego transu wyrwała się pisarka, która ze złości zaczęła kopać w ścianę.
-Musimy to przekazać Misa-cchi.- Mentalnie wywróciła oczami. Mają na głowie o wiele ważniejsze sprawy niż użeranie się z tą wariatką, przykładowo - jak wydostać się stąd, zanim dopadnie ich zagłada.
-Saiji, Kohaku, wy załatwicie sprawy z papierkami, my pójdziemy do niej.- Obydwoje natychmiastowo pokiwali głowami, Joshiro wymamrotał coś o wykluczaniu go z sekretnych misji, natomiast Kodama wydała z siebie krztuszące się dźwięki.
-Czeeekaj! Ja nie chcę do niej iść, zapomniałaś, że się z nią nie lubimy?!
-No to się polubicie.- Ostre spojrzenie rudowłosej zniechęciło ją do dalszych narzekań. - Gemmei, będziesz wsparciem medycznym, jakby co. A ty, Joshiro...- Razem z wymówieniem jego imienia, w jego oczach pojawiły się gwiazdki.- Możesz iść z chłopakami, tylko im nie przeszkadzaj.
-...no dzięki wiesz...

Waliła w drzwi Ozogami od dobrych paru minut, jednak to nie chciała otworzyć. Miała nadzieję, że to tylko dlatego, że się obraziła.
-Może po prostu otwórz?- O ścianę oparła się Itsuko. Była dość zrezygnowana, nie za bardzo chciała teraz widzieć szachistkę, jedyne, co ich spotkanie mogłoby wywołać, to depresję.
-Łatwo powiedzi... otwarte?- Wzruszyła ramionami i weszła do pokoju, zostawiając dziewczynę za sobą. Było to oczywiste, że Itsuko za cholerę by nie postawiła stopy w pokoju Ozogami. Fakt, sama nie była na dobrych termach z szachistką, jednak w takiej sytuacji mogłyby zaprzestać tych dziecięcych wojenek.
-Hej, Misa, mam dwie wiadomości, chcesz usłyszeć jako pierwszą tą złą czy tą rozpaczliwą?- Zażartowała, łudząc się, że uda się wywołać u drugiej dziewczyny zirytowaną postawę. Jednak stan Misaki był zupełnie inny...
Została ich garstka, ta garstka zaszła tak daleko...
Ale jednak...
W oczach wszystkowiedzącej odbijało się zwisające ciało jednej z nich.
Nie.
Z jej ust, oczu i narządów prywatnych wyciekła ciecz, tworząca kałużę pod oderwanym od podłogi ciałem.
Czemu...?
Puste oczy odwrócone były idealnie w stronę wejścia, paliły teraz niewidoczne rany na ciele Tomiko.
Czemu się poddałaś?
Całą uwagę zwracał jednak sznur trzymający Misakę za gardło. Prawdopodobnie oddzielający kręgosłup od czaszki.
Zrobiła jedyne, co mogła w tej chwili -krzyknęła.

Ozogami Misaka popełniła samobójstwo.




środa, 27 sierpnia 2014

Rozpaczliwe oblicze prawdy 7.2

Przy życiu zostało ich już tylko ośmioro.
Za kilkanaście minut kolejne umrze, w ramach kary.
A psychiatra, na spółkę z iluzjonistą i wszystkowiedzącą, mają się przyczynić do posłania innego ucznia "do kozy".
Fioletowowłosa westchnęła. Postanowiła przyjrzeć się łazience, a raczej znajdującym się w niej szczątkom. Co nasuwało jej się, gdy spoglądała na mięśnie i fragmenty zmasakrowanej twarzy?
Winny jest psychopatą. Znowu.
Niechętnie kucnęła przy tej brei, żałowała, że nie ma rękawiczek czy czegoś podobnego, by rozgarnąć mięso. W końcu, krzywiąc się z obrzydzeniem, zanurzyła w tym dłoń. Miała nadzieję już nigdy więcej nie musieć tego robić.
- Macie coś? - zawołała do obecnych w części mieszkalnej Joshiro i Tomiko.
- E... rozcharatanego trupa, a ty? - za odpowiedź Himeka dostał po głowie, kwiknął i upadł na podłogę, kryjąc czaszkę. - Nie jestem manekinem do bicia!
Hashimoto przewróciła oczami, nagle jej palce dotknęły czegoś metalowego. Złapała tajemniczy przedmiot i wyciągnęła go spod fragmentów Yuichiego. To był nóż, cały skąpany w różowej cieczy.
- Według danych od Monognoja, Toyotomiego uduszono. To chyba miało miejsce przed filetowaniem... - Usukari obejrzała się po pokoju, niepewna, za czym powinna się rozglądać. Odchrząknęła. Obok łóżka, po drugiej stronie, gdzie kulił się iluzjonista, leżała zwykła poduszka. Sprawca chyba przyniósł ją ze sobą, bo pod głową trupa również znajdował się worek z pierzem. - P-poduszką.
- Co? - Gemmei stanęła w progu łazienki, wyciągając zakrwawiony nóż.
- Yuichiego zabiła... poduszka.
- To raczej nie jest szukany przez nas sprawca, co? - Himeka przyjrzał się uważnie kawałkowi posadzki pod łóżkiem. Tu również połyskiwała krew, w jej kałuży stała dziwna figurka. Chwycił ją dwoma palcami i machnął nią w górze. - Coś oblanego krwią, co nie pochodzi z ciała muzyka.
Wszystkowiedząca odebrała trzymany przez nastolatka przedmiot. Poznała go. Dziwne.
- T-to wszystko? - zapytała lekarka, odkładając nóż na szafkę nocną. Chciała jak najprędzej zmyć z rąk krew DJ'a. - Zaraz wracam.
Wybiegła z pokoju i skierowała się do najbliższej łazienki, niemal tratując stojącą na środku korytarza pisarkę. Psychiatra nie zauważyła, na kogo wpadła, wstała z podłogi i pobiegła dalej. Kodamę interesowało, jak idzie śledztwo. Do mostka dociskała plik zdjęć, przewiązanych różową (a jakże!) wstążką. 
Obejrzała się, dokąd pobiegła doktor, w ułamku sekundy zauważyła, że jej dłonie splamione są różem.
-Wyskoczyła jak zają... o, cześć Kłoda!-W drzwiach pojawił się nieco zatroskany iluzjonista. Pewnie się dziewczynie niedobrze zrobiło czy coś, widok w kiblu był dość... straszny. Oparł się o próg i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.- Wciąż jesteś zła?
-Nie... co z poszukiwaniami?- Zapytała cicho, zaciskając ręce na pliku. Nie chciała, by Ozogami jakoś wywęszyła, że kręci się blisko miejsca zbrodni. Urządziłaby kolejną niepotrzebną kłótnię.
-Jak zawsze. Nie za dużo znaleźliśmy, ale to chyba wiele mówi o sprawcy.
-Gorzej będzie, jeśli to należało do Yuichiego.- Wtrąciła się Tomiko, przeczesując rude loki palcami; przydałaby się jej jakaś frotka. Miała już powoli dosyć, że włosy przeszkadzają w robieniu jakiejkolwiek czynności.-Ty weź zwiewaj, zanim Misa uruchomi swoje mega sensory i cię tu wypatrzy.-Zaśmiała się gorzko, machając ręką w stronę pisarki. Ta pokiwała głową i zniknęła w głębi korytarzu, po drodze minęła się z nieco zdegustowaną Gemmei.
Nie minęło sporo czasu, a Monokuma ogłosił, że czas na rozpoczęcie sądu.
Tak jak za każdym razem, kiedy tracili niewinną osobę, zebrali się w pokrytym szkarłatem pokoju. Całym szczęściem ramka Toyotomiego przedstawiała twarz chłopaka w nienaruszonym stanie.
-Nie muszę prawić monologu, że sprawca jest chory psychicznie, prawda?- Zaczęła zrezygnowana psychiatra, ta cała szopka z zabijaniem ją powoli męczyła. Już otwierała usta, by zacząć mówić o narzędziu zbrodni, jednak wtrącił jej się Monocwel.
-A czemu nie? Lubię to słowo.
-Chory psychicznie?- Spytał się nieco zaciekawiony Himeka.
-Monolog.- Odparł szybko. Iluzjonista nie wiedział czy ma się z tego śmiać, czy czuć zażenowanie i przykrość wobec zwierzaka. Jednak kiedy usłyszał, jak hikikomori obok parska śmiechem, sam szybko dołączył. Kohaku zmierzył ich surowym wzrokiem.
-Nie chcę przeszkadzać wam w dobrej zabawie, ale jesteśmy na... sądzie. Trochę powagi proszę.- Wymienili się spojrzeniami  i spróbowali uspokoić chichoty. 
-Jak już chciałam zacząć...-Zwrócili swoje głowy w stronę nieco zniecierpliwionej Hashimoto. -Ofiara została uduszona poduszką. Był to główny przedmiot zabójstwa.
-Główny?
-Jak widziałaś Ozogami, ciało było... w nie najlepszym stanie. W łazience znalazłam nóż odpowiedzialny za to. Ofiarę uduszono we śnie, a potem zbezczeszczono jej zwłoki.- Wytłumaczyła, przeglądając akta pozostawione przez ich oprawcę. Wolała nie patrzeć na twarze. Były tak różne, skrywały tyle emocji. Tyle negatywnych emocji... jakoś to na nią źle oddziaływało. Fakt, były wyjątki które wolały ukryć to za obojętną bądź pozytywną fasadą. Do nich zaliczała się ona sama, razem z, o dziwo, Himeką i Sugito. Tylko oni w przeciwieństwie do niej nie brali rzeczy na poważnie. To był rodzaj ucieczki? A może przetwarzali fakty na bardziej im pasujące. Taki rodzaj ignorancji rzeczywistości był częstym przypadkiem wśród ludzi.
-Poduszka nie należała do Yuichiego. Sprawca przytargał ją ze sobą.- Widząc, że Gemmei nie będzie kontynuować, do głosu dostała się wszystkowiedząca. -Czekaj, znalazłaś nóż? Czemu nie powiedziałaś?
-Przepraszam, byłam zbyt zdegustowana krwią i musiałam zdezerterować- Opuściła głowę.
-Nie musisz przepra...
-A właśnie, że powinna! Skoro się do tego zgłosiła, nie powinna tchórzyć i się do czegoś nadać!
-To może się zamkniesz i sama coś zrobisz!  Nic, tylko siedzisz na tym dupsku i zrzędzisz. Mam dosyć tego, jaką szmatą potrafisz być!- Tomiko uderzyła pięścią w drewniany podest. Ta dziewczyna chyba każdemu tutaj grała na nerwach. Jak nie znęca się nad biedną Kodamą, to niepotrzebnie komentuje ich pracę.
-Hej, hej, hej, Tomiko, Misaka, będziecie się później kłócić! Teraz mamy ważniejsze rzeczy na głowie!- Jak zawsze w sprzeczkę wtrącił się Harada. -Macie coś jeszcze czy znowu będziemy czekać na cud?-Zapytał głośno, by cała trójka, która przeszukiwała pokój muzyka, usłyszała.
-Pionek od shogi. Nie za bardzo się znam na tym ale to chyba był...- Iluzjonista przyłożył palec do brody w akcie ciężkiego procesu myślenia.
-Złoty generał.- Wtrąciła się Tomiko, nie wyglądała jeszcze na uspokojoną, jednak była chętna, by brać udział w tej debacie. - Jak myślicie, mogłoby to znaczyć coś większego? Stoją najbliżej król, mogą porusza...
-Nie wierzę, by miał jakieś większe znaczenie.- Zadumał białowłosy, rudowłosa spojrzała na niego nieco zirytowana tym, że znowu jej przerwano. -Yuichi nie był typem, który by grał w gry planszowe.
-To teraz musimy się domyślić reszty, bo już nic więcej nie mamy!- Joshiro zaklaskał w dłonie z wielkim uśmiechem.
-Znowu?!
-Widzisz, Misa, to nie tak, że my jesteśmy nieuważni. To sprawcy są dobrzy w ukrywaniu śladów.- Widząc, jak czerwona ze złości zrobiła się szachistka, jego uśmiech się powiększył. Może wreszcie przestanie być tak wredna i doceni to, co robią.
-Może po prostu nikt tutaj nie jest na tyle kompetentny, by znaleźć jakikolwiek ślad!- I jego starania poszły się chuchać. Ta dziewczyna się nigdy nie nauczy szacunku.
-[Może następnym razem niech Nana szuka. Ona jest dobra w znajdywaniu dziwnych rzeczy.]- Z początku reżyser chciał tym zdaniem rozświetlić atmosferę, jednak sam się przekonał, że to nie byłby zły pomysł. Dziewczyna spojrzała niby nieśmiało w dół.
-To tylko głupie szczęście.
-To następnym razem puścimy ją.- Orzekła oczywistym tonem Ozogami. Hikikomori pisnęła w przestrachu.
-Chcesz, żeby był następny raz?!
-Czekaj... nie! - Próbowała się jakoś wyciągnąć z tego wiru, nierozważne słowo mogłoby na nią zrzucić niepotrzebne oskarżenia. A tego by nie chciała.
-Załóżmy, że pionek należał do sprawcy. Nie możemy się zapytać od tak, czy któreś z nas gra w shogi.- Stwierdziła Gemmei. Oczywiście, że osoba winna by skłamała. Albo gdyby znalazł się ktoś szczery i powiedział, że gra, winny mógłby również to wyznać. Bardzo ryzykowne, ale z odpowiednią argumentacją mógłby przekierować wszystko podejrzenie na tę drugą osobę. Ale... wtedy ta osoba trzymałaby cały ten sąd w garści. Jakby zaplanowała wszystko od początku.
-[Mamy osobę, która gra w szachy. To chyba to samo, co nie?]
Misaka prychnęła arogancko, czy ten dzieciak porównał właśnie tę piękną grę do czegoś tak niezrozumiałego jak shogi? Był to dla niej nieco drażliwy temat i zazwyczaj kończyło się tym, że osoba, która w jej mniemaniu obraziła piękno szachów, lądowała na ostrym dyżurze ze złamaną kończyną.
-Wypraszam sobie. W życiu bym nie tknęła czegoś tak nieklasycznego jak shogi.- Rzekła z niesmakiem. Skrzyżowała ręce na znak 'x' i obdarzyła Saijiego niemiłym spojrzeniem.
-Co za nienawiść wobec szachów. Nie lepiej spytać się Tomi? Ona wie wszystko. Albo Kłody, przecież w tym zeszycie czary wyprawia.
-To nie jest takie łatwe, Joshiro. Nawet one mogą nie wiedzieć o czymś taki...
-Aktualnie - wiem.- wszystkowiedząca przerwała Kohaku cichym głosem. -Ale... według mnie ta osoba by... nie zrobiła tego.- Jej głos miał niedowierzającą nutę.
-Huh? Czemu?- Uniosła głowę i spojrzała prosto w zielone tęczówki malarza. Zaraz potem przesunęła wzrok, by zrobić to samo z podobnymi chłopcu oczami. 
-Nana, ty grasz zawodowo w shogi, prawda?- Hikikomori uśmiechnęła się i pokazała znak 'v' palcami.
-Uznają mnie za geniusza czy coś.- Zaśmiała się głupawo. To było dość dziwne, ona szczególnie nie nadawała się do kategorii geniuszy.
-Wiedziałam, że z tobą od początku było coś nie tak!
-Oi, Misa, nie możesz tak od razu oskarżać ludzi! Nie wiadomo, czy to na pewno ona.-Misaka nie potrafiła zrozumieć, czemu ta ruda wiedźma broniła małej wariatki. Ciekawe, czy gdyby była na jej miejscu, też by ją tak zacięcie wybraniała. To nie tak, że była zazdrosna.
-Aktualnie ten złoty generał należy do mnie.- Wszyscy spojrzeli na drobną dziewczynę, uśmiechała się niewinnie, jak gdyby nie było żadnego morderstwa.
-Nana, odpowiedz szczerze na moje pytanie... to ty zabiłaś Yuichiego?- Tym razem głos Tomiko był wolny i nieco ściszony.
-A kto inny? Wszystkie ślady pokazuję na mnie, co nie? A raczej ślad.- Co było z nią nie tak? Tak szybko się poddawała? Zupełnie jakby oczekiwała odnalezienia prawdy. Jakby... Oczy Gemmei się rozszerzyły do gigantycznych rozmiarów.
-Wiedziałaś, że tak to przebiegnie, zgadza się? - Ona również niemal szeptała. Może dlatego wyglądała na tak pewną i nie pokazywała jakiegokolwiek stresu.
-Troszkę. Wiedziałam, że znajdziecie mojego generała. Specjalnie go zostawiłam.- Wzruszyła ramionami. Może naprawdę jest geniuszem. - Pomyślała Hashimoto.
-[Dlaczego? Przecież pod pewnym względem się dogadywaliście.]- Dziewczyna posłała Saijiemu przepraszający uśmiech.
-Nie zauważyliście? To, że jako jedyny nie został dotknięty przez tę szkołę? Każdy z nas się zmienił w pewnym stopniu, on nie. Jako jedyny nie został 'nabrany' przez Rozpacz. To tłumaczyłoby tylko jedno.- Uśmiech zniknął z jej twarzy i został zastąpiony przez szaleńczą ekspresję. -Ukarałam Rozpacz. Misa nie będzie już wredna. Będziecie spać bez strachu. Hej, chyba czas na głosowanie.-Zapytała się Monokumy, wesoło uśmiechnięta. 
Głosowanie poszło gładko. Nie obeszło się bez zszokowanych i zdradzonych min. Sprawcą naprawdę okazała się Sugito.

Stanęła w śnieżnobiałym pokoju. Czyli teraz zginie, tak? Trochę ją to przerażało, jednak była z siebie zadowolona. To zadowolenie umniejszało jakikolwiek strach i przerażenie.
Po krótkiej chwili wyczuła dziwny metaliczny zapach. Co, chcą ją zaśmrodzić na śmierć? Niewielkie szanse.
Białe ściany powoli zaczęły zmieniać kolory, cała ta akcja przyspieszyła, krzywdząc jej oczy.
 Razem z kolorami, powietrze zaczynało się dość szybko zmieniać. Zdawało się być gęstsze, było jej trudno oddychać. Ze ściany wysunęło się coś na podobieństwo Monozasrańca, zrobione z mnóstwa neonowych rurek. Zrobiła zniesmaczoną minę, to nie widok, jakiego oczekiwała przed śmiercią. Ciekawe czy ją teraz zgniecie, czy może usmaży.
Z biegiem czasu i zmiany kolorów, rurki stawały się coraz jaśniejsze. Co oznaczało tylko jedno... Wycofała się na tyły pomieszczenia, z tego, co wiedziała albo dojdzie do wybuchu, albo... tylko do wybuchu.
Jak przewidziała, po chwili cały pokój zmienił kolor na czerwony, a rurki wybuchły. Gaz z ich wnętrza wymieszał się z tym, na jaki zamieniono tlen, tworząc reakcję wybuchową. Płomienie dotarły do dziewczyny, parząc ją po kończynach, pisnęła, czując, jak skóra topi się pod tym żarem. Razem z nimi, w jej ciało wbiły się pozostałości po szkle. Osunęła się na ziemię, oddychając ciężko.
Cała sekwencja powtórzyła się, kiedy na suficie pojawiła się następna marna podobizna neonowego Monokumy. Tym razem płomienie jej nie dosięgły, za to kolejna chmara szkła podążyła, kalecząc jej ciało. A zaraz za nią gruz, który odpadł w ramach wybuchu. Przygniótł on drobne ciało hikikomori, odbierając jej resztki życia.

Tomiko opuściła kafeterię jako jedna z ostatnich i ruszyła w stronę dormitorium. Chciała... odpocząć. W zasadzie 'posterunek' trzymała już tylko Misaka, nie mająca chyba zamiaru już zasypiać. Żeby nie spać, włożyła pod powieki dwie zapałki, nikt tego nie skomentował. Teraz wizja śmierci we śnie zdawała się najrealniejszą...
Godzinę po rozprawie wszyscy dostali liścik z krótką informacją.
"Nie pozbyliście się mnie."
Jest coraz gorzej. W końcu przestaną sobie ufać. Rozpacz dopadnie ich wszystkich. To bardzo przygnębiająca wizja. A naprawdę uwierzyła, że wydostaną się stąd...
Jakby w odpowiedzi na jej myśli, ktoś głośno westchnął. Co najlepsze - na korytarzu była sama. Chyba. Dźwięk temu przeczył. Czemu westchnienie rozległo się z okolic podłogi?
Spojrzała w dół, przy drzwiach jej sypialni kuliła się Kodama, przytulająca do siebie (jak zawsze) zeszyt. Oczy miała zamknięte, na twarzy zamarł grymas bólu. Umiera czy co? A może ma bolesny okres? Ruda ukucnęła przy przyjaciółce i popukała ją palcem w głowę.
- Co ty tu robisz?
- Koczuję, nie widać? Jeśli ktoś będzie chciał się mnie pozbyć, to ułatwię mu to.
Zadrżała przez jej beznamiętny ton.
- Nee, Koda-cchi, coś się stało?
- Prócz tego, że znowu nam się klasa zmniejszyła, bo stąd nie uciekliśmy, a któreś z nas współpracuje z Monokumą, to nie. A dlaczego pytasz? - po policzkach pisarki popłynęło kilka łez. Chyba czuła się winna. Już kolejny raz. Czy nie umiała zrozumieć, że winę ponosi ten cholerny pluszak?Zapytała ją o to.
- Wiesz... niby masz rację, a jednak... a-a jednak... obiecałam wam.
- Słuchaj, nie spodziewaliśmy się, że wywiążesz się z tego - Usukari chciała pocieszyć dziewczynę, żartując, jednak gdy te słowa padły, zrozumiała, iż nie przyniosły spodziewanego efektu i jedynie bardziej przybiła ją.
Tymczasem Itsuko otworzyła zeszyt i wyjęła z niego przewiązane wstążką zdjęcia. Wszystkowiedząca wskazała na nie palcem.
- Właśnie, co to za fotografie? Widziałam wcześniej, że je trzymałaś...
Podała je koleżance na oślep, nie zadała sobie trudu, by uchylić powieki. Rudowłosa wyjęła jedno zdjęcie z "paczuszki" i przyjrzała się mu. No oczywiście.
- Mam dosyć - szepnęła sucho Kodama.
- Nie ty jedna. Nie ty jedyna.